Kryzysu prezydenckiego ciąg dalszy

Od początku listopada głównym bohaterem w kraju jest prezydent Rolandas Paksas, otoczenie którego jest podejrzewane o kontakty z międzynarodowymi organizacjami przestępczymi, a nawet z obcym wywiadem. Taką informację ujawniły w ostatnich dniach października służby bezpieczeństwa.

Jest to temat na skalę nie tylko miesiąca czy roku, ale na skalę 13 lat niepodległości kraju. Obserwatorzy sceny politycznej twierdzą, że to, co obecnie przeżywa Litwa, jest swoistym oczyszczeniem się, testem na demokrację i jeżeli uda się pomyślnie złożyć ten „egzamin”, to w przyszłości obecne wydarzenia będą oceniane jako powtórne odzyskanie niepodległości.

Do zbadania ujawnionych informacji została powołana parlamentarna komisja śledcza. Jej wnioski, w telegraficznym skrócie, są następujące – Rolandas Paksas był i jest narażony na wpływy, które zagrażają bezpieczeństwu państwa. Takie orzeczenie komisji podczas późniejszego głosowania w Sejmie poparło 70 parlamentarzystów, przeciwko głosowało 16, 10 powstrzymało się.

Sam Rolandas Paksas negatywnie ocenił pracę parlamentarnej komisji. Jego zdaniem, komisja tendencyjnie dążyła do usunięcia go ze stanowiska szefa państwa.

„Sądzę, że bezpodstawnie przypisywane są mi niebywałe rzeczy. (...) Celem oskarżycieli nie jest wykrycie prawdy, lecz złamanie mnie moralnie i zniszczenie politycznie” - powiedział prezydent zapewniając, że nie naruszył ani Konstytucji, ani ustawodawstwa, nie złamał też przysięgi, więc nie zamierza podawać się do dymisji.

Po deklaracjach prezydenta, że dobrowolnie nie zrezygnuje z zajmowanego stanowiska, Sejm postanowił rozpocząć wobec niego procedurę impeachmentu. Chodzi o proces, w trakcie którego Sejm zadecyduje o tym, czy prezydent może nadal pełnić funkcje szefa państwa, czy też nie. Proces impeachmentu jest długi. Niektórzy prognozują, że potrwa nawet pół roku.

Jak to było z obywatelstwem przyznanym Borisowowi?

Tymczasem Sąd Konstytucyjny Litwy będzie musiał wydać orzeczenie o prawomocności decyzji prezydenta Rolandasa Paksasa o przyznaniu, w trybie wyjątkowym, obywatelstwa litewskiego najhojniejszemu sponsorowi jego kampanii wyborczej Jurijowi Borisowowi.

Sąd Konstytucyjny sprawę tę rozpatruje na wniosek Sejmu. W historii niepodległej Litwy jest to pierwszy przypadek, gdy bada się, czy dekret prezydenta jest zgodny z Konstytucją.

Jeżeli się okaże, że prezydent naruszył Konstytucję przyznając Borisowowi obywatelstwo w trybie wyjątkowym, może to być bardzo ważnym argumentem w sprawie impeachmentu wobec Rolandasa Paksasa.

Jurij Borisow mieszka na Litwie z przerwami od 1962 roku. Po raz pierwszy obywatelstwo litewskie otrzymał po odzyskaniu niepodległości w 1990 roku, gdy mogli o nie występować wszyscy mieszkańcy Litwy. Jednak w czerwcu 2002 roku prezydent Rosji Władimir Putin przyznał mu obywatelstwo rosyjskie, w związku z czym litewskie obywatelstwo Borisow utracił. Wiosną br. prezydent Paksas, przyznał mu je ponownie, w trybie wyjątkowym.

Borisow oficjalnie wydał na prezydencką kampanię wyborczą Paksasa 1,2 mln litów. Nieoficjalnie mówi się, że suma ta przekroczyła kilka milionów dolarów. W zamian, prawdopodobnie, Borisow żądał profitów zarówno finansowych, biznesowych jak i politycznych. Sprawę ewentualnych nacisków, wywieranych na prezydenta przez jego sponsora, bada prokuratura.

Prokuratura bada też, czy Jurij Borisow nie naruszył litewskiego ustawodawstwa handlując częściami zamiennymi do wojskowych śmigłowców, między innymi z objętym embargiem ONZ Sudanem.

Jurij Borisow jest właścicielem litewskiego przedsiębiorstwa naprawy helikopterów „Avia Baltika”. Według ministra ochrony kraju Linasa Linkevičiusa, przedsiębiorstwo Borisowa jest obserwowane przez litewski kontrwywiad od 1999 roku. Minister podkreśla przy tym, że handel częściami zamiennymi do śmigłowców odbywał się zgodnie z litewskim prawem. Istniała wówczas umożliwiająca to luka prawna, gdyż nie przewidziano sprzedaży części o podwójnym przeznaczeniu (do śmigłowców cywilnych i wojskowych). Obecnie luka ta została usunięta.

W 2001 roku „Avia Baltika” dostarczyła do Sudanu śmigłowiec Mi-8. Firma stała na stanowisku, że śmigłowiec jest cywilny, natomiast eksperci twierdzą, że wojskowy. Nie wyklucza się, że śmigłowiec cywilny, przeznaczony dla Sudanu, na Litwie został przerobiony na wojskowy.

Społeczeństwo się podzieliło

Już nikt nie wątpi, że największy w historii niepodległej Litwy skandal podzielił społeczeństwo. Jedni żądają dymisji prezydenta, inni go popierają. Świadczą o tym chociażby trzy wiece, które odbyły się w ciągu ostatniego miesiąca w Wilnie. Te „przeciw” i ten „za” zebrały tysiące ludzi.

„Paksas zasłużył na naszą litość. Stał się niewolnikiem kłamstwa, długów, podejrzanych sponsorów, błędów, które zhańbiły Litwę” – twierdził występujący na jednym z wieców mer Wilna Arturas Zuokas. Jego zdaniem, „państwo powinno być budowane na fundamencie prawdy” i dlatego Paksas nie może dalej pełnić funkcji prezydenta, a „honor Litwy może uratować tylko wszczęcie wobec prezydenta procedury impeachmentu”.

Natomiast Vytautas Landsbergis, mówiąc o Paksasie, przypomniał bajkę Andersena o nagim królu. Zdaniem Landsbergisa, Litwa jest zagrożona ze strony Rosji, ale to, co obecnie przeżywa kraj, jest okazją do oczyszczenia się i poważnych przemian.

Z kolei zwolennicy prezydenta na swym wiecu skandowali: „Jesteśmy z Paksasem”, „Szanujemy Paksasa”, „Sejmie, precz!”, „Zwyciężymy”.

„Przybyliśmy tutaj, gdyż dłużej nie możemy milczeć. Powinniśmy obronić naszego prezydenta. Politycy żądają jego rezygnacji, obawiają się bowiem, że podczas procesu impeachmentu zostaną ujawnione wszystkie ich przestępstwa” – mówił na wiecu przewodniczący proprezydenckiej Partii Liberalno-Demokratycznej Valentinas Mazuronis.

Mazuronis wyraził przekonanie, że „prezydent jest atakowany, gdyż zaczął realizować obietnice wyborcze - wprowadzenia porządku w kraju, a to się nie podoba elitom politycznym”.

Przewodnicząca związku zawodowego „Solidarumas” Aldona Balsiené, przypominając, że tysiące osób w kraju wegetują na skraju nędzy, nie mają pracy, wezwała Sejm i premiera do zwrócenia się w stronę narodu. 

Na wiecu przemawiał również przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł Waldemar Tomaszewski. Zwracając się do zebranych po polsku podziękował im za determinację w obronie prezydenta.

„My, społeczność katolicka, zawsze stajemy w obronie człowieka uciskanego i krzywdzonego” – powiedział Tomaszewski.

O dymisję Paksasa zaapelował Adamkus

Tymczasem o ustąpienie z urzędu zaapelował do Rolandasa Paksasa były prezydent Litwy Valdas Adamkus. Uważa on, że tylko w ten sposób możliwe jest jak najszybsze przezwyciężenie kryzysu, który objął już nie tylko urząd prezydenta.

Według Adamkusa, kryzys ten wyrządził już wielką szkodę Litwie i zagraża jej wolności.

Paulauskas i Brazauskas, jak też wielu innych polityków, niejednokrotnie wyrażali opinię, że Paksas powinien podać się do dymisji, by nie dopuścić do rozpoczęcia procedury impeachmentu prezydenta, która nie wpłynie pozytywnie na wizerunek państwa.

Czy prezydent kontratakuje?

Tymczasem skandal rozpętany wokół urzędu prezydenta obfituje w coraz bardziej pikantne akcenty. Ostatnio Jurij Borisow oznajmił, że posiada informację kompromitującą przewodniczącego Sejmu Arturasa Paulauskasa, a także parlament. Sejmowa opozycja uznała, że to jest szantaż.

W wywiadzie dla dziennika „Lietuvos rytas” Borisow wyznał, że informacja o Paulauskasie, którą on dysponuje, „jest ładunkiem wybuchowym”.

„Zapewniam, że cała Litwa zostanie wstrząśnięta, nie utrzyma się nie tylko przewodniczący, ale też cały Sejm” – pogroził we wspomnianym wywiadzie.

Również przewodniczący nowo powstałej Partii Pracy, poseł Wiktor Uspaskich, po spotkaniu z Paksasem oświadczył, że dowiedział się o prawdziwych przyczynach, dla których dąży się do obalenia prezydenta.

„Byłem wstrząśnięty po usłyszeniu tej informacji, chociaż mnie zaskoczyć nie jest łatwo” – wyznał Uspaskich. Jego zdaniem, prezydent jest gotów do ujawnienia szczegółów systemu, tworzonego przez 13 lat niepodległości kraju, a opartego na korupcji i protekcjonizmie. Uspaskich nie zaprzeczył, że kompromitująca informacja dotyczy osoby premiera Algirdasa Brazauskasa i innych znanych polityków Litwy. Z kolei przewodniczący litewskich konserwatystów, poseł Andrius Kubilius uważa, że rozpowszechnianie takich informacji jest „szantażem, którym się zajmuje już nie tylko Borisow, ale też prezydent i Uspaskich”.

„Jeżeli prezydent posiada informację o skorumpowanej działalności urzędników państwowych i ją ukrywa, jest to przestępstwo, które podlega karze” – oznajmił Kubilius.

Zaapelował też do prokuratury o niezwłoczne zbadanie informacji, którą dysponuje prezydent.

Stronnicy impeachmentu zbierają podpisy

Proces impeachmentu prezydenta, jeżeli do niego dojdzie, będzie budowany w oparciu o sześć punktów. Prezydentowi zarzuca się rażące łamanie Konstytucji i przysięgi. Między innymi, grupa robocza przygotowała zarzuty, że poprzez swoje działania naraził się na obce wpływy, które stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, że nie zapobiegł ujawnieniu ważnych tajemnic państwowych, wywierał naciski na działalność prywatnych obiektów gospodarczych, nie potrafił pogodzić interesów prywatnych i publicznych oraz to, że poprzez swoje działania zakłócił funkcjonowanie władz państwowych. Ogółem oskarżenia wobec prezydenta sformułowano na 22 stronach. Rolandas Paksas oświadczył, że nie poczuwa się do winy i gotów jest przejść procedurę impeachmentu.

Aleksandra Akińczo

Wstecz