Jakich pochwał użyję? Pochwalę Cię słowem?

(na marginesie wybranych strof poezji maryjnej)

Pieśń majowa ks. Karola Antoniewicza (1807–1852), powszechnie dziś znana jako Chwalcie łąki umajone.., ma wielce wymowne zakończenie:

I co czuje, i co żyje,

Niech z nami sławi Maryję.

Można stwierdzić, że na to wezwanie, aktualizujące się co roku w maju, o wiele, wiele wcześniej niż ono zostało sformułowane, odpowiedzieli artyści słowa, odpowiedzieli poeci. Literatura polska szczyci się, jak wiadomo, tym, że jej pierwszym zarejestrowanym tekstem poetyckim jest hymn Bogurodzica (XIII w.), a więc utwór poświęcony Matce Bożej. Nie tylko w odległym Średniowieczu, ale w każdej niemal epoce literackiej, przy każdym większym wydarzeniu w dziejach narodu czy konkretnej osoby przywoływano Maryję jako niezastąpioną Opiekunkę i Orędowniczkę, szukając najpiękniejszych słów modlitwy proszalnej czy dziękczynnej, poezji niewyszukanej czy uwznioślonej.

Najbardziej, zdawałoby się, dostojni i wtajemniczeni odczuwali często niezwykłą pokorę, kiedy przyszło im dobierać słowa, adorujące w jakiś sposób Maryję. Kardynał Stefan Wyszyński w Zapiskach więziennych pod nieprzypadkową, jedną z dat maryjnych, 8 XII 1954 zanotował:

Jakich pochwał użyję? Pochwalę Cię słowem? Matko Słowa Wcielonego, cóż znaczy zeschły szept zeschłych liści mego słowa?...

Bez względu na towarzyszące zapewne niejednemu poecie poczucie swojej jakby „niegodności”, przez wszystkie wieki rozwijała się i wzbogacała poezja, poświęcona Bożej Rodzicielce. Wydano już niejedną antologię wierszy o tematyce maryjnej. Uzbierał sie także materiał, dający możliwość porządkowania tej poezji, dzielenia jej na węższe nurty tematyczne.

Nietrudno zauważyć, że twórcy nawiązują właściwie do wszystkich najważniejszych momentów z życiorysu Najświętszej Maryi Panny. Przypomnijmy więc, co i dlaczego fascynuje artystów słowa w pielgrzymce życiowej Matki Bożej?

Zwykło się twierdzić, że bardzo niewiele wiemy o życiu Najświętszej Panny. Nawet na kartach Ewangelii pojawia się Ona niezbyt często, a pojawiając się zostaje zazwyczaj w cieniu swojego wielkiego Syna, nigdy nie podkreśla, nie przecenia własnej roli w wychowywaniu czy sprawowaniu opieki w okresie Jego dzieciństwa.

Kazimiera Iłłakowiczówna (1888–1983) w wierszu O Matce Boskiej, nawiązując do tej naszej niewiedzy, czyni aluzje do licznych objawień Maryi Panny:

Nie wiadomo nic o Matce Boskiej,

chyba od niej samej:

na łące polskiej czy włoskiej,

w skale, na drzewie wybranym,

u zapomnianego źródła,

na ścieżce przez wszystkich deptanej.

Najwięcej tajemnic kryje w sobie dzieciństwo Maryi Panny. Można jedynie przypuszczać, że skoro została powołana do najwyższej misji, jaka nie przypadła w udziale żadnej innej kobiecie świata, musiała jakoś się wyróżniać, zwłaszcza w sferze ducha, szczególnie w tym, co jest najgłębiej ukryte przed ludzkim okiem. Musiała się wyróżniać i nie wyróżniać zarazem. Prawdopodobnie mogła być aż Tak ludzka, jak wyobraża Ją sobie niezastąpiony i w tym wypadku ks. Jan Twardowski:

Nie wierzą świętej Annie wszyscy ważni święci

że znała Matkę Boską w sukience do kolan

z dowcipnym warkoczykiem i wesołą grzywką

w sandałach z rzemykami co były niepewne

czy może się poplątać to co nieśmiertelne

biegającą jak wróbel polski po podwórku

zerkającą do studni orzechowym okiem

jak spada całe niebo bez bliższych wyjaśnień

umiejącą odróżnić jak pszczołę najprościej

zwykłe dobro na co dzień od doskonałości

bo zawsze są prawdziwe rzeczy mniej ogólne

poznającą zapachy i uparte smaki

jak słodki kwaśny słony i najczęściej gorzki

zwłaszcza gdy pies wprost z budy nie archanioł dziwny

demonstrował ogonem liryzm prymitywny

 

o córko świętej Anny z najżywszych obrazów

tak ludzka że nie byłaś dorosłą od razu

I właśnie jako „tak ludzka” maksymalnie zbliżyła się do Boga, aż upatrzył Ją sobie na Matkę. I od tego momentu już jesteśmy mądrzejsi, gdyż Ewangelia naświetla epizod Zwiastowania, więc poeci także mają o co się oprzeć. Najprzedniejsi z naszych luminarzy pióra nawiązywali do tego niezwykłego, zdumiewającego wydarzenia, od którego zaczyna się właściwie cała historia zbawienia ludzkości. Wymieńmy przynajmniej Hymn na dzień Zwiastowania Najświętszej Panny Maryi Adama Mickiewicza (1798–1855), utrzymany we wzniosłym, patetycznym, uwypuklającym cnoty opiewanej osoby (jak na hymn przystało) stylu:

Pokłon Przeczystej Rodzicy!

Nad niebiosa Twoje skronie,

Gwiazdami Twój wieniec płonie

Jehowie na prawicy (...).

Temat Zwiastowania, niezależnie od obranego gatunku poetyckiego, ze zrozumiałych względów wymaga tonacji podniosłej. Charakterystyczna jest ona także dla mniej znanego Edwarda Leszczyńskiego (1880–1921) w jego wierszu Madonno!:

Na Anioł Pański brzmią dzwony z kościoła,

„Ave Maria” płynie z mgłą przegonną,

Słychać w powietrzu lot Twego anioła,

– Madonno, Madonno!(...)

Znany także ze swojej poezji religijnej Leopold Staff (1878–1957) ma na swoim koncie odpowiedni dla danego kontekstu wiersz Zwiastowanie, w którym cała przyroda oddaje cześć największej wybrance Boga i przewiduje zarazem Wniebowzięcie:

(...) Ave Maria! Lilie łąkowe

Wielbią Cię w słodkich woni podzięce,

Że ujmiesz cierniem wieńczoną głowę

W swoje przeczyste, lilijne ręce.

 

Ave Maria! Nad zmierzchłą glebą

Skowronki wdzięczne ślą tobie pienie,

Że na swych skrzydłach uniosą w niebo

Zgasłej miłości ostatnie tchnienie.(...)

Zachowując chronologię wydarzeń stajemy się dalej świadkami Nawiedzenia przez Najświętszą Maryję Pannę swojej krewnej Elżbiety. Kiedy jest nam przywoływana ta scena, podziwiamy zazwyczaj troskę, uczynność, oddanie się Maryi dla innych. Sama potrzebując opieki przekreśla swoje potrzeby, żeby ulżyć komuś bliskiemu. Jakże daleko nam czasem do takiej postawy.

Przychodząc z Maryją do domu Elżbiety możemy się także przekonać, że sama Najświętsza Panna staje się tutaj jakby prawodawczynią poezji maryjnej, bo czymże jest Magnificat (Łk 1, 46–55), jeżeli nie poetyckim hymnem, wypowiedzianym przez Nią samą, hymnem, który uczy właściwej postawy wobec Boga. Godna naśladowania jest postawa Maryi, która mówi „wielbi dusza moja Pana”, która ma świadomość tego, iż „wielkie rzeczy uczynił”, która dzięki pokornej postawie zasłużyła na sławę niemal równą chwale Bożej: „(...) błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia”.

Wśród tekstów poetyckich, odsyłających w mniej czy bardziej jawny sposób do „Magnificat”, zasługuje na uwagę Cypriana Kamila Norwida (1821–1883) Psalm w Hebronie przez Matkę Zbawiciela Świetą ułożony, który stanowi „tłumaczenie wierszem polskim (pierwsze) według Vulgaty i z odniesieniem do hebrajskiego tekstu”. Język psalmu jest lekko archaizowany, a jednocześnie w pełni czytelny i wiarygodny, treść nie odbiega raczej od zawartości przekazu biblijnego:

Dusza moja wielbi swojego Pana,

I duch mój raduje się w Zbawicielu,

Iż – pojrzawszy na niskość...

jest Wybrana

I uchwali ją głos ludów wielu! –

Będzie sławna-błogo i uczczona

W mnogie plemiona!(...)

Kolejny radosny moment w życiu Maryi to, oczywiście, Boże Narodzenie. Przyszła Matka, jak można przypuścić, niezwykle pieczołowicie przygotowuje się do tego wydarzenia. Próbuje to wyobrazić Adam Mickiewicz, wkładając w Słowa Najświętszej Panny następujące doznania:

(...)I poczułam w łonie bijące dziecię, jako drugie serce, a dawne serce moje utuliło się i ucichło.

I wypowiedziałam światu całą miłość moję jednym słowem Pańskim, które stało się ciałem. Odtąd żyłam w Synie moim i Synem moim.

Zawsze pokorna, potulna wobec woli Bożej Najświętsza Panna jakby całkowicie zapomina o sobie. Mówi o tym wielki zestaw liryki bożonarodzeniowej, w której Maryja występuje jako najszczęśliwsza i jednocześnie jako jedna z najbardziej zatroskanych matek, gdyż Bóg nie zapewnił elementarnych warunków dla swojego przyjścia na świat. Nawiązują do tych motywów liczne kolędy, w tym też pisane przez najwybitniejszych poetów.

W miarę wzrastania Jezusa Matka coraz bardziej usuwa się w cień, nie opuszcza Ją tylko Zdumienie nad jednorodzonym, co jest zaakcentowane w cyklu poetyckim Karola Wojtyły Matka:

Mój Synu – w tamtej mieścinie, gdzie ludzie znali nas razem,

mówiłeś do mnie „matko”– i nikt nie przejrzał w głąb

mijanych dnia każdego zdumiewających zdarzeń

– a życie twoje się zlało z życiem ludzi ubogich,

do których chciałeś należeć przez ciężką pracę rąk.

Lecz ja wiedziałam, że światło, które snuje się w owych zdarzeniach

 

jak włókno iskry głębokie pod korą dni jest Tobą.

Nie było ono ze mnie – (...)

A więc, Maryja i usuwa się w cień, i żyje jednocześnie w blasku swojego Syna. Jak każda matka, miewa nawet chwile zwątpienia i rozczarowania. Po Ofiarowaniu Jezusa w Świątyni Jerozolimskiej, po zgubieniu Jego wśród mędrców, ma jakby pełną podstawę do obaw:

Myślałam:

Dziecko bez serca –

gdyś zgubił się nam w drodze

i znaleźliśmy Cię między kapłany

nad księgą w synagodze

– mówi Matka Boża w wierszu Ewy Szelburg–Zarembiny (1899–1986) Pieta. Po Odnalezieniu i usłyszeniu od Niego powinienem być w tym, co należy do mego Ojca (Łk2,49) już się nie dziwi zbytnio, nie robi wymówek. Nawet relacja Ewangelisty Łukasza jest tu niezwykle skromna. O postawie Maryi dowiadujemy się tyle, że (...)Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu (Łk2,51).

Nie narzuca się natrętnie też z prośbami, zanosi je do Syna wtedy, kiedy naprawdę widzi potrzebę. Dotarła do nas relacja z Kany Galilejskiej, kiedy to współczując gospodarzom przyczynia się w znacznym stopniu do znanego cudu rozmnożenia wina (J2, 1–12). Inne, domniemane, przypuszczalne szczegóły tego wydarzenia próbuje dopowiedzieć Ernest Bryll (1935), pisząc Apokryf o weselu:

Gdy woda już została odmieniona w wino(...)

 

Ona zakryła oczy, by łez nie widzieli,(...)

 

I myślała – czy starczy im w tej drodze siły

By chronić naród niby kroplę w wodospadzie

Gdy się języki, rody, zwyczaje zgubiły

Gdy nikt nie umie zgadnąć, dokąd Bóg prowadzi

popatrzyła na młodych, a łzy jak dwie blizny

Spłynęły po policzku... Jak od miecza rany...

 

popatrzyła na młodych. Ślub był tak udany

i myślała – czy starczy im w tej drodze siły...

Poeta podkreśla więc niemal równą Bożej mądrość i przenikliwość Maryi Panny, która wśród weselnej zabawy przewiduje zarówno los współbraci, jak też ma obawy co do szczęścia młodej pary. Już tutaj widać, że jest Matką nie tylko Chrystusa, jest Matką nas wszystkich. I, jak każda prawdziwa matka, nawet na uczcie weselnej nie może się w pełni wyzbyć trosk.

Po weselu w Kanie raczej znika z kart Ewangelii, żeby ponownie pojawić się wtedy, kiedy znowu będzie najbardziej potrzebna, kiedy przyjdzie Jej dzielić Drogę Krzyżową z Synem. Motyw tego bolesnego udziału Matki w Męce Syna jest popularny wśród polskich poetów. Niełatwe dzieje narodu mają w tym swój udział. Ze Średniowiecza dotarł do nas tekst nieznanego autora Żale Matki Boskiej pod krzyżem. Nie rozwijamy tego tematu, wymagałby on osobnego omówienia.

Jak w życiu każdego z nas, tak i w życiu Matki Bożej „po złej chwili piękny dzień przychodzi”(J.Kochanowski). Świętość, cichość i pokora zostały sowicie nagrodzone. Uwieńczeniem po trudach jest Wniebowzięcie, do którego wśród dawnych poetów nawiązują, na przykład, M. Sęp-Szarzyński, D. Kniaźnin, Józef Ruffer (1878–1940). Radości, patosowi strof ostatniego w wierszu Maryja Panna towarzyszy też podziw, zdumienie nad przedziwną tajemnicą:

Zaiste i w Niebiosa przeczystą liliją

Byłaś wzięta przez Syna, iżbyś zasiadała

Z Nim na Stolicy wiecznej i przeto Ci chwała,

Jakkolwiek to nad rozum, o Panno Maryjo...

Zdecydowanie odmienna jest poetycka relacja o tym samym wydarzeniu ks. Jana Twardowskiego. Nawet Wniebowzięcie wygląda tu prosto i zwyczajnie, jak coś najbardziej oczywistego:

(...)Pan uchronił do końca i zdrową zostawił

tylko kiedy pukano Ciebie już nie było

nie śmierć ale miłość całą Cię zabrała

jeśli miłość jest prawdą to ciała nie widać

dzień był taki jak zawsze.

Powietrze dzwoniło

pszczołami co wychodzą rano na pogodę

tylko ta sama cisza – to straszne milczenie

to puste miejsce przy kubku na stole

choćby się razem z ciałem opuszczało ziemię.

Po Wniebowzięciu nastąpiło, jak wiadomo, Ukoronowanie. Poeci zwracają się więc często do Matki Bożej jak do Królowej Nieba i Ziemi, jak do Królowej Polski i Świata. Zwracając się do osoby tak dostojnej i bliskiej zarazem wykorzystują często konwencję modlitwy.

Podmiot w wierszu T. Bujnickiego (1907–1944) woła jak nieodrodny syn XX wieku, dla którego są tak charakterystyczne mała wiara i zwątpienie:

(...) Panno Niepokalana, Ty wiesz jak pragnę boleśnie

uwierzyć w Twojego Syna i prawdy tak bardzo piękne

ty wiesz dlaczego się zrywam i krwawię i wołam we śnie

do Boga Miłosiernego przed którym boję się klęknąć.(...)

Modlitwa najcichsza Józefa Andrzeja Frasika (1910–1983) konkretyzuje się raczej jako litania, gdyż prawie cały tekst jest zbudowany z charakterystycznych dla tego gatunku zawołań, na przykład:

Ty jesteś Siewna, Tyś jest Różańcowa,

Ty polem szumisz, rankiem po rosie chodzisz–

Ty jesteś Panna Polna, Ty jesteś Łąkowa–

Gwiazdo Zaranna! Przewodniczko łodzi!(...)

 

Tyś Częstochowska i Tyś Ostrobramska,

Tyś Kalwaryjska i Tyś jest przydrożna –

na małych jasnaś z dzieciństwa obrazkach –

A Tyś strapiona! Panno Pobożna. (...)

Takie teksty, jak też wiersze sięgające bezpośrednio po formę litanii, uzupełniają jakby swoimi wersami Litanię Loretańską. Wśród autorów, którzy już w tytułach zaznaczają odwołanie się do danej konwencji, wymieńmy chociażby Bartłomieja Zimorowica (1597–1677) z jego wierszem Litania, Cypriana Kamila Norwida (1821-1883) i jego Do Najświętszej Panny Maryi Litanię, Kazimierza Wierzyńskiego (1894–1969) Litanię Ziemi Lwowskiej, Zdzisława Broncela Litanię Loretańską do Najświętszej Maryi Panny.

Osobny zestaw wierszy o tematyce maryjnej stanowią teksty, uwydatniające szeroką geografię kultu maryjnego. Osobne i wcale pokaźne antologie można dziś układać jedynie z tekstów, poświęconych „konkretnej” Matce Boskiej. Poeci, jako nieodłączna i wrażliwsza część ludu bożego także mają swoje najbardziej wiarygodne przestrzenie, najbardziej ulubione, bliskie oblicza Matki Najświętszej. Można więc najpiękniejszymi słowami obdarzać Tę, parafrazując leciutko poetę, co Jasnej broni Częstochowy i Tę, co w Ostrej świeci Bramie. Ostatnia doczekała się nie tak dawno solidnej antologii Poezja Ostrobramska (Białystok 2002), przygotowanej przez ks. Tadeusza Krahela, której w tej chwili nawet nie otwieramy, gdyż samo wymienienie nazwisk uwzględnionych w niej autorów wymagałoby sporo miejsca.

Wiele zakątków świata ma „swoją” Matkę Boską i jednocześnie dla wszystkich tę samą, niezastąpioną, nieprześcignioną, jeżeli chodzi o ucieleśnianie i kreowanie ideału duchowego kobiety. Pełni zaufania możemy zwracać się za poetami Do Madonny Nowojorskiej (Jan Lechoń), wysłucha nas także Matka Boża w kościółku u lip (Józef Andrzej Frasik):

Ręce ciche na piersiach złoży,

oczy dobre, niebieskie, siwe –

serce gorące ma i litościwe,

na ustach uśmiech Boży.

 

Uklękniesz w kąciku nieznany,

poprosisz, z obrazka zejdzie –

dłonie ciche położy w rany,

poszepce, popatrzy – odejdzie.

 

Teraz już szyby drżą, to słońce się przeciska,

Święty z witraża ręce ma przekłute i chude, siwy –

a Ona uśmiecha się i znów jest ludzka i bliska

– rozmawia z Chrystusem frasobliwym.

Zostańmy przy tej rozmowie ze świadomością, że ani temat poezji maryjnej, ani poufna rozmowa z Matką Bożą nie zostały wyczerpane, bo i nie mogą być wyczerpane, jak niewyczerpana jest miłość macierzyńska, jak niewyczerpane jest Miłosierdzie Tej, co w Ostrej świeci Bramie.

Halina Turkiewicz

Wstecz