aby wśród nocnej ciszy zgodnie brzmiały słowa

W dniach 15-17 listopada br. miałam zaszczyt i przyjemność uczestniczyć w V Międzynarodowym Interdyscyplinarnym Sympozjum Naukowym Dziedzictwo religijne w kulturze i literaturze Europy XIX i XX wieku. Patronat nad niejedną już podobną konferencją pełniły Akademia Pedagogiczna im. Jana Długosza w Częstochowie i Zakon Ojców Paulinów na Jasnej Górze. Duszą sympozjum była prof. Lucyna Rożek, kierownik Zakładu Teorii Literatury nazwanej uczelni.

Obrady miały miejsce w kaplicy i zarazem sali konferencyjnej Domu Pielgrzyma im. Jana Pawła II na Jasnej Górze. Dodatkową, a z perspektywy nieziemskiej patrząc, najważniejszą atrakcją trzydniowych obrad, umożliwiających wysłuchanie około pięćdziesięciu referatów o tematyce mniej czy bardziej sakralnej, była bliskość słynnego klasztoru i Kaplicy Matki Bożej Jasnogórskiej.

Jako że miejsce zobowiązuje, moim skromnym wkładem w merytoryczną oprawę konferencji był referat, podejmujący próbę zastanowienia się nad tym, jak, w jakim stopniu jest obecna Sfera „sacrum” we współczesnej polskiej poezji na Litwie.

W twórczości znanych nam autorów wileńskich przejawia się ona w różny sposób. Ich świat poetycki wzbogacają czasem odwołania do Biblii, poetyka utworów niemało zawdzięcza różnym konwencjom modlitwy: błagalnej, dziękczynnej, chwalebnej. Czasoprzestrzeń poezji wileńskiej sakralizuje obecność różnych świątyń oraz ewokowanie przeżyć podmiotu, dla którego stanowią one coś więcej niż wspaniałe tylko zabytki architektoniczne. Podobna aura towarzyszy opisom cmentarzy. Są także skromne, nieśmiałe próby dociekania tajemnicy zaświata i in.

Jednym z wyznaczników nawiązującej do jakichkolwiek świętości sfery jest przywoływanie w tekstach literackich czasu sakralnego, refleksja nad istotą świąt liturgicznych. Jako że czas też zobowiązuje, zatrzymajmy się nad tekstami, w których (w mniej czy bardziej wyszukany sposób) pojawia się motyw Świąt Bożego Narodzenia, tym bardziej, że wątek czasu sakralnego był w referacie zaledwie zasygnalizowany. Rozwińmy go więc teraz.

Czasu sakralnego nie mogło zabraknąć w poemacie Henryka Mażula Wilia nie jak Lete, skoro obserwacji jest tu poddany Rok polski – 1991, który, jak wielu zapewne pamięta, jest przybliżeniem roku Polaka na Litwie. Bez względu na to, że utwór powstał bez mała przed kilkunastoma laty, wiele jego motywów nie utraciło, jak się wydaje, aktualności. Niezależnie od tego, jakie czasy i okoliczności dane było przeżywać, jaka „epoka polityczna” oświecała czy zaciemniała drogę, trudno byłoby wyobrazić „rok polski” bez tej końcówki, którą przywołuje wiersz Grudzień:

Skoro Barbara stuka obcasem po grudzie,

Przysypanej na domiar nieśmiałą ponową,

Zima raczej z nadejściem już nie zamarudzi,

Skuwając świat do wiosny w kajdany lodowe.

Usiadłszy wokół ognia tańczącego w piecu

Lub też kaloryferów pozyskawszy względy

(Chociaż wobec adwentu i grzeszni co nieco)

Zapamiętale nućmy ojczyste kolędy.

Zaległości w tym mamy. Długie lata bowiem,

Gdy pasterka kazała wieścić: „Bóg się rodzi...”,

Pośród życzeń pobożnych było głosów mrowie,

A tym bardziej nadzieja, że czynią to młodzi.

Dziś, na szczęście, szukamy z wiarą trwałej spójni,

Za nawrócenie płacąc: kto drożej, kto taniej...

Niech w wileńskim Betlejem się święci podwójnie:

Chrystusa Narodzenie – nasze zmartwychwstanie.

Praktycznie cały grudzień przekształca się nam w jedno wielkie pasmo oczekiwania na ponowne przyjście Syna Bożego i Człowieczego, którego należy najgodniej, jak tylko potrafimy, powitać. Człowiek, zwłaszcza współczesny, jest niezwykle zauroczony zewnętrzną, dekoracyjną i konsumpcyjną oprawą wszelkich świąt, a cóż dopiero Bożego Narodzenia. Nikt nie kwestionuje, że świąteczna oprawa jest ważna, jest wręcz niezbędna. Sprawa oczywista, że drogi, dostojny, oczekiwany gość przychodzi zazwyczaj do wysprzątanego, odświeżonego, a nawet w szczególny sposób, okolicznościowo upiększonego mieszkania. Z różnych względów nie wszystkich na to stać, ale niemal każdy próbuje czas święty spędzić jakoś inaczej.

Ci, których nie pozbawiono mieszkania, którzy mają gdziekolwiek jakikolwiek dach nad głową, nie wyobrażają Świąt Bożonarodzeniowych bez wymyślnie upstrzonej, sztucznej czy naturalnej jodełki czy chociażby jej namiastki – gałązki. Motyw świątecznej choinki zdominował także niektóre wiersze naszych literatów. Z tym większą gorliwością upiększamy wigilijne drzewko, im bardziej jesteśmy przeświadczeni, że będzie ono cieszyć nie tylko nasze oko. Taką właśnie intencję ma podmiot w wierszu Romualda Mieczkowskiego Choinka dla ciebie:

Rysuję dla ciebie choinkę

uroczyście rozwieszam

zimne bombki

z przejęcia palce nakłuwam

igiełkami starej kolędy

 

Gwiazdę umieszczam niżej

abyś mogła dotykać

szczęścia w każdej chwili

Namalowałem wiele rzeczy

w wyszukanych barwach

namalowałem piękne życie

dzisiaj – – –

 

A teraz siwe krasnale

zagrajcie na swych skrzypcach

coś niebanalnego

pomilczmy –

a gdy godzina

na którą czekamy

jak zawsze z nadzieją

wybije

przeproszę cię za wszystko

co nas czeka –

po czym wpadniemy w wir

raz jeszcze nowego

życia

W sensie niemal dosłownym narysował świąteczne drzewko Aleksander Śnieżko, stosując oryginalny, pomysłowy i jednocześnie przypominający praktyki futurystyczne zapis tekstu Wierszochoinka wigilijna:

Z

Niebios,

co

Nade mną,

na

Ziemię półsenną,

na

Iglastą dłoń choinki

składa

Opłatków lekkie prószynki

Wciąż łamie i sypie w noc ciemną

Bóg

Stwórca.

A na niebie już gwiazda migoce

Ta, co

Wiernym pasterzom wskazuje wśród nocy,

Tam

Żłób w skromnej stajence pod miastem Betlejem,

Gdzie nas wiernych Syn Boży obdarzył nadzieją,

Tam

Dziś

urodził się Chrystus.

Dla nowo narodzonego Chrystusa i obecnych z nami bliskich ludzi ubieramy choinki, zastawiamy obficie stół wigilijny, zostawiając przy nim miejsce nawet dla przypadkowego przechodnia. Tym, których zabrakło wśród nas, od których jesteśmy czasowo czy już na stałe oddzieleni, o których jednak pamiętamy, wysyłamy kartki świąteczne, podobnego gestu oczekując czy nawet nie oczekując od nich. Bardzo możliwe, że wnikliwsze wpatrywanie się w taką właśnie, wysyłaną czy otrzymaną kartkę świąteczną, stało się dla Alicji Rybałko pretekstem do napisania wiersza Wariacje na temat kartki bożonarodzeniowej. Pretensje, adresowane z pozoru do Trzech Króli, kierowane są raczej do autora danej kartki, który pozbawił ją niektórych tradycyjnych rekwizytów:

Ci trzej królowie ze świątecznych życzeń

zgubili gdzieści betlejemską gwiazdę

i szli żałośnie tupiąc poprzez styczeń,

cały pachnący piernikowym ciastem.

 

A było im markotno co niemiara,

bo gdzieś się w drodze mirra zapodziała.

 

Niech sobie idą gdzie cyprysy rosną!

A my pod drzewkiem wycinanym w ząbki

nućmy pod nosem kolędę radosną.

Szkoda, że krótką –

tylko od bombki do bombki.

Powyższy wiersz wydłużył nam czas sakralny nie tylko do szóstego, a nawet na cały styczeń, jak też wprowadził nieodłączny od Świąt Bożego Narodzenia motyw kolędy, ale krótkiej, „od bombki do bombki”. Tak to już jest z naszą znajomością kolęd, że umiemy zazwyczaj na pamięć zaledwie ich pierwsze zwrotki. Człowiek pozostaje człowiekiem. Tylko Bóg od prawieków pamięta o wszystkim i co roku gorliwie spełnia swoje obowiązki, co stało się tematem kolejnego wiersza Alicji Rybałko:

Bóg chronił nasze Święta.

I choć zamyślony,

cichy jak noc grudniowa,

przecie baczył pilnie,

aby wsród nocnej ciszy zgodnie brzmiały słowa,

i, by na czas rozbłysła,

o gwieździe pamiętał.

 

Zaś Gody spoczywały jak białe jagnięta

na ziemi krwawej, mecząc:

„Wszystko w ręku Boga!”

A On, stanąwszy smutno u stajenki proga,

narodził się raz jeszcze,

jak każe kolęda.

O gwieździe, jak i wielu innych, towarzyszących Bożemu Narodzeniu znakach na niebie i na ziemi, zdaje się pamiętać także, natchniony widocznie przez Stwórcę, Aleksander Śnieżko, który z niewyszukanych wersów układa „domową kolędę Wileńską” Betlejemska gwiazda:

Gdy już cicha noc nastała,

Gwiazdę śledzić będę.

Na zamieci skrzydłach białych

Niesie wiatr kolędę.

 

Nie czas dzisiaj na urazy,

Zazdrość wydrzyj z serca.

Dom miłością grzejmy razem –

Każdy po iskierce.

 

Za chleb szary Bogu dziękuj,

Zgaś swój żal ukryty,

Weź opłatek biały w rękę,

Zbawiciela witaj.

 

Leżysz, Jezu, w skromnym żłobie,

Gdzież królewska szata?

Popatrz, lud się kłania Tobie,

Zbawicielu świata.

 

Płonie gwiazda nad Betlejem,

Promień mrok rozprasza,

Ciepłym blaskiem duszę grzeje.

Przyjdź, zbawienie nasze.

Z każdym kolejnym wierszem mamy więc okazję do uzupełniania świątecznych rekwizytów, związanych z nimi gestów i uczuć. Dopiero zabłyśnięcie pierwszej gwiazdy upoważnia do rozpoczęcia wieczerzy wigilijnej, do przełamania się opłatkiem. Żadne natomiast ograniczenia nie dotyczą Miłości. Ta nie musi czekać na pojawienie się gwiazdy. Mile widziana, stosowna byłaby zawsze i wszędzie. W dniu wigilijnym szczególnie. Żadne świecidełka, najwyszukańsze dekoracje świąteczne nie zastąpią braku Miłości.

Tak być powinno. Tymczasem, jak podpowiada doświadczenie życiowe, jak sugerują też poszczególne wiersze poetów wileńskich (i nie tylko, oczywiście, wileńskich) nie zawsze tak bywa.

Ktoś ma świadomość, że wymarzone, oczekiwane porozumienie jest tylko zwycięstwem chwilowym, że osiągnięte w wieczór wigilijny pojednanie jest nietrwałe, że po świętach pryśnie, rozproszy się niczym jakieś widmo impresjonistyczne. Takie i inne refleksje rodzą się na marginesie wiersza Romualda Mieczkowskiego Gwiazdka:

Poprzez szorstkość igieł

choinki

a miękkość zapomnienia

w szczęśliwą

choć późną już godzinę

twoje dłonie

stracone na zawsze

i odzyskane na chwilę

całuję –

 

zbłąkane wiatry srebrne

tańczą zamiecią na dywanie

jesteśmy

tak blisko siebie –

jak ręki wyciągniętej smutek

i smaku pocałunków

rozpamiętywanie

Sytuację bardziej zaawansowanego rozdźwięku między dwojgiem ludzi zarysowują niektóre, także opatrzone nieraz w bożonarodzeniowe rekwizyty, wiersze Aliny Lassoty. Ni wzrokowe, ni słuchowe efekty, towarzyszące najpiękniejszemu ze świąt liturgicznych roku, nie potrafią wypełnić pustki, zaistniałej wskutek rozstania dwojga ludzi, samotności, która doskwiera po pęknięciu miłości. Wobec braku najbliższej osoby nie można tu marzyć nawet o powierzchownym, chwilowym pojednaniu, można jedynie rozpamiętywać przeszłość, a piękna oprawa świąteczna dodatkowo pogłębia uczucie samotności, braku miłości:

wracam, po stokroć wracam

i staję u twych drzwi

słyszę stary motyw

z najpiękniejszych koncertów,

gdy unisonem grały nasze dni,

a oczy tonęły we śnie wyobraźni

 

i była zima

błoga, jak marzenie,

 

i drżały gwiazdy,

jak dzwonki na Pasterkę,

a srebrne płatki pieśnią kolędniczą

pukały w okno

zamiast Ciebie

Chciałoby się mieć nadzieję, że jednak dzwonki na Pasterkę są w stanie wypełnić niejedną pustkę w niejednym sercu.

Nadzieję budzi także miniaturowy liryk Józefa Szostakowskiego, który wyeksponuje pojednawczą rolę opłatka:

biel można zapisać

dobrem albo złem

oto śnieg przykrył

grzechy nasze

zabłysła gwiazda na znak

że czas przełamać opłatek

Skoro stworzona przez Boga natura jest na tyle mądra, że przynajmniej na święta potrafi przykryć grzechy nasze, więc my także powinniśmy pójść w jej ślady i wybaczyć nawet tym, którzy nas czasem krzywdzą, opuszczają czy nie umieją odpowiednio się zachować, profanują niejako czas sakralny.

Święty czas jakby odmienia, przeistacza otaczającą przestrzeń i nas samych. Mamy wątpliwości? Może je rozwieje Wigilia, kolejny fragment literacki, tym razem zaczerpnięty z prozy gawędziarsko–poetyckiej Wojciecha Piotrowicza:

Chmury się wystrzępiły, promyk słońca ostatni zgasł i choć biały – pociemniał las, dłużej czekać – już ponad siły. Jest! Jest pierwsza gwiazdka na niebie. Czy to ta – Betlejemska? Ale jakże jasno świeci! Radujcie się starzy, młodzi, radujcie się dzieci. Że wszyscy, że w zdrowiu i zgodzie. Słychać, jak serce bije. Że radość – nie tylko twoja. Że nie ma troski niczyjej. Że nawet ci, co odeszli, są, jak pod obrusem szept siana, jak biel, co się sucho skrzy w opłatku przełamana.

Tyle barw i zapachów, i skupionej ciszy. Widzi się tak daleko i głęboko słyszy. I czuje tych, co byli i co jeszcze będą: duchem, ciałem, płynącą odwiecznie kolędą.

Niech więc przy każdym stole wigilijnym, i w tym roku, i zawsze panuje należyta atmosfera, niech smakołyki i świecidełka nie zaćmią owych „dalekiego widzenia i głębokiego słyszenia”, niech wzrok, słuch, serce i kroki, niech całe nasze jestestwo zmierza również tam, skąd rozlegają się „dzwonki na Pasterkę”.

Halina Turkiewicz

Wstecz