W 60. rocznicę zamordowania w Ponarach profesora USB Kazimierza Pelczara

Aby kreować lepszą przyszłość

18 września 1943 r. społeczeństwem Wilna, od czterech lat nękanym wojną i kolejnymi okupacjami, wstrząsnęła wiadomość o mordzie, dokonanym dzień wcześniej na dziesięciu ze stu zakładników z środowiska inteligencji polskiej. Pretekstem do tak okrutnego aktu represyjnego było wykonanie wyroku sądu specjalnego AK na inspektorze policji litewskiej, konfidencie gestapo Marionasie Padabie. W liczbie dziesięciu niewinnych ofiar, ujętych z rozkazu gestapo przez saugumę i pośpiesznie rozstrzelanych o świcie 17 września w Ponarach, był profesor medycyny USB, uczony-onkolog o światowej sławie dr Kazimierz Pelczar.

W 60. bolesną rocznicę tamtych wydarzeń, w dn. 4-5 października br. w Wilnie zorganizowano międzynarodową konferencję, połączoną z uroczystością odsłonięcia pamiątkowej tablicy. Inicjatorami i współorganizatorami obchodów były Związek Polaków na Litwie, Instytut Onkologii przy Uniwersytecie Wileńskim oraz Stowarzyszenie Lekarzy Onkologów przy wsparciu materialnym Departamentu Mniejszości Narodowych i Wychodźstwa RL, Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i Fundacji „Dom Kultury Polskiej”.

Konferencja w Domu Kultury Polskiej zgromadziła na sali przedstawicieli środowisk lekarskich Wilna, Kowna, Szawel, a także Warszawy i Lublina jak również osoby spoza kręgów medycznych. Z tej okazji do Wilna przybyli członkowie rodziny zamordowanego profesora z Paryża, Warszawy, Katowic i Bytomia, w tym córka Maria i syn Wojciech. W obchodach uczestniczyła również grupa osób z Ełku z wiceprzewodniczącym Rady miasta Andrzejem Adamczykiem i prezes Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna Haliną Orzechowską. Litewskich onkologów reprezentowali profesor Laima Griciuté oraz przewodniczący Stowarzyszenia Onkologów Litwy, wicedyrektor Instytutu Onkologii UW Dainius Characiejus, profesorzy Uniwersytetu Wileńskiego.

Otwierając obrady konferencji prezes ZPL Michał Mackiewicz powitał zebranych słowami: „Przeżywamy tę radość, że po 60 latach Związek Polaków na Litwie może złożyć hołd wielkiemu człowiekowi - śp. profesorowi USB Kazimierzowi Pelczarowi, a przez to przypomnieć także tysiące innych ofiar ponarskiej zbrodni”. O prof. Pelczarze jako założycielu w Wilnie jednej z pierwszych naukowej placówki onkologicznej w Europie i Ameryce mówił także dr Dainius Characiejus, wyrażając nadzieję, że historia medycyny będzie służyć łączeniu i współpracy ludzi.

Z podstawowym referatem o życiu, działalności i bogatym dorobku naukowym profesora Pelczara wystąpiła dr Krystyna Rotkiewicz. Ona też była motorem całego przedsięwzięcia, od lat poświęcając dużo wysiłku sprawie przywrócenia pamięci o tym wybitnym człowieku, naukowcu, humaniście. W wygłoszonym referacie obszernie przedstawiła działalność profesora na stanowisku kierownika katedry patologii ogólnej, dziekana wydziału medycznego uniwersytetu, jak też jego wybitne naukowe osiągnięcia na skalę światową w dziedzinie zwalczania chorób nowotworowych. Nie zostało pominięte również poświęcenie prof. Pelczara w pracy Sekcji Polskiej Międzynarodowego Czerwonego Krzyża oraz Komitetu Polskiego Pomocy Ofiarom Wojny. Człowiek o wysokim morale, lekarz z powołania, intelektualista i humanista - tak przedstawiono zebranym tę świetlaną postać.

O Kazimierzu Pelczarze jako profesorze USB, jego dorobku naukowym w dziedzinie patologii ogólnej i patofizjologii, szczególnie jego pionierskich eksperymentach na tej niwie mówił profesor UW Rimgaudas Kazakevičius. Wymienił także zasługi profesora dla rozwoju kierowanej przez niego katedry, spuścizny dydaktycznej w postaci szeregu podręczników, a przede wszystkim - powołanie w Wilnie badawczej placówki chorób nowotworowych.

Pracę w tym zakładzie onkologicznym już w okresie powojennym i niezwykłą atmosferę tam panującą wspominała dr Helena Gulanowska z Lublina, siostra aktywnego członka Związku Wolnych Polaków Henryka Pilścia, również zamordowanego w Ponarach. Zabierająca natomiast głos w imieniu delegacji z Ełku prezes TPGiW Halina Orzechowska wystąpiła z propozycją, by ubiegać się o nadanie nowemu szpitalowi w tym mieście imienia profesora Pelczara. Uczestnicy konferencji zaaprobowali tę inicjatywę. Ze wzruszeniem dziękując wszystkim, kto przyczynił się do organizacji obchodów, syn profesora Wojciech Pelczar wyraził życzenie, by medycyna, której poświęcił życie jego ojciec, zawsze łączyła wszystkich ludzi.

Na adres organizatorów obchodów nadeszły listy z pozdrowieniami od ZG Polskiego Komitetu Zwalczania Raka, Stowarzyszenia „Lekarze Nadziei”, od prezes Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska” p. Heleny Pasierbskiej a także ze zgromadzenia ss. sercanek.

W ramach konferencji została zorganizowana także interesująca wystawa, zawierająca pamiątki po prof. Pelczarze. Znalazły się na niej m. in. metryka urodzenia, szkolne świadectwo, indeks studenta, szkice rysunków, korespondencja profesora i szereg innych dokumentów i publikacji prasowych.

W następnym dniu liczni wilnianie i goście obchodów tragicznej rocznicy spotkali się przy ulicy Połockiej 6, gdzie 1 grudnia 1931 r. profesor Pelczar założył Zakład Leczniczo-Badawczy dla Chorych na Nowotwory, na którego bazie po wojnie powstał Instytut Onkologii UW. Staraniem grupy lekarzy-onkologów imię założyciela tej instytucji postanowiono uwiecznić umieszczeniem na fasadzie domu pamiątkowej tablicy. „Jest to ledwie mała cząstka, którą winniśmy pamięci profesora Pelczara” - powiedziała jedna z autorek tej inicjatywy prof. Laima Griciuté. Odsłonięcia tablicy dokonały dzieci K. Pelczara - Maria i Wojciech, a poświęcił ją po wspólnej modlitwie ks. Tadeusz Jasiński.

Z ul. Połockiej udano się do Ponar, gdzie dwudniowe uroczystości zakończono Mszą św. w intencji profesora, którą sprawował w kwaterze polskiej Memoriału Pamięci w Ponarach biskup Juozas Tunaitis.

Chociaż naukowe osiągnięcia i kompetencje medyczne profesora w równym stopniu służyły ludziom wszystkich narodowości, na jego tragicznym losie zaważyła okoliczność, że był Polakiem. Przedstawiciel najbardziej humanistycznego zawodu, naukowiec, bliski rozwiązania tajemnicy uleczalności raka - prof. Pelczar na rozkaz gestapo został zgładzony przez litewską saugumę. Ten fakt pozostaje jedną z bolesnych kart w historii stosunków Polaków i Litwinów. Dziś Litwini i Polacy wspólnie składając hołd pamięci Człowiekowi, Lekarzowi i Uczonemu starali się jak najpełniej ukazać wielkość tej postaci, by kreować lepszą przyszłość. Albowiem, jak zaznaczyła na zakończenie swego referatu dr Rotkiewicz: „Nic tak nie zidentyfikuje zła, jak ofiara z życia niewinnego człowieka”.

Czesława Paczkowska

 

Profesor Kazimierz Pelczar – wilnianin z wyboru

Pozostał tu na zawsze

Postać profesora Kazimierza Pelczara w kilku zdaniach można by określić następująco – wychowanek wydziału lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, profesor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, dziekan wydziału lekarskiego, kierownik katedry patologii ogólnej i eksperymentalnej; utalentowany, o głębokiej wiedzy uczony, niestrudzony eksperymentator i badacz, jeden z nielicznych wybitnych onkologów w Europie; wychowawca kilkunastu pokoleń oddanej medycynie młodzieży i jej wielki przyjaciel; bardzo aktywny inicjator i organizator różnych odcinków służby zdrowia, lekarz z powołania i zamiłowania, o którym jego pacjenci mówili z uwielbieniem i wdzięcznością.

Konrad Górski, profesor Uniwersytetu Stefana Batorego w latach 1934-1939, członek Polskiej Akademii Umiejętności, później Polskiej Akademii Nauk, jeden z biografów prof. K. Pelczara, pisze, iż zgodnie z zasadą mówienia o zmarłych tylko dobrze, niektórzy mówią „wszelkie rzeczy dobre”, niezależnie od tego czy są one prawdziwe, czy w najlepszej intencji zmyślone. „Jednak o prof. K. Pelczarze – pisze prof. Konrad Górski – trzeba mówić słowami najlepszymi z możliwych, gdyż była to osobowość wszechstronnie wykształcona, promieniowała zeń inteligencja, erudycja, oczytanie, umysł o żywych zainteresowaniach humanistycznych, posiadał zdolności artystyczne, mądry ruchliwy społecznik. Ale przede wszystkim był człowiekiem niezwykłej dobroci, prawym, o nieprzeciętnych walorach etycznych i bardzo głębokim morale humanistą. Zarówno w codziennej pracy jak i poza nią miły, promieniujący osobistym urokiem, wspaniały towarzysz w przyjacielskim gronie o wysokiej kulturze obcowania. Cała osobowość profesora była jak gdyby wypełniona poczuciem misji, którą pełnił w latach 1930-43 w Wilnie...”.

Społeczeństwo Wilna z wielką wdzięcznością przyjmowało posługę lekarza profesora Kazimierza Pelczara. Ze łzą w oku wspominają go współcześni mu mieszkańcy Wilna, ze wzruszeniem wspominał profesora jego były student, profesor Uniwersytetu Wileńskiego Povilas Čibiras, który zmarł w Wilnie 17 marca 2003 r.

Jak się kształtowała osobowość profesora Pelczara

Profesor Kazimierz Pelczar urodził się 2 sierpnia 1894 roku w Truskawcu, w obwodzie lwowskim, jako syn Zenona i Marii z Krasnodębskich, w znanej polskiej rodzinie inteligenckiej, związanej od pokoleń z Krakowem, odnotowywanej często w encyklopediach. Był krewnym świętego Józefa Sebastiana Pelczara, kanonizowanego w Rzymie 18 maja 2003 roku. Ojciec profesora, dr Zenon Pelczar, właściciel sanatorium w Truskawcu, znany lekarz zdrojowy Drohobycza był autorem kilku publikacji, jak „Truskawiec jako zakład leczniczy”, „Przewodnik po zdrojowiskach”, „1827 - 1927 Stulecie Truskawca”. Dr Zenon Pelczar potrafił rozbudzić i rozwinąć w synu zainteresowanie naukami przyrodniczymi i medycyną. Żoną Kazimierza Pelczara była Janina z Mossorów, (Dzidka), blisko spokrewniona ze znanym polskim lekarzem, pionierem polskiej balneologii, profesorem i rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezydentem miasta Krakowa, sławnym Józefem Dietlem. Była to piękna, postawna i zgrabna blondynka, jak pisali współcześni, kobieta o uderzającej urodzie.

Po ukończeniu z odznaczeniem gimnazjum w Drohobyczu w 1912 r. Kazimierz Pelczar wstąpił na wydział lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Jednak po dwóch latach, po wybuchu I wojny światowej musiał przerwać studia, gdyż powołano go do armii austriackiej i wysłano na front, gdzie za uczestnictwo w walkach został nagrodzony srebrnym medalem. 23 lutego 1915 roku dostał się do niewoli rosyjskiej. Pracował w katolickim szpitalu w Kijowie, w rozdzielczym szpitalu w Moskwie, w roku 1917 wysłano go do guberni samarskiej, gdzie panowała epidemia duru osutkowego, następnie pełnił obowiązki lekarza w obozie jeńców w Bugierasławiu. W 1919 roku wstąpił do wojska polskiego. W II i IV pułku Strzelców Syberyjskich był zastępcą głównego lekarza pociągu sanitarnego, następnie lekarzem okrętowym. Wracając do kraju poprzez Chiny, Japonię, 1 lipca 1920 roku uczestniczył w bitwie pod Warszawą w armii gen. Władysława Sikorskiego. Wówczas został odznaczony Krzyżem Walecznych.

W Rosji, niosąc pomoc medyczną prostemu ludowi, spędził sześć lat. Z tego powodu opóźniał nawet swój powrót do kraju. Do ukochanego Krakowa powrócił w 1920 roku, gdzie kontynuował naukę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pomimo kilkuletniej przerwy w nauce, 24 stycznia 1924 r. otrzymał absolutorium, zaś 28 października 1925 roku studia zostały uwieńczone nadaniem mu stopnia doktora wszechnauk lekarskich.

Jego wybitne zdolności i zamiłowanie do pracy naukowej sprawiły, że zwrócił na siebie uwagę wybitnego profesora patologii ogólnej i eksperymentalnej Karola Kleckiego, więc już jako student został młodszym asystentem w zakładzie patologii ogólnej i eksperymentalnej UJ.

Po uzyskaniu dyplomu doktora wszechnauk lekarskich przez pięć lat pracował jako starszy asystent. W tym okresie pogłębiał swe wiadomości prowadząc badania w różnych zakładach naukowych. W zakładzie chemii lekarskiej u prof. Leona Marchlewskiego studiował przemianę materii. Szczególnym przedmiotem jego zainteresowań były problemy onkologiczne, toteż w latach 1927-28 uzyskawszy państwowe stypendium wyjechał na studia do Berlina, gdzie pod kierownictwem profesora H. Aulera specjalizował się w hematologii oraz w przeszczepianiu tkanek nowotworowych i hodowli ich poza ustrojem. W 1928 roku w Instytucie Pasteura w Paryżu studiował biologię nowotworów złośliwych, a u prof. C’ Regaud w Instytucie Radowym w Paryżu badał zjawisko odporności w chorobach nowotworowych. Z tego okresu zagranicznego Kazimierz Pelczar ogłosił 3 prace naukowe, w tym dwie - razem z prof. H. Aulerem.

Po powrocie do kraju pracował nad odpornością w chorobach nowotworowych i przygotowywał pracę habilitacyjną, którą ogłosił w roku 1929. Do podania do przewodu habilitacyjnego dołączył pokaźny spis prac naukowych. Został zwolniony z wykładu habilitacyjnego i 2 lipca 1929 roku nadano mu veniam legendi z patologii ogólnej i doświadczalnej. Krótko przed nadaniem profesor Pelczar otrzymał list od przyjaciela z Wilna z informacją, że na Uniwersytecie Stefana Batorego jest do obsadzenia katedra patologii. Dowiedział się, że komisja wyborcza pracuje, konkurs już ogłoszony, że mówią tu dużo o Pelczarze, tylko nie wiedzą czy się zgodzi? Wkrótce otrzymał zaproszenie do wzięcia udziału w konkursie, był jednym spośród 4 kandydatów.

Założyciel onkologii wileńskiej

W protokole komisji, a później we wniosku Rady Ministrów do prezydenta podkreślano, że „docent K. Pelczar w pracach swych wykazuje tę wielostronność zainteresowań, które muszą być udziałem każdego patologa. Znajomość licznych metod badania - i co najważniejsze - znajomość chemii lekarskiej stanowią te warunki, które w kwalifikacjach na katedrę patologii wysuwają znacznie docenta K. Pelczara. Wszystkie prace K. Pelczara są ciekawie ujęte, tchną dużą erudycją, wykazują umysł krytyczny i ścisły, nie pozbawiony mimo to jednak tej lotności, która w łączności z sumiennością nadaje dopiero pracom naukowym istotnie cenną wartość”.

W roku 1930 docent K. Pelczar został powołany na Uniwersytet Stefana Batorego do Wilna otrzymał tytuł profesora i został kierownikiem katedry patologii ogólnej na wydziale lekarskim. Po przybyciu do Wilna, zastał zakład niedostatecznie wyposażony do badań naukowych, mieszczący się w ciasnym lokalu, toteż zaczął go urządzać, wystarał się o kredyty na adaptację gmachu, urządził bibliotekę.

Młody uczony, stawiający na pierwszym miejscu badania nad nowotworami, wierzący w ich uleczalność, znalazł szerokie pole działania, zrozumienie i współpracę otoczenia. Pasjonował się problematyką odporności w nowotworach złośliwych, poszukiwaniem dróg skutecznej ich terapii. Podejmowane też były prace teoretyczne nad chorobą reumatyczną, gruźlicą, cukrzycą. Wielkie nadzieje wiązał profesor z wynalezionym przez siebie, a produkowanym w Berlinie lekiem kefaliną. Zajmował się też badaniami mało wówczas znanej heparyny. W 1933 r. po śmierci prof. Karola Kleckiego proponowano mu katedrę patologii ogólnej i eksperymentalnej na UJ - odmówił, pozostał w Wilnie.

W badaniach naukowych wykazywał ogromną ekspansywność, z odwagą podejmował bardzo trudne problemy. Stworzył wokół siebie atmosferę, w której dojrzewały młode talenty naukowe, a jego uczniowie byli nieraz powoływani na odpowiedzialne stanowiska w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Rosji, na Litwie, w Polsce. W latach 1937/38 profesor Pelczar był dziekanem wydziału lekarskiego, a także kandydatem na rektora USB.

Uczony, zdawałoby się, całkowicie pochłonięty badaniami naukowymi, był też wierny tradycjom społecznym lekarza, dostrzegł w Wilnie brak zorganizowanej pomocy onkologicznej. Już w maju 1931 roku wraz z profesorem K. Michejdą i kilku innymi profesorami wznawia Wileński Komitet do Zwalczania Raka, założony z inicjatywy Polskiego Komitetu do Zwalczania Raka. Przy wybitnej pomocy profesora Pelczara zorganizowany został cykl wykładów popularnych dla społeczeństwa wileńskiego o problemie raka, propagujący jego uleczalność. Jako wielki społecznik dostrzegł profesor brak w Wilnie placówki badawczo-leczniczej w zakresie nowotworów złośliwych. Powołał taką placówkę 1 grudnia 1931 roku przy ulicy Połockiej 6, dosłownie na pustym miejscu. Wystarał się też o etaty do prowadzenia zakładu, który grupował obłożnie chorych – paralityków, parkinsoników, reumatyków, dementywnych starców. Początkowo kierowano do tego zakładu chorych z przedawnionym procesem rakowym. Wbrew wszelkim pesymistycznym ocenom, otaczano ich tam opieką lekarską. Zakładowi patronował i pomagał w zdobywaniu środków Wileński Komitet do Walki z Rakiem, a kierownikiem zakładu został sam profesor. Zakład energicznie się rozwijał. Stroną kliniczną zajmowała się uczennica profesora, dr Helena Nikołajewa - świetny klinicysta, organizator, kobieta o twarzy Madonny ze starej ikony. W 1933 roku otwarto pracownię histopatologiczną, oddział rentgenologiczny – w 1935 roku zakupiono do tego oddziału rad – a oddziałem tym kierował dr Biełoszabski, przeszkolony w tym zakresie we Francji.

Profesor nawiązał kontakt między Wileńskim Komitetem do Walki z Rakiem a Instytutem Radowym im. M. Curie-Skłodowskiej w Warszawie. Wszedł jako członek do Rady Towarzystwa Instytutu Radowego. Z biegiem czasu zakład stawał się coraz bardziej wykwalifikowaną placówką leczniczą nowotworów, stał się on zalążkiem Litewskiego Instytutu Onkologii, rozbudowanego i znakomicie wyposażonego. W czasie trzynastej sesji naukowej w 1973 roku, ówczesny dyrektor Instytutu Onkologii prof. A. Telyčenas, w uznaniu zasług prof. K. Pelczara, utytułował go założycielem onkologii wileńskiej, a losy historii sprawiły, że i litewskiej.

Zasługą profesora Pelczara jest też inicjatywa i zabiegi o budowę nowego zakładu dla chorych na nowotwory, jako że zakład przy ul. Połockiej miał ograniczone możliwości rozszerzania się. W 1938 roku został wykonany kosztorys nowego zakładu na 120 łóżek. Jego plan był wzorowany na Instytucie w Kopenhadze. Zakład miał stanąć przy zbiegu ulicy Konarskiego i zaułka Zakretowego. W podzięce za poparcie i częściowe sfinansowanie projektu do ministra opieki społecznej prof. K. Pelczar pisał: „...w lepszych warunkach lekarze będą mogli lepiej pełnić swe powołanie, natomiast od chorych doczeka się Pan Minister błogosławieństwa”.

Profesor Pelczar - lekarz z prawdziwego powołania – codziennie systematycznie badał chorych i kierował ich leczeniem. Jakim był lekarzem, najlepiej wiedzieli ci, którzy sami obserwowali profesora lub byli jego pacjentami. Jedna z jego współpracowniczek dr H. Masłowska tak scharakteryzowała jego postawę przy pełnieniu czynności zawodowych: „Dla chorych miał uśmiech i słowo otuchy, nawet wtedy, gdy zbliżał się do beznadziejnie chorych, potrafił ich natchnąć otuchą i spokojem, uspakajał ich bardziej niż zastrzykami morfiny. Udziałem chorych był też czarujący uśmiech profesora. Toteż chorzy oczekiwali na każde jego pojawienie się. U łoża chorego był kimś, kto wszystko wie i wszystko rozumie”. Takimi samymi słowy wspomina profesora K. Pelczara żyjąca do dzisiaj w Wilnie znana wileńska nauczycielka, polonistka Olga Gobryk, której chorą matką opiekował się aż do jej śmierci w styczniu 1943 roku. Profesor stworzył też wspaniałą atmosferę w kierowanym przez siebie zakładzie. Dr H. Masłowska wspomina, iż personel go uwielbiał. W dniu słynnego „Kaziuka wileńskiego” w całym zakładzie było wielkie święto – imieniny profesora, podczas których na stole zawsze musiał być ogromny tort w kształcie serca.

W grudniu 1936 roku profesor zorganizował IV Ogólnopolski Zjazd do Walki z Nowotworami z udziałem uczonych z Litwy, Łotwy, Niemiec, Polski. Dr Bronisława Dłuska, rodzona siostra Marii Curie-Skłodowskiej, była członkiem komitetu honorowego zjazdu. Podjęte na zjeździe uchwały – to ujednolicenie metod leczenia na terenie całego kraju, dokształcanie lekarzy w zakresie choroby nowotworowej, wprowadzenie wykładów z tego przedmiotu do studiów lekarskich.

Profesor Kazimierz Pelczar pozostawił wielką spuściznę naukową: 85 prac naukowych i referatów, z których nie wszystkie zdążył opublikować. Wielkie nadzieje wiązał z wynalezionym przez siebie lekiem o działaniu przeciwzapalnym i przeciwalergicznym – kefaliną. Stosując go osiągał dobre wyniki. W badaniach swoich nie ignorował też mądrości ludowej. Badał huby brzozowe i dębowe, ich skład chemiczny, działanie farmakologiczne.

Profesor biegle władał kilkoma językami: angielskim, niemieckim, rosyjskim, francuskim. Bardzo często wygłaszał swoje referaty na międzynarodowych zjazdach w Paryżu, w Madrycie, w Brukseli, w Oxfordzie, w Londynie, w Moskwie. W związku z tak częstym udziałem w krajowych i zagranicznych zjazdach, musiał nieraz podróżować samolotem. Z tym się wiąże znamienne wydarzenie w jego życiu. W listopadzie 1937 roku, jako jeden z nielicznych, ocalał z katastrofy samolotowej na trasie Warszawa-Kraków.

Los... Łaskawy? Niebawem okazało się, że jednak tragiczny. Wybuchła II wojna światowa, a z nią nieszczęścia, które spadły zarówno na całe państwa jak i na poszczególnych ludzi. Profesor w tym czasie nie ustawał w pracy badawczej i leczniczej. Pozostawał wierny swoim ideałom, wykorzystywał każdą okazję do niesienia ludziom pomocy, organizował miejsca pracy, opiekował się tymi, co byli bez kawałka chleba, zagubieni, zdesperowani. Zorganizował Komitet Polski i objął kierownictwo Sekcji Polskiej Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Dzięki popularności profesora Pelczara zaczęła napływać do Wilna pomoc z zagranicy. W zakładzie leczniczym przy Połockiej przechowywał rodaków, Litwinów, Białorusinów, Żydów, wszystkich, komu groziło aresztowanie przez gestapo.

Jeszcze w obliczu zagrożenia wojną liczne placówki naukowe: Rzymski Uniwersytet Królewski, uniwersytety w Londynie, Paryżu, Nowym Jorku, Warszawie zapraszały profesora, ale on odmawiał, i będąc wilnianinem z wyboru, pozostał w Wilnie, by tu wypić swój gorzki kielich do dna. Pozostał w mieście, które darzył miłością tak głęboką, że nie wyobrażał życia poza nim. Pozostał tu na zawsze. W podwileńskich Ponarach. W jednej ze wspólnych mogił.

Były wilnianin, a obecnie obywatel Stanów Zjednoczonych Ameryki, J. Zdzisław Szyłeyka tak oto opisuje tę tragedię w swojej znakomitej książce pt. „Lepsza strona czasu”: „Miasto przeżyło jeszcze jeden z serii swoich wojennych kataklizmów. Była to masowa represja za zabicie na ulicy Kalwaryjskiej Marionasa Padaby, inspektora litewskiej policji kryminalnej, będącego na usługach gestapo...”. W odwecie w nocy z 16 na 17 września 1943 r. aresztowano stu wilnian – głównie kwiat inteligencji polskiej – dziesięciu z nich rozstrzelano. W tej liczbie profesora Kazimierza Pelczara. Nazajutrz po egzekucji nadeszła depesza z Niemiec z rozkazem oszczędzenia tego światowej sławy onkologa... Longin Tomaszewski w swym fundamentalnym dziele „Wileńszczyzna lat wojny i okupacji 1939-1945” zauważa: „Zastrzelony przez egzekutywę Padaba nie był w gestapo jakąś znaczącą figurą, przeciwnie - należał do setki mu podobnych trybików zbrodniczej machiny...”

Artykuł został opracowany na podstawie referatu Krystyny Rotkiewicz

Wstecz