Jubileusz Anny Krepsztul

Człowiek Wielki

„Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym się dzieli z innymi”. Te słowa Jana Pawła II otwierały piękny list gratulacyjny z okazji 70. rocznicy urodzin Anny Krepsztul - słynnej malarki ludowej z Taboryszek, podpisany przez Józefa Rybaka - mera rejonu solecznickiego. Ambasador RP w RL Jerzy Bahr: „Prawdziwym cudem jest Pani praca... Dołączam się do grona osób, które z uwagą, podziwem i wdzięcznością śledzą Pani drogę i osiągnięcia artystyczne. Pani twórczość, przekazując bogate treści religijne, pomaga wielu ludziom umocnić ich wiarę, zbliżyć się do Tego, który jest źródłem i uosobieniem piękna i dobra. Za to serdecznie Pani dziękujemy!” Maria Żeszko z Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” określiła krótko i prawdziwie: „Od Hani światło - na wszystkich”.

Setki słów życzeń i tyleż słów podziwu pada w tym szczególnym dniu urodzinowym, z magicznym układem liczb: 20. 2. 2002. Jest dziś znana i doceniana. Jej obrazy zdobią kościoły i prywatne zbiory na całym świecie. Pracuje nadal intensywnie. Na sztalugach - naszkicowany wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej. „To Jej opieka sprawia, że widzę dziś w swoim domu tylu przyjaciół, tylu ludzi, których kocham. Jestem ogromnie szczęśliwa. Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa i nigdy nie przypuszczałam, że doczekam aż takiego wieku” - mówi Anna Krepsztul.

Za wiele spotkała w swoim życiu przeciwności losu. Jej niezwykły życiorys, znaczony przez długie dziesięciolecia postępującą nieuleczalną chorobą, jej niespotykana siła woli i talent, a nade wszystko dobroć i pogoda są stale podziwiane i rzeczywiście emanują na innych. Bóg był tak łaskaw, że mimo wszystko dał Jej przyjaźniejszą rzeczywistość. W Jej domu człowiek w pełni odczuwa wartość i urodę życia. W tym domu zwraca uwagę wszystko. Można dokonać opisu nad podziw zadbanego podwórza i pomieszczeń mieszkalnych, obrazów i ogromnej ilości roślin doniczkowych pielęgnowanych czułą ręką Pani Anny. Coś heroicznego wyłania się z oglądania tej niewielkiej przestrzeni życiowej Pani Anny. Ma przyjaciół, ma dbającą siostrę Danutę, to prawda. Ale przecież całe życie hołduje zasadzie: nie obarczać innych. Sama! Muszę sama - to jej dewiza.

...Siedziała na wózku. Pogodna, miła, uśmiechnięta dobra twarz. Przyjazne spojrzenie. Była w eleganckiej sukni. Przyjmowała życzenia urodzinowe. Przyjaciele - Zofia Griaznowa - kierownik wydziału kultury rejonu, ksiądz Józef Aszkiełowicz, Zdzisław Palewicz - wicemer rejonu solecznickiego, Jan Leończuk - dyrektor Biblioteki w Białymstoku, Nina i Jan Sienkiewiczowie (Jan napisał książkę, poświęconą Pani Annie i poszukuje wydawcy), kilkanaście innych osób przyjął gościnnie w tym niezwykłym dniu ten niezwykły polski dom na Wileńszczyźnie. Morze kwiatów. Równie pięknych jak na obrazach Anny Krepsztul. Wręczamy od „Magazynu Wileńskiego” jego najświeżej wydane książki i oprawione czasopisma za rok 2001, a także bukiet. Jego podstawę tworzą orchidee. Przez przypadek kwiaty kolorystycznie współgrają z suknią solenizantki. Przytula je delikatnie i szepce: „Jakie piękne”. Raptem refleksja: orchidee i Pani Anna. Jest w tym jakby jakiś symbol. Kwiaty, których środowiskiem naturalnym są korony wysokich drzew, szarpane przez wiatr, kwiaty, które czerpią wodę z deszczu, a kiedy go długo nie ma, na przekór naturze trwają i znów kwitną. „To mój najszczęśliwszy dzień w życiu” - powtarza Pani Anna.

Halina Jotkiałło

Wstecz