W 180. rocznicę urodzin

Syrokomli podróż po Wielkopolsce

Ludwik Władysław Kondratowicz, ukrywający się pod pseudonimem literackim Władysław Syrokomla (1823 - 1862), w swych wspomnieniach pisał: Nie marzyłem o podróżach europejskich lub zamorskich. Pragnąłem poznać naszą ziemię w jej dawnych granicach, pomodlić się na Wawelu, uczcić groby prymasów w Gnieźnie, napić się goplańskiej wody w Kruszwicy, oczami duszy popatrzeć na szlachtę w Środzie, na trybunał w Piotrkowie... W innym miejscu dodawał: Od dawna było gorącym moim życzeniem [...] zbadać wszystkie strony dawnej Polski; jej miasta, ziemie, lud, słowem: naocznie ją poznać, przynajmniej o tyle, aby móc z korzyścią czytać dzieje jej przeszłości... Stąd też ziemia wielkopolska jawiła się poecie jako godna obejrzenia kolebka państwa polskiego; odpowiadała potrzebom jego patriotycznie nastrojonej duszy. Ale prócz celów historycznych, krajoznawczych były też inne powody jego wyprawy do Wielkopolski - sprawy sercowe i zapewne tajne, patriotyczne. Dowodem tych ostatnich stała obserwacja policji pruskiej i jej informacje przekazywane Rosjanom. Prześledźmy zatem peregrynację Władysława Syrokomli po ziemi wielkopolskiej w roku 1858.

Wyruszając do Wielkopolski Syrokomla orientował się w sytuacji, nastrojach i dążnościach rodaków w zaborze pruskim, bowiem docierała do niego wielkopolska prasa, m. in. „Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego”, „Przegląd Poznański” czy leszczyńska „Szkółka Niedzielna”. Prócz tego otrzymywał książki wydawane przez oficynę Jana Konstantego Żupańskiego.

W czwartek, 27 maja 1858 roku Syrokomla wyruszył ze swej Borejkowszczyzny przez Wilno i Kowno, by 30 maja pojawić się w Warszawie. Stąd miał udać się do Krakowa, lecz nieoczekiwanie zmienił plany, gdyż z doniesień prasowych dowiedział się, że w Poznaniu od 23 maja rozpoczął swe występy krakowski zespół teatralny Juliusza Pfeiffera. W teatrze tym występowała bliska sercu poety Helena Majewska - Kirkorowa (żona Adama Kirkora - redaktora i wydawcy „Teki Wileńskiej”). Poeta, choć żonaty od czternastu lat, w roku 1857 zapałał gorącym uczuciem do ładnej i utalentowanej aktorki. Jeszcze przed wyjazdem, bliski desperacji, zwierzał się przyjacielowi: ...ja, póki się zdobędę na wyjazd, to umrę tu ze zgryzot! 1 czerwca wyjechał z Warszawy pociągiem przez Częstochowę, Trzebinię do Wrocławia, gdzie zatrzymał się na nocleg. Następnego dnia poeta udał się koleją żelazną do Poznania; w pociągu zapisywał w swym brulionie zniemczone przez Prusaków nazwy stacji, dochodząc ich właściwego brzmienia polskiego, w czym pomagali mu współtowarzysze podróży. Utrwalił to później w swych Wrażeniach pielgrzyma:

Starzec w sinej kapocie objaśniał mię w drodze:

Oto Rawicz, odwieczne Opalińskich miasto,

Ot, Stare Bojanowe z wieżycą piętrzastą,

To Rydzyna Leszczyńskich - to jesteśmy w Lesznie,

Lecz jakże to przychodnie nazwali pociesznie!

Rydzyna zwie się Reisen, nasze Leszno - Lissa.

Nie dosyć nam, że soki z tej ziemi wysysa,

Jeszcze nienasycony dla urągowiska

Starych grodów przekształca i krzywi nazwiska.

Do pory, mówią, dzbanek...zresztą jak chcesz, panie,

Ale nigdy być Leszno Lesznem nie przestanie...

Nieco dalej zapisał:

...Na płaskich brzegach Warty - przeczuwam z daleka

Mieczysławów i Chrobrych stolica mię czeka.

Obco jej patrzy z lica - lecz kościelne wieże

I ratusz, co pamiątek przedwiekowych strzeże,

I piosnka wielkopolska słyszana w podróży

Smutnemu pielgrzymowi wesoło coś wróży.

Odetchnąć z tamtą bracią silne chęci biorą,

Skręcaj wartkimi koły, parowa potworo!

Pędź pod zajazd - a świśnij tak doniosłą nutą,

By przybycie pielgrzyma aż w Litwie odczuto!...

Władysław Syrokomla przybył do Poznania incognito w dniu 2 czerwca 1858 roku, toteż nikt nie witał go na dworcu. W swym diariuszu podróżnym poeta zanotował: ...Jestem tedy w Poznaniu, w pierwszej stolicy Polski...Wsiadłem do krytej dorożki parokonnej i kazałem się wieźć do pierwszego lepszego hotelu. Po kwadransie jazdy wśród ciemnego wieczora, wśród nie znanych mi ulic, dorożka zatrzymała się przy hotelu Berlińskim... W tym miejscu warto przypomnieć, iż w hotelu tym (u zbiegu al. Wilhelmowskiej i ul. Fryderykowskiej - ob. Marcinkowskiego i 23 Lutego ) w roku 1831 zatrzymał się Adam Mickiewicz. Zdając sobie sprawę, że jest obserwowany przez agenta pruskiego, przeniósł się wkrótce do domu niejakiego Bischoffa przy ul. Młyńskiej.

Syrokomla przybył do Poznania w okresie znacznego ożywienia w stolicy Wielkopolski. W czerwcu odbywały się m. in. znany targ świętojański, wyścigi konne, występy teatru krakowskiego, a prócz tego walne zebranie Ziemstwa Kredytowego oraz posiedzenie poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.

Wieść o przybyciu Syrokomli rozeszła się błyskawicznie nie tylko w Poznaniu. Pierwszy złożył mu wizytę już nazajutrz Karol Karśnicki z Mystek w powiecie średzkim, uczestnik akcji na Belweder w 1830 roku. Stał się on totumfackim poety na terenie Poznania, a później jego głównym towarzyszem w wędrówce po Wielkopolsce. Spotkania z ciekawymi postaciami Poznania rozpoczął Syrokomla w towarzystwie Karśnickiego od wizyty 5 i 6 czerwca u literatki Bibianny Moraczewskiej. Wkrótce w liście do warszawskiej „Gazety Codziennej” mógł więc napisać: ...Znalazłem tu mnóstwo osób pełnych serca i godnych szacunku.

W dniu 10 czerwca, mając na względzie oświadczenie poety, iż przybył tylko na dwa tygodnie, wydano na jego cześć uroczysty obiad w poznańskim „Bazarze” przy ul. Nowej (ob. Paderewskiego), nazywanym przez Prusaków „fortecą polskości”. Na obiad przybyło ok. 80 osób z kręgów ziemiańskich i inteligenckich, w tym m. in. Adolf Malczewski, Seweryn Mielżyński, Marceli Motty, Jan Konstanty Żupański, Hipolit Cegielski, Gustaw Potworowski, Teofil Matecki, Paula Wilkońska. Pierwszy wystąpił z mową organizator przyjęcia Józef Przyborowski, witając gościa z Litwy wierszem:

...Witaj szczęśliw w naszym gronie,

W wielbicieli twoich kole!

Ściśnij chętnie bratnie dłonie

I dziel z nami naszą dolę...

Z kolei patriotyczną mowę wygłosił działacz narodowy Aleksander Guttry, nie bacząc na obecność pruskiego agenta. Po tych przemówieniach udzielono głosu Władysławowi Syrokomli, który odczytał okolicznościowy wiersz toastowy, którego ten oto fragment wywołał wielkie wzruszenie:

Gdy ziemie naszych ojców na troje rozdarto,

Gdy Wisłę rozdzielono z Wiliją i Wartą,

Nie mogły w bratniej uczcie jednej Matki syny

Posypać sól Wieliczki na chleb Ukrainy.

[...] Staje dziś między Wami jak pielgrzym szczęśliwy,

Leśny Litwin, pozdrawiam Wielkopolski niwy...

Poeta zakończył mowę toastem, pijąc w imieniu Litwy Wielkopolski zdrowie, gdyż przedstawił się jako wysłannik rodaków z drugiego krańca Polski. W swym diariuszu podróżnym zapisał: ...Bazar poznański zostanie dla mnie miejscem pamiętnym na całe życie. Tu na obiedzie obywatele wielkopolscy dali mi rzewny dowód swojego współczucia, na które bodajbym zdołał zasłużyć...

Ciąg dalszy manifestacji patriotycznej odbył się tego dnia wieczorem w Teatrze Miejskim przy pl. Wilhelmowskim (ob. pl. Wolności)), podczas przedstawienia sztuki Syrokomli Chatka w lesie, w wykonaniu krakowskiego teatru Pfeiffera. Już po drugiej odsłonie wywołano autora na scenę i pośród wiwatów i oklasków posypały się naręcza kwiatów. I kiedy w antrakcie poczęła grać orkiestra, nagle na sali powstał tumult i po chwili niespodziewanie rozległy się dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. Stało się to dzięki Tadeuszowi Radońskiemu, który zażądał od dyrygenta melodii godnej chwili oraz gościa. Za kulisy wpadła policja, domagając się od Pfeiffera zażegnania incydentu, lecz próżne były jego zabiegi. Sztukę „dograno” do końca, lecz zespół krakowski otrzymał od władz pruskich nakaz opuszczenia Poznania. Przy okazji baczniej zainteresowano się postacią Syrokomli, który ów dzień do najpiękniejszych w życiu policza...

Lecz kiedy mowa o krakowskim teatrze, nie można pominąć wizyt Syrokomli na jego przedstawieniach. Wspomniana B. Moraczewska pisze, iż bywał tam każdego wieczoru, tj. od 8 czerwca, kiedy na scenie pojawiała się miłość poety - Helena Majewska - Kirkorowa. Sprawa stała się w Poznaniu głośna, zwłaszcza po ostatnim przedstawieniu w dniu 16 czerwca. Zgodnie z rolą w tragedii Ignacego Humnickiego Żółkiewski pod Cecorą aktorka miała samobójczo pchnąć się sztyletem, a dokonała tego z takim przejęciem, że zraniwszy się poważnie padła zemdlona i zakrwawiona na scenę. Syrokomla pobiegł za kulisy i załamał z rozpaczy ręce, przycisnął do skroni. Plotka głosiła, iż artystka zrobiła to celowo, pragnąc pozostać z ukochanym w Poznaniu. Przez kilka dni Syrokomla opiekował się cierpiącą aktorką, mimo nacisków pruderyjnej opinii. Sprawa ucichła, kiedy aktorka z końcem czerwca podążyła za swym teatrem. Od tej chwili rozpoczął się dla Syrokomli nie zamierzony okres jego pobytu w Wielkopolsce.

Cofnijmy się jednak nieco w czasie. Poznańskie dni wypełniało poecie zwiedzanie miasta i liczne spotkania. Był gościem Józefa Przyborowskiego w Archiwum Grodzkim na Górze Przemysława i wraz z nim oglądał nowy gmach starego gimnazjum Marii Magdaleny przy pl. Bernardyńskim. Odwiedził również księgarnię Jana Konstantego Żupańskiego przy ul. Nowej. W darze zaś od malarza i tłumacza Ludwika Jagielskiego otrzymał obraz Głowa starca, który później ozdobił dworek poety na Borejkowszczyźnie.

W niedzielę, 13 czerwca Syrokomla po raz pierwszy wyruszył poza Poznań, udając się do Objezierza, gdzie Wincenty Turno w swym pałacu kontynuował tradycję gościn literackich. W wyjeździe tym towarzyszyli mu m. in. Roger Raczyński i Andrzej Edward Koźmian. Podążając do Objezierza poeta obserwował pejzaż nieznanej mu ziemi ...równej, polistej, gdzieniegdzie strojnej w liściaste laski, bogatej pięknym rozwojem zbóż, z wioskami rozsypanymi w niewielkich grupkach. Wcześniej w Objezierzu gościli m. in. J. U. Niemcewicz, A. Mickiewicz, S. Garczyński, W. Pol. Podczas obiadu wznoszono liczne toasty, zaś wieczorem odbyło się spotkanie w salonie, wypełnione m. in. recytacjami Koźmiana i śpiewem panny Ludwiki Turno. O wieczorze tym przybysz z Wilna tak pisał: ...Wieczorowe towarzystwo powiększył p. Franciszek Mickiewicz, rodzony brat wieszcza, zamieszkały od dawna w Poznańskiem. [...] Wypytywał mię o strony nowogródzkie, o tameczne miejsca i ludzi [...] On mię pytał o ojców, a ja ledwie o synach dać mogłem wiadomość. Noc spędził jeszcze w Objezierzu. Rankiem następnego dnia, rozrzewniony, rozmarzony, szczęśliwy, odjechał powozem do wsi Rokietnica, skąd pociągiem powrócił do Poznania.

W tym też dniu, tj. 14 czerwca, odbyło się w gmachu Biblioteki Raczyńskich posiedzenie Wydziału Nauk Historycznych i Moralnych powołanego do życia przed rokiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Tam Syrokomla spotkał się m. in. z Marcelim Mottym, Władysławem Bentkowskim, Władysławem Niegolewskim, Rogerem Raczyńskim, Tytusem Działyńskim (prezesem Towarzystwa). Na posiedzeniu tym debatowano nad projektem napisania historii stanu włościańskiego w Polsce. W swych zapiskach poeta zanotował: ...Wyszedłem gorąco życząc, aby przedmiot tych ważnych rozpraw nie pozostał bez skutku, abyśmy choć raz mieli dobrą historię kmiotków w Polsce. W dwa dni później Syrokomla był gościem arcybiskupa poznańskiego Leona Przyłuskiego i sufragana Stefanowicza na Ostrowie Tumskim.

W następną niedzielę (20 czerwca) na zaproszenie Tytusa Działyńskiego Syrokomla gościł w jego zamku w Kórniku. Ożywiony był wielką ilością zgromadzonych w zamku zabytków przeszłości, a szczególnie bogatymi zbiorami bibliotecznymi. W jednym ze swych listów pisał: ...Byłem w Kórniku, w jedynej dziś może tak bogatej i tak wzorowo urządzonej bibliotece prywatnej w Polsce!... W innym zaś dodawał: Tylko okiem rzuciłem na skarby tutejszej biblioteki. [...] Co tu białych kruków! Co za kompletny zbiór prawników polskich z XVI wieku...

W kolejną niedzielę, 27 czerwca, Syrokomla wybrał się do podpoznańskiej wsi Komorniki, zaproszony przez tamtejszego proboszcza, a zarazem filologa i znanego w świecie słowianofila, ks. Franciszka Ksawerego Malinowskiego. W dniu następnym, tj. 28 czerwca uczestniczył w kolejnym posiedzeniu poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w pałacu Działyńskich na Starym Rynku, na którym omawiano wyniki badań archeologicznych w Gieczu. W ostatnim dniu czerwca, przed wyruszeniem w podróż po Wielkopolsce, Syrokomla pożegnał się ze swą damą serca Heleną Majewską - Kirkorową, a wieczorem z pozostałymi poznańskimi znajomymi.

Rankiem 1 lipca 1858 roku na Syrokomlę oczekiwał w „Bazarze” Karol Karśnicki, by zabrać go w podróż po Wielkim Księstwie Poznańskim. Poeta w swym diariuszu zanotował: Skończył się nareszcie mój za długi pobyt w Poznaniu. Zacny p. Karśnicki miał mię zatrzymać na noc. Podążali zakrytą landarą przez Swarzędz, Kostrzyn, w kierunku Mystek - siedziby Karśnickich. Tuż za Kostrzynem zboczyli nieco z drogi, bowiem Karśnicki chciał pokazać gościowi piastowski Giecz oraz Górę Ludgardy koło Dzierżnicy, gdzie do 1823 r. wznosił się kamienny zamek. Nazajutrz wybrał się z Mystek w towarzystwie Karśnickiego do Murzynowa Kościelnego oraz Miłosławia, gdzie spotkał się z Sewerynem Mielżyńskim. Wstąpił też do Winnej Góry, lecz nie zastał w dworze Bronisława Dąbrowskiego. Wstąpił więc do kościoła, gdzie spoczywa gen. Jan Henryk - twórca Legionów Polskich we Włoszech. W dniu następnym gościł w Środzie Wlkp., słynnej z sejmików i gotyckiej kolegiaty. 4 lipca wyruszył ponownie do Miłosławia, wstępując po drodze do Targowej Górki, niegdyś siedziby gen. Antoniego „Amilkara” Kosińskiego - współtwórcy Legionów Polskich we Włoszech, by tam pochylić się przy jego mogile. Z Miłosławia podążył do Dębna nad Wartą, wówczas uzdrowiska, oraz do Książa, gdzie złożył hołd poległym w czasie Wiosny Ludów. Pamiątką pobytu Syrokomli w Książu jest wiersz Na mogile poległych w Książu 1848 r., kończący się słowami:

Nie giną marnie bohaterskie dzieła,

Święty ich popiół ma iskrę w sobie;

Na każdym polskich męczenników grobie

Jest myśl, że: Jeszcze Polska nie zginęła!

Zabrakło jednak czasu poecie, by zgodnie z danym słowem odwiedzić swą dobrą znajomą - literatkę Paulę Wilkońską w Siekierkach Wielkich.

6 lipca Syrokomla wyruszył z Miłosławia na kolejną, tym razem dłuższą wyprawę, w której towarzyszyli mu ksiądz Jan Tułodziecki, Kazimierz i Antoni Szulcowie oraz Antoni Białecki. W drodze do Gniezna umówił się na spotkanie z K. Karśnickim we Wrześni, lecz do spotkania nie doszło. Po zwiedzeniu Wrześni i Czerniejewa dotarł do Gniezna, gdzie kroki swe skierował do prastarej katedry, a wyniesione z niej wrażenia zapisał wierszem:

Wy, maściciele królów, wy, praw święci stróże!

Pozdrawiam wasze twarze, wykute w marmurze...

[...] Z pieśnią w sercu, nadzieją i wiarą wzmocniony

Od trumny Wojciechowej patrzę w dalsze strony.

W tym samym dniu przybył do Trzemeszna, gdzie zanocował. Tu zapoznał się ze słynnym gimnazjum trzemeszeńskim (jego uczniami byli m. in. Jan i Jędrzej Śniadeccy), okazałą bazyliką i jej gospodarzem - ks. Antonim Tycem. O świątyni tej w swym diariuszu zapisał: Kościół uczynił mi swoją baniastą kopułą dalekie przypomnienie fary w Nieświeżu... Nazajutrz, tj. 7 lipca Syrokomla zwiedził Mogilno z zespołem pobenedyktyńskim oraz położone już na Kujawach Strzelno, zapoznając się z romańską rotundą i zespołem ponorbertańskim. Następnego dnia kontynuował swą podróż po Kujawach, docierając do Kruszwicy. W swym dzienniku zanotował: Sine Gopło rozwinęło się na wiele mil po prawej i lewej naszej ręce. Kolosalna wieża na jeziorze, tzw. Mysia Wieża, nieodłączna od wspomnienia Popiela. [...] Na widok Gopła i Kruszwicy łzy jeszcze potrafią cisnąć się nam do oczu.. Ale te łzy niech nie będą zatrute goryczą - to tylko kolebka, to jeszcze nie grób przeszłości!

Na tych zapiskach urywa się relacja Syrokomli z dalszej podróży, lecz udało się odtworzyć jej dalszy przebieg. Otóż z Kruszwicy poeta podążył do Inowrocławia, skąd skierował się do wsi Rybitwy pod Pakością, gdzie odwiedził Tadeusza Wolańskiego, gromadzącego ciekawe zbiory archeologiczne. Dalsza jego droga wiodła ponownie przez Mogilno, Gniezno (11 lipca, w niedzielę słyszał śpiew Bogarodzicy) do Lednogóry nad jez. Lednica. Tam złożył wizytę Benedyktowi Moraczewskiemu i spotkał się z Karolem Libeltem. Łodzią dotarł na Ostrów Lednicki do ruin palatium i rotundy, gdzie Chrobry przyjmował Ottona III. Niestety, wyprawa łodzią zakończyła się „przymusową kąpielą”, gdyż niespodziewana burza podniosła fale, które przewróciły łódź; na szczęście działo się to w pobliżu brzegu. Syrokomla, będąc delikatnego zdrowia, przypłacił przygodę chorobą. Z Lednogóry Syrokomla powrócił do Miłosławia.

Następnego dnia poeta począł przygotowywać się do opuszczenia Wielkopolski, w której gościł przez sześć tygodni. W liście do warszawskiej „Gazety Codziennej” o swej podróży po Wielkopolsce pisał, że zbawiennie wpłynęła na jego zdrowie: Jeszczem morza nie widział, a już zdrów jestem jak ryba! Do Poznania powrócił w piątek, 16 lipca, a już następnego dnia opuścił Wielkopolskę. Żegnali go wielkopolscy przyjaciele: Seweryn Mielżyński, Karol Karśnicki, Józef Przyborowski, Władysław Niegolewski, Kazimierz Szulc, Antoni Białecki i Jan Konstanty Żupański. Jako że nie miał czasu pożegnać się z wszystkimi znajomymi, stąd w Gazecie Wielkiego Księstwa Poznańskiego zamieścił następujący anons: Opuszczając Poznań i Wielkie Księstwo, żegnam zacnych Wielkopolan, których osobiście pożegnać nie mogłem, dziękując za bratnią gościnność, jakiej wśród nich doznałem. Opuścił Poznań pociągiem, kierując się przez Wrocław do Krakowa. W liście do Aleksandra Niewiarowskiego wyznał, iż rozstając się z Poznaniem i Wielkopolską uroni łezkę przyjaznego żalu, bo mi tu było bardzo dobrze. Zaś w liście pisanym na Litwę wyznał wprost - Gdybym się nie urodził Litwinem, chciałbym mieszkać w Wielkopolsce!

Tak zakończyła się wielkopolska peregrynacja Władysława Syrokomli, wiodąca go szlakiem dworów ziemiańskich oraz śladami minionej historii tych ziem, zwłaszcza pamiątek piastowskich. Była to dla przybysza z dalekiej Litwy niezwykła wycieczka po swojszczyźnie! Dowodzi tego wiersz poety, w którym dwa lata po powrocie z Wielkopolski zwierzał się Władysławowi Kuczewiczowi, innemu podróżnikowi po starej ziemi Piastów:

I tyś zwiedził tamte strony,

Gdzie ja byłem w dobry czas;

I tyś wrócił zachwycony -

Więc wspomnienie łączy nas.

 

W Wielkopolsce mgłę jesieni

Tyś w równinach widział sam,

Ale w sercach się zieleni!..

Wierzą w wiosnę, wierzą tam!

Jerzy Sobczak

Wstecz