Europejskie Spotkanie Młodzieży Polonijnej w Wilnie

Polskość to nie tylko etos, lecz też atrakcja

W dniach 8 - 9 października w Wilnie, w Domu Kultury Polskiej, odbyło się Europejskie Spotkanie Młodzieży Polonijnej.

Organizatorami spotkania, w którym wzięli udział młodzi polonusi z 10 krajów, były Europejska Unia Wspólnot Polonijnych oraz Związek Polaków na Litwie.

Dyskutowano o sytuacji, problemach i oczekiwaniach polonijnego ruchu młodzieżowego w Europie. Uczestnicy tego forum zgodnie podkreślali, że zależy im nie tylko na zapoznaniu się z kondycją młodzieżowych środowisk polonijnych w innych krajach, z metodami pracy swoich rówieśników - liderów ruchów młodzieżowych, ale też na nawiązaniu ścisłej i stałej współpracy. W roli koordynatora obrad wystąpił sekretarz EUWP Czesław Błasik.

- Problem większego włączenia młodzieży w struktury polonijne od dawna nas nurtuje – mówiła inaugurując obrady prezydent Unii Helena Miziniak. Przyznała, że zdaje sobie sprawę z faktu, iż polonijne struktury, które działają obecnie, mogą nie odpowiadać młodemu pokoleniu. Dodała jednak, że „ważny jest fundament, a budując na tym fundamencie można te struktury unowocześnić”.

Podczas spotkania okazało się, że młodzi polonusi reprezentujący tak różne kraje jak Litwa, Dania, Mołdawia, Bułgaria, Białoruś, Bośnia i Hercegowina, Rosja, Chorwacja, Szwecja i Łotwa, są właściwie bardzo do siebie podobni. Otwarci, spontaniczni, nie uznający żadnych barier, łatwo nawiązujący kontakty. Mają natomiast zupełnie odmienne problemy związane z działalnością polonijną. Okazało się, na przykład, że dla młodzieży z Zachodu polskość już nie jest wartością, jest mało atrakcyjna. Nudzi ją historia, etos, martyrologia, interesuje wyłącznie nauka, praca, rozrywka. Ci ze Wschodu są nadal pełni zapału, ale nieraz borykają się z brakiem lokalu, funduszy na działalność, często są uzależnieni od działaczy starszego pokolenia. Natomiast ci z Europy Środkowowschodniej niekiedy już nie znają języka polskiego, są nieliczni i najczęściej pochodzą z rodzin mieszanych.

Przy okazji wileńskiego spotkania młodzi polonusi opowiedzieli o działalności środowisk polskich w krajach swojego zamieszkania. Z dorobkiem i działalnością polskich organizacji w naszym kraju zapoznał młodzież prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz.

Okazało się, że w porównaniu z innymi środowiskami polskimi poza granicami Macierzy, jesteśmy w sytuacji komfortowej. Jest nas dużo, jesteśmy dobrze zorganizowani, mamy liczne polskie szkoły, zespoły artystyczne, własne media, świetnie zagospodarowany Dom Polski w Wilnie. Chyba nawet jesteśmy trochę tą polskością rozpieszczeni. Na pewno bardziej niż np. Polacy z Mołdawii, o których opowiadała Janka Jaroszewska z Klubu Młodzieży przy Stowarzyszeniu Polaków w Republice Mołdawia. Jest ich zaledwie około 30 tysięcy, a przecież czepiają się tej polskości kurczowo. Mają już 12 polskich klas, w których uczy się ogółem ponad 100 dzieci. Mają też Domy Polskie w Kiszyniowie i Bielcach, mają koła lekarzy, sportowców, ludzi sztuki, młodzieży katolickiej.

Jakże inna jest sytuacja w Danii. Kasia Majkowska ze Związku Polskiego w Alborgu ubolewała, że nie mają u siebie żadnego młodzieżowego związku, gdyż tak naprawdę nikomu na nim nie zależy.

- Pokolenie moich rodziców chciało się kontaktować, brakowało im tej polskości, dążyli do tego, by spędzić ze sobą andrzejki czy karnawał. Młodych to nie interesuje – mówiła z żalem. – Szkoła, praca, chłopak czy dziewczyna, integracja z duńskim środowiskiem, oto czym żyją. Przyjdą czasem na Sylwestra, ale tylko wówczas, gdy nie mają gdzie pójść i gdy ktoś tego Sylwestra zorganizuje. Nie wiem, co zrobić, by im się chciało chcieć...

- Mogę to potwierdzić, u nas jest identyczna sytuacja – włączył się do tej smutnej opowieści Łukasz Bicki ze Szwecji.

Helena Miziniak zauważyła, że skoro młodych polonusów z Zachodu interesuje nauka, praca, kariera, ewentualnie zabawa, należy działać w tym kierunku, by ją przyciągnąć.

- Mówienie o historii i patriotyzmie jest bazą i fundamentem działalności polonijnej, ale nie można tego robić non stop – przyznała.

Okazało się, że mówienie na te tematy nadal interesuje młodzież z Białorusi. Ania Koniwszczyńska, prezes Wspólnoty Młodej Polonii przy Macierzy Szkolnej w Grodnie uważa, że „Polak nie jest prawdziwym Polakiem, gdy zna tylko język, powinien znać też literaturę, kulturę, historię”. Organizują więc spotkania na tematy historyczne, opracowują wycieczki polskimi szlakami. Bardzo prężnie i od dawna działa też (również w Grodnie) Towarzystwo Młodzieży Polskiej przy Związku Polaków Białorusi, które na spotkaniu reprezentował prezes Aleksander Dworeckow. Ci działają na każdym polu – kultura, oświata, sport, rekreacja, mają nawet swój świetny kabaret. Słowem, polonijne życie młodzieżowe w Grodnie kwitnie, ale... Patronujące tym organizacjom białoruska Polska Macierz Szkolna i Związek Polaków uważają się za konkurencyjne i próbują wprowadzić rozłam w środowisko młodzieży, niechętnym okiem patrzą na próby jej zbliżenia.

Iza Kavedžija opowiadała o sytuacji Polonii w Chorwacji, w Zagrzebiu. Działa tam Polskie Towarzystwo Kulturalne „M. Kopernik”, które zrzesza około 160 osób, głównie z rodzin mieszanych.

- Niewiele osób mówi po polsku, toteż głównym celem Towarzystwa jest nauczanie języka – mówiła Iza. – Spotkania zaś ograniczają się raczej do imprez rodzinnych – wymienianie się przepisami na polskie dania, degustacja tych dań... Atmosfera dla młodzieży raczej odstraszająca.

Mimo to mają też sekcję młodzieżową, spotykają się raz w miesiącu. Cieszą się zainteresowaniem wykłady z historii, prezentacje książek tłumaczonych z polskiego na chorwacki.

W Bułgarii Klub Młodego Polaka działa w Ruse, przy Polskim Stowarzyszeniu Kulturalno-Oświatowym im. Władysława Wareńczyka. Reprezentował go Paweł Dimow. Stowarzyszenie w tym mieście zrzesza zaledwie około 10 polskich i mieszanych rodzin, Klub Młodego Polaka – 7 osób w tym 2... Bułgarów. Sam Paweł pięknie mówi po polsku, ale przyznał, że inni mają z językiem ojczystym problemy, na spotkaniach porozumiewają się raczej po bułgarsku.

- Wszyscy jesteście w o wiele bardziej komfortowej sytuacji niż ja – stwierdziła z lekkim smutkiem Marijana Andrič, koordynator aktywności młodych w Tuzli (Bośnia i Hercegowina). – Nasza Polonia to około 80 osób polskiego pochodzenia i około 120 – z rodzin mieszanych. Nikt, poza moją rodziną, nie mówi po polsku.

Tak więc opowieści młodych polonusów chwilami napawały optymizmem, chwilami bardzo zasmucały. Do tych optymistycznych należy zaliczyć sytuację w łotewskim Związku Młodych Polaków, który reprezentowała energiczna Ania Połowka. Nie najgorzej jest w Petersburgu, gdzie przy Stowarzyszeniu Kulturalno-Oświatowym „Polonia” działa zarząd ds. młodzieży reprezentowany w Wilnie przez Witalija Szadrina.

Tym niemniej młodzi mieli o czym dyskutować w temacie, jak zachęcić rówieśników do działania lub przynajmniej biernego udziału w strukturach polonijnych. Podczas spotkania w Wilnie postanowili reaktywować Radę Europejskiej Młodzieży Polonijnej, której zalążek powstał cztery lata temu na walnym zjeździe Unii w Pułtusku. Ponadto każdy z uczestników zobowiązał się do nawiązania kontaktów z organizacjami młodzieżowymi w dwóch wybranych krajach.

Prezydent Helena Miziniak dodawała im otuchy i zachęcała do kreatywności i aktywności, obiecywała zadbanie o fundusze, które pomogą im się usamodzielnić, z których jednak będą musieli nauczyć się rozliczać.

- Myślę, że w tej grupie, którą będziemy wspierać, uda się ożywić młodzieżowy ruch polonijny – tak oceniła wynik wileńskiego spotkania. - Nie zamierzamy ich kontrolować. Niech robią to, co uważają za atrakcyjne. Bo ich wizja polskości jest inna, ale to nie znaczy, że gorsza od naszej.

Lucyna Dowdo

Wstecz