Gościmy na łamach naszego Autora

ZAUROCZONY KRAJOBRAZEM POLSKIM

Wkraczamy w kolejny rok. W piętnasty rok wydawania „Magazynu Wileńskiego”. Czyli za rok nasze pismo będzie obchodzić swój „nastoletni” jubileusz. Jak ten czas leci! W ciągu minionych 14 lat „dorobiliśmy się” niemało: mamy stałych, wypróbowanych Czytelników, którzy chcą nas czytać, chcą być z nami. Mamy Przyjaciół i Sympatyków, którzy potrafią zauważyć nasze starania, rzeczowo pokrytykować, poradzić. Mamy również grono Autorów pozaetatowych, którzy chcą z nami współpracować, nie oczekując za swą twórczość wynagrodzenia. Niektórych nie musieliśmy nawet szukać, zabiegać o nich, choć artykuły ich piór mogłyby wzbogacić najbardziej ambitne pisma. To oni pierwsi wyciągnęli do nas przyjazną dłoń, zechcieli dołożyć własną cegiełkę do redagowania „Magazynu Wileńskiego”. Jak chociażby śp. Pani Janina Wójtowicz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, która pewnego dnia sama otworzyła drzwi redakcji i powiedziała: oto jestem – do waszej dyspozycji. Ale czy tylko Pani Wójtowicz… Gdybym próbowała wszystkich wymienić, obawiam się, że mogłabym kogoś pominąć. Nasi Czytelnicy sami zapewne pamiętają ich nazwiska i artykuły – zależnie od tego, co ich najbardziej interesuje, czego na szpaltach „Magazynu Wileńskiego” szukają…

W niniejszym numerze gościmy na naszych łamach jednego z auto-rów, który współpracuje z nami niemal tak dawno, odkąd istnieje „Magazyn”. Jest nim Jerzy Sobczak z Poznania. Nazwisko to nasi Czytelnicy kojarzą zapewne z artykułami tego autora, który je ilustruje własnoręcznie wykonanymi rysunkami i zdjęciami. Z zawodu jest nauczycielem geografii, z zamiłowania – krajoznawcą i historykiem. Od pewnego czasu pan Sobczak w szkolnictwie już nie pracuje, ale nasza znajomość i współpraca rodziła się w czasie, gdy „Magazyn” zaczynał dopiero „raczkować”, a nasz autor był jeszcze nauczycielem i opiekunem Koła Krajoznawczo–Turystycznego im. Wincentego Pola przy Szkole Podstawowej nr 9 w Poznaniu. Właśnie za pośrednictwem pana Jerzego najpierw nawiązali korespondencję z naszym czasopismem jego wychowankowie, którzy wystąpili na łamach „M.W.” z kilkoma interesującymi, dojrzałymi publikacjami, tematycznie nawiązującymi do chlubnej spuścizny kulturalnej naszego narodu, znajdującej się na dawnych Kresach Polski. Wychowankowie pana Sobczaka wiele wiedzą o byłych Kresach i kresowiakach i się nie dziwią, że na Litwie, Białorusi, czy Ukrainie mieszkają ich rodacy. Czytali nasze pismo, korespondowali z rówieśnikami z Wilna i byli na bieżąco naszych spraw, zmian zachodzących na Litwie na początku lat 90. Pracowników redakcji dzieciaki pana Sobczaka ujęły i wzruszyły niemal do łez, gdy na Gwiazdkę 1992 roku przysłały nam w prezencie 10 dolarów USD, ukrytych w korespondencji. Uzbierały te pieniądze sprzedając podczas szkolnej imprezy własnoręcznie zrobione z „darów” jesieni zwierzątka i zabawki. Pan Sobczak, jako opiekun i wychowawca, potrafił im zaszczepić nie tylko miłość do ziemi ojczystej, ale również wrażliwość na cudze potrzeby i biedę.

Niedawno pan Jerzy Sobczak odwiedził Wilno – po raz pierwszy w życiu. Był to krótki, służbowy wyjazd, ale skorzystaliśmy z okazji, by poprosić go o wywiad.

Kiedy i jak dla Pana – poznaniaka i Wielkopolanina – rozpoczęła się znajomość z „Magazynem Wileńskim”?

– Wiosną 1990 roku po raz pierwszy dotarł do moich rąk egzemplarz „Magazynu Wileńskiego”. Był to z kolei numer trzeci (3/1990) czasopisma, które ukazywało się wówczas jako dwutygodnik i stawiało na rynku prasowym swe pierwsze kroki. Podobała mi się formuła i tematyka pisma, postanowiłem więc tę „znajomość” kontynuować. Jako że byłem wówczas opiekunem Koła Krajoznawczo –Turystycznego Szkoły Podstawowej nr 9 w Poznaniu, zachęceni przeze mnie moi podopieczni uczniowie wysłali list do redakcji „M.W.” z prośbą o pośrednictwo w nawiązaniu kontaktu korespondencyjnego z rówieśnikami z dawnych ziem Rzeczypospolitej. List ukazał się w numerze 15–16/1990. Była to dla mojej młodzieży duża radość, ponieważ „Magazyn Wileński” był pierwszym pismem polskim poza granicami kraju, które udostępniło nam swe łamy. Tym bardziej, że na naszą informację, wydrukowaną w „M.W.”, odezwali się uczniowie szkół polskich na Litwie, o czym moi wychowankowie entuzjastycznie relacjonowali we własnym pisemku „Orli lot”, wydawanym przez członków Koła Krajoznawczego.

– Mniej więcej w tym samym czasie ja również rozpocząłem korespondencję i współpracę z Państwa redakcją, która trwa do dzisiaj.

– Czy łączą Pana – oprócz sympatii do rodaków z dawnych Kresów Polski – inne więzi z Wilnem i Wileńszczyzną?

– Jestem rodowitym Wielkopolaninem, czyli mieszkańcem Kresów Zachodnich naszego kraju i przez długie lata – poza wiedzą i sentymentem – nic mnie nie łączyło z Wileńszczyzną. Dopiero później, na przełomie lat 50. i 60. poznałem pierwszych rodaków pochodzących z tych ziem. Jednak do bliższego zainteresowania się, nie tylko zresztą Wilnem i Wileńszczyzną, przyczynił się... Wincenty Pol – nasz wybitny poeta, geograf, żołnierz – a szczególnie jego piękny utwór „Pieśń o ziemi naszej”. Obraliśmy Wincentego Pola na patrona naszego Koła Krajoznawczego.

– Czy pamięta Pan, w którym roku ukazał się pierwszy Pana artykuł w „Magazynie Wileńskim”? Jaki nosił tytuł?

– Właśnie był to artykuł o Wincentym Polu („Wincenty Pol na Litwie”), który znalazł się na łamach Waszego pisma w 1991 roku (nr 15–16). Nieco później „Magazyn Wileński” (nr 1 z 1992 r.) opublikował również artykuł „Pismo „Orli lot” a polskie Kresy” autorstwa moich uczennic ze wspomnianego Koła Krajoznawczego. Dodam też, że kilka artykułów pióra moich wychowanków (m. in. „Dworki A. Mickiewicza na Ziemi Nowogródzkiej”, „Lirnik wioskowy i jego dworki” – o W. Syrokomli i in.) ukazało się na łamach Waszego czasopisma w latach 1992 – 93.

– Czy „Magazyn Wileński” jest jedynym czasopismem, z którym Pan współpracuje?

– Jedynym pismem poza granicami kraju, z którym współpracuję już od ponad 12 lat. Pisuję również do wielu czasopism krajowych, najbardziej jednak związany jestem z redakcją ROTY – kwartalnika dla Polonii i Polaków poza granicami Polski, wydawanego w Lublinie. Sądzę, że pismo to zapewne znane jest wielu Rodakom na Litwie. Jestem od wielu lat również autorem artykułów do kilku periodyków krajowych (m. in. Pieśni skrzydlatej) oraz regionalnych (m. in. Średzkiego Kwartalnika Kulturalnego i leszczyńskiego Przyjaciela Ludu).

– Jak wynika z Pańskich publikacji w „Magazynie Wileńskim” (a w ciągu tych 12 lat współpracy ukazało się ich niemało), najbardziej interesuje Pana tematyka historyczno – krajoznawczo – literacka z przewagą krajoznawczej. W każdym bądź razie Czytelnicy „Magazynu Wileńskiego” pamiętają zapewne nazwisko Pana pod tekstami o historycznych kopcach, o wierzbach polskich, wiatrakach… Czy to zamiłowanie do krajoznawstwa wiąże się z Pana zawodem, czy jest rodzajem zainteresowania?

– Miłość do ziemi ojczystej wyniosłem z domu rodzinnego, podobnie jak zamiłowanie do krajoznawstwa. Wdzięczny za to jestem swej wspaniałej Matce. To najpierw z nią, a później już sam przemierzałem nasz kraj wzdłuż i wszerz. To stąd wzięła się szczególna miłość do ziemi ojczystej.

Z zawodu jestem nauczycielem, a moja specjalność to geografia. Przepracowałem w szkole ponad 30 lat i to na wszystkich niemal szczeblach, począwszy od nauczyciela szkoły podstawowej, kierownika świetlicy, później podinspektora, instruktora kuratoryjnego i wizytatora. To zamknięty już rozdział mego życia, z którego jestem w pełni zadowolony. W latach 1963 – 1994 byłem opiekunem szkolnego Koła Krajoznawczo – Turystycznego im. Wincentego Pola i ta praca z młodzieżą wymagała stałego pogłębiania wiedzy zarówno historycznej, geograficznej, etnograficznej, z zakresu historii sztuki czy literatury. Uważam osobiście, że nie ma piękniejszego kraju jak Polska!..

– Jest Pan autorem i współautorem kilkunastu książek. Co jest tematem tych publikacji?

– Są to książki popularno – naukowe i krajoznawcze. Z własnych książek chciałbym wymienić następujące: Przejdziem Wartę..., Szlakiem Wiosny Ludów, Przez Wielkopolskę, Kapliczki przydrożne w Poznaniu, Święci i ich symbole, Duchy i zjawy wielkopolskie. Jestem także autorem kilku znaczących prac zbiorowych, m. in. Szlakiem Wincentego Pola, Słownika krajoznawczego Wielkopolski, Jeszcze Polska nie umarła, Leksykonu Poznań od A do Z i Tajemniczej Wielkopolski.

Chciałbym też dodać, że w latach 1993 – 99 współpracowałem z Telewizją Polską, a dokładniej – z ośrodkiem TV w Poznaniu. Plonem tej współpracy jest około 300 filmów telewizyjnych mojego autorstwa, m. in. cyklu krajoznawczego: Przez Wielkopolskę, Kościoły drewniane Wielkopolski, Parki krajobrazowe Wielkopolski, Poznań nieznany, a także godzinnych filmów popularno-naukowych, m. in. Na piastowskim szlaku i Szlak cysterski w Wielkopolsce. Były one prezentowane w programie lokalnym TV, lecz sporą ich część emitowano także w programie pierwszym TV. Dwa z nich trafiły nawet do Japonii.

– Nad czym Pan ostatnio pracuje?

– Miniony rok upłynął mi na pracy nad kilkutomowym dziełem pt. Wielkopolska – nasza kraina, przeznaczonym dla szkół wielkopolskich, a finansowanym m. in. przez Ministerstwo Edukacji. To praca zbiorowa wielu autorów różnych specjalności, w której mój udział (że powiem nieskromnie) jest znaczący. Niezależnie od mojej pracy nad kolejnymi książkami, znajduję czas, by coś napisać dla Waszego pisma. Jeśli to, co dla Was piszę, cieszy się zainteresowaniem czytelników, to jestem ukontentowany i postaram się podtrzymać tę, jakże miłą dla mnie, współpracę.

Korzystając z okazji, pragnę przekazać wszystkim Czytelnikom „Magazynu Wileńskiego” najserdeczniejsze pozdrowienia z Ziemi Wielkopolskiej wraz z życzeniami wszelkiej pomyślności w 2004 Roku!

Rozmawiała Helena Ostrowska

Wstecz