Świat będzie zawsze piękny

(...) I beze mnie

(Jarosław Iwaszkiewicz)

W ubiegłym miesiącu, 20 lutego br., mi-nęło 110 lat od momentu, kiedy to w Kalniku na Ukrainie przyszedł na świat Jarosław Iwaszkiewicz, jeden z najbardziej znanych pisarzy polskich XX wieku. W jego twórczości spotykają się prawie wszystkie ważniejsze tendencje literatury polskiej i europejskiej minionego stulecia.

Nie ma bodaj gatunku literackiego, którego nie uprawiałby ten poeta, prozaik i dramatopisarz w jednej osobie: od najsubtelniejszej miniatury lirycznej zaczynając, na wielkiej powieści epickiej, jaką jest Sława i chwała kończąc. Podobna teza odnosi się także do poetyki Iwaszkiewiczowskiego pisarstwa, które zahaczyło o wiele tzw. –„izmów” epoki, zarówno tych tradycyjnych, jak klasycyzm czy realizm, jak i tych awangardowych, jak groteska czy nadrealizm, co świadczy o stałych metamorfozach jednolitej na pozór twórczości.

Pisarz zdążył także ustalić kanon preferowanych przez siebie tematów. Niezależnie od tego, czy wertujemy juvenilia, czy wnikamy w refleksje „starego poety”, natykamy się na zdecydowaną przewagę uniwersalnej, zdolnej występować w każdym miejscu i czasie, tematyki. Autor jest wrażliwy na problemy, stanowiące nierzadko kwintesencję ludzkiej egzystencji. Nurtuje go sam sens życia, poszukiwania właściwego modus vivendi. Fascynują go miłość i śmierć, trwałość i przemijanie. Pociąga go piękno natury i to, które jest wytworem rąk ludzkich, a więc piękno sztuki. Może być piewcą rodzimego pejzażu, ale uwielbia także podróże, stanowiące znowuż podnietę dla twórczości. Lubi prywatność, ale zdobywa się czasem na obywatelskość, w dodatku nie jakąś zaściankową, ale zaiste europejską. Operuje takimi kategoriami, jak Wschód i Zachód, Północ i Południe, które stanowią dla pisarza przede wszystkim wielkie obszary cywilizacyjno-kulturowe.

Iwaszkiewicz wywodzi się, jak wiadomo, z
kresowego ziemiaństwa polskiego na Ukrainie. Chociaż urodził się w okresie podupadania dworów szlacheckich (ojciec był już tylko buchalterem w cukrowni), a później otwartego ich niszczenia przez kataklizm rewolucyjny (proces naświetlony, m. in., w Sławie i chwale), we wczesnym dzieciństwie był jeszcze świadkiem przebłysków dawnej świetności.

Przez całe życie miał świadomość przynależności do odeszłej czy odchodzącej formacji, czemu dawał wyraz i bezpośrednio, i w swojej twórczości. W Książce moich wspomnień (1957), pisze na ten temat: Ukrainę i jej zapadłe kąty w XIX wieku łączyło niejedno jeszcze z wiekami poprzednimi, wydaje mi się czasami, że pierwsze lata mego życia przypadają niemal na czasy Trylogii – a w każdym razie na ostatnie lata Rzeczypospolitej.

Z doświadczeń pozarodzinnych, jak wynika z tejże Książki..., Iwaszkiewicz bardziej ceni nie naukę na Uniwersytecie Św. Włodzimierza czy w konserwatorium w Kijowie: Miałem (...) swój uniwersytet, a nawet dwa, jeden to szkoła estetyki u Niedźwieckiego, drugi – to szkoła życia: Byszewy.

Dla Niedźwieckiego (kolegi gimnazjalnego Iwaszkiewicza) rzeczywistość istniała tylko w sferze sztuki... Ważny był Beethoven, Wagner, Skriabin, Schopenhauer, Nietzsche, James, Chesterton, ważna była twórczość osobista, twórczość jego przyjaciół, wiersze, poematy, muzyka. To, co Iwaszkiewicz pisze o koledze gimnazjalnym, pasuje jak ulał do niego samego.

Można by także wymieniać tytuły wspólnych lektur, które ukształtowały światopogląd artystyczny Iwaszkiewicza. O jednej z nich pisze, co następuje, rzucając jednocześnie światło na wiele aspektów swojego pisarstwa: „Doświadczenie religijne” Jamesa było jego (Niedźwieckiego) ulubioną lekturą, od niego też po raz pierwszy zdobyłem tę książkę, której echa zjawiają się nie tylko od czasu do czasu w mojej twórczości, ale która stała się jedną z najważniejszych książek mojego życia.

Drugiej szkole, ze względu na jej ważność i również inspirującą funkcję dla twórczości, także poświęcił autor Książki... osobny rozdział W stronę Byszew. Chodzi o miejscowość pod Łodzią, gdzie podczas wakacji 1911, 1912 i 1914 r. Iwaszkiewicz był nauczycielem domowym. Dziś trudno po prostu wyobrazić, że gdyby nie Byszewy, nie mielibyśmy przypuszczalnie takiej perełki Iwaszkiewiczowskiej prozy, jaką stanowią Panny z Wilka, napisane w dojrzałym już wieku.

Pisać zaczął dość wcześnie. W 1915 r. debiutował wierszem Lilith, którego podwodnym nurtem było bliżej nieokreślone, młodzieńcze uczucie do gimnazjalnej nauczycielki. Do tego tematu wróci też jako sędziwy już twórca, pisząc opowiadanie Sny.

Dorastanie do pisarza potoczy się szyb-
ciej na warszawskim bruku. W r. 1918 Iwaszkiewicz, jak wielu jego współziomków, w burzliwym okresie dziejowym opuszcza Ukrainę. Pierwsze jego kroki w Warszawie są dziś tematem podręcznikowym, gdyż łączą się z dziejami grupy poetyckiej Skamander. Obok J. Tuwima, K. Wierzyńskiego, J. Lechonia, A. Słonimskiego Iwaszkiewicz, ze względu na swój estetyzm, a więc przebywanie w regionach czystego piękna, był najmniej typowym poetą grupy. Podczas gdy Tuwim i Wierzyński zachłystują się życiem jako bujnym trwaniem biologicznym, wysławiają wiosnę, ulicę, tłum, dziewczynę, wino czy nawet mocniejsze trunki (w sensie dosłownym i przenośnym), Iwaszkiewicz wydaje wysublimowane Oktostychy (1919), debiutancki tomik poetycki. Owe „ośmiowersowce”, na co wskazuje tytuł, zbudowane są z bardzo odległej od rzeczywistości materii, prawie wszystko zawdzięczają jeszcze modernizmowi.

Już tutaj daje jednak znać o sobie przyszły Iwaszkiewicz, artysta, który, jak przed nim Stefan Żeromski, a po nim Czesław Miłosz, ma zdolność postrzegania i odmalowywania świata w niezliczonych barwach, dźwiękach, kształtach, smakach, zapachach, co uczenie zowie się sensualizmem.

Tutaj mamy także zalążki swoistego światopoglądu, który będzie zawsze już cechował tego artystę. Jest to dojrzała, schopenhauerowska filozofia rezygnacji, przeświadczenie, że w pięknym świecie, który jest jak dzieło sztuki, mija mnie szczęście. Owa filozofia rezygnacji, niewiary w możliwość wielkich dokonań jest sformułowana niemal expressis verbis w oktostychu Włóczęga:

Samotności wieczystej tajemne potęgi

Mówią, że nie zbuduję, co nie

zbudowane.

Tymczasem fakty zewnętrzne kariery życiowej zaprzeczają jakby wpisanej w młodzieńcze teksty filozofii. Iwaszkiewicz jest bardzo czynny: i jako artysta, i jako działacz, i jako człowiek.

Współpraca z poznańskim „Zdrojem”
zaowocowała w r. 1922 tomikiem Dionizje, w dodatku zupełnie odmiennym od poprzedniego. Mitologiczny Dionizos, tropiony na ulicach Warszawy, doprowadza podmiot do ekspresjonistycznego krzyku.

W życiu prywatnym zaczyna się raczej okres stabilizacji. W tym samym roku Iwaszkiewicz bierze ślub z Anną Lilpop, w której znajduje odpowiedniego partnera duchowego, pierwszego często krytyka swoich utworów.

W następnym roku ukazują się aż trzy książki. Ucieczka do Bagdadu i Wieczór u Abdona – powieści poetyckie, w których egzotyczność, obecność tematyki orientalnej zbieżne są w pewnym stopniu z aurą Oktostychów.

Nieco inny wymiar przynosi powieść Hilary, syn buchaltera, w której nie tylko tytuł odsyła do realiów, zaczerpniętych z własnej biografii. Utwór ilustruje pierwsze kroki młodego poety, wchodzącego w warszawskie środowisko literackie. Hilary..., razem z wydaną w 1925 r. powieścią Księżyc wschodzi, której akcja rozgrywa się jeszcze na Ukrainie, stanowią niemal dylogię, składającą się na dość żywy, barwny „portret artysty z czasów młodości”. To właśnie bohater Księżyca..., początkujący poeta Antoni, z charakterystycznym dla młodzieńczego wieku maksymalizmem, formułuje niewykonalne nawet dla całej rzeszy artystów zadanie: Poznać ten świat, zrozumieć i wyrazić jest największym powołaniem artysty.

Cała dalsza twórczość pisarza jest jednak tylko potwierdzeniem, że nie da się tego świata w pełni poznać ani tym bardziej zrozumieć, ani wyrazić jego istoty. Większość spraw, w dodatku tych najważniejszych, zostaje przecież zawsze za zasłoną.

Druga połowa lat 20. upływa pisarzowi jeszcze bardziej intensywnie. Jest już ojcem dwóch córek. W 1928 r. zamieszkuje w nowym domu w Podkowie Leśnej, który nazwie Stawiskiem. Dużo podróżuje po Europie. Na mapie podróży Iwaszkiewicza są wówczas Paryż, Wiedeń, Berlin, Heidelberg i inne miasta. Szczególnie chętnie jeździ do Włoch, które staną się miejscem częstych, oczekiwanych powrotów.

W latach 1932–1935 Iwaszkiewicz jest sekretarzem poselstwa RP w Kopenhadze, po czym do r. 1936 zajmuje takież stanowisko w Brukseli. Jednak zawsze i wszędzie pozostaje przede wszystkim pisarzem. Z godnym podziwu uporem, niezależnie od miejsca i okoliczności, znajduje czas na tworzenie.

Szczególnie dobrze pisało mu się na Sycylii, może dlatego, że swoją bujnością, nawarstwieniem różnych kultur przypominała mu Ukrainę. Pojechał tam po raz pierwszy w 1932 r., przywożąc z Syrakuz jedno ze swoich szczytowych osiągnięć w prozie, bo właśnie wspominane już Panny z Wilka. Odtąd będzie sporadycznie tutaj wracał, zaliczając Sycylię do jednego z najpiękniejszych ogrodów swojego życia.

Ramy artykułu nie pozwalają nawet na wymienienie wszystkiego, co wyszło spod pióra Iwaszkiewicza w latach 30.

Wśród kolejnych zbiorków poetyckich nie możemy dziś pominąć milczeniem zwłaszcza Powrotu do Europy (1931), gdyż ponownie nabiera aktualności. Jako autor tego tomiku Iwaszkiewicz nadal wierzy w sztukę, kulturę, niezbędność kontemplacji, indywidualizmu. Kultura polska, reprezentowana tutaj przez Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego... nabiera szerszego, europejskiego wymiaru. Swojsko brzmiące wersy:

– Ziemio nasza kochana, ziemio,

którą chadzał Mickiewicz.

Sługi my twoje jesteśmy, synowie

marnotrawni(...)

skierowane są tym razem nie do Litwy, ale do większego obszaru kulturowego, jakim jest Europa.

Iwaszkiewicz pragnie jakby przypomnieć, że siła, trwałość, jedność kultury europejskiej opierają się na dwóch wielkich filarach: na grecko-rzymskiej kulturze antycznej i na fundamencie Piotrowej opoki.

O trwałości tych filarów, o zauroczeniu związanym z nimi systemem wartości świadczy także tomik Inne życie (1938), oddzielony od poprzedniego wprowadzającym nastroje katastroficzne zbiorkiem Lato 1932.

Lata 30. przynoszą również mnóstwo świetnych rzeczy prozą. Są to trzy powieści psychologiczne (Zmowa mężczyzn, Czerwone tarcze, Pasje błędomierskie) i liczne opowiadania, wśród których zdobyły największe uznanie zwłaszcza Panny z Wilka, Brzezina, Młyn nad Utratą.

Panny z Wilka są przenikliwym studium przemijania, po heraklitejsku unaoczniającym, że nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Odwiedziny miejsc ulubionych w młodości nie pozwalają bohaterowi ni w innych, ni w sobie wykrzesać tych uczuć, które towarzyszyły jemu i sześciu pannom przed piętnastoma laty. W wyniku pozbywa się złudzeń i wraca do teraźniejszości, pozostawiając tytułowe panny, które są teraz statecznymi paniami.

Brzezina, wydana razem z Pannami... w 1933 r., przeciwstawia dwie postawy wobec życia: nieuleczalnie chorego gruźlika Stanisława i mającego, zdawałoby się, jeszcze wiele przed sobą, przedwcześnie zgorzkniałego jego brata, Bolesława. W owym zderzeniu bardziej pociągający dla czytelnika jest Staś, który dzięki bogactwu świata wewnętrznego niezwykle intensywnie przeżywa ostatnie tygodnie.

Nieco rzadziej rozprawia się może nad trzecią perełką, jaką jest Młyn nad Utratą (1936). Wśród wszystkich „młynów” (powojenne Młyn nad Lutynią, Młyn nad Kamionną), jak też innych opowiadań Iwaszkiewicza jest to jeden z najgłębszych i najciekawszych utworów tego gatunku. Panny... i Brzezina przesłoniły go chyba dlatego, że poruszony tu problem jest na pozór mniej uniwersalny. Jeżeli każdy ociera się o przemijanie i śmierć, jeżeli prawie każdy, w taki czy inny sposób, zahacza o miłość, to na pewno nie każdy rozważa nad problemem świętości, możności czy niemożności bycia świętym. Iwaszkiewiczowi nie jest obca i ta problematyka, do której podchodzi z powagą i szacunkiem. Ukazuje bohatera (wzorowanego nieco na Jerzym Liebercie, chociaż całkowite utożsamianie jego z Julkiem Zdanowskim byłoby, oczywiście, błędem), który nie wytrzymał próby świętości. Skierował swoje uczucie do kobiety, w dodatku nie zasługującej na wierną miłość. To bohater w pełni tragiczny, gdyż nawet w obliczu śmierci odmawia powrotu do wyznawanych tak niedawno wartości, odtrąca przybyłego na czas księdza. Notabene, ksiądz, co zauważył także Andrzej Zawada, autor jednej z nowszych monografii o Iwaszkiewiczu, jest nierzadkim bohaterem wśród postaci Iwaszkiewiczowskich. Tym bardziej, że poetycko usposobieni bohaterowie stawiają nieraz prawie znak równania między religią i poezją.

Młyn nad Utratą zasługiwałby na wzmiankę także dlatego, że w jego wstępnej partii sformułował autor ważne nie tylko dla swojej twórczości przesłanie: Życie każdego człowieka, gdyby nawet nie posiadało jakichś specjalnych odchyleń od szablonu, opisane szczegółowo, może być ciekawe i pouczające.

Formułując tę myśl Iwaszkiewicz polemizuje pośrednio z rozpowszechnioną w prozie psychologicznej tendencją, według której na uwagę zasługuje przede wszystkim życie jakiegoś nadzwyczajnego człowieka, zwłaszcza dziwaka, odszczepieńca, chorego psychicznie itp.

Utwory zaś Iwaszkiewicza, jeżeli spojrzymy na nie całościowo, zaludniają często zwyczajni, prości ludzie, przeżywający swoje raz większe, raz mniejsze dramaty (Róża, Słońce w kuchni i in.).

W galerii Iwaszkiewiczowskich postaci szczególnie został unobilitowany artysta (pisarz, muzyk, malarz, tancerz itp.). Jeżeli bohater nie jest artystą w sensie dosłownym, jak hrabia Tadeusz Zamoyłło z Pasji błędomierskich, rodzeństwo Szyllerów ze Sławy i chwały, to jest przynajmniej artystą, poetą w duszy, jak Janusz Myszyński z tejże powieści czy książę Henryk Sandomierski z Czerwonych tarcz.

Bohater Iwaszkiewiczowski to człowiek niezwykle wrażliwy, zakochany w pięknie natury i sztuki, bardziej skłonny do kontemplacji niż do działania, mający w sobie coś z Hamleta, rozważający nad istotą bytu, sensem istnienia, otwarty na miłość, która jest dla niego nierzadko jedną z najważniejszych motywacji dla podejmowania działań.

Nie podlega on zbytniej metamorfozie nawet po roku 1945. Niezależnie od tego, że pod naporem „prądów epoki” dopuszczał pisarz czasem do głosu tzw. nowego bohatera, etykietką jego twórczości zawsze pozostanie przecież „poeta w duszy” Janusz Myszyński ze Sławy i chwały.

Iwaszkiewiczowska summa vitae, jak określają niektórzy Sławę i chwałę, jako dzieło trzytomowe, ukazywała się w latach 1956, 1958, 1962, chociaż jej geneza odsyła jeszcze do roku 1938. Jak większość książek tego autora wchłonęła w siebie wiele z autobiograficznych doświadczeń i przemyśleń artysty, wiele z burzliwych i stonowanych wydarzeń historii Polski i Europy, zamykających się w latach 1914-1947. W dorobku autora jest to jedyna po wojnie i zarazem najambitniejsza jego powieść, w której spotykają się najważniejsze aspekty tego pisarstwa. Żeby nie spłycić wymowy głębokiej, intelektualno-filozoficznej powieści-rzeki, jesteśmy zmuszeni zostawić jej omówienie, jak i wnikliwszą analizę całego dorobku powojennego Iwaszkiewicza, na inną okazję.

Po wojnie i życie zewnętrzne, i życie
wewnętrzne „starego poety” było nadal bardzo, a może jeszcze bardziej, bogate. Po pierwsze, przez cały okres powojenny Iwaszkiewicz pełnił wiele niezbędnych, odpowiedzialnych i szczególnie trudnych w okresie PRL-u, bo wymagających stałego lawirowania, funkcji. W latach 1945–1949, następnie zaś od 1959 aż do końca życia był prezesem Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich, od 1952 r. – posłem na Sejm, od 1955 do 1980 – niezmiennym redaktorem Twórczości. Służbowo i wypoczynkowo odbył mnóstwo podróży, zwiedzając wszystkie najważniejsze ogrody Europy, docierając także do Ameryki Południowej.

Poza wymienioną już Sławą i chwałą wzbogacił swój dorobek o liczne zbiory opowiadań, wśród których wyeksponowałabym takie, jak Nowa miłość, Nowele włoskie, Tatarak i inne opowiadania, Kochankowie z Marony, O psach, kotach i diabłach, Ogrody. Ostatni z wymienionych zbiorków świadczy o tym, że proza Iwaszkiewicza, jak wielu innych pisarzy, wyraźnie podlega eseizacji, co jest w pełni wytłumaczalne u pisarza, który równolegle uprawia też eseistykę.Wymieńmy dla przykładu fascynujące książki eseistyczne Petersburg, Podróże do Polski, Podróże do Włoch, które są efektem zamiłowania do peregrynacji krajowych i zagranicznych, jak też Gawędy o książkach czy Ludzie i książki, które stanowią owoc podróży intelektualnych.

Wśród publikowanych po wojnie tomików poetyckich na większą uwagę zasługują, moim zdaniem, szczególnie takie, jak Jutro żniwa, Śpiewnik włoski, Mapa pogody i ostatni, wydany już pośmiertnie, ale ułożony jeszcze przez samego autora zbiorek Muzyka wieczorem.

W miarę upływania czasu narastają w tej twórczości tony elegijne. Filozofia rezygnacji, o której mówiliśmy na początku, niesie ze sobą jakieś wyciszenie, uspokojenie (Sérénité).

Iwaszkiewicz odszedł do wieczności 2 marca 1980 r., tylko o ponad dwa miesiące przeżywając żonę Annę. Przymierze z ziemią zawiera więc poeta jakby w sensie dosłownym 5 marca 1980, gdyż właśnie w tym dniu odbył się jego pogrzeb w Brwinowie. Swoją pogodę, wyciszenie, uspokojenie i jednocześnie jakby samoperswazję zawarł w wierszu Do prawnuczki z ostatniego tomiku poetyckiego:

Świat będzie zawsze piękny, Ludko.

I beze mnie

zostawiając jakże mądre, napawające wiarą, nadzieją i miłością, przesłanie dla każdego z nas.

Halina Turkiewicz, docent Katedry Filologii Polskiej Wileńskiego Uniwersytetu Pedagogicznego

Wstecz