Sprawy suderwskiej ciąg dalszy

To nie był jeszcze happy end

Okazuje się, że głośna sprawa Suderwy nie zakończyła się bynajmniej happy endem.

Jak już pisaliśmy, na początku tego roku starosta gminy Suderwa Czesława Stupienko została ukarana grzywną w wysokości 450 litów za zamieszczenie w tej miejscowości polskich wersji nazw ulic. Uczyniła to na prośbę mieszkańców Suderwy, gdzie Polacy stanowią aż 84 procent mieszkańców. Obowiązująca obecnie na Litwie ustawa o mniejszościach narodowych nie zabrania w miejscowościach zwarcie zamieszkałych przez Polaków obok nazw i napisów w języku państwowym umieszczać też napisy w języku polskim. Również Europejska Konwencja Ramowa Ochrony Mniejszości Narodowych, którą Litwa ratyfikowała w 2000 roku, zezwala na umieszczanie w zwartych skupiskach mniejszości dwujęzycznych tablic informacyjnych.

Tym niemniej Inspekcja Języka Państwowego ukarała gminę Suderwa grzywną za samowolę. Kierowała się przy tym nie ustawą o mniejszościach narodowych, ani też wspomnianą Konwencją, lecz przepisami wprowadzonymi przez podlegającą Sejmowi Państwową Komisję Języka Litewskiego oraz ustawą o języku państwowym, która wymaga, by wszystkie napisy były na Litwie w języku litewskim. Przy okazji, już zresztą nie po raz pierwszy, wyszło na jaw, że na Litwie jedna ustawa przeczy innej.

Jednak przekonana o swojej słuszności Czesława Stupienko postanowiła prawa do polskich tablic w Suderwie bronić w Sądzie Administracyjnym. Niespodziewanie w obronie Suderwy stanął Departament Mniejszości Narodowych. Dyrektor Departamentu Antanas Petrauskas oświadczył, że ustawa o mniejszościach narodowych zezwala na dwujęzyczne napisy w miejscach zwartego zamieszkania mniejszości narodowych. Stanowiska Stupienko bronił też przewodniczący sejmowego komitetu obrony praw człowieka i mniejszości narodowych, poseł Gediminas Dalinkevičius. Podobnie jak Petrauskas oznajmił on, że starosta Suderwy działała zgodnie z litewską ustawą o mniejszościach narodowych. „Gdyby ta sprawa znalazła się w sądzie, zaszkodziłoby to wizerunkowi Litwy w Europie” – powiedział Dalinkevičius i było to ostrzeżenie dla Inspekcji Języka Państwowego.

Powyższe opinie oraz wrzawa, jaką na temat tej sprawy podniosły lokalne i polskie media, sprawiły, że Inspekcja Języka Państwowego grzywnę jednak anulowała. Pozornie. Okazało się bowiem, że zgodnie z litewskim prawem, taką grzywnę może anulować jedynie sąd. Czesława Stupienko, chcąc mieć pełną jasność sytuacji, skierowała więc jednak sprawę do sądu. Sąd Administracyjny Okręgu Wileńskiego wydał w tej sprawie orzeczenie 14 marca. Z tego orzeczenia wynika, że jednak starosta Suderwy racji nie miała. Sąd wcale nie anulował dla tej gminy kary za polskie napisy, zastąpił jedynie grzywnę (uznając ją za karę zbyt wysoką) upomnieniem. Sąd orzekł, że zgodnie z Konstytucją RL, język litewski jest na Litwie językiem państwowym i ma pierwszeństwo wobec wszystkich pozostałych. Poza tym kwestia używania innych języków, wg orzeczenia sądu, pozostaje w gestii urzędów centralnych (powiaty, samorządy – przyp. L. D.) nie zaś lokalnych (gminy). Sąd orzekł więc, że umieszczenie polskich nazw w Suderwie jednak było naruszeniem administracyjnym i karę Inspekcji Języka Państwowego należy utrzymać w mocy.

Trudnym do rozgryzienia orzechem dla sądu okazała się kwestia, czy suderwianie mieli w ogóle prawo tłumaczyć nazwy ulic z języka litewskiego na polski, czy też (w razie uzyskania zgody urzędu centralnego) mogliby te nazwy wypisać polską czcionką, lecz w brzmieniu litewskim: czyli (dla przykładu) ulica nie Wileńska, a Wilniaus, nie Szawelska, a Sziaulu, nie Warszawska a Warszuwos. Ostatecznie sąd orzekł, że „w przypadku Suderwy tłumaczenie nazw litewskich ulic na język polski prawnie nie jest uzasadnione”.

Sąd stwierdził, że Konwencja Ramowa Ochrony Mniejszości Narodowych, która zezwala na umieszczanie w zwartych skupiskach mniejszości dwujęzycznych tablic informacyjnych, ma jedynie charakter rekomendacyjny. Nie określa ona szczegółowo, czy np. litewskie nazwy ulic można tłumaczyć na inne języki. Szczegółowe regulacje na ten temat miało opracować Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Litwy, które jednak od chwili podpisania Konwencji (2000 rok) nie uczyniło w tej sprawie nic. Sąd Administracyjny zamierza przedstawić na ten temat MSW swoją opinię i do 22 kwietnia br. chce mieć w tej sprawie stanowisko ministerstwa.

Co więc oznacza orzeczenie sądu dla Suderwy? Gmina musi albo odwołać się do Naczelnego Sądu Administracyjnego RL, albo jednak zdjąć polskie tablice i z ich ponownym zamieszczeniem czekać na zezwolenie „urzędu centralnego”. Poza tym nie wiadomo czy, w razie uzyskania takiego zezwolenia, nie trzeba będzie ulicy Wileńskiej zastąpić ulicą Wilniaus, co naszym zdaniem, pozbawia całą sprawę najmniejszego sensu. Po co suderwskim i innym odwiedzającym tę piękną miejscowość Polakom ulica Wilniaus? Żeby móc napaść oko swojską literką „w”?

Starosta Czesława Stupienko zamierza od orzeczenia sądu odwołać się do Naczelnego Sądu Administracyjnego RL.

Również przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł na Sejm Waldemar Tomaszewski uważa, że odwołanie się w tej sprawie do sądu wyższej instancji jest wręcz konieczne. Jego zdaniem, starostwo Suderwa zostało ukarane właściwie za opieszałość MSW, bo skoro nie ma regulacji na temat działania na Litwie Konwencji Ramowej Ochrony Mniejszości Narodowych, to mamy prawo na własną interpretację tego dokumentu.

Tomaszewski w orzeczeniu sądu widzi też pewną stronę pozytywną. To orzeczenie, jego zdaniem, ujawnia, że na Litwie, która tak bardzo chełpi się swoją ustawą o mniejszościach narodowych, w praktyce zapisy ustawowe nie są realizowane.

Lucyna Dowdo

Wstecz