Wielka rola małej szkoły

W dobie powszechnej koncentra-cji, integracji, globalizacji, kiedy to na każdym kroku straszą nas monstra a to maxi sklepów, a to koncernów, szkół-kombinatów świadczących usługi, dziwnie komfortowo się czujemy trafiając w świat mały. Na wstępie zaznaczę - mały nie znaczy zaściankowy, zasklepiony w sobie. Tu mały znaczy po prostu swojski, przyjazny, nieobojętny względem Ciebie - Człowieka.

Mała szkoła. W naszym konkretnym przypadku jest to Zujuńska Szkoła Średnia. Dla wilnianina nie trzeba tłumaczyć, że Zujuny - to dziś właściwie jeszcze jedna dzielnica Wilna (administracyjnie należąca do rejonu wileńskiego), w niedalekiej przeszłości podwileńska wioska, którą spotkał los setek podobnych, gdzie miejscowych ludzi „urbanizują” zasobni mieszczanie stawiając swoje domy i, pożal się Boże, pałace.

W Zujunach szkoła średnia jest dopiero od kilku lat. Wcześniej była tu podstawówka, zasilająca swym narybkiem przez lata Wileńską Szkołę Średnią im. Wł. Syrokomli (dawna nr 19) czy też ostatnio - im. Jana Pawła II. Tak zawsze było, tak miało być... W zasadzie szkoła średnia na obrzeżach miasta, mająca „pod bokiem” prestiżowe miejskie szkoły jest teoretycznie skazana na nieistnienie. Teoretycznie tak... ale praktyka jakże często nam udowadnia, że gdy człowiek zechce, to teoria bierze w łeb. Przysłowie głoszące, że gdy diabeł nie może, to babę pośle, sprawdziło się w Zujunach na sto procent. Niech się nie obrazi pani starościna gminy zujuńskiej, za to odwołanie się do mądrości ludowej, ale to ona była tą przysłowiową kobietą, która wespół z administracją szkoły poruszyła niebo i ziemię, by szkoła w Zujunach miała status średniej. Pani Czesława Apolewicz (nie była jeszcze wtedy starostą, a nie wykluczone, że ta jej przebojowość została dzięki szkole zauważona) była wraz z innymi rodzicami tym motorem. Nic by nie zrobił jednak najbardziej nawet wytrzymały motor, gdyby nie sojusz z nauczycielami, którzy potrafili dostosować współczesne wymagania do modelu małej szkoły średniej. Najpierw władze nawet słyszeć nie chciały o średniej w Zujunach, a kiedy zrobiło się wokół tej sprawy bardzo głośno i administracja rejonu wileńskiego wzięła na siebie odpowiedzialność za reorganizację (oraz związane z tym finansowanie) i na formowanie klasy, wówczas dziesiątej, zezwoliła, ministerstwo machnęło ręką: niech sobie tworzą, nastąpi profilowanie i umrą śmiercią naturalną. Był rok 1998. Profilowanie nastąpiło, a szkoła potrafiła tak zorganizować podział uczniów klas starszych na grupy - moduły, że wyniki matury ubiegłorocznej są powodem do dumy: z 11 absolwentów siedmioro podjęło studia uniwersyteckie, zaś czwórka kontynuuje naukę w szkołach pomaturalnych i kolegiach.

Nie jest tajemnicą, że Zujuńska Szkoła Średnia jest swoistą oazą dla uczniów klas starszych z Wilna. Paradoks - kiedyś uczniowie tej szkoły zasilali szkoły stołeczne, dziś swoista migracja trwa w odwrotnym kierunku. Byłoby niesprawiedliwie jednak twierdzić, że tu szukają jedynie możliwości łatwiejszego dobrnięcia do matury. Wymagania stawiane są praktycznie jednakowe, co warunkują egzaminy państwowe, a uczniowie sobie z nimi radzą. Bez wątpienia jest w tym zasługa nauczycieli, doskonałych fachowców - starszych nauczycieli oraz dwóch metodyków. Doświadczeni pedagodzy potrafią tak zorganizować proces nauczania, by uczniowie nie posiadający dostatecznej motywacji do nauki jednak opanowali materiał i potrzebne nawyki pracy do zdobycia matury.

Dziś Zujuńska Szkoła Średnia w rejonie wileńskim liczy 197 uczniów. Ma wszystkie komplety klas, włącznie z zerówką. Do zerówki tego roku przyszło 12 uczniów, wychowawstwo objęła pani Irena Sabaliauskiené. Klasa pierwsza (nauczycielka Anna Czerniel) liczy 11 osób, zaś dwunasta - 15. Wychowawca Mirosław Leszczewski nie przecenia ich możliwości, ale jest pewny, że przynajmniej trzecia ich część uda się na studia. Mirosław Leszczewski ma też ogromny powód do dumy. To w jego klasie maturę zdobywa mistrzyni Litwy, uczestniczka mistrzostw świata w strzelectwie Inga Grigorienko. Nauczyciel ma podwójny powód do dumy, bowiem jego - jako nauczyciela wf i trenera - pokładane nadzieje w tej zdolnej dziewczynie się sprawdziły. Służy jej wszechstronną pomocą, opieką, której znikąd Inga nie może się spodziewać. Generalnie dzieci w szkole zujuńskiej mają ogromne szczęście, że w ich właśnie szkole pracuje Mirosław Leszczewski, bo jakżeby wiele straciło atrakcyjności (a ze strony osoby dorosłej dodam: i zdrowia) ich życie szkolne. Mistrzostwa w warcabach, tenisie stołowym, strzelaniu, koszykówce i wysokie lokaty nie tylko w skali rejonu, ale też Litwy oraz na imprezach polonijnych dają dzieciom poczucie własnej wartości, a hasło „w zdrowym ciele - zdrowy duch” pasuje do uczniów szkoły w Zujunach jak ulał. Prawda, daje też namacalne efekty materialne... Oto za sprawą drużyny dziewcząt od tenisa stołowego szkoła doczekała się pięknego prezentu - sali sportowej z prawdziwego zdarzenia. A było tak, że dziewczęta z Zujun tak dzielnie się spisały na zawodach polonijnych, iż ich organizator dopiął obietnicy „Wspólnoty Polskiej”, że sala sportowa dla tych zdolnych dzieci będzie. No i tego roku uroczystość pierwszego dzwonka odbywała się właśnie w niej - zbudowanej w 70 proc. ze środków „Wspólnoty”, a 30 samorządu rejonu wileńskiego. O wyposażenie, zabezpieczenie postarał się pan Leszczewski dzięki sponsorom i własnej kieszeni. Nie jest to normalne, że nauczyciel ze swej gaży ma łożyć na środki do pracy, ale gdy widzi, że dzięki temu dzieci mają zajęcie, są zdrowe i zadowolone, a co najważniejsze - nie wałęsają się bez zajęcia, jest szczęśliwy. Szczęśliwy, gdy jego dzieci wyróżnione zostały przez Departament Sportowy jako najlepsze na Litwie wśród wiejskich szkół.

Zresztą, dzieci w tej szkole nie tylko sportują i tym przysparzają szkole chwały, ale też wespół z nauczycielami biorą udział w różnorodnych, tak modnych dziś, projektach. M. in. tak ambitnych, jak ogłoszony przez Ministerstwo Ochrony Kraju na temat NATO (nagrodą za udział były nowiutkie komputery), czy też ogłoszony przez Klub Intelektualistów Litwy Wschodniej pt. „Pomnik dla utraconego czasu”. Klasy początkowe uczestniczyły w projekcie głoszącym równe możliwości pomyślnego startu w nauce. Szkoła wygrała też w ramach konkursu letni obóz dla 30 dzieci na 10 dni. Wygrała obóz - to głośno powiedziane. Wygrała pieniądze i musiała ten obóz zorganizować. Zapisano do niego dzieci z nisko uposażonych rodzin. Miały naprawdę 10 wspaniałych dni wakacji z wycieczkami, imprezami, Nocą Świętojańską i... sutym jedzeniem. Niestety, niektóre w ciągu pierwszych dni obozowych zjadały po kilka porcji, by się „odjeść”. Jest to smutna rzeczywistość - w ciągu roku szkolnego w szkole darmowe wyżywienie otrzymuje 70 dzieci.

Wicedyrektor Elwira Lepiłowa (pracuje w zujuńskiej szkole od roku 1986) uważa, że praca w małej szkole formuje całkiem inne relacje pomiędzy uczniem i nauczycielem, niż w szkołach-kolosach. Tu nauczyciel zna każdego ucznia swojej szkoły, zna jego rodzinę i przez to głębiej wkracza w los dziecka. Praca w zasadzie nie może się ograniczać 45 minutami lekcji. Szczególnie dziś, w czasie tak dużych zagrożeń dla psychiki, zdrowia dziecka trzeba, by uczeń w szkole znalazł to, co może go zafascynować. Nie tylko więc do sportowania, udziału w projektach, ale też w różnorodnych konkursach i olimpiadach zachęcają dzieci nauczyciele. W wyniku m. in. udział dwóch uczennic w finałach olimpiady matematycznej Picomat w Bielsku-Białej.

Dyrektor szkoły Otton Zdanowicz (jest na tym stanowisku od ponad 20 lat) opowiadając o pracy szkoły zaznaczył, że z myślą o daniu uczniom podstaw do dalszej nauki i pełnowartościowego życia, szkoła akcentuje w swej pracy takie kierunki jak języki, komputer i sport. Trzeba przyznać, że w tych trzech kategoriach szkoła jest dobra. Klasa komputerowa jest bodajże jedną z najlepszych w rejonie, a liczba dzieci przypadająca na jeden komputer (nowszej generacji szkoła ma 15) raczej eliminuje ją z dalszych udziałów w projektach komputerowych.

Szkoła w Zujunach, według dyrektora, może też się szczycić owocną i stałą współpracą z rodzicami, m. in. prezesem komitetu rodzicielskiego jest była wychowanka szkoły. Dyrekcja szkoły jest niezmiernie wdzięczna za sponsorowanie szkolnych spraw rodzinom Szypów, Kanusewiczów, Daukszewiczów. Dzięki obrazom podarowanym szkole przez Tadeusza Pietrucina szkolne ściany stały się mniej monotonne. Tak oto, dzięki wspólnej pracy, nie tylko sama szkoła jako gmach wyglądała pierwszego września uroczyście i świeżo, ale też proces nauczania i wychowania może przebiegać sprawnie i przynosić namacalne wyniki: brak wykroczeń, wagarowiczów, a to jest dziś niemałym sukcesem. Pani Elwira przypomina sobie łzy w oczach jednej z matek na kolejnej uroczystości: były to łzy szczęścia, że też jej dziecko (całkiem „nijakie” w dużej szkole) tu brało udział w występach.

Kończyła pierwszowrześniowy uroczysty apel w zujuńskiej szkole niecodzienna impreza: została podsumowana trzecia edycja konkursu „Łowca dziesiątek”. Konkurs wymyślony i skrupulatnie prowadzony przez nauczyciela Wojciecha Klimaszewskiego stał się w szkole bardzo popularny - uczniowie mają dzięki niemu jeszcze jeden doping do zbierania najlepszych stopni. W roku szkolnym 2001-2002 wzięło w nim udział 139 uczniów, którzy mieli w swych dzienniczkach 7217 dziesiątek. Średnia liczba dziesiątek przypadająca na jednego ucznia (jak obliczył niestrudzony pan Wojtek) wyniosła tego roku 51,9. W klasach zwyciężyły kolejno od V do XII Aneta Bogdanowicz, Agata Maksimowicz, Olga Strabinskaité, Sabina Bogdanowicz, Justyna Gotowecka, Irena Kołodzińska, Helena Kołodzińska i Alina Kozłowska. W szkolnej dziesiątce „dziesiątkowiczów” na pierwszym miejscu uplasowała się Justyna Gotowecka z 290 dziesiątkami, na drugim Elżbieta Rynkiewicz (213), Sabina Bogdanowicz (207) oraz Jolanta Matulewicz (204), na trzecim zaś Aneta Bogdanowicz, która, pomimo że w klasie V przez półrocze stopni nie otrzymywała, potrafiła aż 169 dziesiątek zdobyć. Klasa piąta została też zwycięzcą w skali szkoły - upolowała 1089 dziesiątek i w nagrodę została zaproszona do picerii čili Pica. We wspaniałej dziesiątce, niestety, jest tylko jeden chłopak, Krzysztof Leszczewski, który uplasował się na 6 miejscu. Łowcy dziesiątek zostali obdarowani dyplomami, medalami, pięknymi książkami, a ponadto suszarkami do włosów, aparatem do kawy, drukarkami, komputerem... Prezenty dla uczniów sponsorowali: spółka ubezpieczeniowa Commercial Union (jej przedstawiciel Wadim Kukałowicz był obecny na uroczystości), firma „Vava”, filia polskiej spółki RELPOL, Kredyt Bank SA, Konsulat Generalny RP, sieć restauracji čili Pica, spółka „Mylida”, radny samorządu rejonu wileńskiego Zygmunt Romanowski oraz starosta gminy Czesława Apolewicz.

Tym miłym akcentem zakończona inauguracja nowego roku szkolnego zostawiła zebranym nadzieję, że kolejny rok szkolny będzie nie mniej owocny dla „łowców dziesiątek”, czego uczniom i nauczycielom z okazji rozpoczęcia pracowitego roku życzymy.

Janina Lisiewicz

Wstecz