Profesor Marian Morelowski, wilnianin z wyboru

Przed 40 laty, 25 lipca 1963 zmarł we Wrocławiu prof. Marian Morelowski, uczony europejskiej sławy.

Urodził się w Wadowicach, 2 marca 1884. Był synem dra Juliana Morelowskiego, krakowskiego prawnika, bratem Teofila i najmłodszego, Jana – w przyszłości również jak ojciec, doktora nauk prawniczych. Marian Morelowski studia wyższe rozpoczął na Uniwersytecie Jagiellońskim, kontynuował je w Wiedniu jako uczeń prof. historii sztuki Dworaka, nieco później na Sorbonie w Paryżu i w Ecole des Hautes Études, gdzie studiował historię sztuki i filologię romańską. Doktoryzował się w Wiedniu w 1912. W latach 1926-1929 piastował stanowisko kustosza Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu, był już naonczas autorem licznych prac naukowych: „Arrasy wawelskie Zygmunta Augusta”, „Artyści polscy na wychodźstwie w Rosji XVII wieku”, „Katedra unicka w Połocku”, „Nieznani artyści polscy XVI i XVII wieku”, „Zwierzęta i groteski w arrasach Jagiellońskich”, „Sztuka Rosji współczesnej”, „Losy Skarbca Koronnego od czasów rozbiorów”, „Zbiory dereczyńskie Sapiehów”, „Włócznia św. Maurycego i korona płocka doby piastowskiej” i in.

Profesor USB, autor znakomitych prac

W 1930 Marian Morelowski zostaje zastępcą profesora historii sztuki na Uniwersytecie Stefana Batorego, po habilitacji w 1931 na Uniwersytecie Jana Kazimierza – docentem Uniwersytetu w Wilnie, a w 1934 – profesorem nadzwyczajnym USB. W Wilnie, w mieście, które duszą i sercem umiłował, wydał kilkadziesiąt prac naukowych. „Kochać – to rozumieć, zrozumieć głębiej to jeszcze więcej pokochać” – pisał w swym dziele „Znaczenie baroku wileńskiego…” (studium nad dawną sztuką Wilna).

Okres działalności Mariana Morelowskiego w Wilnie wyróżnił się także inną, niezwykle wartościową pracą: „Zarys sztuki wileńskiej z przewodnikiem po zabytkach między Niemnem a Dźwiną”, wydaną w 1939 w czasie bombardowania Wilna przez Niemców.

Wśród licznych innych publikacji autorstwa Mariana Morelowskiego, wydanych w Wilnie, należy wymienić ponadto: „Drzwi gnieźnieńskie a rękopisy leodyjskie w Berlinie i Brukseli”, „Geneza stylu kościoła św. Anny i formy bramy Subocz w Wilnie”, „Giuseppe Rusconi a rzeźba w kościele uniwersyteckim św. Jana w Wilnie”, ogłoszonych w „Pracach i Materiałach: Sprawozdania Sekcji Historii Sztuki Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie”.

Aktywny uczestnik Śród Literackich

Jako dopiero co powołany na katedrę historii sztuki USB, pierwszy swój referat na wileńskiej „Środzie Literackiej” Marian Morelowski wygłosił 28 maja 1930 na temat „Losy polskiego skarbca naukowego”.

„Załatwiwszy się odpowiednio z bezsensowną, bałamutną plotką o zamurowaniu insygniów koronnych we Włodzimierzu Wołyńskim, w klasztorze dominikanów, prelegent przeszedł do sprawy czterech istniejących w Polsce koron. (…) Oto szanowny prelegent udowodnił nam jasno, jak na dłoni, że zachowały się do dziś i istnieją w Polsce najautentyczniejsze na świecie 3 korony piastowskie, z których dwie prawie nienaruszone składają się na znany krzyż „zębaty”, przechowywany w skarbcu katedralnym na Wawelu, a trzecia, najzupełniejsza, zachowana do dziś w całej pełni, spoczywa w skarbcu katedry płockiej na srebrnej pokrywie czaszki św. Zygmunta, która to niezmiernie ceniona relikwia przysłana została za panowania Łokietka, czy raczej jego syna, do Polski jako dowód wielkiego faworu papieskiego – pisał „Kurier Wileński” (6 czerwca 1930).

5 listopada 1930, na kolejnej „Środzie Literackiej”, Marian Morelowski wygłosi referat pt. „Uroczystości stulecia niepodległości Belgii” – donosił „Dziennik Wileński” (8 listopada 1930). Na grudniowej Środzie tegoż roku (17 XII 1930) – wygłosił referat poświęcony „Nocy listopadowej” St. Wyspiańskiego – „Noc listopadowa” jako problem inscenizacyjno-dekoracyjny” z pokazem przeźroczy z zakresu kostiumologii i historii teatru w renesansie i baroku. Wykład był inspirowany przedstawieniem „Nocy listopadowej” Ferdynanda Ruszczyca” (premiera odbyła się w Teatrze Miejskim na Pohulance 2 listopada 1930). Wydarzenie zostało odnotowane w prasie ogólnopolskiej.

Od tamtej pory prof. Marian Morelowski będzie częstym uczestnikiem – jako prelegent (przeważnie) bądź słuchacz wileńskich „Śród Literackich”.

W opinii St. Lorentza i innychnaukowców polskich

W gronie kolegów po fachu, ludzi sztuki i nauki Marian Morelowski – przez jednych był lubiany i szanowany, przez drugich – traktowany w sposób dla niego krzywdzący. Pisał np. Stanisław Lorentz w swoim „Album wileńskie”:

„Morelowski z wykształcenia nie był historykiem sztuki, lecz romanistą, taki był jego doktorat, a w latach 1911-1915 był nauczycielem języka francuskiego w szkole realnej w Krakowie. Ale interesował się też historią sztuki. W latach 1921-1926 był ekspertem polskiej Delegacji Rewindykacyjnej w Moskwie i uczestniczył przy odbiorze arrasów Jagiellońskich. Opublikował wtedy studia o tych arrasach. Gdy w roku 1933 Rada Wileńskich Zrzeszeń Artystycznych miała wydać książkę „Gobeliny wileńskie” (katedralne), do niego zwróciła się o napisanie historycznego wstępu. Napisał – jak zawsze – w trzech czwartych nie na temat (…)

Morelowski był osobnikiem dość skomplikowanym – nadęty, zarozumiały, zazdrosny, podejrzliwy. Trudno z nim było wytrzymać”.

Wytrawna badaczka życia i działalności naukowej oraz pedagogicznej i społecznej prof. Mariana Morelowskiego, Janina Orosz pisze o jego wykształceniu zgoła inaczej: „Po studiach z zakresu historii sztuki i filologii romańskiej kolejno na Uniwersytetach w Krakowie, Wiedniu i Paryżu, otrzymał Morelowski doktorat cum laude na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Wiedeńskiego w roku 1912 na podstawie dwu rozpraw: z historii sztuki i historii literatury francuskiej” (Janina Orosz „Wspomnienia pośmiertne”, Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Biuletyn Historii Sztuki, Nr 1, Warszawa 1964, Rok XXVI).

„Uczestniczył (M. Morelowski) przy odbiorze arrasów Jagiellońskich” (St. Lorentz). To „uczestnictwo” przy odbiorze arrasów Jagiellońskich z Sowietów przedstawił sugestywnie znany naukowiec polski na obczyźnie, Alfred Holiński:

„Zasługi prof. Morelowskiego sięgają dalej niż tylko do piśmiennictwa naukowego, gdyż działalność na polu rewindykacji arrasów wyniosła imię jego bardzo wysoko, okrywając je sławą wśród swoich w Kraju i wielką chwałą wśród obcych narodów. W hierarchii europejskich uczonych zajmuje Marian Morelowski miejsce w rzędzie znakomitych historyków sztuki, jak jego mistrz prof. Dworak, lub prof. Strzygowski, względnie współczesny prof. Svoboda na Wiedeńskim Uniwersytecie, czy prof. Huyghe we Francji (...). Lecz wymienieni specjalizowali się każdy w innej dziedzinie. Uderzającą cechą polskiego uczonego jest jego szeroki wachlarz zainteresowań i specjalności dotyczących tkanin, arrasów, wymagających długich studiów teoretycznych i dużej praktyki, lub jego zasięg wiedzy odnośnie architektury, malarstwa i rzeźby? Morelowski umiał dużo i dlatego ogłaszał swe prace z dziedzin wymienionych z takim znawstwem, jak gdyby każda z tych gałęzi historii sztuki była jego głównym przedmiotem; istotnie rzadkie zjawisko.

Uważam za rzecz wielkiego znaczenia omówienie sprawy udziału Morelowskiego i jego wyjazdu z profesorami Franciszkiem Koperą, Kazimierzem Piekarskim, Stefanem Komornickim do ZSSR, gdzie wraz z Tyszkowskim i Olszowskim oraz innymi jeszcze stanowili tzw. Komisje Mieszane Reewakuacyjne, zwane w mowie potocznej rewindykacyjnymi (...). Sprawa rewindykacji natrafiała na nieprzebrane trudności, nieprawdopodobne szykany ze strony bolszewików, którzy domagali się od komisji polskiej coraz to nowych i uzupełniających dowodów dotyczących najdrobniejszych szczegółów wywiezienia tych dzieł przez Rosjan; dat, nazwisk oraz wskazania poszczególnych miejsc na olbrzymim terenie ZSSR, w których znajdować się miały arrasy wawelskie, chorągwie, sztandary, czy księgozbiory polskie, obrazy lub inne dzieła sztuki.

(...) Gdy bowiem Morelowski znalazł się na Kremlu i przypadkowo dostrzegł wiszące sztandary polskie z powstania, sfotografował je i już na najbliższym posiedzeniu Mieszanej Komisji, pochwalił się odnalezieniem ich miejsca rozmieszczenia. W ten sposób Komisja odzyskała cenne relikwie powstańcze. Ale w takich warunkach praca postępowała żółwim krokiem naprzód i trwała aż cztery lata”. (Z przemówienia Alfreda Holińskiego wygłoszonego na zebraniu poświęconego pamięci prof. dra Mariana Morelowskiego, zorganizowanego 7 listopada 1963 r. w Instytucie Historycznym im. Generała Sikorskiego w Londynie).

Wilnu, był przypisany…

Przyjazd Mariana Morelowskiego do Wilna w 1930 roku nie był jego pierwszym przyjazdem do naszego miasta. Był raczej powrotem. Wybuch I wojny światowej zastał go na Wileńszczyźnie w majątku rodzinnym pierwszej żony, z którą Rosjanie wywieźli go do Rosji – jako obywatela austriackiego. W Moskwie Morelowski stworzył Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Polskimi w Rosji. Według oficjalnej wersji, w 1919 Morelowski wraz z żoną powrócił do kraju, która rok później zmarła w wyniku bardzo ciężkich warunków życiowych, które przeszła w Rosji. Według przekazu rodzinnego – Marian Morelowski wraz z żoną byli więzieni na Łubiance, poddawani tam okrutnym represjom, których żona M. Morelowskiego nie była w stanie psychicznym wytrzymać; podobno popadła w obłęd i została tam przez bolszewików zastrzelona.

Po zakończeniu I wojny światowej, po podpisaniu Traktatu Ryskiego, utworzono (jak już wspomniano wyżej) Komisje Mieszane w sprawie odzyskania arrasów Zygmunta Augusta, które Moskale wywieźli z Warszawy w 1795. Przewodniczącym działu sztuki Komisji został właśnie Marian Morelowski. Wybór padł na niego nieprzypadkowo – znał doskonale „układy moskiewskie”. Mógł, naturalnie, na ten „powrót do Rosji”, gdzie stosunkowo niedawno jeszcze przeżył dramat osobisty, nie zgodzić, ale się zgodził, wiedziony uczuciem przede wszystkim patriotyzmu – służenia sprawie Ojczyzny. Komisja polska pod przewodem Mariana Morelowskiego odebrała wszystkie arrasy, które można było odnaleźć na terenie Sowietów. Nie odszukano jednak dwóch, będących niegdyś w posiadaniu hrabiego Woroncow-Daszkowa (otrzymał je w darze od cara).

Za tę wieloletnią ofiarną pracę ówczesny rząd polski odznaczył Mariana Morelowskiego oficerskim Krzyżem Orderu Polonia Restituta. Później zostanie on posiadaczem francuskiej Legii Honorowej, belgijskiego Orderu Leopolda, nadanego mu za zasługi w dziedzinie badania sztuki flamandzkiej, a jeszcze później członkiem Królewskiej Akademii w Belgii, członkiem licznych Towarzystw Naukowych w Polsce, członkiem Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, a u schyłku życia – członkiem honorowym Stowarzyszenia Historyków Sztuki w Warszawie.

„Chodził po Wilnie z ręką na temblaku”

(...) Co to za samochód czeka przed kaplicą w Ponarach? Już jest jasno. W serpentynie drogi zaplątany, bierze górę drugi samochód. Wokół sosny. Pachnie mokrym mchem i wrzosowiskiem. W dole śpi jeszcze Wilno w pierzynie mgieł. Panowie są czarno ubrani i biali na twarzach. Ręce zacierają nerwowo. Kto są – nie powiem. Domyśleć się łatwo. To na porządku wileńskiego poranka. Jeden z panów „przywykszym” ruchem otwiera pudło, wyjmuje pistolety itd. Zaczęło się może w dusznej atmosferze baru – skończyło wśród świeżości sosnowego lasu. Zresztą, różnie bywa. Ciasno jest w małym mieście, które ongiś było wielkim” – pisał Józef Mackiewicz pod pseudonimem na łamach wileńskiego „Słowa” (1934, Nr 311).

Pojedynki były „na porządku wileńskiego poranka”. Głośny pojedynek redaktora naczelnego „Słowa”, Stanisława Mackiewicza (Cata) z Witoldem Hulewiczem i mniej głośny – tegoż Cata z prof. Marianem Morelowskim. Na szable. O co poszło? Córka Stanisława Mackiewicza-Cata, Aleksandra Niemczykowa, zamieszkała w Warszawie, w korespondencji z niżej podpisaną pisze, że dobrze pamięta pojedynek jej ojca z Hulewiczem, natomiast nie zna bliższych szczegółów, okoliczności pojedynku Cata z prof. Marianem Morelowskim.

Najprawdopodobniej poszło o „sprawę” pomnika Adama Mickiewicza w Wilnie. W 1930 został rozpisany – kolejny już, i tym razem zamknięty konkurs na pomnik Adama Mickiewicza w Wilnie. Do konkursu zaproszono: Xawerego Dunikowskiego, Henryka Kunę, Antoniego Madeyskiego, Edwarda Wittiga (nie przyjął zaproszenia) i Tadeusza Tołwińskiego. W lipcu 1931 jury przyznało pierwszą nagrodę projektowi Henryka Kuny. Wystawa projektów odbyła się jednak dopiero rok później. Po wystawie wileńska opinia publiczna podzieliła się na dwa obozy – zwolenników projektu Henryka Kuny i projektu Antoniego Madeyskiego. Za projektem Madeyskiego opowiadała się redakcja wileńskiego „Słowa”. Tradycyjnie „Kurier Wileński” skupiał przeciwników „Słowa”, czyli zwolenników projektu Kuny. Prof. Marian Morelowski zdecydowanie i ostro wypowiedział się za projektem Kuny, projekt Madeyskiego nazwał pogardliwie „Kanapą” (Mickiewicz na projekcie Madeyskiego siedział na ławce, która rzeczywiście wyglądała jak kanapa).

Sekundantem Hulewicza w jego pojedynku z Mackiewiczem-Catem był Stanisław Lorentz. Lorentz nie cierpiał Cata. Aliści kiedy doszło do pojedynku między redaktorem naczelnym „Słowa” i prof. Morelowskim, Lorentz temat Cata dyskretnie przemilczał, natomiast o Morelowskim napisał z ciętą drwiną: „Morelowski pojedynkował się z Mackiewiczem na szable i był lekko ranny w rękę. Długo chodził po Wilnie z ręką na temblaku, demonstrując ją, i denerwowało go, gdy udawaliśmy, że tego nie spostrzegamy”.

„Obcy” i „tutejsi”…

Witold Hulewicz, Marian Morelowski byli tu „obcymi”, ludźmi, którzy, jak ponoć miał się wyrazić Mackiewicz-Cat, „chodzą po Wilnie niczym po dekoracji teatralnej”. Hulewiczowie pochodzili z Wołynia, w XVIII w. przenieśli się pod Poznań. Przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości byli zatem poddanymi pruskimi. A znów Morelowscy – byli poddanymi austriackimi. „Zarówno pochodzenie Hulewicza, jak i jego biegła znajomość niemieckiego były zawsze w Wilnie przedmiotem kpin, źródłem wielu złośliwości, jakich wilnianie nie szczędzili swemu najaktywniejszemu z literatów. Ślady tego, niegroźne, ale znamienne, można odnaleźć w szopce akademickiej z 1930 roku:

Hulewicz (do Zelwerowicza):

Ach, jak się cieszę, że pan się zgadza z nami.

Rozumie pan, Wilno – to „Miasto pod chmurami”.

Wie pan, czemu je kocham? – Bo mi przypomina

Coś jakby motyw z Poznania, a może z Berlina.

- pisała Jagoda Hernik Spalińska w „Wileńskich Środach Literackich”.

Pisał w swojej balladzie regionalno-kryminalnej „To lubię” (parafraza Mickiewicza) Tadeusz Łopalewski:

Spojrzyj, Marylo, na rogu Królewskiej,

Tam, gdzie się zbiega z Zamkową,

Królewski organ ziemiańsko-papieski

Linotopyszni się „Słowo”.

 

Na lewo rojne Cielętnika gaje

Nad bełgocącym rynsztokiem,

A zaś na rogu panna w szklance daje

Wodę sodową ze sokiem.

 

W środku redakcja: a w niej nocną dobą

Syrewicz, Charkiewicz… nie zliczę…

Lector nad tobą, Pruszyński pod tobą

I ujrzysz dwa Mackiewicze.

 

Czy bies tam siedzi, czy dusza zaklęta,

Że o północnej godzinie

Nikt, jak najstarszy wilnianin pamięta,

Miejsc tych bez trwogi nie minie.

(…)

„Dwa Mackiewicze” – to Stanisław (Cat) i jego młodszy brat Józef. Józef – podobno takoż pojedynkował się z profesorem Marianem Morelowskim.

W latach 1931-1941 prof. Marian Morelowski pracował w Wilnie również jako ekspert muzealny Miejskiego Muzeum.

1941-1944 w Wilnie – tajne nauczanie

Niezwykle aktywna działalność nauczycielska Mariana Morelowskiego datuje się już od 1906: wykładał w Polskiej Szkole Realnej w Paryżu, następnie w II Szkole Realnej w Krakowie. W Wilnie – nauczał tajnie w latach 1941-1944.

Wykłady prowadzono w sposób dyskretny, w małym gronie, aby nie wzbudzić podejrzeń. Słuchacze płacili niewielkie czesne, stanowiące, dla pozbawionych pracy profesorów USB pewną pomoc. Wykłady tajnego uniwersytetu były bardzo popularne, największym zainteresowaniem cieszyły się wykłady profesora Mariana Morelowskiego z historii sztuki i profesora Konrada Górskiego z literatury polskiej.

Przed wojną i w okresie utraty polskiego Wilna, Marian Morelowski publikował się na łamach „Kuriera Wileńskiego” (funkcjonującego obok „Gazety Codziennej”), później, w czasie okupacji niemieckiej, na łamach podziemnej „Niepodległości”.

W latach 1944-1945 Marian Morelowski pracował jako referent do spraw ochrony zabytków w Wilnie.

Opuścił Wilno w 1945

W 1945 Marian Morelowski, jak i większość w tym czasie profesorów byłego USB, opuścił Wilno i przeniósł się do Lublina. Wykładał na KULu jako profesor nadzwyczajny, a od 1946 jako zwyczajny profesor historii sztuki uczelni lubelskiej. Od 1947 dojeżdżał do Wrocławia na powierzone mu wykłady z historii sztuki śląskiej, które prowadził na tamtejszym UW. W 1949 na stałe przeniósł się do Wrocławia. Od 1952 powołany został na kierownika Katedry Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego w stopniu profesora nadzwyczajnego, a potem zwyczajnego. Na tym stanowisku pozostał do 1960 roku, do czasu przejścia na emeryturę, kontynuował jednak wykłady do 1962 roku.

Plon naukowy

W latach pracy na uczelni lubelskiej prof. Marian Morelowski pozostawił cenny dorobek naukowy w postaci wydawnictw, m. in.: „Twórczość malarska i architektoniczna Bohdana Kelles-Krauze”, „Przemiany formy lubelskiego ratusza w świetle ineditów architektonicznych Dominika Merlini z roku 1781”, „Abstrakcjonizm i naturalizm w Sztuce”.

Liczne publikacje naukowe powstały w latach jego niezwykle aktywnej pracy na Uniwersytecie Wrocławskim. Wśród tej spuścizny wyróżniają się głównie prace o sztuce flamandzkiej („Arras z historią rycerza z łabędziem w kościele św. Katarzyny w Krakowie”, „Arrasy flamandzkie Rzeczypospolitej” i in. Do wielu studiów o sztuce polskiej należą: „Głowy wawelskie w Rumiancewskim Muzeum w Moskwie”, „Pałac Piłsudskich w Mosarzu”, „Hafty ludowe Wołynia” i in. Albo, jedna ze szczególnie ważnych publikacji – „Eliasz Noski i Polonica bałtyckie w Szwecji”.

Bogaty jest plon naukowy prof. Mariana Morelowskiego dotyczący sztuki śląskiej, będący wynikiem długotrwałych badań na temat powiązań artystycznych i kulturowych między Polską wczesnopiastowską a sztuką mozańską. Prawdziwą sensację w kręgach naukowych zdobyła jego praca naukowa, wydana nakładem Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego pt. „Ocalone rękopisy F. B. Wernhera i ich znaczenie dla historii i kultury Śląska”.

Pieczołowicie wydobywał z archiwów zapomniane lub nieznane nauce nazwiska artystów polskiego pochodzenia, wskazując na wartość ich dzieł.

W czasie pobytu i pracy w Krakowie, Wilnie i Lublinie zajmował się Morelowski zagadnieniami z zakresu urbanistyki, architektury, rzeźby, malarstwa, rzemiosła artystycznego. Poświęcał dużo uwagi problemom wileńskiej architektury barokowej XVIII w. i zamkowi najeziornemu w Trokach. Nie uszła także jego zainteresowaniom sztuka współczesna, ogłosił drukiem wiele biograficznych opracowań o Oldze Boznańskiej, Leonie Pinińskim, Ferdynandzie Ruszczycu, Leonie Wyczółkowskim i in.

Największą jednak uwagę badawczą ześrodkował Morelowski na zagadnieniu związków artystycznych Polski od XI-XIV w.w. ze sztuką francuską, regionem nadmozańskim, walońskim i sztuką włoską. Badania te miały szeroki rezonans w licznym gronie zachodnich uczonych. Wyniki tych badań prof. Marian Morelowski wygłaszał w swych referatach na okolicznościowych kongresach, konferencjach naukowych w Brukseli, Lille, w Paryżu i in. W państwach zachodnich cieszył się wysokim autorytetem. W 1959 w Paryżu i Genewie ukazało się 2-tomowe dzieło „Les architects célébres”, w którym dział znakomitych architektów dotyczących krajów europejskich: Polski, Węgier i Skandynawii opracował właśnie prof. Marian Morelowski. „Jako pedagog nie szczędził trudu, by dać młodzieży jak najwięcej wiadomości, przygotowując z myślą o niej skrypty i służył zawsze radą pomocną w studiach. Wzruszający był widok Profesora złożonego już ciężką niemocą, który siedząc w fotelu objaśniał młodzieży wystawę arrasów wawelskich, otwartą ostatnio w Muzeum Śląskim. Raz jeszcze mógł wrócić do umiłowanego tematu i cieszyć się, że przecież i On przyczynił się do odzyskania polskiego skarbu” – pisała w swych „Wspomnieniach pośmiertnych” Janina Orosz.

Alwida Antonina Bajor

Wstecz