Okiem obserwatora 

Na początek - decyzje niepopularne 

    Rząd czterdziestolatków, jak litewska prasa ochrzciła gabinet Rolandasa Paksasa, nie będzie miał łatwego życia. Scheda po konserwatystach legła ciężkim balastem na koalicjantach z bloku nowej polityki. Aby przezwyciężyć kryzys finansowy na Litwie, niezbędne będą niepopularne decyzje. Nowy rząd zamierza je podjąć. 

Na świecie polityczni eksperci są zgodni, że każdy nowy rząd powinien sprawowanie władzy w przypadku trudnej sytuacji gospodarczej w kraju rozpocząć od tzw. niepopularnych decyzji. Spowoduje to niechybną przejściową utratę popularności, jednak istnieje szansa, że na zakończenie kadencji podjęte niepopularne reformy zaczną procentować. Wówczas rządzący mogą odzyskać utraconą popularność. Rząd Rolandasa Paksasa podejmując kontrowersyjną decyzję w sprawie wypłacania tylko bazowych emerytur pracującym emerytom dowiódł, że jest świadom narażenia się na krytykę i niepopularność, ale zarazem wykazał się odpowiedzialnością za sprawowaną władzę. Ważkie są, nie przeczę, argumenty osób, które przez całe życie zapracowały na emeryturę, a dzisiaj znalazły się przed alternatywą: albo praca, albo pełna emerytura. Niemniej istnieje też inny argument, wypływający z nieubłaganej rzeczywistości. „Sodra” po prostu nie ma pieniędzy na wypłatę emerytur w dotychczasowym zakresie. Tonie w długach. Oczywiście można by zadawać pytania, skąd wziął się taki stan rzeczy? Można też zachować się tak, jak to dotychczas robili konserwatyści. Zaciągać co miesiąc pożyczki w banku na wypłaty emerytur i nie przejmować się zbytnio. Reforma molocha o nazwie Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest przecież zadaniem bardzo trudnym i ryzykownym, a na dodatek źle widzianym wśród potencjalnych wyborców. Gdyby jednak spojrzeć na problem z nieco szerszej perspektywy, dojdziemy do przekonania, że bez sprawnie działającego ZUS-u („Sodry”) nie może być mowy o zdrowej gospodarce rynkowej.

W najbliższych stu dniach nowy rząd zamierza poprawić inną, bardzo istotną dla funkcjonowania całego kraju, reformę. Mam na myśli reformę administracyjną, którą mistrzowsko wręcz spartaczyła partia Landsbergisa. Upolityczniając cały proces (wszystko ze względu na nieszczęsną Wileńszczyznę), konserwatyści doprowadzili do niesamowitego wprost chaosu kompetencyjnego pomiędzy powiatami, samorządami, poszczególnymi ministerstwami, skompromitowali tym samym w dużym stopniu samą ideę samorządności. Szczególnie stan ten dał się odczuć w rejonach podwileńskich, przekraczając tam nierzadko granicę marazmu. Teraz ma być inaczej. Liczba powiatów zostanie zmniejszona o połowę, zajmą się one kreowaniem polityki regionalnej. Wszystkie kompetencje z przyrodzenia poniekąd, że tak się wyrażę, przysługujące samorządom, powrócą do nich. Może w końcu litewska samorządność dojdzie do normalności.

„Nową jakością” określił polsko-litewskie stosunki premier Jerzy Buzek po niedawnym spotkaniu ze swym litewskim odpowiednikiem Rolandasem Paksasem, który swą pierwszą wizytę zagraniczną złożył w Warszawie. Chciałoby się wierzyć, że użyte sformułowanie przez polskiego premiera oznacza wyzbycie się pewnych dogmatycznych nastawień przez litewską stronę - jak to było dotychczas - w stosunku do wileńskich Polaków. Pierwszy sprawdzian w tej materii już niedługo. Po wieloletnim zastoju ma w końcu spotkać się polsko-litewska komisja ds. pisowni nazwisk. Miejmy nadzieję, iż argumenty w rodzaju braku polskich czcionek w litewskich komputerach w negocjacjach już się nie pojawią. Ogólnie rzecz biorąc, sądzę, że obecność AWPL w rządzie R. Paksasa będzie sprzyjała lepszemu klimatowi w rozwiązywaniu problemów polskiej społeczności na Litwie. Prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Valdas Adamkus są optymistami w tej sprawie.

Nie chcę być źle zrozumianym, że wszystko na przyszłość niby tylko w różowych kolorach widzę. Otóż nie. Jestem jak najbardziej realistą, zdaję sobie sprawę z trudności, jakie oczekują nowy rząd chociażby z racji kruchej niezwykle większości w Sejmie. A przecież sama koalicja jest też niejednorodna. Znalezienie consensusu w niektórych drażliwych sprawach będzie naprawdę trudne. No ale nic nie poradzisz, czasy metod buldożeryjnych (cóż za sugestywne określenie) minęły już chyba bezpowrotnie. 

Jeżeli chodzi o sprawy polskie, to zachowywałbym, mimo wszystko, ostrożność. Sądzę, lepiej na razie byłoby mówić o nowym początku, na nową jakość trzeba jeszcze trochę zaczekać. No i trzeba też ciągle pamiętać, że przegrani, a przez to mocno sfrustrowani politycy o rozbudowanej antypolskiej wrażliwości, będą w tej kadencji szczególnie aktywni. Pierwsze próbki już mieliśmy okazję oglądać w postaci listu otwartego do władz Polski i Litwy na łamach „Lietuvos aidas” intelektualistów, zwichniętych na punkcie antypolskości. Ważne nie dać się im sprowokować. 

Tadeusz Andrzejewski

Wstecz