Festiwale kultury polskiej

Co roku, razem z wiosną, niczym bujnym artystycznym kwieciem rozkwita ostatnio cała Wileńszczyzna. Już pierwsze marcowe promyki słońca w czasie „kiermaszów kaziukowych” masowo wyprowadzają na ulice dziesiątki zespołów i grup. Niebawem po Wielkanocy przychodzi czas, kiedy to w pełni rozkwitają nam polskie kwiaty i kwiatuszki, serca i serduszka. W każdym zakątku Ziemi Wileńskiej odbywają się masowe przygotowania do tradycyjnych festynów, przeglądów i konkursów. Impreza goni imprezę, czasami są po dwie w jednym dniu. Przy największej chęci fotoreporterzy nie mogą nadążyć wszędzie. A chciałoby się. By oko i ucho nacieszyć, by raz jeszcze przeżyć to uczucie, gdy „dusza się raduje” i w rytm melodii „Jak długo w sercach naszych” czy „Marszu Polonii” serce co i raz łezkę na policzek wyciska.

Zadziwiający jest zapał twórczy organizatorów tych imprez. Mimo że wiele z nich odbywa się co roku i jest ich dużo, praktycznie nie ma podobnych do siebie i z każdym rokiem wydają się coraz lepsze. Chyba jakiś szczególny duch twórczy prowadzi organizatorów wciąż innymi ścieżkami do pięknych pomysłów. Nic więc dziwnego, że imprezy te ściągają coraz więcej ludzi. Organizowany w Solecznikach festyn rejonowy „Pieśń znad Solczy” autentycznie jest świętem całego rejonu, a nie tylko mieszkańców Solecznik. Wędrujący po miasteczkach Ziemi Trockiej festyn „Dźwięcz, Polska Pieśni”, który w roku bieżącym odbył się w Landwarowie, gromadzi ludzi zarówno z rejonu trockiego, jak też wielu wilnian. Niezwykłą popularność zdobył Festiwal Kultury Polskiej Ziemi Wileńskiej „Kwiaty Polskie”, trzynasta edycja którego niezmiennie i z wielkiem powodzeniem odbyła się ostatnio w Niemenczynie w rejonie wileńskim.

Niemenczyńskie „Kwiaty Polskie” bez wątpienia zasługują na szczególną uwagę i uznanie. Bo to właśnie one przed trzynastu laty zapoczątkowały dzisiejszy obfity plon festynów kultury polskiej i dotychczas zasięgiem swym ogarniają całą Wileńszczyznę. Niezmiennie głównym organizatorem festiwalu pozostaje kierownik zespołu „Wileńszczyzna” Jan Mincewicz. Tylko, że dziś wystąpić w amfiteatrze w Niemenczynie nie jest zwykłą pestką. Nawet uznany i znany zespół może okazać się za burtą, jeżeli pozwoli sobie na pewne rozluźnienie, potraktuje sprawę mniej poważnie. Wysoki poziom artystyczny zobowiązuje. W roku bieżącym organizatorzy prawdopodobnie byli szczególnie wymagający podczas eliminacji. Zabrakło może co poniektórych zespołów, do których w Niemenczynie już się przyzwyczajono i których na widowni oczekiwano. Z tego też powodu czas trwania maratonu koncertowego też znacznie się skurczył - niecałe trzy godziny. Ale jakie to były godziny!

Tradycyjnie festiwal rozpoczęto Mszą św., którą celebrował ks. Wiesław Wójcik z Warszawy, oddany przyjaciel tego festiwalu i kultury polskiej w ogóle. Wygłosił piękną homilię, którą zebrani wysłuchali z zapartym tchem. Wspólnie odśpiewano „Boże, coś Polskę”. Połączony chór wykonał „Jezus Panem mym”, „Jezu ufam Tobie” oraz „Nie rzucim, Chryste”. A potem rozpoczęto drugą część festiwalu zatytułowaną „Barwy Ziemi Wileńskiej”. I popłynęła melodia poloneza z filmu „Pan Tadeusz”. Tancerze wielu zespołów jednocześnie zapełnili estradę, wirując przed oczyma z mety oczarowanej widowni...

By nikogo nie skrzywdzić, trudno kogoś wyróżnić z ponad dwudziestu zespołów, którym się poszczęściło wystąpić w roku bieżącym w Niemenczynie. Były to zespoły zarówno renomowane i znane, jak też debiutanci, ale wszyscy wypadli naprawdę wspaniale. Niech świadczy o tym garść zamieszczonych obok zdjęć i niech żałują ci, którzy na tych polskich świętach wciąż nie są obecni.

Wstecz