Błędów i potknięć nieprzebrane mnóstwo w przewodniku „Wilno” P. Włodka

Rzecz świeżo, w 2004 wydana, w Oficynie Wydawniczej Rewasz (Pruszków, Polska). Autorem Przewodnika jest lekarz Przemysław Włodek. Nie jest rodowitym wilnianinem, co ma swoje plusy, „bo z daleka lepiej widać”, ale i minusy, kiedy się zbytnio zaufa nie zawsze pewnym informatorom, a nie własnym doświadczeniom, wiedzy.

We wstępie autor prosi czytelników, by wybaczyli mu wszelkie błędy i potknięcia, gdyż, jeśli nie liczyć krótkich artykułów o treści medycznej, jest to jego pisarski debiut. Wybaczyć… jest trudno, bowiem tych błędów i potknięć jest nieprzebrane mnóstwo.

Oprócz historii kościołów rzymskokatolickich, autor opisał także inne świątynie, w tym także prawosławne, nie zapomniał takoż o synagodze żydowskiej, kienesie karaimskiej. Opisał też mnóstwo innych – znaczących i mniej gmachów, zabudowań w różnych dzielnicach miasta. Znaczną część 263-stronicowego Przewodnika autor poświęcił działalności AK w Wilnie, inspirowany głównie literaturą (publikowane wspominki byłych AK-owców, książki Sergiusza Piaseckiego i in.). Podaje znane wątki bałamutnie, niezgodnie z rzeczywistością – o czym niżej.

W Przewodniku odczuwa się wyraźny brak współczesnych akcentów polskich. Autor wymienia siedziby różnych ministerstw, resortów, służb, placówek dyplomatycznych, uczelni itp., ale – z wyjątkiem Polskiej Galerii Artystycznej „Znad Wilii” i Radia „Znad Wilii” – ani słowa nie ma o innych placówkach kulturalno-oświatowych, społecznych, politycznych. Autor wspomina ul. Nowogródzką (Naugarduko), ale pomija milczeniem funkcjonujący przy niej już od paru lat Dom Kultury Polskiej. Nie wymienia ani jednej polskiej szkoły. Jest w Przewodniku mnóstwo nazw różnych hoteli, ale nie ma polskich – ani Runmisu państwa Runiewiczów, ani hotelu w DKP.

Z polskiej prasy uhonorowany został jedynie „Kurier Wileński”, który, jak pisze autor, „w czasach rządów sowieckich zmienił nazwę na „Czerwony Sztandar” (akurat było odwrotnie). Pozostałe wydawnictwa polskojęzyczne autor nazywa „polskojęzycznymi poradnikami wychodzącymi w formie tygodnika lub miesięcznika – o małym nakładzie”. Przeto, mimo że „Magazyn Wileński”, na którego łamach to piszę, poradnikiem nie jest, pozwolę sobie niżej poradzić Autorowi omawianego Przewodnika, by zajął się gruntownie jego przeróbką.

Żeby ułatwić zadanie Autorowi, Czytelnikom (potencjalnym turystom) – zacznę od pierwszych stron Przewodnika. Od większych i mniejszych wypaczeń, błędów merytorycznych, które mi w oko wpadły.

Rozdział Historia (s. 26), podtytuł Powstanie Styczniowe. Autor pisze, iż w tym powstaniu „chłopi nie tylko nie wystąpili zbrojnie, lecz także niejednokrotnie współpracowali z caratem, który wykorzystywał stare animozje na linii wieś-dwór”.

Otóż Powstanie Styczniowe na Litwie tym się różniło od Listopadowego, iż najliczniejszy był w nim udział chłopstwa, drobnej szlachty oraz duchownych. „Powstanie na Litwie 24 godzin nie mogłoby trwać, gdyby go lud nie chciał” – pisał Wacław Koszczyc. Na Litwie relacje wieś-dwór były całkiem inne. To chłopi w Koronie często oddawali za kilka rubli rannych powstańców w ręce Moskali. Nie darmo Romuald Traugutt stawiał koroniarzom za przykład litewskie oddziały Zygmunta Sierakowskiego i ks. Antoniego Mackiewicza.

Rozdział Stare Miasto-Trakt Królewski (s.66). Wieś Zawiasy autor tłumaczy na litewski jako Vievis. Litewskie Vievis to polskie Jewje.

W tym samym rozdziale (s. 82). W temacie Cerkwi Piatnickiej autor pisze: „Opowieść, jakoby ochrzcił (car Piotr I) tu własnoręcznie Murzyna Hannibaladziadka Aleksandra Puszkina, wydaje się tylko ciekawą legendą” . Pradziad Puszkina, Abisyńczyk Hannibal był rzeczywiście ochrzczony w tej cerkwi (w 1705) przez Piotra I, a imię na chrzcie świętym otrzymał Piotr, którego jednak nie lubił używać. O czym sam Hannibal pisał w swoim życiorysie (ochrzczony był w wieku 8-9 lat).

Na s. 87 w rozdziałku Ulica św. Jana, autor ulicę Wielką podaje w tłumaczeniu litewskim jako Pilies (czyli – jako Zamkową, a nie Wielką). W tym samym akapicie autor mylnie podaje imię wydawcy utworów A. Mickiewicza – nazywał się on nie Tadeusz, ale Józef Zawadzki.

W tym samym rozdziale (st. 90) autor pisze o wileńskiej Katedrze: „Katedrę przebudowano w stylu klasycystycznym. W tym kształcie przetrwała do dziś. Dzieła dokonał gorący entuzjasta tego stylu Karol Podczaszyński”.

Katedrę przebudował prof. Wawrzyniec Gucewicz.

W tym samym rozdziale (s. 96) autor we wzmiance o pomniku Aleksandra Puszkina, który stał wcześniej w Cielętniku, pisze, iż pomnik ten „po roku 1990 przeniesiono do Rosji”.

Pomnik Puszkina przeniesiono do wileńskiej dzielnicy Markucie, dawnej posiadłości Mielnikowów-Puszkinów, gdzie mieści się Muzeum Puszkina.

W rozdziale Trzy Kościoły (s. 97) autor pisze: „po prawej (zachodniej) stronie widzimy masywną, wielopiętrową kamienicę. To wileńska Akademia Sztuk Pięknych. Przechodzimy kilkadziesiąt metrów i po lewej (wschodniej) stronie ul. św. Anny (obecnie Maironio) zobaczymy dwa z nich: „przytulone” do siebie – mniejszy św. Anny i większy, w głębi po lewej stronie, kościół Bernardynów”.

Akademia Sztuk Pięknych (przed wojną słynny Wydział Sztuk Pięknych pod przewodem prof. F. Ruszczyca) jest usytuowana właśnie po lewej (wschodniej) stronie, obok kościoła św. św. Anny i Bernardynów, a nawet jest do nich „przytulona”.

W tym samym rozdziale autor pisze: „W nawie prawej [kościoła Bernardynów] – tablica wotywna Piotra Wiesiołkowskiego”. Powinno być Piotra Wiesiołowskiego.

W rozdziale Stare Miasto – część wschodnia, autor cerkiew (katedrę prawosławną) Przeczystej Bogarodzicy (Preczistienskij Sobor) nazywa Spaską. Jest to pomyłka powielana w niektórych źródłach.

Pisze Przemysław Włodek: „Po powstaniu styczniowym budynek [cerkwi Przeczystej Bogarodzicy] wyburzono. Zamiast niego zbudowano dzisiejszą cerkiew Spaską” . Nic bardziej mylnego. W początkach lat 60-ych XIX w. w częściowo zrujnowanym gmachu cerkwi mieściła się kuźnia oraz archiwa Dumy miejskiej. W 1864 na rozkaz M. Murawiewa rozpoczęto przebudowę cerkwi Przeczystej Bogarodzicy. Preczistienskij Sobor był konsekrowany w 1868. Powstała budowla nie „w stylu rosyjskim”, jak pisze autor, ale „w gruzińskim”.

W tym samym rozdziale Stare Miasto – część wschodnia, w podtytule „Piłsudski kontra „żelazny Feliks” (s. 106), autor podaje informację, iż przy ul. Bakszta 8 mieszkał młodziutki wówczas Józef Piłsudski. Autor czyni uwagę, iż na tym domu brakuje tablicy informacyjnej. Uwaga słuszna. Z tym, że z dokładnym ustaleniem numeru domu przy tej ulicy, w kontekście zamieszkiwania Piłsudskich, wynikają (przy badaniach) wciąż nowe trudności: jedni optują za nr 10 przy tej ulicy, inni za 12. Natomiast wiadomo na pewno, że „Ziuk” mieszkał także przy tej samej ulicy pod nr 16. Generalnie, dużo gdzie w Wilnie „Ziuk” mieszkał: przy Trockiej, św. Anny, Dominikańskiej, Zygmuntowskiej…W domu przy ul. św. Anny Związek Legionistów ufundował mu w 1934 tablicę pamiątkową. (Tablica na tym domu – pod nr 4 – nie zachowała się).

W tym samym rozdziale – Stare Miasto - część wschodnia (s.123) przy opisie kościoła pw. św. Mikołaja, czytamy w Przewodniku: „Na przykościelnym cmentarzu w roku 1959 nieoficjalnie odsłonięto pomnik św. Krzysztofa, choć było to jak na owe czasy śmiałe posunięcie, Sowieci nie odważyli się usunąć pomnika”.

W omawianym czasie obszar przykościelny już od dawna nie był „przykościelnym cmentarzem”, był to teren z siedzibą Kurii. Wzmiankowana rzeźba przedstawiająca św. Krzysztofa z Dzieciątkiem – to dyplomowa praca studenta ówczesnego Instytutu Sztuk Pięknych, która nie została przez władze uczelni zatwierdzona, Kuria tego „Krzysztofka” po prostu przygarnęła na swój teren.

Przy omawianiu dziejów kościoła pw. Wniebowzięcia NMP (potoczna nazwa – Franciszkański), Przemysław Włodek pisze (s.124): „W ramach represji po powstaniu styczniowym z rozkazu Murawiewa w kościele ponownie urządzono spichlerz […]”.

Z rozkazu Murawiewa kościół zamknięto 30 lipca 1864 i urządzono w nim nie spichlerz, ale Archiwum Ogólne Jurysdykcji Rządowych; od tamtej pory to archiwum istniało także w międzywojniu i po wojnie.

W rozdziale Kościół Dominikanów (czyli pw. Ducha św.) s.131 czytamy: „W czasach sowieckich był to jedyny kościół wileński, w którym odbywały się msze święte po polsku. Inne kościoły zostały zamienione w muzea, magazyny, bądź też zamknięto je na głucho”.

Nie jest to informacja dokładna. Kościół pw. Ducha Świętego (podominikański) był jedynym kościołem, w którym Msze św. odbywały się jedynie po polsku. W innych kościołach wileńskich Msze św. odbywały się po polsku i po litewsku, przemiennie, w określonych godzinach (w kościołach pw. św. Rafała, Teresy, Piotra i Pawła i in.).

O historii założenia kościoła pw. Ducha św. autor pisze (s.131): „Pierwszy kościół stanął tu za czasów Giedymina i prawdopodobnie spłonął. Podobnie następny, ufundowany przez Witolda”.

Według przekazów zakonnych, kościół Ducha św. był ufundowany przez Władysława Jagiełłę, tuż po przyjęciu przez niego wiary rzymskokatolickiej. Kościół był początkowo pod zarządem księdza świeckiego. Odbudowany po pożarze, w 1441 przez Kazimierza Jagiellończyka.

W rozdziale Kościół św. Katarzyny (s. 135) autor podaje informację (za Juliuszem Kłosem) o tym, że „kościół ufundował w roku 1618 hetman Karol Chodkiewicz”.

Warto było tę informację zestawić z wcześniejszą, podaną przez Adama Honorego Kirkora, który pisał: „Kościół pw. św. Katarzyny założony wraz z klasztorem przez Mikołaja i Katarzynę Horodyjskich w 1622 roku…” (m.in. – w tym samym, 1622 r. biskup Eustachy Wołłowicz sprowadził z Nieświeża do Wilna zakonnice benedyktynki, dla których został zbudowany klasztor i kościół).

W opisie domów przy ul. Wileńskiej i dziejów kościoła pw. św. Katarzyny w latach drugiej wojny światowej (s. 135-136) autor podejmując kolejny raz wątek AK-owski, popełnia duży błąd myląc nazwiska bohaterów literackich (z powieści Sergiusza Piaseckiego) z autentycznymi postaciami wydarzeń. W przedsionku kościoła pw. św. Katarzyny, w marcu 1943, został zastrzelony przez zamachowców AK-owskich nie Czesław Kancerewicz, ale Czesław Ancerewicz, redaktor naczelny wileńskiego „Gościa Codziennego”. (Czesław Ancerewicz był dziennikarzem białostockim, przed wojną współpracował z „Wieczorem Warszawskim”). Zamachowców było kilku (a nie jeden, jak pisze autor). Strzelali Zyndram-Kościałkowski i Milwid. Kierownikiem Egzekutywy był Włodzimierz Leśniewski. Wyrok śmierci na Czesławie Ancerewiczu zorganizował (plan i rozpracowanie) pisarz Sergiusz Piasecki.

Bardzo dziwną, wielce bałamutną informację podaje autor omawianego Przewodnika w rozdziałku „Apylinka” (s. 138), dotyczącą znanego działacza AK, Zygmunta Andruszkiewicza (pseud. „Nienaski”), w powieści S. Piaseckiego „Dla honoru organizacji” – Andrzej. Cytuję Przemysława Włodka:

W czasie okupacji niemieckiej pracował tu „Andrzej” (nazwisko nieznane), Litwin, dla którego kolaboracja z Niemcami była z moralnego punktu widzenia nie do przyjęcia. Współpracował więc z AK, a ponieważ był wysokim urzędnikiem, jego informacje były bardzo cenne (na przykład z kilkunastogodzinnym wyprzedzeniem podawał, gdzie Niemcy urządzą „łapankę”). Niestety, choć był dobrym człowiekiem, był słabym konspiratorem”.

Ten „Litwin”, „dobry człowiek, ale słaby konspirator”, „współpracujący z AK”, to Zygmunt Andruszkiewicz (1912-1943). Był z krwi i kości Polakiem. Ponadto, był: absolwentem Wydziału Prawa USB, korporantem Concordia Vilnensis. W latach 1936-1937 był sekretarzem odpowiedzialnym i sprawozdawcą sądowym redakcji wileńskiego „Słowa”. W czasie wojny – aktywny, zaprzysiężony AK-owiec; od października 1941 był szefem BIP-u wileńskiego ZWZ-AK (czyli – kierownikiem komórki informacyjnej przy sztabie, podlegającej bezpośrednio komendantowi Okręgu, ppłk. Aleksandrowi Krzyżanowskiemu – pseud. „Dziemido”(od wiosny 1942 – pseud. „Wilk”). Zygmunt Andruszkiewicz znał dobrze litewski. Był doskonale zakonspirowany jako urzędnik litewskiej administracji upaństwowionych w czasie okupacji sowieckiej kamienic, w tzw. „Apylince nr1”. Ujęty przez gestapo popełnił samobójstwo w czasie śledztwa (powiesił się na własnych skarpetach).

W rozdziałku Tłumy zareagowały ospale (s. 176) w opisie dawnego pl. E. Orzeszkowej, czytamy: „Po powstaniu styczniowym postawiono tu kapliczkę w celu upamiętnienia usmirenija polskowo miatieża. Po ewakuacji wojsk rosyjskich w roku 1916 kapliczkę zburzono”.

Juliusz Kłos o tym zburzeniu pisze zgoła inaczej: „Dziwnym zaiste zrządzeniem losu kapliczkę tę rozebrali doszczętnie bolszewicy podczas pierwszej swej inwazji w 1919 roku”. Kaplica była pw. błogosławionego księcia Aleksandra Newskiego. W 1904 usiłowali ją zburzyć uczniowie pobliskiej Szkoły Realnej; wskutek interwencji władz próba ta spaliła na panewce.

W rozdziałku Wbił się w kratownicę (s. 189), autor pisze o Zielonym Moście: „Most zbudowano jeszcze w XIX wieku. Kratownica była malowana na zielono – stąd jego nazwa”.

Budowa mostu na Wilii sięgała zamierzchłych czasów Wielkiego Xięstwa Litewskiego (dowodzą tego wzmianki w dawnych aktach i przywilejach). Duży, solidny most murowany, z ławkami i gontowym daszkiem zbudował w 1536 horodniczy wileński Ulryk Hozjusz. Później most był odbudowywany kosztem mieszczan wileńskich, lecz w czasie wojny z moskiewskim najeźdźcą był w 1655 spalony. Odbudowywano go jeszcze niejednokrotnie. W 1766 most uległ kolejnej przeróbce i właśnie wtedy został pomalowany na zielono. Od tamtej pory figurował pod oficjalną nazwą: Zielony Most.

W rozdziałku Dwa razy przekroczyć tę samą rzekę, autor myli gmach Uniwersytetu Pedagogicznego z usytuowanym na lewym brzegu Wilii mieszkalnym gmachem, tzw. „Domem Uczonych”, wybudowanym w czasach stalinowskich dla sowieckiej elity intelektualnej. Czytamy w Przewodniku:Przechodząc przez kładkę (most dla pieszych. Tzw. „Biały”– uw A. A. B), drugi raz pokonamy tę samą rzekę i wrócimy na lewy (południowy) brzeg Wilii. Z kładki po prawej stronie widzimy charakterystyczny dom z iglicą – jest to już powojenna Akademia Pedagogiczna na rogu ulic 10 Baterii Konnej (Goštauto g-vé) i Montwiłłowskiej (Tumo-Vaižganto g-vé)”.

W tym samym podrozdziale (s. 194) autor podaje nazwisko znanego kompozytora litewskiego jako Valiys Duarionas (powinno być: Balys Dvarionas).

Na następnych stronach 195-196, autor o cerkwi Romanowowskiej zbudowanej w 1912, pisze (s. 196): „W odpowiedzi, naprzeciwko cerkwi na Pohulance (Romanowowskiej – uw. A. A. B.) planowano budowę kościoła Serca Jezusowego, z wieżą wysokości 108 m (projekt wykonał Antoni Wiwulski). Zaczęto nawet kłaść fundamenty. Budowę przerwał wybuch pierwszej wojny światowej. Po wojnie do projektu już nie wracano”.

Projekt budowy kościoła pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa został zatwierdzony przez władze carskie w 1907. Przerwą w pracy nad realizacją projektu była w tym czasie budowa Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie. Budowę kościoła w Wilnie rozpoczęto w 1913. Zbudowano mury kościoła, ukończono nawę główną, zaczęto budować prezbiterium i wieże. Budowę kościoła przerwała I wojna światowa, a następnie przedwczesna śmierć Antoniego Wiwulskiego (1919). Jednak w 1920 kontynuowano budowę kościoła, lecz z przyczyn finansowych przebiegała ona powoli. W końcu lat 30-ych budowa była już niemal na ukończeniu, niestety przerwał ją wybuch II wojny światowej. Podczas działań wojennych w 1944 kościół został uszkodzony.

Po II wojnie światowej, mimo że świątynia nie była ukończona, odbywały się w niej nabożeństwa. Wierni uczęszczali tu licznie – nie tylko z tej parafii, ale i z innych dzielnic miasta, przedmieść. Liczny odsetek powojennych Polaków i Polek wileńskich został w tym kościele ochrzczony. W sowieckiej rzeczywistości świątynia – nie dobudowana do końca, a mimo to uczęszczana, nie mogła się podobać ówczesnym władzom. Wspaniałe dzieło Wiwulskiego zostało wyburzone, na fundamentach kościoła w latach 60-ych XX w. zbudowano Pałac Kultury Budowlanych.

Na tej samej s. 196, w informacji o Parku Zakretowym, autor pisze: „Stał tu pałac, w którym w roku 1812 car Aleksander I, urządzający bal dowiedział się o przekroczeniu granicznego wówczas Niemna przez wojska napoleońskie”.

Pałac rzeczywiście tu stał, był naonczas własnością generała Beningsena. Ale podczas tamtego, w 1812, pobytu cara Aleksandra I w Wilnie, pałac ten nie był w stanie pomieścić wszystkich zaproszonych na bal gości. Na tę okazję zbudowano okazałą, na lekkich kolumnach altanę – zaprojektował ją prof. architektury Uniwersytetu Wileńskiego Michał Szulc. W niej to monarcha, jego świta „wśród przepysznej iluminacji wieczerzać mieli”. Na parę godzin przed rozpoczęciem balu, całe pokrycie altany z okropnym runęło hukiem. Nic nikomu się nie stało. Z wyjątkiem architekta. Przerażony tym, że car może go posądzić o jakiś patriotyczny rodzaj dywersji, Michał Szulc rzucił się w nurty Wilii. Ciało jego, jak odnotuje kronikarz, wyłowiono „mil trzy od miasta”.

W rozdziałku Sala pełniuteńka (s. 197) dotyczącego dziejów Teatru na Pohulance („Teatr Pohulanka”), autor cytuje znane wspomnienia aktora Zygmunta Kęstowicza (s. 198) o głośnej premierze (próbie generalnej) w Wilnie „Krakowiaków i górali”, którą usiłowali zerwać litewscy nacjonaliści. Opis emocjonujący, rozpalający uczucia każdego Polaka.

Wszystko to się autentycznie działo, ale – nie w Teatrze na Pohulance, jak przekonuje o tym w swoim Przewodniku Przemysław Włodek, ale – w słynnej „Lutni”, w teatrze usytuowanym na innym końcu miasta, przy ul. Mickiewicza, w bliskim sąsiedztwie z Katedrą.

„Po wojnie – pisze dalej autor w temacie „Teatru Pohulanka”- teatr odnowiono. Urządzając tu Rosyjski Teatr Dramatyczny”.

Po wojnie Rosyjski Teatr Dramatyczny mieścił się przy ul. Jagiellońskiej (powojenna nazwa sowiecka – ul. Komjaunimo, czyli Komsomolska). Teatr Rosyjski „urządził się” w gmachu na Pohulance stosunkowo niedawno, po odzyskaniu przez Litwę niepodległości. „Urządził się” (podobnie jak poprzedni rezydenci tego gmachu po wojnie – artystyczne zespoły litewskie) z łaski nowych ojców miasta. Gmach tego teatru został przejęty bezprawnie, de jure budynek Teatru na Pohulance należy do społeczności polskiej.

W rozdziale Zarzecze autor koncentruje uwagę czytelnika na domu, w którym mieszkał Konstanty Ildefons Gałczyński, ale z niewiadomych przyczyn pomija dom, w którym mieszkał Antoni Wiwulski, twórca wileńskich Trzech Krzyży.

W nader skąpej wzmiance o cmentarzu Bernardyńskim, autor wymienia tu cztery-pięć nazwisk, które też wymagają sprostowania. Na przykład, nie Stefan Subielewicz, jak pisze autor – ale – Stubielewicz i nie – matematyk, ale profesor fizyki. Vytautas Kariukštis – ma być: Kairiukštis.

Z osób pochowanych na cmentarzu Rossa (s. 206-212) autor wymienia jedynie matkę Marszałka Józefa Piłsudskiego, Marię z Billewiczów, lekarza prof. Rafała Radziwiłłowicza oraz Mikołaja Konstantego Czurlanisa (Čiurlionisa).

W rozdziałku Kalwaria Wileńska (s. 216) autor kościół w Jerozolimce podaje pod wezwaniem św. Krzyża, powinno być: Znalezienia Krzyża św.

W rozdziale Ponary autor pisze (s. 219), że „Kazimierz Sakowicz sporządzał dla aliantów raporty na temat tego, co zaobserwował”.

Kazimierz Sakowicz był dziennikarzem. W omawianym dramatycznym czasie mieszkał w Ponarach. Cytowany przez Przemysława Włodka w Przewodniku fragment Dziennika Kazimierza Sakowicza (17 września 1943) to notatki sporządzone przez Sakowicza na gorąco, z każdego dnia kaźni, dokonanych na Żydach, Polakach oraz ludziach innych narodowości w latach 1941-1943. Sakowicz swoje notatki, z braku większej ilości papieru, sporządzał także na skrawkach gazet, kalendarzy, które to notatki chował do butelek po lemoniadzie i zakopywał je w ogrodzie, z nadzieją, iż trafią one kiedyś we właściwe ręce. Jakoż tak się stało. Notatki te odnaleziono po wojnie. Były trudne do odcyfrowania. Dopiero w 1998 rozszyfrowała je i opracowała wilnianka, dr Rachela Margolis. Po raz pierwszy notatki te zostały opublikowane w 1999 w Bibliotece Wileńskich Rozmaitości (Bydgoszcz) pod redakcją Jana Malinowskiego. I to właśnie z tego źródła te notatki pochodzą, a nie - z archiwum aliantów.

W tym samym rozdziale autor Przewodnika pisze, że „Sakowicz nie dożył końca wojny – zginął w czasie strzelaniny z szaulisami”.

Sakowicz się nie ostrzeliwał. 5 lipca 1944, gdy jechał rowerem do Wilna, został nagle z zasadzki ciężko postrzelony przez szaulisów. (Chciano go unicestwić za to, że zbyt dużo wiedział). Po dziesięciu dniach zmagania się ze śmiercią Sakowicz zmarł z upływu krwi w wileńskim szpitalu św. Jakuba.

Do Przewodnika Wilno, autor włączył na zakończenie krótki zarys Trok i Druskienik. W informacji w temacie Druskienik jest wzmiankowany Jacques Lipchitz, o którym autor pisze: „litewski malarz urodzony w Druskienikach. W 16 roku życia emigrował do Francji, a następnie do USA, gdzie zdobył sławę.”

Jacques Lipchitz (właść. Chaim Jakow Lifszyc) był Żydem. Z Druskienik do Francji wyemigrował w 1909, miał naonczas nie 16, ale 18 lat. We Francji przebywał od 1909 do 1941. W 1941 wyjechał do USA. Po wojnie wrócił do Francji, gdzie przez cały czas cieszył się dużą popularnością. Nie był, jak pisze autor, „litewskim malarzem”, ale słynnym francuskim rzeźbiarzem, jednym z najwybitniejszych przedstawicieli kubizmu w rzeźbie.

Przemysław Włodek w swym Przewodniku podjął próbę opisania 400 ulic przedwojennego Wilna, podał ich nazwy: polską, carską, litewską w latach 1939-1940, sowiecką, litewską po 1991. Inicjatywa godna wysokich słów uznania, niestety, w zamieszczonej w Przewodniku tabeli z nazwami ulic są ewidentne pomyłki, niekiedy wręcz zabawne, wynikające z nieznajomości języka rosyjskiego. Np., nazwę ulicy Archangielska autor podaje jako nazwę polską, podczas gdy powinno być odwrotnie: Archangielskaja (ros. nazwa z czasów carskich – od Archanioła, a nie miasta Archangielska). Podobnie w przypadku ulicy Kociej (pol.), jej nazwa w czasach carskich brzmiała Koszaczja, a nie – Kosacza, jak podaje autor. Ul. Kościelna w czasach carskich jako łacińska, litewska – jak podaje autor - pod nazwą Bažnyčios – nie figurowała, w ogóle nie było takiej ulicy – był zaułek Kościelny (Kostiolnyj pierieułok). Podobnie w czasach carskich nie mogło być ulicy Kryžiuočiu. Podobnie – ul. 3 Maja nie mogła w czasach carskich nazywać się Sujungta 16 vasario – jak podaje Przemysław Włodek. (Ul. 3 Maja w czasach carskich nazywała się Kazanskaja). Podobnie – ulica Straszuna w czasach carskich nie mogła nazywać się, jak podaje autor, Strošuno. (Ta ulica w czasach carskich nazywała się Szawelskaja).

Podobnych pomyłek, rażących nieporozumień w Przewodniku można spotkać więcej. Autor operuje takoż niepoprawnym nazewnictwem polskim. Dotyczy to dzielnic miasta, ulic (nie – Karoliniszki, jak tego chce autor, ale w wersji polskiej – Karolinki, nie Popówka, ale – Popowszczyzna i in.).

Fatalnie odbija się na Przewodniku brak znajomości języka litewskiego (rażąco niepoprawna pisownia imion, nazwisk, nazw ulic, miejscowości.

Autor w końcu Przewodnika zamieścił „Minisamouczek do nauki podstaw języka litewskiego”, w którym również nie uniknął rażących błędów.

Odnośnie porad praktycznych w Przewodniku (telefony różnych służb, trasy komunikacji miejskiej i in.) – należało zachować przezorność, dziś, w Anno Domini 2004 wiele się zmieniło. Podobnie w odniesieniu do cen w kontekście usług kulturalnych (i nie tylko).

Na zakończenie słów parę o szacie graficznej Przewodnika. Jest ładnie wydany, bogato ilustrowany. Hasło WILNO zamknięto w barwie epitafijnej. Cóż, każdy ma swoje ulubione kolory. (Jeżeli już o symbole chodzi, warto pamiętać, że u niektórych ludów kolor czarny jest symbolem radości, nadziei…)

Alwida A. Bajor

Wstecz