Wilnianin - Kazimierz Pelczar

Został wilnianinem z wyboru. Był światowej sławy onkologiem, patologiem, profesorem USB, założycielem pierwszego w przedwojennej Polsce centrum onkologii - Miejskiego Zakładu Badawczo-Leczniczego Wileńskiego Komitetu do Zwalczania Raka przy ul. Połockiej 6. Zapraszano go do pracy w największych zagranicznych, cieszących się uznaniem ośrodkach chorób nowotworowych. Tuż przed wybuchem wojny prof. Kazimierz Pelczar otrzymał propozycję objęcia katedry w Rzymie. Odmówił. Został w Wilnie - mieście, które darzył miłością tak głęboką, że nie wyobrażał życia poza nim. Pozostał tu na zawsze. W podwileńskich Ponarach. W jednej ze wspólnych mogił.

Żyje jednak w pamięci wilnian. Ludmiła Doroszkiewiczówna opowiadała o nim jako człowieku szlachetnym, ogromnie zaangażowanym w czynienie dobra innym, pracującym w miejscu pogranicza kultur, szanującym ludzi przede wszystkim za ich wiedzę. O tej postaci wielopłaszczyznowej miałam kiedyś okazję rozmawiać z byłym wilnianinem, a obecnie obywatelem Stanów Zjednoczonych Ameryki, J. Zdzisławem Szyłeyką. Dał mi w prezencie swoją znakomitą książkę pt. „Lepsza strona czasu”, w której zarejestrował wiele wydarzeń dobrych i tragicznych z życia miasta rodzinnego. „Miasto przeżyło jeszcze jeden z serii swoich wojennych kataklizmów. Była to masowa represja za zabicie na ulicy Kalwaryjskiej Mariana Padaby, inspektora litewskiej policji kryminalnej, będącego na usługach gestapo...” W odwecie w nocy z 16 na 17 września 1943 r. aresztowano stu wilnian - głównie kwiat inteligencji polskiej - dziesięciu z nich rozstrzelano. W tej liczbie profesora Kazimierza Pelczara. Nazajutrz po egzekucji nadeszła depesza z Niemiec z rozkazem oszczędzenia tego światowej sławy onkologa. „Rozstrzelano ich w Ponarach siedemnastego września 1943 roku. Litewski oddział specjalny Ypatingas búrys, należący do gestapo jako Sonderkommando der Sipo und SD, wykonał wyrok...Szczególne oburzenie i przygnębienie wśród Polaków wywołało zamordowanie prof. Pelczara, znanego specjalisty od chorób raka, który pozostał w Wilnie, mimo że mógł opuścić kraj i urządzić się za granicą...” Longin Tomaszewski w swym fundamentalnym dziele „Wileńszczyzna lat wojny i okupacji 1939-1945” zauważa: „Zastrzelony przez egzekutywę Padaba nie był w gestapo jakąś znaczącą figurą, przeciwnie - należał do setki mu podobnych trybików zbrodniczej machiny...”

Pierwszy szpital onkologiczny w Wilnie

Litewskie Towarzystwo do Walki z Rakiem, Litewskie Centrum Onkologii, Polskie Stowarzyszenie Medyczne na Litwie 20 września 2001 r. zorganizowały konferencję „70-lecie utworzenia pierwszego szpitala onkologicznego w Wilnie”. Dziękujemy dr med. Krystynie Rotkiewicz z Litewskiego Centrum Onkologii za poinformowanie redakcji o tym przedsięwzięciu, którego mottem stały się słowa: „Poznając przeszłość - tworzymy przyszłość”. I rzeczywiście, jeszcze raz mieliśmy okazję się przekonać, że w ciągu wszystkich minionych lat postać Kazimierza Pelczara była i nadal pozostaje dla litewskich specjalistów-onkologów wzorem lekarza i badacza. Przypomnijmy, że w grudniu 1931 jego starania uwieńczyły się tym, że powstał pierwszy szpital onkologiczny w Wilnie, liczący, co prawda, 12 łóżek, ale mający już własne ambulatorium i laboratorium. W trzy lata później placówka zostaje przekształcona w Instytut Onkologii, który z kolei stał się znakomitą podstawą powołania do życia Litewskiego Centrum Onkologii w Santoryszkach. Nieprzypadkowo galerię portretów najwybitniejszych onkologów Litwy otwiera tam portret Kazimierza Pelczara. Pracujący w Centrum specjaliści z ogromnym uznaniem mówili o dorobku badawczym profesora Pelczara, który nb. był autorem 90 rozpraw naukowych, stale zabiegał o rozbudowę zakładu i kształcenie jego personelu. Dysponuję kopią pisma, skierowanego do warszawskiej Fundacji Hr. Jakóba Potockiego z prośbą o udzielenie zasiłku na badania naukowe nad rakiem, prowadzone w zakładzie wileńskim. Z listu tego wynika m. in., że na początku 1938 roku, mimo wielu trudności natury materialnej, dziennie bezpłatnie naświetlano przeciętnie 40 chorych, że w 1937 roku zakupiono 35 mgr radu za cenę 5800 zł. Ponadto w zakładzie kształci się 3 lekarzy, 4 absolwentów i 5 medyków, którzy specjalizują się w dziedzinie leczenia nowotworów. Potrzeby - ogromne - zakup drugiego aparatu rentgenowskiego, kolejnej dawki leczniczej radu, chłodni do przechowywania surowic i krwi chorych przeznaczonych do badań. Profesor Pelczar nosił się z zamiarem budowy nowego zakładu w okolicach Zakretu. Oto jeszcze jeden dokument. Dotyczy pomyślnych badań nad nowym lekiem przeciwnowotworowym - kefaliną. Promowano go w Berlinie, a od 1941 roku - w Wilnie.

Prelegentami konferencji, poświęconej Kazimierzowi Pelczarowi, byli znani specjaliści z Litewskiego Centrum Onkologii, Uniwersytetu Wileńskiego i ich koledzy po fachu ze Śląskiej Akademii Medycznej. Zaproszono też rodzinę prof. Pelczara. Z Polski przybyli syn Wojciech Pelczar z żoną, wnuk Kazimierz Pelczar i prawnukowie a także mieszkająca w Paryżu córka profesora, Maria Pelczar, która, gdy zginął ojciec, miała zaledwie osiem miesięcy. „Ogromna satysfakcja, że na tym małym zakładzie na Połockiej wyrósł ogromny zakład w Santoryszkach, który kontynuuje dzieło mego ojca” - powiedział, dziękując organizatorom konferencji, Wojciech Pelczar.

Zapis z życiorysu

Joanna Mackiewicz z działu zbiorów specjalnych Głównej Biblioteki Lekarskiej im. Stanisława Konopki w Warszawie przekazała do dyspozycji „Magazynu Wileńskiego” szereg kopii dokumentów archiwalnych Tek Pelczara. Jest wśród nich własnoręcznie pisany w 1930 roku brudnopis życiorysu, przed obsadzeniem Kazimierza Pelczara w Zakładzie Patologii Ogólnej Uniwersytetu Wileńskiego. „Urodziłem się w Truskawcu dnia 2 sierpnia 1894 r. Szkoły średnie skończyłem w Drohobyczu 1912, i w tym samym roku zapisałem się na wydział lekarski UJ w Krakowie. Z początkiem wielkiej wojny służyłem w legionie wschodnim (Skarbka), następnie w wojsku austriackim w randze kaprala, potem sierżanta. W marcu 1915 r. dostałem się do niewoli rosyjskiej, gdzie pracowałem początkowo w Kijowie w szpitalu polskim (na Łukjanówce) pod kierunkiem Drów Pietkiewicza i Rankowskiego. W jesieni 1915 zostałem odkomenderowany na walkę z epidemią do wygnańców (...?) nad Wołgą; w jesieni 1916 - do Moskwy, do szpitala rozdzielczego rosyjskiego (naczelnik Prof. Węglowski). W lutym 1917 wysłano mię do gub. samarskiej na epidemię duru osutkowego. Następnie pełniłem obowiązki zastępcy lekarza w obozie jeńców w Bugusławie (gub. samarska) i obowiązki lekarza szpitalika dla wygnańców Polaków. W lipcu 1918 roku wstąpiłem do tworzących się tam oddziałów polskich i przebyłem z nimi kampanię syberyjską w charakterze lekarza batalionowego, potem zastępcy nacz. lekarza pociągu sanitarnego. W międzyczasie przeszedłem dur osutkowy i (...?). Po upadku armii syberyjskiej zostaję lekarzem odrębnego baonu na Dalekim Wschodzie i pracuję następnie jako lekarz okręgowy pod kierunkiem Prof. Ostrowskiego. Po powrocie do kraju w lipcu 1920 roku odbywam kampanię bolszewicką w bitwie pod Warszawą i wracam w styczniu 1921 r. na wydział lekarski w Krakowie. W październiku 1921 zostaję mianowany (...?) asystentem przy katedrze Patologii ogólnej i eksperymentalnej. W październiku 1925 r. otrzymuję dyplom Doktora wszechnauk lekarskich. Przy końcu 1926 do maja 1927 pracuję w zakładzie chemii lekarskiej. W jesieni otrzymuję stypendium rządowe na wyjazd za granicę. Od listopada 1927 do końca maja pracuję w instytucie do badań nad rakiem w Berlinie u Prof. Blumenthala, od maja do końca sierpnia - w instytucie rakowym w Paryżu u Prof. Regana. Od powrotu do chwili obecnej pełnię obowiązki st. asystenta przy katedrze patologii ogólnej i eksperymentalnej UJ w Krakowie”.

Szczęśliwe lata

Prof. Stanisław Lorentz wspomina: „...W roku 1940 proponowano mu wyjazd do New Yorku, katedrę na Uniwersytecie w Londynie, wyjazd do Rzymu - wszędzie na odpowiedzialne stanowiska. Ale nie chciał opuścić Wilna. Był przewodniczącym Sekcji Polskiej Międzynarodowego Czerwonego Krzyża oraz Komitetu Polskiego w Wilnie, zasłużył się ratując tysiące uchodźców polskich, ukrywał Żydów i członków Armii Krajowej... Człowiek niezwykły, wielkiej dobroci.

Janina (Dzidka), jego żona (bliska krewna Józefa Dietla, prezydenta Krakowa), piękna, postawna i zgrabna blondynka - kiedy przyjechali do Wilna w roku 1930, była niedawno po ślubie, w ciąży (z Zofią, którą nazywała „Makusianą” - i my też, obecnie żona rzeźbiarza prof. Tadeusza Łodziany). Niedługo po przyjeździe przyszli do cukierni Rudnickiego w niedzielę w południe i tam się z nimi poznaliśmy, a bardzo szybko zaprzyjaźniliśmy. Gdy ją zobaczył Morelowski na przyjęciu u Hoppenów, z emfazą zawołał: „Ce n`est pas une beautč, c`est la Beaute meme”.

Oboje brali czynny udział w życiu towarzyskim i w „Smorgonii” - klubie założonym w 1933 r., mającym swą siedzibę w murach pobazyliańskich (Cela Konrada). Były to szczęśliwe lata.

Oto jeszcze jeden dokument udostępniony przez Joannę Mackiewicz - depesza wysłana 16 listopada 1937 roku do szpitala Marszałka Piłsudskiego w Warszawie, gdzie przebywał Kazimierz Pelczar po cudownym ocaleniu z katastrofy samolotowej (jako jeden z nielicznych ocalał). „Zebrana na posiedzeniu rada wydziału wyraża wielką radość z powodu szczęśliwego ocalenia swego dziekana i gorąco życzy mu szybkiego powrotu do zdrowia Hiller Januszkiewicz Jakowicki Szmurło Eiger Roze Muszyński Leyko Pawlas Mozołowski Bujak Mahrburg Kruszyński Michejda Siengalewicz Nowakowski Abramowicz”. Co za nazwiska! Na dobrą sprawę każdy z nich zasługuje na upamiętnienie imienia za wkład w medycynę litewską.

W Wilnie urodziła się trójka dzieci Pelczarów: Zofia, Maria, Zenon. Wojciech przyszedł na świat w Krakowie, bowiem ojciec musiał wyjechać na konferencję międzynarodową we Włoszech i zostawił żonę w Krakowie pod opieką profesora Szymanowicza.

W 1943 roku, w miesiąc po tragicznej śmierci męża, Janina Pelczarowa z czwórką dzieci wyjechała do Polski. Zatrzymała się u rodziców. Często przebywali w Krynicy u siostry matki - doktorowej Dukietowej. Zofia kilka lat spędziła u państwa Górskich (Konrad Górski - prof. Uniwersytetu Wileńskiego). Przyjaźnie nawiązane w Wilnie kontynuowane były w Polsce. Maria i Jan Prüfferowie, Irena i Stanisław Lorentzowie, Michał Reicher, Natalia i Sergiusz Siengalewiczowie i wielu innych - z ich imionami łączyły się szczęśliwe lata wileńskie. Janina Pelczarowa (później Umiastowska) z ogromnym sentymentem wspominała gród nad Wilią, mimo tragedii, którą tu przeżyła. Jej dzieci, gdy po raz pierwszy tu przybyły, dzięki tym opowiadaniom poczuły się w Wilnie, jakby je znały doskonale.

... W wileńskim kościele Ducha Św. podczas Mszy św. różańcowej w intencji Profesora Kazimierza Pelczara ksiądz mówił o potędze dobra, które było w Kazimierzu Pelczarze i które nie poszło do Nieba. Ono jest na ziemi...

Halina Jotkiałło

Wstecz