Komentarz gospodarczy

Europejskie „wędki”, obawy i postrachy

Stoimy na progu wstąpienia do Unii Europejskiej, a w związku z tym jest wiele znaków zapytania. Ma pewne obawy Litwa, ale ma je także Bruksela. Jeśli chodzi o nasz kraj, to wydaje mi się, że dość poważnie szykujemy się do tego wstąpienia, bowiem powoli rosną nasze wskaźniki gospodarcze. Owszem, mamy jeszcze sporo „lekcji do odrobienia”, ale chyba i z tym sobie poradzimy. Musimy poradzić, bo UE patrzy na swoich nowych członków przez powiększające szkło.

Obawy Litwinów. Obywatele Litwy w ciągu roku konsumują produktów spożywczych na ogólną kwotę 12 mld litów. Specjaliści twierdzą, że jest to dość dużo. Jedna trzecia tej sumy przypada na importowane artykuły spożywcze. Tymczasem mamy wszelkie przesłanki i warunki, by wszystko produkować we własnym kraju (oprócz cytrusowych i innych mniej lub bardziej egzotycznych owoców) i jesteśmy w stanie sami wykarmić swoich obywateli. Mamy dobrze rozwinięte warzywnictwo, hodowlę tuczników, bydła. Nie bacząc na to ciągle z sąsiednich krajów napływają do nas tanie mięso i warzywa. Dzieje się tak dlatego, że Zachód w dużym stopniu dotuje rolnictwo, natomiast nasi rolnicy są skazani wyłącznie na siebie. Na pomoc pieniężną SAPARD mogą liczyć jedynie poszczególni rolnicy, którzy prowadzą duże gospodarstwa. Rolnik mający poniżej 14 ha ziemi (a takich na Litwie jest większość) w ogóle w przyszłości nie będzie brany pod uwagę. Statystyki podają, że po wstąpieniu do Unii Europejskiej 14 proc. rolników będzie zmuszona zlikwidować swoje gospodarstwa i przekwalifikować się na inne zawody. Czy potrafią i czy państwo będzie w stanie, bez dopłat z UE, w wymaganym stopniu to sfinansować, pokaże czas.

16 kwietnia br. Litwa i 9 pozostałych państw-kandydatów do UE podpisały w Atenach Traktat Akcesyjny o przystąpieniu do Unii Europejskiej. Również wyniki unijnego referendum w naszym kraju wypadły pozytywnie. Z jednej strony należy to uważać za sukces, z innej zaś realnie spojrzeć na sytuację: samo przystąpienie do Unii rajskiego życia nam nie gwarantuje. Unia nie da nam pieniędzy ani na zwiększenie poborów, ani emerytur. Unia może tylko zainwestować w tę czy inną dziedzinę naszej gospodarki, stwarzając w ten sposób nowe miejsca pracy i dając nam większą możliwość zarobków i podniesienia stopy życiowej. Ponieważ zapowiada się to jako proces dość długotrwały, to na wyższy standard życiowy (jeśli nie zaprzepaścimy szansy) mogą liczyć dopiero nasze dzieci, a może nawet wnuki.

Nie należy się więc dziwić emerytom, którzy są przeciwni Unii. Nie każdy bowiem potrafi myśleć aż tak perspektywicznie, każdy natomiast chce lepiej żyć już dziś.

Bruksela też się boi. Oczekujące nas zmiany w życiu politycznym i gospodarczym niepokoją nie tylko państwa kandydujące, ale i kraje już należące do Unii Europejskiej. Najbardziej niepokoją je trzy rzeczy. Przede wszystkim problemy związane z rynkiem pracy. Obawiają się, szczególnie Niemcy i Austriacy, że ich przedsiębiorcy przeniosą swoją produkcję na Litwę, Węgry lub do Polski, gdzie siła robocza jest średnio pięć razy tańsza i że na tym ucierpi ich rynek pracy.

Finansistów zachodnich niepokoi także dość dobrze rozwijający się system bankowy Litwy i Polski. I choć nie są to jeszcze banki o szwajcarskim doświadczeniu, praktyka wskazuje, że przyciągają one coraz więcej inwestorów zagranicznych.

Trzecim postrachem Brukseli jest ogromny europejski aparat biurokratyczny. Wszak do administracji europejskiej będą musieli wejść także przedstawiciele nowych krajów. Co więcej, odtąd wszystkie unijne dokumenty, ustawy i zarządzenia trzeba będzie tłumaczyć aż na 21 języków.

Powyższe obawy Zachodu nie są, oczywiście, bezpodstawne, ale nie ma też sensu zbytnio się niepokoić o to, że nowe kraje „ogołocą” Europę. Wystarczy porównać, od ilu lat buduje demokrację i nowe rynki Europa, a od ilu kraje postkomunistyczne, jak również wskaźniki ekonomiczne, by się przekonać, że tempo wzrostu tych ostatnich jest większe. Krajowy produkt brutto w Europie Zachodniej wzrasta rocznie zaledwie o 1 proc., tymczasem w niektórych krajach wschodnich jest on prawie czterokrotnie wyższy.

Pewne starcia ekonomiczne pomiędzy Wschodem i Zachodem są, oczywiście, nieuniknione, dlatego ważne jest, aby obie strony chciały i potrafiły wszystkie konflikty rozwiązywać drogą cywilizowanych dyskusji i negocjacji.

Rok na odrobienie lekcji. Od wstąpienia do Unii Europejskiej dzieli nas zaledwie rok, a „lekcji” do odrobienia mamy jeszcze sporo. Po pierwsze, budżet naszego kraju będzie musiał nadążyć za europejskim budżetem; po wtóre, musimy ujednolicić z Europą nasz system podatkowy. Litwa powinna za ten rok nie tylko dobrze się do tego przygotować i dostosować do szeregu unijnych wymogów, ale także nauczyć się bronić swoich interesów. Do końca roku powinniśmy uzgodnić z Europą ostateczną wysokość dopłat, które zostaną nam przydzielone w ramach wsparcia rozwoju naszej gospodarki. Nasi specjaliści przedstawili już konkretny plan wspólnych z Unią działań i został on dość pozytywnie oceniony. W ramach pomocy z UE Litwa otrzyma na wstępie 825 mln euro.

Niestety, nie wszystko jest również w porządku z polityką ustawodawczą. Na dzień dzisiejszy w tej dziedzinie również mamy jeszcze sporo do zrobienia. Do maja przyszłego roku musimy niemal od podstaw zmienić ustawę o podatku VAT, gdyż jest to jeden z wymogów Unii Europejskiej. Za benzynę oraz olej napędowy będziemy płacić od litra, a nie jak dotychczas, od tony. Podobnych zmian zapowiada się sporo.

Handel z Rosją. W związku z wstąpieniem Litwy do Unii Europejskiej zmieni się system handlowy z Rosją. Dotychczas stosunki handlowe między naszymi krajami regulowała umowa rządowa z 1995 roku, która się opierała na najbardziej przychylnych zasadach wzajemnej wymiany towarów. Za rok Rosja będzie handlowała z Litwą zgodnie z przepisami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Po pierwsze, zostaną sprecyzowane kwoty na rosyjskie towary. Rosja nadal jest naszym największym partnerem handlowym. Na handel z Rosją przypada 8,5 proc. litewskiego eksportu, 29,7 proc. stanowi import. Specjaliści twierdzą, że przynajmniej na 10 importowanych z Rosji towarów, po wstąpieniu Litwy do Unii, ceny wzrosną. Planuje się, że ogólnie ceny importu wzrosną o 2 proc. Ceny importowanego gazu np. wzrosłyby o 0,7 proc., o 2,6 – ceny kaset do elektrowni atomowej. Tymczasem ceny importowanej stali elektrotechnicznej wzrosną aż o 40 proc., a nawozów mineralnych, w skład których wchodzą: azot, fosfor i potas - o 46 proc.

Są to jednak tylko przypuszczenia, a w rzeczywistości o wszystkim zadecyduje rynek.

Pod powiększającym szkłem. Nasze rozeznanie, jeśli chodzi o pomoc z UE, nadal jest jeszcze dość słabe. Niektórzy myślą, że wystarczy przedstawić solidny biznes plan i Unia przydzieli pieniądze, a potem to już zrobimy z nimi, co nam się będzie podobało. Niestety, UE już przekonała się, że te pieniądze nie zawsze są właściwie wykorzystywane. Niektóre kraje Europy Wschodniej, w tym także Litwa, zamiast wykorzystać je na inwestycje lub stworzenie nowych miejsc pracy, po prostu je „przejadają”. Kilka litewskich firm już w ten sposób „podpadło” i grozi to im odpowiednimi konsekwencjami.

Wszystko wskazuje na to, że dla wielu „rajskie” życie, wynikające z niewłaściwego wykorzystywania różnych europejskich funduszy, już się skończyło. Komitet Europejski prowadzi dokładną ewidencję, kto i ile pieniędzy otrzymał i śledzi, czy racjonalnie zostały one wykorzystane. Na tak zwanej czarnej liście utracjuszy jest już sporo krajów Europy Wschodniej. Są na niej także firmy litewskie. Co je czeka? Będą musiały zwrócić roztrwonione pieniądze i to z odsetkami.

Pamiętajmy, że Europa obserwuje nas tak, jak się obserwuje każdego nowego przybysza - przez „powiększające szkło”. Z tej przyczyny dawne nawyki, by coś przy okazji „skombinować”, dziś nie będą już przydatne, co więcej, mogą nas drogo kosztować.

Optymistyczne prognozy. Trzeba przyznać, że pomimo wielu niedociągnięć, Litwa dość poważnie szykuje się do przystąpienia do UE i stara się polepszyć swoje wskaźniki gospodarcze.

Zgodnie z prognozami Ministerstwa Finansów, w tym roku gospodarka Litwy będzie o wiele szybciej się rozwijała niż Łotwy i Estonii. Specjalne wydanie „The Ekonomist” twierdzi, że w tej chwili Litwa należy do 10 najszybciej rozwijających się krajów świata. Natomiast Ministerstwo Finansów Litwy przewiduje, że w 2004 roku ogólnokrajowy produkt brutto wzrośnie do 6,2 proc. Wskaźniki gospodarcze Litwy poprawił w tym roku „Vilniaus bankas”, a ostatnio także Hansa-LTB. Pomimo że ostatnio na świecie są tendencje ku ogólnemu spadkowi gospodarczemu, u nas wskaźniki rosną: ceny spadają, powoli wzrasta eksport, inwestycje, powstają nowe miejsca pracy. Coraz częściej handlowcy ogłaszają różnego rodzaju „akcje” sprzedaży tańszych towarów itd.

Analityk „Vilniaus bankas” Algé Budryté twierdzi, że wskaźniki gospodarcze w dużej mierze rosną także dzięki coraz lepiej rozwijającemu się handlowi z sąsiednimi krajami. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy br. eksport, w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, wzrósł o 38,8 proc. i wyniósł około 4 mld litów. Specjaliści przewidują, że jeszcze w tym roku wzrosną także zarobki i powoli będzie się zmniejszać bezrobocie, z 10,8 proc. spadnie do 8,5 proc.

Dodatkowy urlop, dodatkowy kłopot. Wstąpienie do Unii - to nie tylko tańsze ceny, mniejsze bezrobocie, ale także lepsze warunki pracy. Niestety, mamy je bardzo różne. Są spółki i zakłady, które mają warunki pracy wręcz karygodne. Chcąc w jakikolwiek sposób wynagrodzić to ludziom, rząd podjął pewne, choć wprawdzie niezbyt racjonalne, kroki. Mianowicie, podjął uchwałę o dodatkowych dniach urlopu przysługujących za staż oraz szkodliwe warunki pracy. Zgodnie z nowo przyjętą ustawą pracownik, który ma 10-letni staż w jednym miejscu pracy, ma prawo do 3 dodatkowych kalendarzowych dni urlopu, a za każde następne 5 lat - po jednym dniu.

Dodatek do urlopu należy się także za pracę w szkodliwych warunkach. W zależności od tego, ile godzin dziennie człowiek pracuje w szkodliwych warunkach, przydziela się do 5 dni dodatkowego urlopu. Jeśli jest to 20 proc. roboczego dnia, pracownikowi przysługuje 1 dodatkowy dzień urlopu, jeśli 60 proc. – 3 dni, a jeśli 80 proc. i dłużej – 5 dni dodatkowego urlopu.

Z takiego obrotu rzeczy są bardzo niezadowoleni pracodawcy. Uważają oni, że rząd bezprawnie wtrąca się w sprawy biznesu. Ich zdaniem, dodatkowe dni do urlopu grożą dodatkowymi zwolnieniami. Dziś pracodawcy nie mają tak rozbudowanych etatów, by kolega mógł zastąpić tego, który jest na urlopie, a skoro tak, to pracodawca będzie zmuszony zatrudnić nowych ludzi. Wszystko to pociąga za sobą dodatkowe koszty. Kierownictwo „Vilniaus vingis” twierdzi np., że dodatkowe urlopy dla pracowników, to dla nich milion litów miesięcznych strat. Tego samego zdania jest dyrektor „Vilniaus baldu kombinatas”. Natomiast wiceprezes Konfederacji Przemysłowców Mykolas Alieliunas jest zdania, że pieniądze należy wydawać nie na dodatkowe urlopy, lecz na eliminację szkodliwych warunków pracy. Gdy wejdziemy do Europy, nikt nam nie pozwoli na zatrudnianie ludzi w takich warunkach. Nie do pomyślenia będzie też nagradzanie pracowników dodatkowymi urlopami za to, że tracą swoje zdrowie w szkodliwych warunkach na stanowisku pracy.

Julitta Tryk

Wstecz