Komedia Hemara

Inicjatywa wystawienia na scenie zespołu „Polskiego Teatru” w Wilnie komedii „Pierwiastek z minus jeden” Mariana Hemara wyszła od realizatorów z Polski – Antoniego Baniukiewicza (reżysera) i Janusza Tartyłły (scenografa), współpracujących wcześniej z zespołem wileńskim pod kierunkiem Ireny Litwinowicz. Pomysł zaakceptowano, a zaważyły tu dwa ważne czynniki. Primo: komedia „Pierwiastek z minus jeden” nie miała do tej pory premiery na żadnej z polskich scen, jej skróconą wersję pokazał przed paroma laty jedynie polski Teatr Telewizji. Secundo: realizację spektaklu obiecało sponsorować (i słowa dotrzymało) Ministerstwo Kultury RP. Przeto, pokusa była niemała. Mówiono już nie o premierze, ale o prapremierze w Wilnie utworu pióra autora głośnego, wcześniej w PRL-u zakazanego.

Prapremiera wileńska odbyła się na scenie Domu Kultury Polskiej 14 sierpnia 2003, a więc nie w sezonie teatralnym. „Pierwiastek…” był grany jeszcze parokrotnie (w tym także w Niemenczynie), a ostatnio – w DKP z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru (27 marca) i 15-ej rocznicy utworzenia ZPL. Tym razem spektakl był grany przy szczelnie wypełnionej widowni.

Ma ten zespół stałego widza, swoich admiratorów. Różnych formacji – ludzi starszych, młodszych i najmłodszych. Dawnym wileńskim zwyczajem przychodzą, by raz jeszcze zobaczyć i podziwiać „naszych aktorów”. Niezależnie od tego, w jakich sztukach ich ulubieńcy grają. A w „Pierwiastku …” grają dawni dobrzy znajomi: Mieczysław Dwilewicz (Jerzy), Teresa Samsonow (Krystyna), Jerzy Szymanel (Obcy), Renata Szymanel (Felicja), Tadeusz Szpakowski (Tomasz). To dzięki tej sprawnej, doświadczonej pięcioosobowej obsadzie trudny do zagrania „Pierwiastek…” nabrał wyraźnych rumieńców.

Hemar swoją komedię pisał w ostatnich latach życia. Jest to scenicznie rzecz trochę pęknięta, naiwnie moralizatorska, zalatująca dydaktyzmem, dialogi są przegadane. Wydaje się, iż skrócona wersja „Pierwiastka…” miałaby na scenie większą rację bytu. Aliści w takim przypadku nie byłoby mowy o „prapremierze wileńskiej”, a przecież o to chodziło. Realizatorzy spektaklu (duet Baniukiewicz-Tartyłło) osadzili lwowsko-warszawsko-londyńskiego Hemara w wileńskich realiach. Podkreślili to wymownie w oprawie plastycznej przedstawienia. Opowiastka o pracowniku banku okradającego (w ostatecznym wyniku) samego siebie, korzystającego z usług rzekomego diabła, rozgrywa się na tle murów wileńskiego kościoła pw. Św. Janów (dziwny pomysł). Rekwizyty są z drobiazgową dokładnością „z rzeczywistości wyjęte”: szafki, szafeczki, kominek, aparat telefoniczny, butelka z alkoholem, stół, porcelanowy serwis do herbaty, lewatywa… Jak w „starym-dobrym teatrze”, użyto tu gromkich efektów pirotechnicznych (burza, błyskawica, grzmoty…).

Resentymenty, styl niby „retro”…

Aktorzy dwoją się i troją, by rzecz miała przysłowiowe ręce i nogi. Największe pole do popisu ma tu Jerzy Szymanel w roli Obcego – gra znakomicie, z dużym ładunkiem ekspresji. Także Renata Szymanel jako Felicja jest świetna w każdym calu. Najtrudniejsze do pokonania role przypadły w udziale Mieczysławowi Dwilewiczowi (Jerzemu) i Teresie Samsonow (Krystynie). O ile Dwilewicz jako Mąż, podszyty komicznym strachem, ma jeszcze możliwość manewrowania odpowiednim arsenałem środków wyrazu artystycznego, o tyle Teresa Samsonow jako Żona przewodząca w tym małżeństwie w kierunku dobra, uczuć szlachetnych ma w tej komedii możliwości aktorskie okrojone do minimum. Nie jest to rola wdzięczna, więcej tu do gadania aniżeli do grania. Jedynie niezawodna intuicja doświadczonej aktorki ratuje ją przed niebezpieczeństwem wpadnięcia w macki jakiegoś realizmu nowej odmiany. Wąskie pole do popisu ma także Tadeusz Szpakowski w drugoplanowej (i „krótkofalowej”) roli mecenasa Tomasza. Słów (na szczęście) pada w jego kwestiach niewiele, pomocne są tu ruchy, mimika, gesty – dobrze, że oszczędne, nie przeszarżowane.

Nietuzinkowy wysiłek odtwórców ról został odpowiednio oceniony, nagrodzony serdecznymi brawami i wiązankami kwiatów.

Po spektaklu odbyło się towarzyskie spotkanie aktorów z publicznością, rekrutującą się w większości z byłych członków tego zespołu oraz ich rodzin. Było miło, bo swojsko. Snuto wspominki z dawnych czasów zespołu, mówiono o planach na najbliższą przyszłość. Starsi wzdychali do wcześniejszych, pełnokrwistych w tym teatrze przedstawień. Z nostalgią mówiono o wspaniałej „Jaszczurce”… Młodsi poszeptywali o ewentualnych realizacjach „wileńskich w Wilnie po wileńsku”. (W przyszłym roku teatr będzie obchodził okrągłą rocznicę swych urodzin). Godnie uhonorowano (z okazji Dnia Teatru) kierownika artystycznego zespołu Irenę Litwinowicz oraz (z okazji dnia urodzin) „młodego weterana” Mieczysława Dwilewicza.

W drugiej połowie kwietnia br. „Pierwiastek z minus jeden” Hemara zostanie zaprezentowany w Warszawie oraz w Tychach, w ramach Spotkań Teatralnych.

Alwida A. Bajor

Wstecz