Kira Gałczyńska -gościła w magicznym Wilnie

Wydawało się Kirze, że gdy przyleci do Wilna, ujrzy wiosnę w szmaragdzie. Tak jak w wierszu jej ojca, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. A tu „śnieg, śnieg po Wilnie hula...”. Po drodze z lotniska do hoteliku, znajdującego się tuż przy świętej Annie i muzeum mickiewiczowskim, miała okazję „tylko rzucić na Wilno bardzo krótko okiem”. Potem na spotkaniu w Instytucie Polskim doda: „Jest w tym jakiś niezwykły fenomen, że w tym zaczarowanym mieście, które jest coraz bardziej zaczarowane (jestem w Wilnie grubo po dziesięciu latach nieobecności) odnajduję jego niezwykłość, która urzekła mego ojca w taki sposób, że zapisał to w wierszach, które, uważam, są wierszami czarownymi, zatrzymującymi klimat i piękno tego miasta, absolutnie nieporównywalny z żadnym innym klimatem żadnego innego miasta. Ma ono w sobie jakąś bardzo specjalną duszę i tę bardzo specjalną duszę Gałczyński potrafił zamknąć w swoich wierszach. Ja nie potrafię powiedzieć słowa „kołacz” tak jak należy powiedzieć. Żałuję, że nie umiałam nigdy powiedzieć takiego pięknego „ł”. Może dlatego, że wyjechałam stąd mając kilka tygodni. Wróciłam po kilkudziesięciu latach. Uroda tego miasta zawsze we mnie w jakiś sposób, może nie do końca uświadomiony, istniała. Kiedy po raz pierwszy tu przyjechałam, wydawało się, że to miasto znam i kiedy chodziłam po nim ze starym planem, miałam wrażenie, że byłam tu wiele razy...”

...W Instytucie Polskim sala ledwo mogła zmieścić chętnych uczestniczenia w spotkaniu z Kirą Gałczyńską. Córka Poety. Autorka kilkudziesięciu książek, bohaterem niejednej z nich był jej ojciec. Dlaczego Poeta dotychczas wzrusza i porusza nas? Kira przywiozła do Wilna egzemplarz, świeżo z drukarni, blisko 1000 stron: „Konstanty Ildefons Gałczyński. Wiersze zebrane”. Wyboru dokonała i kalendarium opatrzyła Kira Gałczyńska. Na okładce: aleja, którą podąża Poeta w towarzystwie Zielonej Gęsi i wrony: „...wszystko świeci błękitnie:/ noc, wiatr, wronie ogony;...” Przedmowa Andrzeja Gronczewskiego, a w niej m. in. takie oto słowa: „U progu nowego stulecia, gdy wygładziły się już wiry różnych awangard, gdy doraźne kłótnie muszą ujawnić swą przelotność, gdy gorące wiary i utopie przekłute zostały igłą prawdy, gdy wielu mistrzów dnia godzi się zdegradować w odruchu negacji, gdy stygnie pamięć o II wojnie i rozpadły się szczelne mury... - dzisiaj właśnie możemy ujrzeć w Gałczyńskim mistrza suwerennego, zupełnego, hojnego. Mistrza pośród mistrzów. Jednego z największych, jacy wypełnili wszystkie epoki poetyckiej polszczyzny”.

Mistrz hojny, dla Wilna - również. Aktorzy Polskiego Studia Teatralnego poprowadzili zgromadzonych śladami wileńskimi Poety. Słowo, muzyka, śpiew i taniec. Zapalona świeca w starym lichtarzu... Kira nie kryła wzruszenia. Oto, te wiersze czarowne, wiersze zatrzymujące piękno i klimat miasta, mającego jakąś bardzo specjalną duszę.

A potem córka Poety przywołała obrazki z tamtych szczęśliwych lat w Wilnie, do którego jej matka, Natalia początkowo nie miała zamiaru jechać. Lecz lawiny listów i depesz (pewnego razu napisał do żony: „Czy już zapomniałaś, że musimy mieć córkę podobną do ciebie, z oczami jak wiśnie?”). I wiersz, który później nazwany został „Szczęście w Wilnie”, i strofa z niego: „W tym Wilnie będziesz różą, w tym Wilnie matką z młodu...” To „zaproszenie” do podróży poskutkowało. W Wilnie było wszystko jak opisał: zabawne mostki na Wilence, domek z oknami od ogrodu, serdeczność, okiennice, bezpieczność i możliwość utrzymywać się wyłącznie z pióra. Pojawił się tu jako znany już autor (m. in. dwie wydane książki: „Koniec świata” i „Porfirion Osiełek”). Jerzy Zagórski odnotował: „Dla moich rówieśników pobyt Gałczyńskiego w Wilnie stał się powodem bardzo korzystnych kłopotów. Odebrał nam tę pewność siebie i zarozumiałość prowincjonalną, która prowadzi do kwietyzmu, ukazał żywy cel do pościgu. Podziałał jak cios bilardowej kuli na inne kule, które już na zielonym suknie spoczywały w ustalonej konstelacji...”

Środy Literackie w Celi Konrada u bazylianów, klub artystyczny Smorgonia, dla którego pisał fraszki, satyry, piosenki, parodie. Sam je recytował. Większość tekstów zaginęła. Wszystko, co się zachowało - to zasługa żony Teodora Bujnickiego, z którym Poeta serdecznie zaprzyjaźnił się w Wilnie. Wyniosła ona z Wilna jedynie teczkę rękopisów męża. Najzupełniej przypadkowo znalazło się w niej także kilka utworów Gałczyńskiego z wileńskiego okresu. Pisał też felietony do audycji „Kukułka Wileńska” Wileńskiej Rozgłośni Polskiego Radia. Gałczyński drukował się w prasie wileńskiej, sporo posyłał do krakowskich „Wróbli na dachu”. Były wakacje w Antropruciu - w starym majątku rodziców żony Teodora Bujnickiego - Anieli i Konstantego Pisanich, wycieczki na Zielone Jeziora albo parostatkiem do Werek, spotkania w kawiarni Rudnickiego i u wszystkich trzech Sztralów. Zaprzyjaźnieni ludzie: Witold Hulewicz, Tadeusz Łopalewski, Jerzy Zagórski, Aleksander Rymkiewicz, Hanka Ordonówna i jej mąż, hrabia Michał Tyszkiewicz. Pamiętne pobyty w majątku Tyszkiewiczów - Ornianach i teksty tam pisane dla znakomitej Hanki Ordonówny. Zachowało się z tego niewiele, a wśród nich -„Szafirowa romanca” i „Gałązka wiśni”, w której: „Siostra miała chłopca z mandoliną,/ z mandoliną, z piosenką -/ do Katarzyny każdy mówił „Katarzyno!”,/ nigdy „Kasiu”. „Kasieńko”./ Ale wiedz, że są cuda na świecie,/ nie zrozumiesz tego głową:/ W imieniny Katarzynie w sekrecie/ przysłał ktoś gałązkę wiśniową”.

Są cuda na świecie. Wnuk Poety, Mikołaj Gałczyński ma żonę Katarzynę, do której każdy mówi „Katarzyno”, nigdy „Kasiu”, „Kasieńko”. Cuda, bo to magiczny Poeta. Cudem jest, że wciąż, mimo upływu lat, tęsknimy do jego poezji. Na pewno tak jest w magicznym Wilnie.

Nazajutrz po spotkaniu w Instytucie Polskim było zwiedzanie zakątków miasta, przede wszystkim z Poetą związanych: Młynowa, Zarzeczna, mostki nad Wilenką i przy jednym z nich zaśnieżony „portret” Zielonej Gęsi, który latem zaprasza do letniej kawiarenki nad swarliwą rzeczką Wilenką, kościoły bernardynów, św. Anny. Kręte uliczki wileńskie, klasztor bazylianów, gdzie Cela Konrada, a potem - Ostra Brama.

Halina Jotkiałło

Wstecz