Teatr

Warszawsko-wileński „Powrót” wg poezji Jerzego Harasymowicza

3 października br. w jednej z sal DKP odbyła się premiera widowiska pt. „Powrót” według poezji znakomitego poety polskiego Jerzego Harasymowicza. Drugi spektakl premierowy tego widowiska odbył się następnego dnia, 4 października br., w szkole im. Szymona Konarskiego.

„Powrót” zrealizowała (scenariusz i reżyseria) warszawska reżyserka Anna Dziedzic. Spektakl powstał na letnich warsztatach teatralnych (sierpień 2004) w Warszawie i Wiśle z udziałem wykonawców Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie pod kierunkiem Liliji Kiejzik i sceny OFF-BOK w Warszawie pod kierunkiem Anny Dziedzic. Były to już drugie z rzędu doroczne warsztaty teatralne zorganizowane w Polsce w ramach współpracy twórczej między DKP w Wilnie i Bielańskim Ośrodkiem Kultury w Warszawie (organizacja, patronat - Gerard Położyński).

Wynik pracy na letnich warsztatach przyniósł bogaty plon. Warszawsko-wileńska trupa młodych i bardzo młodziutkich wykonawców znakomicie z sobą się zestroiła, zgrała w niewątpliwie wielce interesującym widowisku.

Jerzy Harasymowicz (z zawodu leśnik) to poeta – na przemian – utworów dramatycznych i groteskowych. Jest on odkrywcą „dawno-nowych” obszarów geograficznych i wyobraźniowych, polskich reliktów kultur kresowych. Według opinii jednego z krytyków, „w poezji Harasymowicza wyobraźnia przekształca codzienność w odrębny świat, rządzący się prawami baśni, pierwotnego wierzenia, nadrealistycznej wizji”. Jest więc to tworzywo niezwykle wdzięczne dla widowiska poetycko-muzycznego. Trzeba tylko dobrze w świat Harasymowicza się wsłuchać, co właśnie potrafiła uczynić warszawska reżyserka.

„Powrót” to spektakl złożony z tekstów pochodzących z różnych zbiorów poetyckich Harasymowicza, w większości z „Powrotu do kraju łagodności”. Ten „kraj” („kraina szczęśliwości”) to dom rodzinny, ojczysty pejzaż, genealogia, korzenie. Dziadek, Babka, Ojciec, Matka, Wnuczek, Ciotka, Żona. Są jeszcze: Sąsiadka, Dziewczyna… I są inne Dziewczyny, polskie, ziemskie Madonny – Bez Korony, z Krużlowej i pod Barcicami. To – najbliższe otoczenie Bohatera (albo Syna, może w połowie Marnotrawnego, który wraca…). Zgodnie z tradycją, jest tu także Zło w postaci Iluzjonisty, Fotografa, Diabła. I jest Dobro pod postacią Piastunki (Niani) – rzekłbyś, czujnego Anioła Życia i Anioła Śmierci.

Ta Niania (Piastunka) jest osią całego spektaklu, wokół którego „rzecz” się obraca. Towarzyszy postaciom od ich narodzin do śmierci. Wyznacza rytm, przyspiesza bądź spowalnia puls całego widowiska.

Aktorzy grają w maskach i półmaskach, z wyjątkiem Bohatera. Miejscem akcji jest Dom Rodzinny, konkretniej – Pejzaż Ojczysty osadzony w dowolnym Czasie. Wszystko jest tu „aktualne” i wszystko „pra”. Babka może być również Prababką, Dziadek – Pradziadkiem, Wnuczek - Prawnuczkiem, Sąsiadka – Prasąsiadką i tak dalej… Ale nie tylko oni. Takoż – współżyjące (w widowisku – współgrające) z nimi przedmioty: prastół, prastołek, pracałun… Takoż – pramyśli, prauczucia, prawierzenia…

Jak tam jest u Harasymowicza?

Koń nad konie – prakoń

[…] Prakoń sprowadzony do kunia

Który cały z prażebra pejzażu

Ten to kuń wyłysiały jak szczotka wałęsa się po prajarmarku w Prajarosławiu

Stareńki

Przeszedł już formę niejedną

Lecz przecie – jak i my wszyscy

To nadal kuń

Tyle że – z prawidzenia

Tego „kunia-prakonia” w tym spektaklu nie ma, ale łatwo go sobie wyobrazić (np. na prawileńskim prarynku), a na jego przykładzie także wszystkich „pra” kojarzących się z gniazdem rodowym.

Przez tych „pra” Bohater widowiska krzyżuje się z widzeniem wydarzeń dawnych i minionych, nowych i najnowszych, z odciśniętym na nich piętnem tragizmu i wesołości. Aktor odtwarzający postać Bohatera ma tu nieco skomplikowane zadanie, bo powinien grać rolę niejako podwojoną – „oglądającego siebie” i „dającego się oglądać”.

O poszczególnych rolach jako takich trudno jest mówić, bo jest to przede wszystkim spektakl reżyserski. Nie ma tu kreatorów, są wykonawcy. Korowód postaci mniej lub bardziej wyrazistych. Z tych najwyrazistszych zwracają uwagę: Katarzyna Jasińska – Babka, Marek Pszczołowski – Bohater, Jolanta Butkiewicz – Niania, Patrycja Bluj – Madonna z Krużlowej, Krystyna Klemiato – Żona, Julia Brodowska – Matka, Michał Włodarski – Wnuczek, Piotr Kocyk (aktywny Diabeł), Edward Kiejzik – Dziadek, Dorota Żelnio – Madonna pod Barcicami.

Generalnie, całe żniwa zebrała Anna Dziedzic (scenariusz, reżyseria, oprawa muzyczno-dźwiękowa i plastyczna). Z dużym wyczuciem artystycznym przełożyła teksty poetyckie na język sceny. Widowisko trwa 45-50 minut, przeto nie nuży, od początku do końca utrzymuje widza w stałym napięciu. Wzrusza i bawi. Z pomocą nader oszczędnych środków wyrazu artystycznego reżyserka buduje symbole – łatwo czytelne, stosuje rekwizyty niezwykle proste: wiadra, stół, stołki, stara miednica, kawał białego płótna…

Ważnym symbolem jest tu WODA.

Teksty poetyckie Harasymowicza, umuzycznione (w czym także częściowa zasługa warszawskiego aktora Andrzeja Papisa), uplastycznione w zręcznie powiązanych z sobą mis – e,n – scenach, emanują szczególnym blaskiem.

Anna Dziedzic potrafiła wykrzesać z wykonawców maksimum energii, sprawności fizycznej.

Czy są w tym widowisku jakieś ubytki? W moim odczuciu – znikome, ale są. Brakuje w nim chwilami niezbędnych pauz (kiedy to zapada cisza, która „dzwoni”). Mocny, wspaniały jest finał (Bohater zagląda Śmierci w oczy, jednak ona nie zabiera go w zaświaty, zmuszając go w ten sposób do zagrania na ziemskim padole jeszcze niejednej roli), ale wcześniej aktorzy opuszczający scenę nie powinni byli na pożegnanie z widownią kumotersko wymachiwać rękami – gest ten trywializuje scenę finałową: spotkanie-wymijanie się Bohatera ze Śmiercią. Z przyczyn niezależnych od realizatorki, ale wynikłych z naszej „pranędzy”, można tu także wytknąć inne mankamenty. Źle się działo z kostiumami (ubrali się „w co ta mieli”). Spektakl znacznie by wygrał, gdyby go pokazano na normalnej scenie, w światłach rampy.

Wszystko to są drobiazgi, które przy małym zabiegu kosmetycznym da się łatwo usunąć. Problemem o wiele istotniejszym jest pokaz (pokazy) „Powrotu” w bliższej i dalszej perspektywie. Obsada wileńska (liczniejsza) jest związana z warszawską i odwrotnie. Dwa premierowe przedstawienia tego widowiska zaprezentowano obecnie w Wilnie. Dwa kolejne zostaną pokazane w Warszawie. I co dalej? Jak długi (krótki?) będzie żywot warszawsko-wileńskiego „Powrotu”?

Alwida A. Bajor

Wstecz