Cytowiany

Tu mieszkała i tworzyła znana polska malarka Zofia Dembowska-Römer

Stąd do Szydłowa – rzut przysłowiowym beretem. Do Szydłowa, sanktuarium maryjnego na Litwie, pielgrzymki pątników są częste i gęste, osobliwie w czasie odpustów. Do Cytowian wpada się, zagląda „przy okazji”. Albo – z konkretnym zamiarem. Tak działo się w przypadkach Andrzeja Römera, syna znakomitej w XX wieku polskiej malarki, Zofii Römer z Dembowskich… W wyniku tych wizyt odnowiono kaplicę grobową Römerów, a dzięki inwencji i przedsiębiorczości aktywnego Żmudzina, Tadasa Kalasauskasa, („chłopa z krwi i kości”, jak mówi o sobie z poczuciem dumy) jedną z ulic w Cytowianach (lit. Tytuvénai) nazwano imieniem Zofii Dembowskiej-Römer. Na placyku przed kościołem miał stanąć jej pomnik. Nie stanął, z braku środków. A był już nawet projekt na papierze (wykonał go Konstantinas Bogdanas). O ten pomnik zabiegał u litewskich władz kulturalnych Tadas Kalasauskas. Połowę sumy gotów był wyłożyć z własnej kieszeni, niestety – tej drugiej zabrakło… Apelował „do serc i sumień” społeczności, polskiej w Wilnie – też. Nikt się nie odezwał, nie zgłosił. Biedny nie da, bo nie ma, bogaty ma, ale nie da. Zresztą, zależy komu i gdzie, i w jakim miejscu. Na pomnik Basanavičiusa w Połądze pan Lubys forsy nie pożałował. No, ale to Połąga, kurort, wszyscy zobaczą…

Miasteczko pośród lasów, jezior i bagien. Podobno w zamierzchłych czasach była tu osada zwana Cydarem, stał zamek obronny. Jako pierwszy odkrył to niemiecki historyk i dyplomata Johann Voigt i podał do wiadomości publicznej w swoim dziełku pt. „Codex diplomaticus”. Ustalił nawet konkretną datę zburzenia zamku przez Krzyżaków – 1269 rok. W miejscu tego Cydara założono później miasteczko Cytowiany. Wersję tę potwierdzili znani historycy Ignacy Buszyński, Michał Baliński i inni. Optował też za nią Teodor Narbutt, historyk, jak wiadomo, „romantyczny”, który to i owo lubił podkoloryzować, i może z tych powodów dawne dzieje Cydara współcześni historycy litewscy postrzegają z przymrużeniem oka.

Kontowtowiczowie, Bartoszewiczowie, Hlebowiczowie… Jak tam było, jedno jest pewne: w 1493 r. dobra Cytowian razem z Kielmami i Pojurzem król Aleksander Jagiellończyk ofiarował Jadwidze Olechnowiczównie, wojewodziance wileńskiej z okazji jej ślubu z Janem Kontowtowiczem.

Z Kontowtowiczem Jadwiga dzieci nie miała. Po jego śmierci powtórnie wyszła za mąż za Stanisława Bartoszewicza herbu Lubicz, starostę briańskiego. Mieli jedną córkę – Joannę, która wyszła za mąż za ówczesnego wojewodę wileńskiego Jana Hlebowicza (od 1546 r. Hlebowicz był kanclerzem Wielkiego Xięstwa Litewskiego). Z Janem Hlebowiczem Joanna miała pięć córek, którym w 1549 r. majątek rozdzielono. Dwór w Cytowianach dostał się Jadwidze Hlebowiczównie.

Sapiehowie, Zienowiczowie, Wołłowiczowie. Jadwiga z kolei wyszła za mąż za sekretarza Wielkiego Xięstwa Litewskiego Michała Sapiehę. Miała jedną córkę Annę, która odziedziczyła całe Cytowiany.

Anna Sapieżanka wyszła za mąż za magnata Andrzeja Prońskiego. Po jego przedwczesnej śmierci, po raz drugi wyszła za mąż za Mikołaja Seryniawskiego, hetmana Wielkiego Xięstwa Litewskiego. Cytowiany oddali w arendę Janowi Grużewskiemu (administrował Daniel Lwowicz).

W 1589 r. dwór w Cytowianach odebrał Grużewskiemu (drogą sądową) kanclerz Wielkiego Xięstwa Litewskiego, hetman wielki Lew Sapieha i dobra cytowiańskie sprzedał magnatom Krzysztofowi i Teodorowi Zienowiczom. Jeden z nich, Krzysztof, został głównym właścicielem Cytowian. Do posiadanych dóbr cytowiańskich dokupił on jeszcze miasteczko Cytowiany z przyległymi wioskami i wszystko to w 1609 roku sprzedał (za 22 tysięcy złotych) chorążemu WXL, staroście żmudzkiemu Andrzejowi Wołłowiczowi i jego żonie, Justynie z Dolskich.

Andrzej Wołłowicz wpisał się do dziejów WXL jako człowiek czynu i oręża, dzielnie walczył ze Szwedami. I chyba w tych bitwach Pan Bóg kule mu nosił, za co w dowód wdzięczności Wołłowicz postanowił zbudować w Cytowianach klasztor i nowy okazały kościół. W 1613 roku sprowadził z Wilna do Cytowian oo. bernardynów, obdarował ich ziemią i pieniędzmi, na budowę klasztoru i kościoła ufundował 10 tysięcy złotych.

Andrzej Wołłowicz zmarł nagle, w 1614 r. Schedę po nim przejęli jego trzej bracia: podskarbi WXL, podkanclerz Hieronim, biskup wileński Eustachy i starosta grodzieński Paweł. Z tych trzech Wołłowiczów, Hieronim, po odkupieniu od braci pozostałych dóbr cytowiańskich, został właścicielem całych Cytowian. Zgodnie z obietnicą zmarłego brata Andrzeja, obdarował ojców bernardynów licznymi przywilejami (ziemią: 726 ha, dotacjami pieniężnymi i zezwolił im nieodpłatnie korzystać z dworskich młynów). Niedługo rozpoczęto budowę kościoła i klasztoru. Z Wilna sprowadzono wybitnego specjalistę Tomasza Kaspra. 20 czerwca 1618 r. poświęcono kamień węgielny. 1 listopada 1635 r. biskup żmudzki Jerzy Tyszkiewicz konsekrował kościół pod wezwaniem Przenajświętszej Maryi Panny i polecił ojcom bernardynom opiekę nad parafią cytowiańską. Biskup wileński Eustachy Wołłowicz nabył dla kościoła wiele cennych obrazów i rzeźb.

Radziwiłłowie, Burbowie, Przeciszewscy. Hieronim Wołłowicz zmarł w 1636 r. Jego córka (była jedynaczką), starościanka żmudzka Tekla Wołłowiczówna wyszła za mąż za marszałka WXL, wojewodę połockiego, księcia Aleksandra Ludwika Radziwiłła. Radziwiłłowie rezydowali w Nieświeżu, dwór cytowiański oddali w arendę. Były tam później burzliwe zatargi, konflikty, procesy sądowe. W 1706 roku „sprawę cytowiańską” wygrał książę Karol Stanisław Radziwiłł, dwór przeszedł w jego ręce. Od tamtego czasu do 1808 roku dobra te należały do domu Radziwiłłów.

W 1808 roku Cytowiany kupił (za 35 tysięcy dukatów) podkomorzy powiatu szawelskiego Jan Burba. Po nim, w 1825 r. schedę przejął kawaler orderu maltańskiego, marszałek szawelski Antoni Burba i jego żona Eliza z Grużewskich. Jako posag ich jedynej córki, Celiny, zamężnej za Hieronimem Przeciszewskim, marszałkiem rosieńskim, majątek dostał się Przeciszewskim.

Römerowie. Jedyna córka Celiny i Hieronima Przeciszewskich, imienniczka matki – Celina Przeciszewska w 1866 roku wyszła za mąż za Izydora Römera. W 1882 r. Cytowiany odziedziczył ich syn Eugeniusz. Był on ostatnim dziedzicem tych włości, obejmujących w początkach XX w. powierzchnię 5876 ha.

Eugeniusz Römer urodził się w Cytowianach w 1871 roku. Gimnazjum ukończył w Rydze, studia ekonomiczne w Niemczech, obronił rozprawę naukową, uzyskał stopień doktora nauk ekonomicznych. Niedługo założył w Cytowianach kurort. Burzył stare domy, budował nowe i za wysoką cenę wynajmował je wczasowiczom. Był rozsądnym, wzorowym gospodarzem, aktywnym społecznikiem. Na wysokim poziomie rozwijał kulturę rolniczą, reformował, modernizował, meliorował. Wszystko to przynosiło olbrzymie dochody. Sława dworu cytowiańskiego sięgała daleko.

W 1911 roku Eugeniusz Römer ożenił się z Zofią z Dembowskich, wileńską malarką. Była od niego o 14 lat młodsza.

Dwór. Do początków XIX w. istniał w Cytowianach stary dwór drewniany, wybudowany jeszcze w początkach XVII w. przez Wołłowiczów. Po pożarze wołłowiczowskiego dworu został on przerobiony i odpowiednio rozbudowany.

Według opisu Romana Aftanazego, opartego na wspomnieniach żony ostatniego właściciela Cytowian, dwór składał się z dwóch korpusów, elewacjami dłuższymi ustawionych do siebie pod kątem prostym. W centrum był ganek wejściowy o czterech filarach z trójkątnym szczytem. Dawny korpus, łączący się z prawym skrzydłem dziewiętnastowiecznym, na skutek pochyłości terenu miał dwie kondygnacje: dolną murowaną, i piętro, jak cały dwór – drewniane. Pośrodku mieścił się taras z balkonem wspartym na czterech filarach. (Wszystkie te szczegóły widoczne są na starych zdjęciach, wykonanych w 1938 roku z okazji ślubów, wesela dwóch córek Zofii i Eugeniusza Römerów).

Dwór miał 14 pokoi mieszkalnych i reprezentacyjnych. Pokoje reprezentacyjne wyposażone były w piękne posadzki. Dom ogrzewany był za pomocą białych kaflowych pieców, sprowadzonych z Rygi. Meble mahoniowe sprowadził około 1820 r. Antoni Burba z Petersburga. (Podobno wzorowane były na oryginałach, znajdujących się naonczas w Ermitażu).

Do najcenniejszych zbiorów cytowiańskich należała biblioteka, licząca około 4 tys. tomów, zebrana przez Antoniego Burbę i Hieronima Przeciszewskiego, częściowo także przez Römerów. Księgozbiór zawierał stare druki, głównie z XVII i XVIII w.w., w oryginalnych oprawach z epoki. Ściany dworu dekorowały liczne obrazy, zarówno olejne, jak i akwarele, sztychy angielskie, pastele, akwaforty o rozmaitej tematyce. W bogatej galerii portretów rodzinnych były: portret Antoniego Burby pędzla Oleszkiewicza, Janowej Burbiny oraz Celiny i Hieronima Przeciszewskich pędzla Hübera i jeszcze jeden Hieronima Przeciszewskiego autorstwa Władysława Ślendzińskiego (ojca).

Nieco później kolekcję tę uzupełnią obrazy autorstwa żony Eugeniusza Römera, Zofii z Dembowskich – jednej z najwybitniejszych naonczas na Litwie malarek, głównie jako autorki portretów, pejzaży.

Zofia z Dembowskich-Römer. Los miotał nią na fali różnych burz dziejowych. Przeżyła długie życie – bogate w wydarzenia, niezwykle treściwe.

Urodziła się 16 lutego 1885 roku w Dorpacie (obecnie Tartu – Estonia). Jej ojcem był Tadeusz Dembowski, matką Matylda Grosse. Ojciec urodził się w Pułtusku, matka w Krakowie.

Tadeusz Dembowski gimnazjum ukończył w Warszawie, następnie studiował w Instytucie Technologicznym w Petersburgu. Cztery lata później zdecydował się zmienić zawód, wstąpił na Wydział Lekarski Uniwersytetu w Dorpacie. Po ukończeniu studiów zrobił doktorat. W Dorpacie podjął pracę w charakterze asystenta kliniki chirurgicznej. W 1888 r. razem z rodziną przeniósł się do Wilna. Zofia miała w tym czasie trzy latka. W Wilnie założył prywatną klinikę chirurgiczną i ortopedyczną. Pełnił obowiązki prezesa Towarzystwa Lekarskiego Wileńskiego, był członkiem reaktywowanego Towarzystwa Szubrawców w Wilnie, działał w Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Był założycielem i prezesem Towarzystwa Popierania Sceny Polskiej w Wilnie, współzałożycielem i pierwszym wydawcą wileńskiego dziennika „Słowo”. Jako pierwszy sprowadził na Litwę aparat Roentgena.

Tadeusz Dembowski zmarł w Wilnie w 1930 roku, pochowany na Rossie.

Matka Zofii, Matylda Grosse pochodziła ze znanej starej rodziny krakowskiej, w której również nie brakło ludzi utalentowanych. Juliusz Grosse był znakomitym malarzem polskim. To właśnie po nim, dziadku stryjecznym, Zofia odziedziczyła talent malarski. Odebrała staranne wykształcenie domowe. Oprócz ojczystego, polskiego, znała biegle pięć języków. W tym też litewski, a po wyjściu za mąż i osiedleniu się na Żmudzi – szybko nauczyła się także żmudzkiego.

Studia malarskie i rysunkowe Zofia Dembowska podjęła w Wilnie, w szkole rysunku Iwana Trutniewa. Później studiowała w Krakowie, w tamtejszej ASP, następnie w Monachium.

W 1909 roku debiutowała w Krakowie, wystawiła tam pastele – pejzaże, portrety, pośród których znalazł się także „Portret Juliusza Grosse starszego”. Już w tym samym roku wystawi swoje prace (portrety) w warszawskiej „Zachęcie”. Przyniosą one jej uznanie.

W czasie wybuchu I wojny światowej, Zofia i Eugeniusz Römerowie ewakuowali się do Anińska na Witebszczyźnie. Do Cytowian wrócili po zakończeniu wojny, w 1918 roku. Zastali miasteczko i dwór częściowo spalone.

Spragniona bliskich jej doznaniom uczuciowym widoków, ludzi, Zofia Römer malowała z niespożytą pasją i - rodziła piękne, wspaniałe dzieci.

W 1926 r. zaprezentowała swe prace (głównie pejzaże) na wystawie indywidualnej w Rydze i w Szawlach. Była już wtedy znaną i uznaną portrecistką (portrety: poety i księdza Maironisa, prezydenta Litwy Kazysa Griniusa, rektora Uniwersytetu Witolda Wielkiego Michała Römera, prof. Władysława Wielhorskiego, prof. Mariana Zdziechowskiego i in.). Życie w ukochanych Cytowianach upływało w serdecznej atmosferze rodzinnej, dzieci rosły niczym grzyby po deszczu, córki wychodziły za mąż…

16 czerwca 1941 roku Zofia i Eugeniusz Römerowie razem z dziećmi zostali wywiezieni do Rosji. Dwa lata później zmarł w Rosji Eugeniusz Römer. Zofia przeżyje go o blisko trzydzieści lat, przejdzie zawrotnie zmienne koleje losu. Zmarła 23 sierpnia 1972 roku w Kanadzie.

Andrzej Römer: „Moja matka była fantastyczną kobietą”. W 1992 r. (w 20 lat po śmierci) w Kownie odbyła się pierwsza po wojnie indywidualna wystawa jej prac - 120 obrazów: portrety, pejzaże wykonane różną techniką malarską. Imprezie nadano szeroki rozgłos. Na otwarcie wystawy przybyli przedstawiciele ambasad USA i RP, władze kulturalne Litwy. Przyjechały też dzieci Zofii i Eugeniusza Römerów – Helena i Andrzej z synem.

Andrzej, najmłodszy z pięciorga dzieci Zofii i Eugeniusza Römerów, mieszkaniec Belgii, pierwszy raz po wojnie odwiedził swą ojczyznę Litwę w 1989 roku. Wrażenia z tamtego pobytu opublikował później na łamach paryskiej „Kultury”. Następnie przyjechał na Litwę w 1991 i w 1992 z okazji wspomnianej wyżej wystawy w Kownie. Przyjeżdżał i później, kiedy już niby „dojrzewała” sprawa pomnika Zofii Dembowskiej-Römer w Cytowianach.

Moja matka – opowiadał – była fantastyczną kobietą, wychowaną w duchu niezależności, swobody. Była to panna nieprzeciętna. Właściwie do żadnej szkoły nie chodziła, ale miała guwernantki, sprowadzone z trzech liczących się naonczas na mapie Europy krajów, Angielkę, Niemkę, Francuzkę. Na studia do Monachium rodzice wysłali ją samą, jak na ówczesne lata był to krok ryzykowny, zaufali jednak jej rozsądkowi. Sama, bez niczyjej opieki, jeździła do Paryża. A w Cytowianach… Jeździła konno, polowała, strzelała z dwururki. W latach trzydziestych uprawiała dżoging – to było wtedy niesłychane: kobieta i dżoging! Wstawała bardzo wcześnie, biegała godzinę po parku, jeździła na rowerze. I – malowała! Na wszystko miała czas. Na przyjęcia towarzyskie – też. Nigdy nie chorowała. Nigdy nie była u lekarza.

Cytowiany… Wspaniałe tam było życie. Aż wybiła nasza czarna godzina – 16 czerwca 1941, rodziców i rodzeństwo Sowieci wywieźli na Sybir. W Cytowianach zostaliśmy tylko – ja i moja starsza siostra. O tym, że Niemcy wejdą do Cytowian, o tydzień wcześniej zostaliśmy uprzedzeni. Razem z siostrą załadowaliśmy cały samochód ciężarowy obrazów naszej matki i odwieźliśmy je do Szawel, do muzeum „Aušra”. W Szawlach zachowały się do dzisiaj największe zbiory, zwłaszcza olejne. Pozostałe – w Kownie, w Kielmach, w Szydłowie, w Wilnie… Natomiast wszystko, co tworzyła od i po 1941 – w Kairze, Londynie, Waszyngtonie, Montrealu – zachowało się w zbiorach naszej rodziny.

Andrzej Römer wyjechał z Cytowian w 1942. Miał wtedy 21 lat…

„Römerowie nie byli gorsi…”. Andrzej Römer ukończył Polskie Gimnazjum w Poniewieżu. Na obczyźnie ukończył dwa kierunki studiów – historię, filozofię. Przydały mu się – dla ducha. Na chleb – przez całe życie zarabiał jako inżynier w przemyśle mleczarskim. Ojciec miał w Cytowianach mnóstwo rasowych krów – opowiadał. – Matka – jeszcze więcej obrazów. (Ogółem namalowała około 5 tysięcy prac). Ale proszę pamiętać również o tym – żartował – że Römerowie byli nie tylko fachowcami „od spraw pól, młynów i krów”. Juliusz Grosse był wybitnym malarzem w Krakowie. Ale i po stronie Römerów było kilku znakomitych malarzy, jak Alfred Römer czy Edward Römer w XIX wieku. Alfred Römer był pierwszym, który założył Szkołę Sztuk Pięknych w Wilnie. Na ulicy Bakszta 10 można pójść dzisiaj i zobaczyć tam tablicę pamiątkową, na której się pisze, że tu była pierwsza Szkoła Sztuk Pięknych w Wilnie założona przez Alfreda Römera.

W dzisiejszych Cytowianach, gdzie kiedyś był dwór… Ani śladu dawnej świetności. Zachował się jeden z budynków gospodarczych, reszta w ruinach. Przetrwał, aczkolwiek już mocno przerzedzony, park. Tu i ówdzie dawne aleje i alejki. Rzędy starych drzew. Za czasów Römerów dwór wznosił się wśród staroświeckiego ogrodu.

W miejscu, gdzie dawniej stał dwór Römerów, ustawiono drewniany słup-kapliczkę z wyrytym napisem po litewsku, informującym o tym, że „tutaj, w dawnym dworze, do 14 czerwca 1941 roku żyła i tworzyła malarka Zofia Römerowa”. Napis jest błędny. Römerów wywieziono z Cytowian do Rosji nie 14, ale 16 czerwca 1941 roku, co potwierdził Andrzej Römer i czego świadectwem jest jeden z obrazów Zofii Dembowskiej-Römer, sygnowany datą 16 czerwca 1941. Nie o tę jednak, niewiele istotną pomyłkę w końcu chodzi. Dobrze, że chociaż pod taką postacią „ślad” po tej znakomitej malarce został w Cytowianach utrwalony.

W stosunkowo niezłym stanie na peryferiach miasteczka zachowała się kaplica grobowa Römerów, współcześnie – otoczona domami mieszkalnymi.

Alwida Antonina Bajor

Cytowiany

Wstecz