Jego Wysokość SŁOWO

Jak powiedział...

W rozmowie chętnie posługujemy się różnymi porzekadłami, powiedzeniami, bowiem ubarwiają one nasz język, czynią go bardziej plastycznym, wyrazistym. Nie zawsze jednak zastanawiamy się, skąd bierze swój rodowód to czy inne powiedzenie, choć oczywiście wiemy, co ono oznacza. Nie kupujemy kota w worku, gdy się nie zgadzamy na jakiś układ bez określonych z góry warunków. Powiedzenie to, w różnej zresztą wersji, jest bardzo stare. W średniowieczu mówiło się o kupowaniu w worku bez określenia jego zawartości. Niemieckie przysłowie głosi, że kto kupuje w worku, ten cienko zaśpiewa. Podobne przysłowia mieli Francuzi, Anglicy, Chińczycy. Najprawdopodobniej przysłowie to dotyczy kota, którego nieuczciwy sprzedawca oferuje zamiast upolowanego zająca. Pamiętajmy też, że polscy myśliwi kotem nazywają zająca. Można więc to przysłowie na gruncie polskim interpretować w ten sposób, że sprzedawany w worku zając może być nieświeży.

Bogatym źródłem przysłów i wszelkiego rodzaju powiedzeń jest kultura starożytnych Rzymian i Greków. Chcąc określić jakieś przyjęcie jako bardzo bogate, wystawne, nazywamy je ucztą Lukullusa. Wódz i polityk rzymski Lucius Licinius Lucullus (około 117 – 56 pne.) słynął z bogactwa, rozrzutności i smakoszostwa.

Wielu Czytelników, a zwłaszcza Czytelniczek , zna zapewne powieść Marii Rodziewiczówny Między ustami a brzegiem pucharu”. Jeśli nie powieść, to jej ekranizację, którą kilkakrotnie oferowała nam „Polonia”. To przysłowiowe powiedzenie jest znane w różnych wersjach w wielu krajach. Jego pełna wersja znaczy: Wiele się może wydarzyć rzeczy niespodziewanych między ustami a brzegiem pucharu. Szesnastowieczny filozof Erazm z Rotterdamu wyjaśnia genezę przysłowia następująco: bohater wyprawy Argonautów po złote runo, Ankaios, syn Posejdona, władcy mórz, rzek, wysp i półwyspów, ostrzeżony został przez wieszczka, że dosięgnie go śmierć, nim zdąży napić się wina z winorośli, którą właśnie posadził. Gdy grona dojrzały i wyciśnięto z nich wino, Ankaios, drwiąc z przepowiedni, wzniósł puchar do ust. Nagle przybiegł sługa z wieścią, że dzik pustoszy winnicę. Ankaios pobiegł z oszczepem, by zabić dzika, lecz sam stracił życie.

Istnieje również inna wersja pochodzenia tego przysłowia. Związana jest z Odysem, który w przebraniu żebraka wrócił z wojny do rodzinnej Itaki i strzałą z łuku przebił gardło Antinoosowi, bezczelnemu zalotnikowi jego żony Penelopy, w chwili, gdy ten podniósł puchar do ust.

Jest też szereg polskich odpowiedników tego przysłowia, wprawdzie nie tak wyszukanych i tajemniczych, za to bardziej życiowych: Daleko od łyżki do gęby, Co u pyska, to jeszcze nie twoje i inne.

Dość szeroko rozpowszechnione są powiedzenia określające czyjąś samotność: Samotny jak kołek, Samotny jak palec. Ta druga postać może wywoływać zdziwienie. Przecież palec zawsze występuje w towarzystwie innych, jest więc zaprzeczeniem samotności. Cała rzecz polega na tym, że nie chodzi tu o palec u ręki. Jak przypuszcza Julian Krzyżanowski, wyraz palec ma tu inne, odmienne od potocznego znaczenie. Przypuszcza on, że palec, związany etymologicznie z wyrazami pal, palica, pałka jest synonimem kołka czy kołu i musiał niegdyś znaczyć tyle, co pal czy kół. Wskutek tego obydwa przysłowia samotny jak palec i Samotny jak kołek mają dokładnie to samo znaczenie, podobnie jak wariant spotykany w jednym z listów Mickiewicza: Samotnym jak kij w świecie.

Wprawdzie zwyczaj mówienia kichającemu na zdrowie już powoli wychodzi z użycia (aktualny savoir-vivre radzi „nie dostrzegać” tego mimowolnego potknięcia towarzyskiego), jednakże jeszcze nie zanikł całkowicie. Kichanie od dawna uważano za zjawisko złowróżbne. Jak podaje Władysław Kopaliński, znaczna część ludności do dziś uważa, że kichnięcie jest rodzajem niewielkiego grzmotu w głowie i stanowi bezpośredni znak od bogów, wieszczący dobry lub zły los. Rzymianie witali kichnięcie słowami: Absit omen!,( aby nie stało się zapowiedzią nieszczęścia). Według tradycji papież Grzegorz Wielki, żyjący w VI wieku, był pierwszym, który nakazał wiernym reagować na kichnięcie odpowiednikiem naszego na zdrowie czy Bóg strzegł. Mówiąc to kłaniano się nisko i uchylano kapelusza, co miało zapewne oznaczać grzeczne, ale być może ostatnie pożegnanie z kichającym. W Persji i Indiach uważano, że kichanie wyrzuca z ciała demony i złe duchy.

Skończmy jednak z kichaniem i zajmijmy się czymś znacznie ciekawszym.

Często wyłuszczając swoje racje lub chcąc przekonać słuchacza do swego punktu widzenia, zsyłamy się na jakieś autorytety, na słowa kogoś mądrego czy też powszechnie uznanego za mądrego. Przytaczamy słowa pisarzy, polityków, postaci historycznych, ludzi, będących autorytetem moralnym. Wypowiadając nawet najbardziej oczywistą prawdę, „podpieramy się” czyimś sądem na ten temat. Mówimy: jak powiedział X, i zdaje się nam (a może i słuchaczom), że to, co mówimy, jest mądrzejsze, głębsze. Przy okazji siebie też możemy tą jednomyślnością dowartościować.

Wszyscy wiemy, że ludzie nie są nieśmiertelni i że trzeba ich- zwłaszcza tych najbliższych – kochać, dopóki żyją. A mimo to słowa Jana Twardowskiego, cudownego poety w sutannie, Śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą otwierają przed nami jakąś całkiem nową, bardzo przejmującą prawdę. Podobnie też chętnie sięgamy po słowa Bułata Okudżawy – niby zwykłe, najprostsze, lecz jakże niezwykłe i mądre. Bo to on pozwala nam, między innymi, zrozumieć, że żaden krawiec nie przenicuje ubrania na stronę szczęśliwą.

Czytelnicy, którzy pamiętają prasę radziecką, nieraz się pewnie zżymali, znajdując w wielu artykułach jak powiedział towarzysz Chruszczow, Lenin, Breżniew czy jakiś inny aktualnie ważny towarzysz. Zżymali się pisząc w ten sposób również dziennikarze, ale tego uświęconego stylu prasy radzieckiej nie wolno było naruszać.

Zwrotem jak powiedział posługujemy się nie tylko w wypadkach, gdy chcemy powiedzieć coś mądrego, wzruszającego, ale i dla żartu. Z przymrużeniem oka mówimy o kobiecie, która, jak powiedział Mickiewicz, jest puchem marnym i wietrzną istotą.

W literaturze istnieje chwyt pisarski zwany welleryzmem, który nie ma nic wspólnego z tym, o czym wyżej mówiliśmy, czyli z autentycznymi cytatami wybitnych ludzi. Welleryzm najczęściej posługuje się wymyślonymi „cytatami”, które przypisuje znanym albo też wymyślonym postaciom. Nazwa pochodzi od nazwiska jednego z najpopularniejszych bohaterów angielskiego pisarza Karola Dickensa, głównej postaci komicznej powieści Klub Pickwicka Sama Wellera. Właśnie ten czyściciel butów, a potem wierny służący pana Pickwicka jest „ojcem chrzestnym” tego chwytu pisarskiego.

Welleryzm jest to ulubiony przez Sama Wellera sposób wygłaszania pewnych mądrości życiowych, maksym, z charakterystycznym dodatkiem: Jak powiedział X, lub jak powiedział Y w danych okolicznościach. Oto przykłady welleryzmów Sama Wellera (notabene, niektóre z nich mają cechy tak zwanego czarnego humoru). Nie, nie, po kolei, jak mówił mistrz Jan Wiesidełko do dżentelmenów, których miał wieszać. Albo: Co się stało, to się nie odstanie i to jest jedyna pociecha, jak zawsze mawiają Turcy, gdy przez pomyłkę utną głowę niewinnemu.

Oczywiście, Dickens nie jest wynalazcą tej formy wypowiedzi, która jest tak stara, jak stara jest literatura. Przykłady welleryzmów znaleźć możemy u pisarzy i filozofów greckich. W jednej z bajek Ezopa czytamy: „Jakiż pył wzbijam, powiedziała mucha, siedząca na kole od wozu”.

W Trylogii Sienkiewicza również znajdujemy welleryzmy, które najczęściej wygłasza imć pan Zagłoba. Są to zwykle fałszywe cytaty, popularne przysłowia lub powiedzenia, które mówca przypisuje najbardziej niespodziewanym autorom. W Ogniem i mieczem znajdujemy: „Filozofowie mówią, że kot powinien być łowny, a chłop mowny”. W Potopie: „Pan Jezus powiedział tak: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”, „Gdzie ojca nie ma, tam, Pismo mówi, wuja słuchał będziesz”.

Uwielbiał zabawy językiem polskim również poeta Julian Tuwim. Wśród różnych żartów językowych zostawił nam również sporo welleryzmów. Przytoczmy kilka z nich.

Proszę siadać, oto fotel, jak powiedział Arystotel. Tylko mi nie marudź długo, jak powiedział Wiktor Hugo. Bo co kozioł, to nie koza, jak powiedział B. Spinoza. Zabierz się do jakiejś pracy, jak powiedział Flak Horacy. Każdy woli własne kąty, jak rzekł cesarz Kryspin Piąty. Nazbyt często się upijasz, jak rzekł prorok Jeremijasz. Zaraz widać, żeś pan frajer, jak powiedział K. Tetmajer. Buw zdorow, a w kińci pomer, jak powiedział stary Homer. Dowcip tego ostatniego welleryzmu polega również na przypisywaniu Homerowi znajomości języka ukraińskiego.

Proponuję Czytelnikom tej rubryki spróbować swoich sił na polu tworzenia welleryzmów. Zapewniam, że bardzo się przydadzą na własny, domowy, rodzinny użytek. Zwłaszcza młodzież może się tu wyżywać. Zamiast awanturować się, że brat „przez pomyłkę” włożył nasze buty, mówimy na przykład: Oddaj moje adidasy, jak powiadał P. Picasso. Wiadomo, że każdy Polak, bez względu na to, w jakim kraju mieszka, lubi sobie ponarzekać na ciężkie życie. Proponuję na tę okazję: Czasem życie bywa pieskie, jak powiedział król Sobieski. Gdy ktoś jest irytująco niestały w swych sądach (zwłaszcza politycy nieraz denerwują nas częstą zmianą poglądów, partii), uczuciach, nastrojach, możemy wycelować weń takim przewrotnym welleryzmem: Stały jest jak kameleon, jak powiadał Napoleon. Żart jest naprawdę lepszy niż denerwowanie się, że jest tak, jak jest, a nie tak, jak być powinno. Albo – jak byśmy chcieli, co jest oczywiście to samo.

Łucja Brzozowska

Wstecz