Matura - sprawdzian na dojrzałość, czy robienie za robota

Słowo „matura” ciągle nam się kojarzy z emocjami. W wieku lat „nastu” - panuje strach przed maturą; abiturienci na to słowo reagują drżeniem kolan, zaś osoby w wieku, nazwijmy to - średnim - z nostalgią i sentymentem wspominają maturalne emocje, bo byli młodzi, cały świat stał otworem, obok byli koledzy i życzliwi opiekunowie. Pomimo tych różnic w wiekowym odbiorze, matura była zawsze określana jako egzamin dojrzałości. Egzamin, który miał wykazać, że młody człowiek zdobył określony zasób wiedzy, nawyków, pojęć, by samodzielnie startować w dalsze życie.

Wraz z wkroczeniem w niepodległość Litwa przeżywa dość bolesną i z recydywą reformę szkolnictwa, która nie omija też matury. Poziomy, profile, kierunki - z roku na rok, to jedno, to drugie ogłaszane jest jako panaceum na sfinalizowanie reformy, a stabilności i stwierdzenia, że „to” jest właśnie „tym”, co chcemy mieć w efekcie jako model szkoły na Litwie, ciągle brak. Z roku na rok zmieniały się też zasady składania matury, co niezwykle komplikowało życie abiturientom. Przed paru laty z entuzjazmem i „na chama” wprowadzane profilowanie wszystkich szkół średnich już dziś zbiera głosy krytyki. Dlaczego? Otóż, jak się „okazało” (a przecież dla pedagogów i psychologów było jasne jak przysłowiowe słońce, tyle że nie oni decydowali o zmianach, a wszechmogący urzędnik), że tylko niewielka grupa 8-10- klasistów twardo wie, jaki kierunek studiów i jaki zawód wybierze w przyszłości. Podział na „fizyków” i „liryków” bierze w łeb np. przy studiowaniu nauk społecznych, prawa, gdzie logiczne myślenie, teorie matematyczne są niezbędne wprost do owocnej pracy... Więc - rozterka. Oto i tego roku maturzyści, którym w odróżnieniu od poprzednich lat spis egzaminów oraz tryb składania matury i tzw. egzaminów państwowych podano w zasadzie na czas, byli przykro zdziwieni, kiedy to ujrzeli wśród egzaminów wstępnych na prawo - matematykę...

Chciałabym zaakcentować, że takiego galimatiasu w klasyfikacji egzaminów państwowych, wstępnych, obowiązkowych, upoważniających i Bóg wie jakich jeszcze oraz punktach, poziomach żadna normalna głowa nie udźwignie. Oczywiście, oprócz maturzysty, bo musi w tym się połapać, by „załapać się” na wymarzony kierunek studiów. I już za orientację w tym chaosie warto dodawać punkty czy plusy. Bo kiedy się słucha, dajmy na to, w trolejbusie, jak liczy młody człowiek: za poziom A mam 5 punktów, chemia - egzamin szkolny, to jeszcze trzy, a matematyka państwowy - to sześć, do tego dodam cztery punkty ze świadectwa itd., itp., to wcale nie chce się być młodym... Jedno, co młodzież uzyskała z tych nowości, to pozbyła się dublowania maturalnych i wstępnych egzaminów.

Tego roku w republice maturę składa 40743 abiturientów szkół średnich, gimnazjów, wieczorowych, pomaturalnych i zawodowych, o 3000 więcej niż w roku ubiegłym. Tego roku wszyscy maturzyści muszą składać jeden obowiązkowy egzamin z języka litewskiego (szkoły litewskie jako ojczystego, zaś mniejszości narodowych jako języka państwowego). Pozostałe 4, ewentualnie 5 egzaminów, mogli uczniowie wybierać z bloków nauk ścisłych, przyrodniczych, humanistycznych... Z szóstego egzaminu można w każdej chwili zrezygnować lub nie zaliczać stopnia, o ile wypadnie słabo. Mają też do wyboru, czy składać je jako egzaminy szkolne, czy w centrach egzaminacyjnych jako państwowe. Tego roku zaoferowano maturzystom 7 państwowych egzaminów: język litewski jako ojczysty i jako państwowy, historia, matematyka, biologia, chemia, fizyka. Pięć egzaminów do składania jako państwowe wybrało zaledwie 47 uczniów; 4 - 793, 3 - 5436, 2- 7519 oraz po jednym 7184. Ogółem egzaminy państwowe składa tego roku 20980 abiturientów. Da im to możność ubiegać się o indeksy studenckie na wszystkich 15 uczelniach wyższych Litwy. Kosztuje to państwo 1,5 mln litów.

Rekordowej liczby abiturientów doczekały się też szkoły polskie. 1200 maturzystów - taka liczba przez wiele, wiele lat była jedynie w sferze marzeń. A jest to plon roku szkolnego 1989-90, kiedy to do szkół polskich na Litwie przyszło 1830 pierwszoklasistów. Porównując te cyfry widzimy wyraźnie, jak wielką rolę w wyborze szkoły ojczystej dla swego dziecka odegrała obudzona na fali przebudowy świadomość narodowa. Prawda, możemy się jeszcze pocieszyć, że najwięcej absolwentów doczekamy się bodajże w roku 2003, kiedy to pierwszoklasiści z roku 1991-92 opuszczą mury szkoły. Warto podkreślić, że z 1830 pierwszaków aż 1200 dobrnęło do matury. Świadczy to bezspornie o prestiżu wykształcenia, o aspiracjach Polaków na Litwie, którzy - doskonale to jeszcze pamiętamy ze statystyk przełomu lat 80.-90. - zaliczani byli (wraz z Cyganami) do najmniej wykształconej grupy społecznej. Priorytety nam się zmieniły. Dzięki temu mamy też najwyższy wskaźnik dostającej się młodzieży na studia i to jest ewidentny sukces każdego, kto w ten czy inny sposób propaguje szkołę polską, szkołę ojczystą dla polskiego dziecka.

Możemy czuć się dumni, iż w odróżnieniu od szkół rosyjskich nasze nie świecą pustkami, wręcz przeciwnie - szkoły polskie miasta Wilna są przepełnione. Jedyna nowa szkoła polska powstała w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat jest dziś wśród największych na miarę szkół litewskich. Szkoła im. Jana Pawła II zbudowana zasadniczo ze środków Państwa Polskiego tego roku ma 70 maturzystów. Wszyscy już mają za sobą egzamin obowiązkowy z języka litewskiego - nieojczystego. Jako egzamin państwowy składało go 66 maturzystów. Ta liczba zadaje kłam każdej insynuacji, że dzieci w polskich szkołach źle radzą sobie z językiem państwowym, unikają studiów w kraju. Ponadto jako państwowy 36 uczniów będzie składało egzamin z historii, 35 - z matematyki, 8 - z fizyki, 4 - z chemii. Język angielski na poziomie A będzie składało 30, zaś niemiecki - 20 maturzystów. Liczby te świadczą o aspiracjach młodzieży, o chęci podjęcia studiów wyższych. Szkoła ma też obowiązkowy egzamin z języka ojczystego - polskiego. Tego roku egzamin z języka ojczystego zarówno w szkołach polskich jak i litewskich (oraz rosyjskich i białoruskich) został zmodyfikowany. Egzamin z języka polskiego będzie się składał z dwóch części. Jednego dnia młodzież będzie składała egzamin ustny, zaś drugiego będzie pisała wypracowanie (3 godziny) oraz test (1,5 godziny). Poloniści nie zrezygnowali z wypracowania. Zaznaczmy, szkoły litewskie tego roku złożyły go „na ołtarzu” uproszczeń i ograniczyły się do testu i analizy tekstu. Ma to służyć obiektywności przy ocenie. Autorzy zadań egzaminacyjnych uważają bowiem, że ocena wypracowania jest bardziej subiektywna. No i jest tak, że nie myśli, fantazja i twórczość nastolatka jest najważniejsza, ale wyuczone i zakute prawidła, terminy, określenia. Wystarczy postawić przecinek, cyferkę, podkreślić prawidłowy wariant odpowiedzi i już jesteś „dobry”. Nasze szkoły poszły wyraźnie torem amerykańskim, co wcale nie znaczy, że słusznym. Wielu pedagogów-lituanistów nadal święcie uważa, że nie potrzeba żadnego sprawdzianu ponad wypracowanie. Bowiem w tej pracy twórczej wszystko mamy jak na dłoni: oczytanie ucznia, inteligencję, myślenie twórcze, sprawność ortograficzną, stylistyczną, gramatyczną, słowem to, o co chodzi na egzaminie maturalnym.

Pozostałe egzaminy też budzą niemało emocji. Wyraźnie „wrze” przy omawianiu typowych pytań egzaminacyjnych z historii. Kurs historii światowej jest tak obszerny, że nie sposób jest rozsądnie „wepchać” go do pytań egzaminacyjnych. Ponadto, tego roku historia została połączona z politologią. Więc egzamin obejmuje historię świata, Litwy oraz politologię. Egzamin z historii na ogół jest uznawany przez pedagogów za trudny. Niestety, ale według znawców dwie trzecie pytań wymagają wykutej odpowiedzi: daty, nazwiska, fakty. Jedynie jedna trzecia - to pole do porównań, logicznego myślenia. A przecież zrozumienie przez młodego człowieka historycznych procesów, ich skutków, rozwoju społeczeństwa, powstawania kultur i kształtowania się epok jest o wiele ważniejsze niż wymienienie daty urodzin - niech nawet wybitnego - polityka czy filozofa. Niestety, jest tak jak jest, zresztą dotyczy to nie tylko historii. A przecież na egzaminie dojrzałości musiałoby być inaczej.

Wydaje się, że sami autorzy pytań egzaminacyjnych i sprawdzający (tego roku prace maturalne będzie sprawdzało ponad tysiąc egzaminatorów) domagając się konkretów, pragną „ułatwić” w ten sposób sobie życie - nie być posądzanymi o nieobiektywność. Ale czy o to chodzi na maturze? Robot, komputer z nagromadzonymi bankami danych, czy myślący człowiek z otwartą przyłbicą stawiający czoła wyzwaniom współczesności, uzbrojony w metodycznie usystematyzowaną wiedzę liczy się dziś i będzie ceniony jutro? Oto jest pytanie, na które ma odpowiedzieć reformujący się system szkolnictwa.

Lubimy statystykę i porównywanie siebie z resztą świata. Otóż, według badań przeprowadzonych przez międzynarodową organizację w 28 krajach świata - uczestniczyło w nich 90 tysięcy nastolatków, a na Litwie objęto nimi 3494 uczniów ze 169 szkół - dotyczących wiedzy oraz zdolności jej zastosowania i interpretowania zjawisk, nasz kraj znalazł się na 24 miejscu. Litwa uplasowała się tuż za Estonią i o punkt przed Łotwą. Młodzież z Polski jest na pierwszej pozycji, z Rosji - na 16. Amerykanie zadowolili się 6 pozycją, Niemcy - piętnastą. Badania miały na celu wyjaśnić, co wiedzą i jak rozumieją życie polityczne i procesy społeczne ósmoklasiści, na ile są obywatelsko dojrzali. Cóż, nie wypadliśmy najlepiej. Widocznie, jaką poprzeczkę przed sobą stawiamy - w postaci matury też - na tyle nas stać. Nie jest to wielce pocieszające. Wracając do pozycji lidera młodzieży z Polski. Nasi urzędnicy z MON bardzo chętnie współpracują w kwestiach oświatowych ze Skandynawią, popularne są też wśród nich modele amerykańskie. Współpraca w tej dziedzinie z Polską jest, rzec można, w powijakach. Chociaż, zarówno brak bariery językowej, podobne pozycje startowe, pokrewieństwo tradycji, podpowiadałoby wręcz przeciwne priorytety. Niestety, jest, jak jest.

Janina Lisiewicz

Wstecz