Okiem obserwatora

Wyborcy poszukują 

nowych sił politycznych

     W wyborach samorządowych 19 marca na Litwie zwycięstwo odniósł Nowy Związek, nowo założona przez niedoszłego prezydenta Arturasa Paulauskasa partia. Rządzący konserwatyści uplasowali się na trzeciej pozycji. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie pewnie zwyciężyła na Wileńszczyźnie. Wszystkie sondaże przedwyborcze wzięły w łeb. 

     Nieprzewidziane wyniki 
     Jeszcze na tydzień przed wyborami samorządowymi na Litwie największe pracownie badań opinii publicznej przewidywały pewne zwycięstwo liberałów przewodzonych od niedawna przez eks-premiera Rolandasa Paksasa; rządzącym konserwatystom wszelkie sondaże nie dawały więcej niż 5-6-procentowego poparcia. Tymczasem prawdziwe wyniki stały się zaskoczeniem nie tylko dla zwykłych zjadaczy chleba, ale i dla samych partii. Okazało się bowiem, że triumfatorem wyborów komunalnych stała się świeżo powołana partia Nowy Związek (16,29 proc. głosów w skali kraju - 270 mandatów w poszczególnych samorządach), która sama siebie określa jako socjalliberałów. Partia powstała dopiero przed niespełna 2 laty - po przegranych wyborach prezydenckich przez Arturasa Paulauskasa i, jak przyznaje jej lider, 80 proc. jej członków nigdy wcześniej nie miała nic wspólnego z polityką. Obserwatorzy sukces partii Paulauskasa tłumaczą rozczarowaniem wyborców do dużych partii parlamentarnych na Litwie, z których każda już sprawowała w swoim czasie władzę nad Wilią, a zarazem populistyczną w znacznym stopniu kampanią, jaką prowadził Nowy Związek. 
     Biorąc za podstawę ogólną liczbę otrzymanych w kraju głosów, na drugim miejscu (13,03 proc.) uplasowali się liberałowie na czele z nowym popularnym przywódcą Rolandasem Paksasem (pod względem wygranych mandatów - 166 - w poszczególnych Radach samorządowych są jednak dopiero na szóstym miejscu). Na trzeciej pozycji okazali się rządzący konserwatyści z 11,08 proc. poparciem. Liczba 221 otrzymanych mandatów na radnych jest, co prawda, o połowę mniejsza w porównaniu z wynikiem wyborów 1997 roku, ale i tak jest to trzeci wynik wśród 28 startujących litewskich partii. Czwartą pozycję (9,79 proc. głosów i 221 radnych) uzyskał Litewski Związek Centrum. Piątą z - 9,49-procentowym poparciem została koalicja partii chłopskiej Ramunasa Karbauskisa i Związku Chrześcijańskich Demokratów Kazysa Bobelisa. Koalicja chadeków i chłopów zgarnęła wszelako aż 226 mandatów radnych w poszczególnych samorządach i pod tym względem uplasowała się na drugim miejscu po socjalliberałach. 
     Postkomuniści z Partii Pracy zdobyli 8,58 proc. (169 mandatów) głosów i szóste miejsce, kolejni byli socjaldemokraci - 7,34 proc. głosów; za nimi - koalicyjny partner konserwatystów Partia Chrześcijańskich Demokratów - 5,12 proc. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie w ogólnolitewskim rankingu zdobyła 9 pozycję - 4,01 proc. głosów (53 mandaty). 
     Wyżej wymienionych osiem partii (poza socjaldemokratami) podzieliło pomiędzy siebie 1354 mandaty. „Resztówka” - 208 mandatów - przypadła dla kilkunastu małych partii i organizacji politycznych.
     Mimo ogólnego zwycięstwa Nowego Związku partia ta zaledwie w jednym samorządzie, w Kiejdanach, zdobyła absolutną większość głosów i będzie mogła rządzić tam samodzielnie. W sześciu innych samorządach (konserwatyści - w Nerindze, centryści - w rejonie wareńskim, socjaldemokraci - w Birsztanach, partia chłopska - w rejonie ignalińskim, AWPL - w rejonach wileńskim i solecznickim) wymienione partie też nie będą musiały dzielić się władzą. W 53 samorządach żadna z partii nie zdobyła większości, więc władze lokalne powstaną tam po zawarciu koalicji. 

     Na Wileńszczyźnie rządzi AWPL 
     Na Wileńszczyźnie po raz kolejny zdecydowane zwycięstwo odniosła Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Partię biało-czerwonych barw w ostatnich wyborach ogólnie poparło 54 tys. wyborców, o 2 tys. więcej niż w roku 1997. Warto przy tym odnotować dużą frekwencję również na obszarach w większości zamieszkanych przez Polaków, która wynosząc ponad 50 proc. nie odbiegała zasadniczo od średniej krajowej. Duże zainteresowanie wyborami na Wileńszczyźnie można by tłumaczyć wieloma czynnikami, w tym m.in. narastającą konkurencją międzypartyjną. Jak wykazały wyniki wyborcze, jedynie AWPL sprostała konkurencji zachowując swój elektorat. Całkowitą klęskę zaś na Wileńszczyźnie ponieśli rządzący konserwatyści, tracąc tutaj wszystkie dotychczas posiadane mandaty (może z wyjątkiem jednego w Trokach; decyzję w tej spornej sprawie podejmie jednak sąd). Akcja Wyborcza zdystansowała swych konkurentów w rejonach wileńskim (20 mandatów na 27 możliwych) i solecznickim (18 na 25 możliwych), wygrała też w rejonie trockim. W tym ostatnim przypadku jednak, aby rządzić, będzie musiała zawrzeć koalicję. We wszystkich wspomnianych rejonach na drugim miejscu uplasował się Nowy Związek, dorobek innych partii nie przekroczył 2-4 mandatów. 

     Koalicje dużych miast 
     W dwóch największych litewskich miastach - Wilnie i Kownie - władze lokalne zostaną wyłonione na zasadzie koalicyjnej. W Wilnie po raz pierwszy od II wojny światowej w sprawowaniu władzy komunalnej będą partycypować również Polacy. W stolicy już bowiem została podpisana umowa koalicyjna pomiędzy liberałami (18 mandatów), Akcją Wyborczą Polaków na Litwie (5) oraz konserwatystami (7). Centroprawicowa koalicja będzie dysponować 30 głosami z 51. Zgodnie z umową fotel mera stolicy zajął ponownie Rolandas Paksas. Polacy uzyskali 2 miejsca w 10-osobowym zarządzie stolicy tudzież stanowiska 4 starostów w stołecznych dzielnicach ze znacznym odsetkiem ludności polskiej. W umowie mówi się też o tym, iż koalicjanci rządząc będą uwzględniali wielokulturowość miasta, wszystkie decyzje mają zapadać wspólnie. Koalicja AWPL z partiami litewskimi zarówno w stolicy, jak też prognozowane koalicje w rejonach trockim i święciańskim (w dwóch ostatnich przypadkach wicemerami będą najprawdopodobniej Polacy), obala mit o rzekomym izolowaniu się litewskich Polaków. Tzw. autorytety moralne w Polsce i na Litwie, rozpowszechniający wszem i wobec legendy o polskim getcie na Wileńszczyźnie, nagle utracili grunt pod nogami. Okazało się bowiem, że partia litewskich Polaków jest otwarta na konstruktywną współpracę z litewskimi siłami politycznymi, pod warunkiem wszak, że będą uwzględnione interesy polskiej społeczności. 
     Bardzo ciekawa, że tak się wyrażę, zarysowała się sytuacja po wyborach w Kownie. W tymczasowej stolicy, jak kowieńczycy zwą swe miasto, zwyciężyła bowiem partia ulicznego polityka Vytautasa öustauskasa - Liga Wolności Litwy. Litewski Lepper stał się słynny na całą Litwę po głośnych ulicznych pikietach, marszach ubogich na stolicę i podobnych akcjach. Po tym jednak, gdy władza sama wpadła mu w ręce, nie bardzo wie, jak ją skonsumować. Jest wielce prawdopodobne, że krzesło mera ustąpi reprezentantowi NZ, z którą to partią koalicja dla Ligi Wolności jest najbardziej pożądana. Zwycięstwo öustauskasa w drugim pod względem wielkości mieście Litwy tudzież duże poparcie dla chłopskiej partii Karbauskisa, który sprzeciwia się integracji Litwy ze strukturami europejskimi, może świadczyć o pewnej radykalizacji nastrojów w społeczeństwie litewskim. Kryzys gospodarczy szczególnie ostro dotknął litewskie rolnictwo i mniejsze miasteczka. Arogancja rządzących konserwatystów w stosunku do ludzi pracujących na roli - mieszkańcy wsi stanowią około 30 proc. litewskiego społeczeństwa - musiała się odbić na wynikach wyborów. Niemniej, nawet dość dotkliwy kryzys gospodarczy nie popchnął większości litewskich wyborców w objęcia lewicy. Wyborcy 19 marca zawierzyli w znacznym stopniu nowym siłom politycznym, które dotychczas nie sprawowały władzy nad Wilią. Dlatego to najwięcej głosów zdobyły centrolewicowy czarny konik w postaci Nowego Związku tudzież odnowieni, po fuzji z grupą zwolenników Paksasa, liberałowie. Te dwie partie zachowają też bez wątpienia największe szanse na zwycięstwo w jesiennych wyborach sejmowych. Liczącymi się partiami jesienią będą prawdopodobnie też centryści i chłopi. Konserwatyści po chyba już definitywnym rozłamie ich partii mogą, jak mi się wydaje, samounicestwić się.

Tadeusz Andrzejewski

Wstecz