Uniwersytet Polski w Wilnie - jak się idea materializuje

Tego roku inicjatywa powołania polskiej wyższej uczelni w Wilnie obchodzi swe dziesięciolecie. Wyartykułowana przez społeczność miejscową pod kierunkiem Stowarzyszenia Naukowców Polaków Litwy miała od początku różne kształty. Wiadomo było jedno: potrzeba takiej inicjatywy istnieje - status społeczeństwa polskiego na początku lat 90. co do poziomu wykształcenia pozostawiał wiele do życzenia. Z drugiej strony - uczelnia z polskim językiem nauczania byłaby logiczną kontynuacją edukacji w języku ojczystym dla Polaków na Litwie. Powstała grupa inicjatywna na czele z prof. dr hab. Romualdem Brazisem musiała pokonywać nie tylko materialne przeszkody - zdobycie pieniędzy, pomieszczeń, znalezienie kadry, ale też stawiać czoła zarówno poszczególnym instytucjom jak i organizacjom, które w idei powołania polskiej uczelni widziały „straszne” zło. Trzeba przyznać, że idea znalazła szerokie poparcie poza granicami kraju i nie tylko w Polsce, ale też w Anglii, Stanach Zjednoczonych... Ludzie - przyjaciele tej inicjatywy, gromadzili środki, literaturę, tworzyli też lobby Uniwersytetu.

Tu, na Litwie, idea uczelni faktycznie obchodziła jedynie wykładowców i młodzież. Władze administracyjne, oświatowe były kategoryczne - uczelnia polska nie potrafi sprostać wymogom stawianym tego typu placówkom. Nikt nie chciał słyszeć o tym, że uczelnię buduje się stopniowo, że są różne formy kształcenia... Polska inicjatywa nie mieściła się w biurokratycznych ramkach. Przykrywano się zresztą szlachetnym hasłem „dobro młodzieży”. Twierdzono, że młodzież nie może studiować bez gwarancji otrzymania uznawanego dyplomu. Wszystkie te perypetie i wręcz nagonki na propagatorów idei sprawiły, że wielu ludzi odeszło... Lecz, co jest niezmiernie ważne - pozostała młodzież. Nie było jej dużo, ale w zasadzie taka, której odpowiadał system kształcenia na uczelni, perspektywa przedłużenia studiów w Polsce. Otóż Uniwersytet Polski zaczął pełnić rolę wstępnych studiów, które młodzież może kontynuować na uczelniach w Macierzy. Jednak status prawny uczelni, niepewność egzystencji nie sprzyjały spokojnej, twórczej pracy. A praca trwała w ciągu całych niełatwych 10 lat. Ludzie rozpoczynali i kończyli studia, robili doktoraty. M. in. pierwszym doktorem Uniwersytetu Polskiego - a do dziś wykładowczynią od pierwszych lat- jest pani dr Henryka Ilgiewicz (historyk). Ponad 200 młodych ludzi dzięki samozaparciu garstki miejscowych naukowców i przyjaciół rozsianych po całym świecie zdobyło wyższe wykształcenie, niektórzy zrobili doktoraty, weszli w świat nauki... I to jest najważniejsze. Uniwersytet dał młodym ludziom szansę i to się liczy najbardziej. Kto chciał, z tej szansy skorzystał w pełni i dziś nie żałuje, że podjął to wyzwanie. Przyzwyczajeni do formalizowania wszystkiego, nie zawsze ze zrozumieniem potrafimy się odnieść do nieszablonowych inicjatyw, ale to przecież wcale nie znaczy, że one nie mają racji bytu.

Uniwersytet Polski w Wilnie przed trzema laty uprawomocnił swój status w ramach Ustawy o instytucjach publicznych jako instytucja wyższej użyteczności publicznej pod nazwą Universitas Studiorum Polona Vilnensis. Ta łacińska nazwa to wynik kompromisu z urzędnikami, dla których Uniwersytet Polski jest nie do przełknięcia. Dziś Universitas obejmuje nauką około 90 osób. Mogą one tu studiować prawo, marketing i zarządzanie, zgłębiać wiedzę o komputerach, uczyć się języków obcych oraz pedagogiki wczesnoszkolnej. Prawnie są uznawane za zaocznych studentów uczelni w Macierzy, gdzie też kontynuują studia po trzech latach nauki w Wilnie. Nauka tu, w Wilnie jest odpłatna, zaś w Polsce - nie. Uniwersytet w Białymstoku, Akademia Podlaska, Uniwersytet Toruński im. Mikołaja Kopernika, Uniwersytet Gdański - to są partnerzy rodzimej placówki. Co do wykładowców, to są to zarówno miejscowi naukowcy-Polacy, jak też Litwini oraz zapraszani profesorzy z Polski i nie tylko. Dalsze losy i rozwój uczelni będzie zależał od tego, czy potrafi ona sprostać potrzebom młodzieży. Bo o ile będą studenci - będzie też uczelnia. Jubileusz uczczenia 10-lecia inicjatywy akademickiej był skromny acz wielce sympatyczny, rzec można, rodzinny. Zebrali się w pięknym Domu Polskim (tu ma też swą siedzibę uczelnia) przyjaciele, wykładowcy, studenci, sympatycy, ich rodziny. Nie było długich przemówień, ale za to było wyróżnienie młodzieży, która dopiero próbuje swych sił na drodze do pracy naukowej, miły koncert z polonezem, do którego stanęli profesorzy wraz z wychowankami... Dla tych, którzy od dziesięciu lat uczestniczyli (w różny sposób) w zmaterializowaniu idei studiów wyższych po polsku, był to ważny wieczór.

Wytrwałości i powodzenia wypada życzyć wszystkim, kto ideę tę wspiera i realizuje, składając szczególne gratulacje dla profesora Romualda Brazisa, który raz podjęty trud z oddaniem kontynuuje i znajduje współwyznawców.

Janina Lisiewicz

Wstecz