Nowe władze samorządowe

O nowych merach, koalicjach i niepojętych histeriach

W tym miesiącu upłynęła trzyletnia kadencja poprzednich rad samorządowych i władzę w litewskich samorządach przejęły nowe, wybrane przed ponad trzema miesiącami, rady. W samorządach, które najbardziej nas interesują ze względu na dużą liczbę Polaków, czyli w Wilnie i na Wileńszczyźnie, wybrano też nowych merów, z wyjątkiem rejonu wileńskiego, gdzie radni kierowanie samorządem już po raz czwarty z rzędu powierzyli Leokadii Janušauskiené.

Przypominamy, że w minionych wyborach samorządowych AWPL uzyskała w skali kraju 4,1-procentowe poparcie i zachowała swoje dotychczasowe pozycje w samorządach Wilna i Wileńszczyzny zdobywając 50 mandatów. W rejonach wileńskim i solecznickim Akcja Wyborcza zdobyła w tych wyborach, jak zresztą od lat, absolutną większość głosów, co zapewniło jej pozycję partii rządzącej.

W rejonie wileńskim, AWPL dysponuje tu 16 z 27 mandatów, pierwsze posiedzenie nowej rady odbyło się 8 kwietnia. Na stanowisko mera zostały tu zgłoszone dwie kandydatury: Leokadia Janušauskiené (AWPL) oraz Zygmunt Gajdamowicz (Litewska Partia Socjaldemokratyczna). W tajnym głosowaniu zdobywając 21 głosów zwyciężyła kandydatka Akcji Wyborczej, dotychczasowa trzykrotna już mer tego rejonu, jej rywal uzyskał 6 głosów poparcia. Na wicemerów (absolutną większością głosów) wybrano Teresę Paramonową, która pełniła tę funkcję również w poprzedniej kadencji oraz sekretarza rady Jana Sinickiego. Wynik głosowania przy wyborze kierownictwa rejonu dowodzi, że na wyżej wymienionych kandydatów głosowali nie tylko radni z ramienia Akcji Wyborczej, lecz również przedstawiciele innych partii, co stanowi wysoką ocenę dotychczasowej działalności AWPL w tym rejonie. Nowo wybrana mer, dziękując za obdarzenie jej po raz czwarty zaufaniem, podkreślała, że pełniąc przez kilka ostatnich kadencji tę funkcję wykonywała program AWPL. Głównymi jego priorytetami było i pozostaje wspieranie i utrzymywanie na wysokim poziomie rozbudowanej w rejonie wileńskim sieci oświaty, dbanie o kulturę tego wielonarodowego rejonu, jego rozwój gospodarczy oraz pieczę nad sferą socjalną.

Janušauskiené podkreślała, że chociaż rejon wileński należy do najgorzej finansowanych, samorząd nie jest zadłużony. Zapewniała, że administracja będzie starała się, poprzez uczestnictwo w różnych programach i konkursach, zdobywać na rozwój rejonu środki pozabudżetowe.

Natomiast w rejonie solecznickim pierwsze posiedzenie rady odbyło się 4 kwietnia, na stanowisku mera nastąpiły zmiany. Poprzedniego – Józefa Rybaka – po ośmioletnim kierowaniu rejonem, zastąpił Leonard Talmont, prezes rejonowego oddziału AWPL, starosta gminy ejszyskiej. Można powiedzieć, że został on wybrany na to stanowisko prawie jednogłośnie. W tajnym głosowaniu 23 radnych opowiedziało się za jego kandydaturą, trzy pozostałe głosy uznano za nieważne. Leonard Talmont był jedynym kandydatem na stanowisko mera rejonu solecznickiego. Radni reprezentujący inne partie nie skorzystali z prawa wystawienia swoich kandydatów. Na stanowisko wicemera rejonu solecznickiego już po raz czwarty z rzędu (z identycznym wynikiem głosowania jak w wypadku mera) wybrano Zdzisława Palewicza, prezesa rejonowego oddziału Związku Polaków na Litwie.

Leonard Talmont przede wszystkim podziękował swojemu poprzednikowi Józefowi Rybakowi, który zresztą zgłosił jego kandydaturę na stanowisko mera, za wieloletnią pracę na rzecz rejonu. Podobnie jak mer rejonu wileńskiego podkreślił, że zamierza realizować założenia programu wyborczego AWPL. Podobnie też jak Janušauskiene zauważył, że należy w samorządzie powołać grupę odpowiedzialną za pozyskanie dla rejonu środków z programów Unii Europejskiej.

W rejonie trockim merem został (wybrany jednogłośnie) socjaldemokrata Tadeusz Użdel, były administrator samorządu. Jego kandydaturę na to stanowisko zgłosiła 15-osobowa koalicja (w skład rady wchodzi ogółem 25 osób), do której należą przedstawiciele AWPL oraz socjaldemokraci i socjalliberałowie. Wicemerami w rejonie trockim zostali: przedstawiciel AWPL Henryk Jankowski oraz socjalliberał Vytautas Petkevičius.

Najwięcej emocji wzbudziły wydarzenia w samorządzie stołecznym, gdzie o tym, kto będzie rządził zadecydowała 6-osobowa frakcja Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Radni AWPL stali się w 51-osobowej radzie języczkiem u wagi, który przeważył szalę na tę a nie inną stronę. O poparcie Polaków do ostatniej chwili wręcz dramatycznie walczyły dwie tworzące się koalicje, pierwsza to Związek Liberałów z Postępowymi Chrześcijańskimi Demokratami i Partią Konserwatywną, druga – to Partie Socjaldemokratyczna, Liberalno-Demokratyczna, Związek Rosjan oraz Socjalliberalny Nowy Związek. Do rządzenia stolicą wystarczy 26 mandatów, jednak obydwu koalicjom do objęcia władzy w stolicy brakowało kilku głosów, stąd gorączkowe zabiegi o pozyskanie radnych-Polaków.

Jak wiemy, radni-Polacy w poprzedniej kadencji (AWPL miała wówczas w stołecznej radzie 5 mandatów) należeli do rządzącej koalicji wespół z liberałami i konserwatystami. Tym razem 21-osobowa Rada Naczelna AWPL podjęła decyzję o zmianie koalicjanta i zawarła sojusz z socjaldemokratami, liberalnymi demokratami, Związkiem Rosjan i socjalliberałami. Dzięki temu na mera stolicy został wybrany socjaldemokrata Gediminas Paviržis, dotychczasowy naczelnik powiatu wileńskiego.

Rada AWPL zdecydowała się na zmianę koalicji, gdyż nowi partnerzy, szczególnie rządzący Litwą socjaldemokraci, w zamian za sojusz w stolicy obiecali wiele korzystnych dla polskiego społeczeństwa politycznych decyzji.

„Rządzący obecnie Litwą socjaldemokraci i Nowy Związek proponują nam przyjęcie przez Sejm przychylnych dla naszej ludności ustaw o mniejszościach narodowych i języku państwowym, nadanie językowi polskiemu statusu obowiązkowego podczas egzaminów maturalnych w polskich szkołach oraz zgodę na drukowanie po polsku kart do głosowania w regionach zamieszkałych przez Polaków” – powiedział prezes AWPL, poseł na Sejm Waldemar Tomaszewski.

Na decyzję AWPL w wyborze tego a nie innego koalicjanta wpływ miały też tegoroczne wybory prezydenckie, w których społeczność polska w 80 prawie procentach poparła Rolandasa Paksasa, przywódcę Partii Liberalno-Demokratycznej, z którą Akcja Wyborcza tworzy koalicję nie tylko w samorządzie, lecz również w Sejmie. Stosunki polskiej społeczności z nowo wybranym prezydentem układają się, zresztą tak było i przed wyborami, bardzo dobrze. Tymczasem tajemnicą poliszynela jest fakt, że eksmer Wilna Zuokas nie należy do osób przychylnych wobec nowo wybranego prezydenta.

Polacy nie zerwali z liberałami koalicji w połowie czy w końcu kadencji, nigdy też nie składali przysięgi o dozgonnej wierności merowi Arturasowi Zuokasowi. Koalicję z Polakami w ubiegłej kadencji podpisał właśnie Paksas, a że potem partia się podzieliła na dwie, to nie jest problemem AWPL. Tym niemniej decyzja Rady AWPL wywołała w litewskich mediach dziwną histerię. „Polacy rządzą Wilnem”, „Polacy kopnęli popularnego mera”, „Polacy zdradzili Zuokasa”, „W wileńskim samorządzie – zdrada Pokaków” – wołały tytuły wiodących litewskich dzienników. Na boczny plan odszedł nawet budzący już mdłości temat związków prezydenta z gruzińską jasnowidzącą Leną Loliszwili. Litewskie media zgodnie obsiadły „polskiego konika” i zaczęły go z wielkim upodobaniem chłostać nie wiadomo za co. Przy okazji wyszło na jaw, że w społeczeństwie litewskim jeszcze dość żywe są antypolskie nastroje (jeżeli ktoś w to wątpi, wystarczy poczytać sobie polakonienawistne komentarze na portalu internetowym Delfi). Okazało się też, że to tylko litewskie partie, w imię interesów swoich wyborców, mogą zawierać koalicje z kim im się żywnie podoba, mogą też je zrywać w dowolnej, nawet najbardziej niestosownej chwili, czego nie można zarzucić AWPL.

Nawet dziecko rozumie, że gdyby chodziło o jakieś interesy prywatne radnych AWPL, to w koalicji z partią Zuokasa mieliby jak u Pana Boga za piecem. Tymczasem podjęli dość trudną decyzję kierując się wyłącznie interesami zamieszkałej na Litwie polskiej społeczności.

- Gdzie tu jest zdrada? Zdradą by było, gdybyśmy zdradzili interesy naszych wyborców, gdybyśmy nie dotrzymali złożonych im obietnic – mówił podczas niedawnej konferencji prasowej prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz.

Obrażony na radnych AWPL eksmer Zuokas podczas pierwszej sesji nowej stołecznej rady zadbał o pojawienie się plakatu z napisem: „Polacy Wilna popierają mera Zuokasa”. Ciekawa jestem czy ci rzekomo popierający eksmera Polacy-wilnianie wiedzą, że to jemu stolica zawdzięcza nienaruszalne i niezwracalne prawowitym właścicielom tzw. strefy zieleni, że tak „kochany” przez nich mer zadecydował, że z 11 tysięcy hektarów, o zwrot których zabiegają prawowici właściciele, tylko 700 (mniej niż 7 proc.) można zwrócić właścicielom. Radni AWPL, którzy w poprzedniej kadencji nie byli w stanie tej decyzji zapobiec, mają nadzieję, że w nowej koalicji uda się ją „odkręcić” i że w kwestii zwrotu ziemi w stolicy coś wreszcie ruszy. W ogóle pojawiła się nadzieja, że dzięki sojuszowi AWPL z socjaldemokratami, którzy kierują również odpowiedzialnym za zwrot ziemi wileńskim powiatem, uda się ten zwrot przyśpieszyć.

Wracając więc do „zdrady”, jakiej rzekomo dopuściła się w Wilnie AWPL, wydaje mi się, że bylibyśmy najszczęśliwszym społeczeństwem, gdyby wybierani przez nas politycy częściej dokonywali takich „zdrad” kierując się dobrem swoich wyborców.

Skutki wyboru Rady AWPL już mogliśmy odczuć. Została znowelizowana ustawa o wyborach, dzięki temu karty wyborcze w unijnym referendum, które zaplanowano na 10-11 maja, będą już drukowane w trzech językach. Sejm gotów jest też uwzględnić polskie poprawki do ustawy O mniejszościach narodowych (na razie sprzeciwiają się temu konserwatyści).

Nie wykluczone też, że w nowej koalicji (w chwili ukazania się tego numeru będzie to już wiadome) AWPL umocni swoje pozycje w strukturach zarządzania stolicą.

Na zakończenie warto chyba zaznaczyć, że historia zawiązywania koalicji w stołecznym samorządzie po raz kolejny wykazała, że jako społeczność liczymy się (i z nami się liczą) tylko wtedy, gdy mamy swoją, że tak powiem „narodową” reprezentację, bądź to w Sejmie, bądź w samorządzie. Czy Polacy rozproszeni po różnych ogólnolitewskich frakcjach zdołaliby „wytargować” dla polskiej społeczności aż tyle przychylnych decyzji, których nie udawało się dotąd wymóc ani poprzez wiece czy zbieranie podpisów, ani drogą pisania apeli do najwyższych władz państwa.

Lucyna Dowdo

Wstecz