Kazimierz Wielki, wiekopomny król pospólstwa

Był największym monarchą polskim średniowiecza, jedynym synem Łokietka, ostatnim Piastem na tronie. Kazimierz Wielki, Odnowiciel, „polski Salomon”, król chłopów, mieszczan i Żydów, nie cieszył się względami swych ziomków kronikarzy. Aczkolwiek z podziwem pisali o jego wielkich czynach, nie mogli się jednak wyzbyć uczucia niechęci do króla za jego postawę groźną i wyniosłą względem dygnitarzy kościelnych i świeckich, za „jawne sprzyjanie kmieciom, łykom, żydom oraz innemu prostactwu”, wreszcie – za jego namiętność do kobiet.

W opinii „późniejszych wnuków” był Kazimierz władcą znakomitym, który, jak pisano przed 100 laty, „w zaraniu naszych dziejów nowoczesnych orlim wzrokiem przyszłość przenikał i genialnym instynktem wiedziony szczególną zwrócił uwagę na trzy sprawy kapitalne państwa swojego, na trzy kwestie dotąd, po pięciuset latach, zgoła nie załatwione i niby trzy zmory nad społeczeństwem polskim wiszące, a mianowicie na sprawę włościańską, sprawę rusińską i sprawę żydowską”.

Wiekopomnego monarchę, budującego Polskę nowożytną od fundamentów aż do stropu, nie zrozumieli wcale współcześni i niedostatecznie ocenili potomni. Krzywiła się na Kazimierza szlachta za nadmierne, jej zdaniem, protegowanie „hołoty”, burzyli się panowie, wojowali z nim o dziesięciny, wyklinali go dygnitarze kościelni w osobie biskupa Bodzanty i księdza Baryczki, kronikarze klasztorni pogardliwie nazywali go „królem pospólstwa”.

Kłopoty z królem w dziejopisarstwie Jana Długosza. Ojciec dziejopisów polskich, sławny Jan Długosz, przyznaje wprawdzie królowi Kazimierzowi niepospolite przymioty umysłu i serca, z uznaniem pisze o jego wiekopomnych zasługach, zaznacza, że panował na rzecz dobra i chwały ojczyzny, że był sprawiedliwy i ludzki. Nie może jednak Długosz darować królowi mnóstwa różnorakiej natury „bezeceństw”. „Kiedy się zdarzyło – pisze Długosz – że chłop skarżył swego pana o niesłuszne wydzierstwo grosza, król sam mu poddawał, azali nie mógł w kalecie poszukać krzesiwa, a skałki na polu i zemścić się podpaleniem szlachcica, gdy innej rady nie było”.

Zarzuca Długosz Kazimierzowi, że ten „lubił niewiasty, ucztowanie i ochotę przy stole nadmierną”, że był niepowściągliwy w jedzeniu i w piciu, a w gniewie niepohamowany. I jednocześnie, w tym samym rozdziale, Długosz nie odmawia królowi ani jego niezmordowanej pracowitości, ani wielkiej dobroci i prawości charakteru.

Erotoman, król Żydów w opinii Marcina Kromera. Marcin Kromer, biskup warmiński, autor „Kroniki Polskiej”, choć korzy się przed geniuszem Kazimierza Wielkiego, powtarza jednak za Długoszem wszystkie czynione monarsze zarzuty, a koniec jego panowania zamyka wielce pocieszną charakterystyką: „A zaś w obyczajach i w życiu swem domowem król był nieochędożny, w jedzeniu i w piciu niepowściągliwy, w żądliwości cielesnej tak zanurzony, że krom trzody położnic wszetecznych, z któremi bardziej niż z własnemi żonami obcował, też jedną czeszkę, niejaką Rochycianę (Rokiczanę), pięknością jej zażęty, jako własną małżonkę poważał, poprzysiągłszy jej, nie mogąc onej inaczej dostać, wiarę małżeństwa przy obecności opata tynieckiego w infule z naprawy przychodzącego, którego niewiasta biskupem być krakowskim mniemała. Wszakże potem onę przełysiałą i strupowatą być postrzegłszy, precz od siebie odrzucił, a na to miejsce niejaką Hester (Esterkę) żydówkę miłował, dla obcowania chował, z którą Niemirę i Pełkę, dwu synów spłodził, dwie córce zaś, aby w swej wierze żydowskiej trwały, matkę tym darował. Za tej że to Hesterki sprawą i przyczynami wielkich wolności w Polsce naród żydowski dostąpił”.

Ukoronowany grzesznik, przez papieża rozgrzeszony. Większe jednak bezeceństwa, bo nawet zbrodnie, obciążają (według starych kronik) duszę Kazimierzową. Ciąży bowiem na królu głodowa śmierć Maćka Borkowica, wojewody poznańskiego. I aczkolwiek warchołem, rebeliantem był, innych panów przeciwko Kazimierzowi podburzał. Człek to był wszak swój, rodak, zrodzony pod polskim niebem, a nie psubrat żaden, nie obcoplemieniec. Gdybyż to na Maćku Borkowicu się skończyło. Gorzej było z utopieniem w mętnych nurtach Wisły odważnego księdza Baryczki – poszedł na dno „za obrazę majestatu”.

Nie uszedł też Kazimierz klątwy kościelnej, którą nań rzucił Bodzanta, biskup krakowski, ale ją papież zdjął z króla.

„Oczywiście, że król – reformator, król – radykał, wyniosły dla możnych, maluczkim bliski, twardy duchowieństwu, władzę w silnej dłoni dzierżący, z wielkim poczuciem majestatu, musiał budzić wśród panów i biskupów niechęć, a pośród szlachty niezadowolenie. Kochał go za to lud wiejski, miłowało mieszczaństwo i ubóstwiali żydzi” – pisał na początku XX w. jeden z biografów Kazimierza Wielkiego, Stanisław Kozłowski.

Z winy temperamentu wielce ognistego. Nie był przeto Kazimierz wzorem obyczajności i cnoty, ale nie z własnej winy – jak pouczają nas późniejsze kroniki – tylko wyłącznie z winy temperamentu wielce ognistego.

Był Kazimierz „wzrostu urodziwego, stanu udatnego, ciała otyłego, włosów gęstych a kędzierzawych, brody zapuszczonej, wymowy ogromnej, jednak troszeczkę przyzająklejszej”. Zatem, natura wybuchowa i krewka, niepohamowany w miłości i w gniewie. „Natura fizycznie krzepka, wybujała nawet nad przeciętną miarę, żądna wielkich bohaterskich czynów i rozkoszy życia. Potrafił bowiem syn Łokietkowy noce spędzać nad zwojem starych pergaminów, skąd uczył się prawa dawnej, zamarłej już Polski, aby przez cały dzień następny uganiać się za dzikiem lub niedźwiedziem w kniei, a wieczorem bawić się i hulać w pałacu Łobzowskim w towarzystwie Estery i licznej drużyny, dla której pan, łaskawy i hojny, sute wyprawiał festyny, a śmieszków i tanecznice aż z dalekiej sprowadzał Italii”.

Namiętność do kobiet i do budowania. Dwie namiętności rozpalały duszę Wielkiego Kazimierza – namiętność do kobiet i do budowania. „Król miłował niewiasty gorąco i wiele, ale z większą pasyją jeszcze dźwigał kościoły kamienne, klasztory i zamczyska, a nader liczne grody opasał ścianą murowaną i zamieniał w twierdze niezdobyte”.

Cytowany wyżej Marcin Kromer zarzuca królowi, że po tych grodach trzymał dla zaspokojenia rządzy męskiej roje kobiet różnych narodowości, Polki, Czeszki, Węgierki, z którymi „nieprzestojne wyprawiał harce”. Ale jednocześnie tenże Kromer wylicza do stu miast i mnóstwa kościołów, klasztorów, zbudowanych z rozkazu i z fundacji „króla pospólstwa”.

Przed ogromem niebywałej pracowitości króla Kazimierza, przed jego genialnym zmysłem organizacyjnym ze czcią schylali głowy nawet najwięksi jego adwersarze. Karty starych kronik świecą się jasnym blaskiem od wiekopomnych czynów rozsądnego monarchy. To właśnie król Kazimierz jako pierwszy uporządkował dawne prawa zwyczajowe polskie i uchwalił Statut Wiślicki. Założył Akademię Krakowską. Ruś Czerwoną przyłączył do Polski, nadając jej szeroki samorząd społeczny i kościelny. Wziął mieszczan, chłopów i Żydów pod opiekę sądów królewskich. Wprowadził prace melioracyjne – wykarczowywał lasy, osuszał bagniska i przekładał wygodne drogi (gościńce). Pod jego protekcją rozkwitały rolnictwo, handel i przemysł. „Przyczynił się do wzmożenia takiego dobrobytu, iż prosty mieszczanin krakowski, Wierzynek, mógł podejmować w swem domostwie gości koronowanych i zamożnością ich zadziwić” – odnotuje kronikarz.

Co Kazimierz naprawował, to Jagiełło popsował. Pisał w początkach XX w. Stanisław Kozłowski:

„Gdyby polityka Kazimierzowa była się utrzymała nadal, chłop nigdy by nie popadł w pańszczyźnianą zależność od dziedzica, a miasta nasze takby rozkwitły i słynęły po szerokim świecie, jak strojne i bogate grody niemieckie i włoskie.

Co więcej, nie byłoby w Polsce zawiłej kwestii żydowskiej, gdyby mądra tolerancja syna Łokietkowego gorliwych znalazła następców. Według wszelkiego prawdopodobieństwa żydzi polscy, dopuszczeni do społeczności narodowej i równouprawnieni, przyjęliby, jak ormianie, strój, mowę i obyczaj polski, a zachowali jedynie wyznanie. Pozostałaby odrębność religijna, ale nie społeczna. Atoli, kiedy za Jagiełły nastały rządy klerykalne, kiedy, dla zachowania w czystości uczuć religjinych, chrześcijan starano się odgrodzić od wpływów talmudycznych, a żydom po miastach oddzielne wyznaczono dzielnice i kazano, jak w Niemczech, strój nosić odrębny, znaczony łatą na piersiach czerwoną, a zaś później czapki żółte, kiedy niechętnie widziano, że Izraelici w krajowej między sobą tłomaczą się mowie, nic dziwnego, że masy żydowskie poczęły hołdować separatyzmowi i z biegiem lat, żyjąc w ciemnocie, w nędzy, w poniewierce pogardzane, choć bynajmniej nie prześladowane, jak na Zachodzie, utworzyły odrębny naród żargonowy, polskości obcy, a często niechętny”.

Król Wielki w epoce kultury rolniczej. Z poczuciem niebywałej dumy Polska może powołać się na fakt osobliwy, że w połowie czternastego wieku miała monarchę wyższego nie tylko nad swe otoczenie, ale sprawującego rządy w epoce kultury rolniczej (tzw. „pogaństwa”) o całe niebo mądrzej i sprawiedliwiej niż to dzieje się w niejednym państwie w obecnym zracjonalizowanym wieku dwudziestym pierwszym. Nie nad tłumem zniewolonych ludzi, ale nad wolnym i oświeconym narodem dobrotliwie panować i uszczęśliwiać go pragnął dzielny syn Łokietkowy, amator urodziwych kobiet i hucznych biesiad, wytrwały budowniczy nowej, odrodzonej Polski, wiekopomny „król pospólstwa”.

…Panował długo i szczęśliwie, aż do starości. A i ową głęboką starość możeby pokonał, gdyby… nie kobiety i orzechy (były naonczas namiastką viagry), których to (orzechów) spożywał w nadmiarze…

Alwida A. Bajor

Wstecz