30-lecie szkolnego zespołu

„Wilenka” - wartka i wesoła

Jeżeli trzydziestka w życiu człowieka nie jest zbyt znaczącym jubileuszem, to w życiu szkolnego zespołu stanowi solidną datę. Bo czym jest szkolny zespół - wciąż zmieniającym, odnawiającym się organizmem: dzieci nam przecież rosną i dorośleją. Utrzymać styl, tradycje, potrzebę kultywowania przez lat trzydzieści idei ludowego zespołu wcale nie jest tak łatwo. Bez wątpienia służy temu to, że byli uczniowie zostają patriotami swej szkoły i najczęściej starają się swe pociechy oddać do swojej „budy”, a z tym się wiąże ciągłość tradycji, historii... Dziękując kierownictwu i gościom oraz sponsorom za jubileuszowe spotkanie właśnie to podkreśliła członkini komitetu rodzicielskiego „Wilenki” (absolwentka tej szkoły) Jolanta Kizieniewicz. Większość rodziców dzisiejszych członków zespołu przeszło przez jej szeregi. Skoro zechcieli, by ich dzieci kontynuowały życiorys zespołu, musiało im tu być dobrze. Dziś przygodę z ludową piosenką i tańcem, koncertami i wyjazdami twórczymi uważają za jedną z pięknych kart swego dzieciństwa. I odczuwają wdzięczność i szacunek dla tych ludzi, którzy tę „Wilenkę” budowali od podstaw, z niczego, w jakże odległych dla dzisiejszych maluchów początkach lat 70. Tę wdzięczność i szacunek odczuwało się podczas jubileuszowego koncertu, bo już na wstępie podziękowano pomysłodawcom, założycielom „Wilenki” i zaproszono obecnych na scenę. Ten miły (naturalny i konieczny) gest jakże często jest zapominany. Uroczy prowadzący - Beata Gajdamowicz oraz Tomasz Pieciul - przypomnieli zebranym, jak to w już historycznym roku 1971, podczas tzw. szkolnych karnawałowych zabaw przy choince, dzieci ubrane w krakowskie stroje zdopingowały ówczesnych rodziców do założenia dziecięcego ludowego zespołu pieśni i tańca. Wśród tych rodziców byli Władysław Korkuć wraz ze swą śp. małżonką, Henryk Sosnowski... Rzucony pomysł znalazł nadspodziewane poparcie ówczesnej dyrektorki szkoły, śp. Zinaidy Subaciuviene, prezesa komitetu rodzicielskiego Stanisławy Zawadzkiej, nauczycielek klas początkowych Heleny Marczyk, Janiny Butiniene, polonistki Alicji Klimaszewskiej, rodziców. Jako naoczny świadek ówczesnych wydarzeń pragnę dodać, że była to praca wręcz fanatyczna - zbierano „po ludziach” stroje, szyto po domach nowe według posiadanych wzorów, kierowano prośby do krewnych i znajomych w Polsce, na próbach zbierało się do stu dzieci... Panu Władysławowi przyświecała idea objęcia twórczością wszystkich dzieci, by każdy uczeń polskiej szkoły przeszedł przez tygiel ludowego, ojczystego tańca i piosenki... Entuzjazm, z jakim pracowano, dał wyniki: po półroczu występ pierwszego na Litwie dziecięcego zespołu ludowego odbył się w Republikańskim Pałacu Kultury Związków Zawodowych. Patronat nad zespołem objęła „Wilia” - to jej tancerka Helena Rotkiewicz przez wiele lat kierowała grupą taneczną dziecięcego zespołu. Zespół otrzymał nazwę „Wilenki” - młodszej siostry „Wilii”. Wielce zasłużona dla byłej dziewiętnastki, dziś szkoły im. Wł. Syrokomli, polonistka Helena Zacharkiewicz napisała hymn zespołu, którym oto już trzydzieści lat „Wilenka” wita publiczność: „Pięknie Was witamy / Nisko się kłaniamy/ My mała „Wilenka” ta./ Płyniemy do Wilii,/ Śpieszymy co siły/ Tańcząc i śpiewając tak... Pani Helena też była obecna na jubileuszowym koncercie... I to dla niej i tych niestrudzonych dziś już „staruszków” w obecności dzisiejszych zespolaków nieraz tego popołudnia na sali śpiewano tradycyjne „Sto lat”...

W ciągu lat swego istnienia miał zespół wspaniałych przyjaciół, m. in. w Macierzy w osobie śp. profesora Mariana Domańskiego, Czesława Kujawskiego (bardzo miłym gestem było zaproszenie na święto i uhonorowanie małżonki śp. pana Czesława), kompozytora Jarosława Ciechanowicza, poetów i nauczycieli Łucji Mołczanowicz i Wojciecha Piotrowicza opracowujących dla „Wilenki” teksty literackie.

Apogeum twórcze zespołu zbiegło się z jego 10-leciem. Ten koncert-widowisko, które zaprezentowała „Wilenka” w Wileńskim Pałacu Sportu i Widowisk, nie przyniósłby wstydu zawodowemu zespołowi: nie tylko repertuar był ambitny, ale jakże pięknie prezentowały się nowiutkie stroje, kapela, ludowe instrumenty, scenki obyczajowe z miejscowym wileńskim folklorem, elementy wtedy nie uznawanego oficjalnie „kaziuka” wileńskiego z naszymi wspaniałymi palmami. Publiczność nie zawiodła i frekwencja była stuprocentowa, jak na koncertach największych gwiazd. A był to rok 1982. Obok, w Macierzy, była „Solidarność”. Polskiej „zarazy” bał się nawet taki kolos jak ZSRR. Właśnie ofiarą tej bojaźni padł zespół: za mocno akcentował narodowy, historyczny rodowód miejscowych Polaków... Zaproszeni na koncert przedstawiciele władz miejskich i partyjnych byli zaszokowani tym, co może zrobić grupa zapaleńców. Okrzyknięto ich w różnych gabinetach polskimi nacjonalistami i... Władysławowi Korkuciowi zabroniono pracy w szkole (już wtedy kierował też „Świtezianką”, przy okazji i z nią musiał się pożegnać). A zespołowi wydano zakaz koncertowania poza szkołą. To był nadzwyczaj bolesny, przemyślany cios. „Wilenka” występując w szkołach Wileńszczyzny była swoistym agitatorem - po jej koncertach w innych szkołach szybko rodziły się zespoły ludowe; koncertując zaś na bazach „Energopolu” i w Macierzy zyskiwała przyjaciół i dawała o sobie znać ogromnej rzeszy rodaków.

W trudnych, „szarych” dla zespołu latach, „Wilenką” kierowała nauczycielka muzyki Maria Kasperowicz. Nie stawiając na masowość pracowała nad warsztatem. Podstawy zespołu zostały zachowane. Dzięki nieustającej aktywności rodziców, prezesów komitetów „Wilenki”, m.in. Zofii Kirkiewicz i, jak udanie zauważył prowadzący, „menedżera” Henryka Sosnowskiego zespół się wzmacniał. I już w końcu lat 80. znów koncertował - nawet za granicą, w Macierzy.

Już od siedmiu lat zespołem kieruje pani Janina Łabul. Jest jednocześnie dyrygentem i kierownikiem chóru, który liczy około 50 osób. W zespole są: młodsza, mieszana oraz starsza grupy. Praktycznie dzieci są zaangażowane od klasy II do XII. Wielkim osiągnięciem „Wilenki”, o czym mogliśmy się przekonać podczas koncertu, jest grupa śpiewających chłopców, których najczęściej trudno jest zaangażować do szkolnych zespołów ludowych. Grupą taneczną od paru lat kieruje pani Jolanta Nowicka, zaś kapelą - pan Rajmund Buriński. Zespół co roku bierze udział w festiwalach „Pieśń znad Wilii” organizowanych przez Centrum Kultury Polskiej im. S. Moniuszki. Tego roku jako laureat ostatniego brał udział w festiwalu „Spotkania Polonijne” w Koszalinie. Ma za sobą ambitne występy na Festiwalu Zespołów Krajów Przygranicznych w Tomaszowie Lubelskim, w Republikańskim Festiwalu „Radujmy się wspólnie”, w międzynarodowym festiwalu w Częstochowie „Z bliska i daleka”.

Jubileuszowy koncert - reżyseria Danuta Korkus, oprawa plastyczna Janina Krikščiuniené - przedstawił widzom sympatyczny obrazek syrokomlowskiego pejzażu Wileńszczyzny z opłotkami, chatą wiejską... Wystrój sceny jak najbardziej pasował do repertuaru zespołu. Skondensowany program, na który złożyło się ponad 15 pozycji śpiewanych i tanecznych, nie znużył widza - przeplatany elegancką konferansjerką z wątkami wspomnieniowymi, pomysłowymi przerywnikami w rodzaju wspólnego tańca z publicznością, ogłoszeniem przerwy na „zjedzenie cukierków” przez teatrzyk młodszych dzieci... Wszystko odbywało się naturalnie, a na taki efekt trzeba wiele popracować, przemyśleć każdy szczegół. Gorące więc brawa dla polonistki-reżysera Danuty Korkus, której wysiłek wspomagali panowie od plastyki i prac Robert Bluj oraz Zenobiusz Baniukiewicz, były zapłatą za dni spędzone na przygotowaniach.

Repertuar - tradycyjny dla ludowego zespołu - folklor regionów Polski i rodzimy - Wileńszczyzny. Tradycyjny polonez „Powitalny”, polonez „Wilenka” do słów polonistki Heleny Zacharkiewicz, „Krakowiak” i „Krakowiaczek”; bardzo „chuligańska” polka „Chuligańska”, pięknie wykonana „Dobra noc” (muzyka S. Moniuszki), wiązanki taneczne, śpiew solo Romy Suchockiej; niezwykle cenne (a wymagające bez wątpienia dużej pracy nie tylko warsztatowej, ale też psychologa) głosy chłopców, uroczysty Hymn III Tysiąclecia w wykonaniu połączonych chórów i solistów (a ma ich niemało, m. in. Januszka Kizieniewicza i Waldka Jasiulewicza) dały widzom pełny obraz możliwości zespołu. Weterani i od lat wierni widzowie pamiętają burzę oklasków wywołujące „Gęś wodą” i uroczyste pieśni patriotyczne... To dobrze, że były, może powrócą w innych programach. Ważne, że zespół wciąż się rozwija i szuka nowych rozwiązań: m. in. warte odnotowania jest pozbycie się statyczności chóru. Prawda, z przykrością należy stwierdzić, że efekt popsuły urządzenia nagłaśniające. Podobno próba generalna bez mikrofonów słyszalna była lepiej i wyraźniej, niż z kiepskim nagłośnieniem podczas koncertu galowego. Gościnny Dom Polski powinien na gwałt zadbać o tę sprawę i... o dodatkowe krzesła, bo ciągle ich brak, a sala na imprezach pęka w szwach.

Za pięknem strojów, przygotowaniem dzieci kryje się też ogromna praca rodziców oraz ich... materialny wkład. Na uroczystości pięknie im wszystkim, na czele z prezesem komitetu rodzicielskiego panią Lilą Aniskiewicz, podziękowano. Wielce miłe wrażenie sprawiło to, że zarówno dyrektor szkoły Jan Dowgiałło jak i młodociani konferansjerzy (nastawieni przez organizatorów) niczego i nikogo praktycznie nie zapomnieli: ani ludzi, ani wydarzeń... I to jest bardzo ważne. Ani „Wilenka”, ani żaden z nas nie jest na tej ziemi bez rodowodu, historii czy tradycji. Dopóki o tym pamiętamy, dopóki tkwi to w naszej świadomości, dopóty jesteśmy i trwać będziemy - w swej mowie, wierze i tradycji. Brawo, „Wilenko”!

Janina Lisiewicz

Wstecz