Komentarz gospodarczy

Awers i rewers wzrostu ekonomicznego

Na Litwie notuje się wyraźny wzrost gospodarczy, więc śmiało można twierdzić, że prawie pokonaliśmy już skutki niedawnego gospodarczego załamania. Od trzech lat kurczy się bezrobocie. Nie możemy też narzekać na brak inwestycji zagranicznych. Litwa w tej chwili należy do najbardziej dynamicznie rozwijających się krajów postkomunistycznych w Europie Wschodniej. Nie bacząc na to, poważni eksperci ds. gospodarczych są nadal zaniepokojeni przyszłością kraju i w swoich prognozach odnośnie „rajskiego życia” po wstąpieniu do Unii Europejskiej są raczej powściągliwi. Najbardziej ich niepokoją pleniąca się w kręgach urzędniczych, a nawet na szczeblu państwowym, korupcja, przemyt oraz wzrost przestępstw gospodarczych.

Postęp produkuje bezrobocie

Od lat mówimy o postępie technicznym, nowych technologiach, inwestycjach zagranicznych jako o zbawiennym leku na ożywienie gospodarki i wzrost stopy życiowej społeczeństwa. Tymczasem wszystko w życiu ma, jak na monecie czy medalu, zarówno awers jak i rewers.

Postęp techniczny nie jest aż tak zbawiennym lekiem na wszystko, jak by się na pierwszy rzut oka wydawało. Jeśli nie będziemy do niego odpowiednio przygotowani, może nas niemile zaskoczyć. Proces wdrażania nowych technologii, nowych maszyn, automatyzacji poszczególnych odcinków produkcji z reguły owocuje redukcją kadr. I tak stajemy przed poważnym problemem bezrobocia. Powstaje pytanie, co bardziej się opłaca: pozostanie przy starych technologiach, czy przejście na nowe i zwiększenie funduszu zasiłków dla bezrobotnych? Trzeba więc przy tym odpowiedzieć na pytanie: co jest tańsze, szybkie stworzenie nowych miejsc pracy, czy płacenie zasiłków? Niestety, wszystko wskazuje na to, że na Litwie nikt nie prowadzi takich kalkulacji, zdając się na żywioł raczkującej gospodarki kapitalistycznej. Błąd. Brak takich kalkulacji i wynikającej z tego państwowej polityki gospodarczej na dłuższą metę uderza nie tylko w przeciętnego obywatela, ale też w gospodarkę całego kraju.

Dalej. Stoimy w obliczu zwiększenia minimalnych zarobków z 430 do 450 litów oraz zwiększenia nieopodatkowanego minimum. Jest to krok na rzecz tegoż przeciętnego obywatela, ale wszak nie bez konsekwencji. Pracodawcy w związku z tym liczą ponadplanowe wydatki, niestety, i planują redukcje etatów, politycy zaś zachodzą w głowę, jak załatać dziurę w budżecie, która powstanie w związku ze zwiększeniem nieopodatkowanego minimum. Z tego wniosek, że każdy, nieznaczny nawet, dochód obywatela komuś przynosi też określone straty.

Rosja - poważny Rywal ekonomiczny

Wiadomo nie od dziś, że z sąsiadami należy się liczyć i żyć w zgodzie, a z takim sąsiadem jak Rosja – szczególnie. Tym razem nie powinniśmy się obawiać żadnej interwencji zbrojnej czy politycznej. Jednak ze strony ekonomicznej Rosjanie nam dość poważnie zagrażają. Ostatnio amerykańscy eksperci uznali, że Rosja obecnie należy do najbardziej perspektywicznych krajów, jeśli chodzi o rynki handlu detalicznego. Sondaż na ten temat przeprowadzono w 30 z uprzednio przedstawionych 180 krajów. W wyniku tego sondażu na pierwszym miejscu uplasowała się właśnie Rosja, która zebrała aż 72 w 80-punktowej skali (w ubiegłym roku zajmowała czwarte miejsce). O jeden punkt mniej otrzymała Słowacja. Kolejne dwie lokaty przyznano Chinom i Węgrom (po 67 punktów). Litwa wylądowała na drugim miejscu od końca, czyli na 29 miejscu, Polska – na 28, a Łotwa – na 19. Kraje oceniano na podstawie tego, ile metrów kwadratowych powierzchni handlowej przypada na tysiąc mieszkańców oraz jaki procent w ogólnym kontekście stanowią zagraniczne placówki handlowe. Jeśli chodzi o handel z Rosją, Litwa nie wygląda najlepiej. Mamy tam tylko spółkę handlową „Norfos mažmena”. W Polsce i na Łotwie aktywnie działa „VP Market”. Na rosyjskim rynku w tej chwili aktywnie działa francuska firma „Auchan”, niemiecka „Metro”, zaś do wejścia na ten rynek szykują się amerykańska sieć handlowa „WalMart”, francuska „Carrefour” i niemiecka „Lidi”.

Mówiąc o Rosji jako o rywalu gospodarczym nie sposób pominąć decyzji dotyczącej wprowadzenia większego cła na samochody używane (od 3 do 7 lat). Fakt ten dość poważnie zaniepokoił niektórych ekonomistów Litwy, a szczególnie SoDrę i Ministerstwo Opieki Społecznej. Wszak na Litwie prawie trzysta tysięcy osób trudni się i utrzymuje rodziny tylko z handlu samochodami, gros z nich kupują właśnie Rosjanie. W obliczu zwiększenia ceł, a co za tym idzie i cen samochodów, wielu z nich utraci źródło utrzymania i będzie musiało korzystać z zasiłków dla bezrobotnych.

Wojna sąsiedzka

Łotwa ostatnio wprost wypowiedziała Litwie wojnę gospodarczą. Najpierw Łotysze wprowadzili cło i kwoty na importowaną z Litwy wieprzowinę, alkohol, mąkę i inne artykuły, następnie niektóre z nich zostały objęte całkowitym zakazem wwozu. Jest to poważny cios gospodarczy nie tylko dla naszych hodowców i przedsiębiorców, ale także dla Łotyszy. Chodzi o to, że na Łotwie brakuje wysokiej jakości wieprzowiny. Łotysze nie mają ani zmodernizowanych rzeźni, ani przetwórni, więc ich przedsiębiorcom opłacało się sprowadzanie mięsa z Litwy. W ten sposób oferowali współobywatelom dobrą jakość i względnie niskie ceny. Po wprowadzeniu na litewski eksport ceł i zakazów, ceny na mięso i mięsne wyroby na Łotwie wzrosły już o 30 proc. Szacuje się, że Litwa odnotuje w związku z tym straty rzędu 20 mln litów.

Łotewscy przedsiębiorcy takie posunięcie oceniają jako korzystne tylko dla małej garstki rządzących i uważają, że jest ono w pewnym sensie upolitycznione. Obrady i dyskusje, które odbywały się w tej kwestii w Wilnie, nie odniosły skutku. Wręcz odwrotnie, łotewska strona zlikwidowała nawet przygraniczny punkt weterynaryjny. Ostatnio Łotysze zablokowali także wwóz produktów „Žemaitijos pienas”, twierdząc, że w litewskim mleku wykryli szkodliwe dla zdrowia bakterie. Nie przedstawili jednak na to żadnych dowodów. Owszem, Litwini eksportują znacznie więcej towarów na Łotwę, niż Łotysze na Litwę, ale nie oznacza to, że nie można tego jakoś w inny, cywilizowany sposób uregulować. W kuluarach się mówi, że w odwecie Litwa zrezygnowała ze sprzedaży Łotyszom akcji kowieńskiego „Stumbrasu”, choć ci oferowali o 6 mln wyższą cenę.

I w ten oto sposób litewsko-łotewska współpraca gospodarcza nabiera barw politycznych, a dotąd dobrosąsiedzkie stosunki Litwy i Łotwy przekształcają się w wojnę ekonomiczną na kształt tej, z okresu międzywojennego. Szkoda, że nikt się nie zastanawia, że tego rodzaju „zimna wojna” w konsekwencji odbije się na gospodarce obu stron.

Litwa - faworytem inwestorów

Europa Środkowa w tym roku, w porównaniu z latami ubiegłymi, odczuwa znacznie mniejszy przypływ inwestycji. Wyjątkiem są jednak kraje bałtyckie. Spośród trzech republik najbardziej optymistycznie pod tym względem kształtuje się sytuacja Litwy. Tylko w ciągu pierwszego kwartału br. zagraniczne inwestycje na Litwie, w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, wzrosły o jedną czwartą. Zdaniem ekspertów, podstawową przyczyną spadku inwestycji w Europie Środkowej jest likwidacja wielu zakładów przemysłowych. Przewiduje się, że potok inwestycji do tych krajów jeszcze w tym roku zmaleje o 12 proc.

Wzrostu inwestycji spodziewają się Czechy i Polska. Australijski Instytut prognozuje w tym roku duży wzrost inwestycji w Rosji, a konkretnie z 2,4 mld do 4 mld USD. Prognozy te są jak najbardziej prawdopodobne, bowiem kraje, w których jest najtańsza siła robocza, mają największe szanse na wszelkie zagraniczne inwestycje. Obecnie właśnie Litwa i Rosja są wygodnym azylem ekonomicznym dla zachodnich przedsiębiorców.

Dolar ma perspektywy

Trudno chyba przecenić jak wiele stracili nasi obywatele na skutek przywiązania lita do euro, a co za tym poszło, dewaluacji dolara. Statystyki podają różne cyfry. Bankowcy uważają, że tylko szeregowi obywatele, którzy mieli dolarowe konta, stracili co najmniej około 600 mln litów.

Wiadomo, że podstawową przyczyną spadku kursu dolara była zarówno wojna w Iraku jak też kryzys gospodarki amerykańskiej. Jednak ostatnio akcje USA, a co za tym idzie, i dolara, idą w górę.

Analityk ds. badań sytuacji bankowej walut na Litwie Kristupas Monstavičius jest zdania, że już w najbliższej przyszłości euro zacznie powoli słabnąć (zresztą notowano już jego wahania), a to automatycznie będzie oznaczało odpowiedni wzrost kursu dolara. W efekcie jeszcze bardziej ożywi się rynek akcji amerykańskich, a wraz z nim nieco wzrosną konta dolarowe obywateli. Jednak w tej chwili są to tylko ostrożne prognozy, dlatego chyba nie warto ślepo się nimi kierować.

I już podsumowując: paradoksem jest, że przy ogólnym ożywieniu gospodarki prawie zupełnie nie odczuwamy wzrostu wydajności pracy, nie rosną także zyski przedsiębiorstw. Te dwa bardzo ważne wskaźniki stanowią pewne ryzyko tymczasowego zahamowania wzrostu krajowej ekonomiki. Bez wątpienia życie przyniesie nam jeszcze sporo gospodarczych niespodzianek, jednak generalnie jesteśmy na dobrej drodze.

Julitta Tryk

Wstecz