Wracamy do tematu

Co się dzieje w Celi

Jesienią roku ubiegłego bawiący w Wilnie minister kultury RP Waldemar Dąbrowski po zapoznaniu się z sytuacją Celi Konrada w klasztorze pobazyliańskim na Ostrobramskiej zapowiedział, że Dni Kultury Polskiej w Wilnie w trzeciej dekadzie kwietnia br. zainaugurowane zostaną właśnie w tych murach. Inauguracja, co prawda, nastąpi, ale w bezpośrednim sąsiedztwie - w Filharmonii Narodowej. Dr Małgorzata Kasner, dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie, radca kulturalny Ambasady RP, która od dłuższego czasu jest motorem reanimowania Celi Konrada powiedziała, że wraz z rozpoczęciem Dni z całą pewnością będą wiadome najbliższe plany dotyczące Celi. Jak dotychczas sprawy mają się nie najgorzej - Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” opłaciła koszty dzierżawy pomieszczeń, będących znów własnością zakonu bazylianów cerkwi unickiej pod wezwaniem Świętej Trójcy; Ministerstwo Kultury Litwy wykazuje coraz większe zainteresowanie Celą, widząc ją jako miejsce spotkań litewsko-polskich. Dr Małgorzata Kasner dodaje: trwają pertraktacje i negocjacje z dwiema firmami, które mogą stać się potencjalnymi partnerami... Mieć dostęp do pomieszczeń - to jedna sprawa. Przystosować je do współczesnych potrzeb (zabytek, a więc specjalne paragrafy) - to wielkie pieniądze i trzeba sponsora z poważnym kontem i zrozumieniem ważności poczynania. Inicjatywa odrodzenia Celi jest z wielu względów wspaniała. Będziemy trzymali rękę na pulsie i informowali Czytelników o wszystkim, co się w niej dzieje.

Środy Literackie

W tegorocznym numerze pierwszym „MW” zapowiedzieliśmy, że opowiemy pokrótce o Środach Literackich, organizowanych w Celi Konrada klasztoru pobazyliańskiego. Uroczystość jej otwarcia oraz poświęcenia nowej siedziby Związku Zawodowego Literatów Polskich w Wilnie (prezesowały mu kolejno dwie wybitne osobistości - prof. Stanisław Pigoń i poeta, dyrektor Wileńskiej Rozgłośni Polskiego Radia Witold Hulewicz) odbyło się 9 października 1929 roku. Odtąd Cela, pamiętna m. in. z procesu filomatów i więzienia Adama Mickiewicza, stała się miejscem ożywionego życia kulturalnego i towarzyskiego. Przedwojenny naczelny konserwator zabytków woj. wileńskiego i nowogródzkiego, kierownik wydziału sztuki Wilna, a po wyjeździe - długoletni dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, Stanisław Lorentz wspomina: „Do Związku Literatów wchodziło się na pierwsze piętro - na szeroki korytarz biegnący wzdłuż całego lokalu. Od razu z korytarza na prawo znajdowała się duża trzyokienna sala zebrań z niewielkim podium przy ścianie w głębi po lewej stronie. Dalej z korytarza drzwi prowadziły do dużej dwuokiennej „celi Konrada”. Urządzono w niej czytelnię. Później tu odbywały się zebrania „Smorgonii”. Na ścianie wmurowano tablicę z napisem „Hic natus est...”. Tu urzędował sekretariat Związku, a później i Oddziału Wileńskiego Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego”.

Klimat Śród, ich uczestnicy, zacięte dyskusje i ich konsekwencje - to swego rodzaju studium obyczajowości przedwojennego Wilna... I znów wspomnienia: „ W lutym 1930 roku jedna ze Śród poświęcona była sztuce Brucknera „Przestępcy”, wystawionej przez Zelwerowicza w Teatrze na Pohulance. Gwałtowne ataki przeciw „Przestępcom”, zarzuty, że jest to „zatruwanie duszy wileńskiej publiczności i ściąganie jej w bagno rozpusty i zboczeń seksualnych”, spowodowało zarządzenie starostwa, zawieszające przedstawienia. Dyskusja na Środzie była bardzo gorąca, z wielkim przemówieniem wystąpił wówczas w obronie sztuki Stanisław Węsławski, z zawodu prawnik i adwokat, z zamiłowania kompozytor, krytyk muzyczny, działacz kulturalny o szerokich zainteresowaniach. Na jednej ze Śród Jaracz czytał fragmenty z „Malte`ego” Rilkego w tłumaczeniu Hulewicza. Była Środa dyskusyjna z Irzykowskim. Była Środa z grupą młodych z „Żagarów”...”

Podejmowano Henri de Montforta, literata, autora cennych prac o Polsce (m. in. tomu „Pologne”) i jego małżonkę Annie de Montfort, publicystkę, tłumaczkę dzieł literatury polskiej; główną osobą kolejnej Środy był prof. Marian Zdziechowski; goszczono młodych poetów z „Kwadrygi” - Sebyłę, Maliszewskiego, Dobrowolskiego; pamiętna stała się wizyta pierwszej laureatki nagrody literackiej Wilna, Kazimiery Iłłakowiczówny, Juliana Tuwima; szerokim echem w prasie wileńskiej („Kurier Wileński”, „Słowo”, „Dziennik Wileński”) odbiła się Środa z udziałem prof. Stanisława Lorentza, który przedstawił problem ratowania ruin zamków średniowiecznych i omówił prowadzone wtedy prace w Trokach, Krewie, stan ruin w Miednikach Królewskich, prace na zamku w Nowogródku i odbudowie zamku w Mirze, o projektach związanych z ruinami na Górze Zamkowej w Wilnie. Cela Konrada pamięta setki innych osobistości. Na dobrą sprawę - to wspaniały temat dla badaczy.

Erwuza

Mury klasztoru pobazyliańskiego na Ostrobramskiej - to też RWZA, zwana w skrócie Erwuzą. „Doniosła akcja w dziedzinie upowszechniania kultury, którą prowadził teatr objazdowy Reduty na ziemiach północno-wschodnich, miała pionierskie znaczenie. Podobne akcje, ale na znacznie mniejszą skalę, prowadziły wileńskie związki artystyczne i kulturalne”. Na przełomie lat 1932/33 zdecydowano wszystkie je połączyć w celu koordynacji ich pracy. Powstała Rada Wileńskich Zrzeszeń Artystycznych, w jej skład weszło dziewięć organizacji (za przykładem Wilna poszły Toruń i Poznań). Erwuza stoczyła m. in. gorącą walkę, zakończoną zwycięstwem, przeciw zamiarowi sprzedaży gobelinów katedralnych za granicę przez arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego w związku z ratowaniem zagrożonej przez powódź w kwietniu 1931 roku Katedry Wileńskiej. Wilnianie, skorzy do żartu i dowcipu z upodobaniem recytowali: Hej, wilnianie, posłuchajcie 1-2-3/ I gazetki poczytajcie 1-2-3,/ Tam wesołe są nowinki,/ Sprzedajemy gobelinki 1-2-3./ Zebrała się na naradę społeczeństwa kupa,/ By wysłać protest do arcybiskupa./ Rzecze Hulewicz, człowiek niegłupi,/ Te gobeliny nie są biskupie./ Potwierdził Lorentz: oto jest lupa,/ Widać wyraźnie: nie są biskupa!/ Wyskoczył Studnicki, omal nie upadł,/ „Droga do dywanów po naszych trupach”./ Odpowie Glaser, biskupi pupil,/ „Gdy je biskup sprzeda, pan ich nie kupi.”/ Krzyknął Mackiewicz i nogą tupa:/ „Na to nie pozwoli regionalna grupa.”/ Limanowski wrzaśnie: „Wilno to szalupa!/ Gobelinów krajem jest Gwadelupa!”/ Obradowali tak społem i w kupie,/ Wielcy i mali, mądre i głupie,/ I uchwalili w tej wielkiej grupie/ Sprzedać trzy domy arcybiskupie.

„Smorgonia”

Wilno było miastem, w którym kwitło życie towarzyskie, wiążące uczonych, zwłaszcza z Uniwersytetu Wileńskiego, artystów i działaczy kulturalnych. Wyrazem tego stał się założony w 1933 roku towarzyski klub „Smorgonia”, którego siedziba również znajdowała się w klasztorze pobazyliańskim. Nazwa nawiązywała do miasteczka Smorgonie, należącego do Radziwiłłów, słynącego z tresury niedźwiedzi, które Cyganie uczyli tańczyć na podgrzanej płycie. Dla potrzeb klubu teksty pisali znani literaci: Witold Hulewicz, Tadeusz Łopalewski, Teodor Bujnicki i in., na fortepianie często grywał Tadeusz Szeligowski, wybitny kompozytor. Kto w klubie był najmilej widziany? Odpowiedź zawarta jest w okolicznościowym wierszyku Hulewicza: Poetnicy i plastycy,/ Architekci i muzycy,/ Także Wilna Miłośnicy,/ I bromofotograficy -/ Są też skorzy i aktorzy,/ Bibliofile - amatorzy -/ Jednym słowem sztukomany -/ Oto nasze są Cygany./ A kto kocha nasze sztuki,/ Kto gromadzi białe kruki,/ Muzy jest miłośnik szczery,/ I kto chodzi na premiery,/ W domu wali w pianoforty/ I kupuje akwaforty,/ Tego chętnie w Klub powiedziem/ I nazwiemy go Niedźwiedziem.

No cóż, pozostaje nadzieja, że gdy Cela Konrada - „świątynia romantyzmu” znów ożyje, coś jednak z klimatu tamtych przedwojennych spotkań środowych, spotkań klubowych przy dobrze zaopatrzonym bufecie (tak było!), a być może działalności organizacji społeczno-kulturalnych, powróci znów do starych murów pobazyliańskich. Przed kilkunastu laty, gdy poczyniono pierwszą i, jak się okazało, nieudaną próbę reaktywowania Celi Konrada, zakładano, że mają tu się spotykać literaci i artyści, naukowcy i publicyści. Litewscy i polscy. Horacy powiedział, że muzyka łagodzi obyczaje. Dobrze zaopatrzony bufet - pewnie też, a jeśli obok będzie dobrze zaopatrzona czytelnia i wygodne fotele – to już szczyt marzeń.

Halina Jotkiałło

Wstecz