Dzień Polonii i Polaków za Granicą w Wilnie

Tu polskość pulsuje z całą mocą...

Wilno jeszcze czegoś takiego nie widziało. Po raz pierwszy w historii Litwy zamieszkała tu polska społeczność w tak barwny i niecodzienny sposób zademonstrowała swą jedność i przynależność narodową. 2 maja – w Dniu Polonii i Polaków za Granicą – ok. 10 tys. Polaków z całej Litwy przemaszerowało ulicami Starówki Wileńskiej – od Ratusza aż do Pałacu Widowisk i Sportu.

„O, Polacy nacierają!..” – rzucił ktoś po litewsku z tłumu osób obserwujących przemarsz. Jednak bez ironii, z rozbawieniem. Niezorientowani przechodnie obserwowali wielobarwny pochód Polaków ulicami Wilna z zaskoczeniem, ale też sympatią, zaś liczni turyści z Polski – z zachwytem. Widać było, że ta niespodziewana manifestacja polskości w samym sercu Wilna zdumiła ich i wzruszyła. Oklaskami i radosnymi okrzykami witali demonstrantów ubranych w ludowe stroje, „uzbrojonych” w polskie, litewskie i unijne sztandary. Niektórym grupom towarzyszyły własne, przygrywające na polską patriotyczną nutkę, kapele. Nie zabrakło też w pochodzie akcentu litewskiego i... zaoceanicznego. Na czele kolumny ustawiły się bowiem przeurocze pomponiarki (ang.: cheerleader), a tuż za nimi – litewska orkiestra dęta „Trimitas”, która, zanim pochód ruszył, tak od serca gruchnęła słynnego poloneza Ogińskiego „Pożegnanie z ojczyzną”, że oczy wszystkich zgromadzonych na chwilę „znalazły się w mokrym miejscu”. Zresztą okazji do wzruszeń było więcej. Chociażby świadomość, że się nie ugięliśmy, gdy przetrzebionych po wojnie wywózkami i repatriacją, najpierw próbowano nas rusyfikować, potem lituanizować i asymilować, nieraz usiłowano skłócić. Chyba to nas zahartowało. „Jesteśmy tu nadal – silniejsi i pewniejsi siebie niż kiedykolwiek, bo na własnej ziemi, bo zwarci i solidarni...” – takie deklaracje można było wyczytać na twarzach manifestantów.

Pomysłodawcą i organizatorem pierwszych w historii tak uroczystych obchodów Dnia Polonii i Polaków za Granicą w Wilnie był Związek Polaków na Litwie.

„Chcieliśmy zademonstrować jedność wszystkich Polaków w kraju i poza jego granicami, naszą więź z Macierzą. Była to też doskonała okazja, by głośno powiedzieć, że nasza społeczność na Litwie stanowi cząstkę tej wielkiej rodziny i jesteśmy z tego dumni” - tak prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz tłumaczył ideę tych obchodów.

Zresztą powodów demonstracji swojej jedności i więzi z Macierzą mieliśmy więcej. Chociaż zarówno Litwa jak i Polska od zawsze znajdują się w Europie, jednak dzień 1 maja tego roku wejdzie do historii, bowiem tego dnia przystąpiliśmy wspólnie do Unii Europejskiej, do nowej Europy, która nie uznaje granic.

Inaugurując wileńskie obchody Dnia Polonii i Polaków za Granicą zademonstrowaliśmy też, że spoglądając w przyszłość, nie zapominamy o przeszłości, że do nowej Europy wkraczamy dumni ze swojej historii. Przemarsz Polaków ulicami Wilna poprzedziła bowiem uroczystość złożenia kwiatów na cmentarzu na Rossie, gdzie spoczywa serce Marszałka Józefa Piłsudskiego. Oddając hołd pamięci Marszałka i wszystkich spoczywających na Rossie prezes ZPL powiedział ze wzruszeniem:

„Jesteśmy w świętym miejscu pamięci i spoczynku ludzi zasłużonych dla Wilna, Rzeczypospolitej, Litwy. W miejscu ważnym ze względu na imię Marszałka Józefa Piłsudskiego. Męża stanu, który odegrał wybitną rolę w dziejach Europy pierwszej połowy XX wieku. To jemu właśnie Polska zawdzięcza swoje zmartwychwstanie w latach 1918-1919, a Europa – swoje ocalenie przed zaciekłością bolszewizmu. Nie-przypadkowo Serce Marszałka Piłsudskiego zostało złożone w grobie jego Matki w Wilnie, a ciało jego spoczywa obok królów polsko-litewskich w Katedrze na Wawelu w Krakowie. To serce wskrzesiciela państwowości Rzeczypospolitej Polskiej zostało przekazane nam w testamencie. Jest to dla nas – potomnych – wielki dar, którego powinniśmy być godni”.

Wicemarszałek Senatu RP Jolanta Danielak, która na zaproszenie ZPL uczestniczyła w wileńskich obchodach Dnia Polonii i Polaków za Granicą, podkreślała, że czuje się zaszczycona mogąc w takim dniu być „właśnie tutaj, wśród Was, na Litwie, gdzie polskość pulsuje z całą mocą”.

„Nie mogę oprzeć się pokusie, którą dyktuje mi serce, które każe mi powiedzieć: jak dużo tu Polski – na tym cmentarzu, wśród nas, w każdym sercu. Dziękuję za tę Polskę i niech ta Polska tu trwa (...). Polacy na Litwie zachowują związek z mową ojczystą, kulturą duchową i naszą narodową tradycją, są świadomi przynależnych im praw i są lojalnymi obywatelami Litwy, jednocześnie zaangażowanymi w budowę społeczeństwa obywatelskiego i wszechstronny rozwój w kraju zamieszkania” – powiedziała wicemarszałek, zwracając się do licznie zgromadzonych na Rossie rodaków. Na zakończenie dodała, że wielką zasługę w „trwaniu tej Polski na ziemi litewskiej” ma Związek Polaków na Litwie, świętujący w tych dniach jubileusz piętnastolecia.

Gdyby Marszałek Piłsudski mógł uczestniczyć w tej uroczystości, byłby zapewne dumny ze swoich Rodaków. Z tego, że wbrew nieraz okrutnym zawirowaniom dziejowym, przetrwaliśmy na tej ziemi, że zachowaliśmy to, co dla nas najdroższe – naszą polskość, jedność i więź z Macierzą, że w pewien sposób zrealizowaliśmy też Jego dążenia. Przecież, jak w swoim przemówieniu zaznaczył prezes Mackiewicz: „Marszałek w swoim czasie był nie tylko twórcą nowoczesnej Polski, nie tylko całe swoje życie walczył o przywrócenie wielkości Polski i Litwy, planował też federację środkowej Europy w czasach samookreślenia narodów (...). Był mężem stanu, który wyprzedzał swoją epokę, starał się nawiązywać dobre stosunki z sąsiadami Polski”.

Zdaniem prezesa ZPL, przystąpienie do nowej Europy jest dla Polaków na Litwie bardzo ważnym historycznym zwrotem, bo faktycznie znikają granice między Wileńszczyzną, Wilnem, całą Litwą a Polską.

„Odtąd będziemy żyli w jednym obszarze – powiedział, – bez barier historycznych, politycznych, gospodarczych, a także, miejmy nadzieję, mentalnych. Nie spodziewamy się, że wejście do Unii od dzisiaj rozstrzygnie wszystkie nasze problemy, tym niemniej, trzeba wierzyć, że zniesienie granicy z Macierzą i resztą Europy – przed nami Polakami – otwiera na przyszłość wielkie perspektywy”.

Po złożeniu u stóp Mauzoleum Matki i Serca Syna wieńców i kwiatów, które grubym kobiercem pokryły całą przestrzeń wokół marmurowej płyty, wysocy goście, przedstawiciele Ambasady i Konsulatu RP, jak też przedstawiciele samorządów, wszystkich polskich organizacji i oddziałów ZPL, szkół i przedszkoli zgodnie ruszyli w kierunku Kaplicy Ostrobramskiej, gdzie odbyła się Msza św. w intencji wszystkich Polaków. Celebrujący ją ksiądz dziekan Józef Aszkiełowicz przypomniał wiernym: „jeszcze Polska nie zginęła, dopóki trzymamy się Jezusa i Maryi”.

Uroczystości z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą zakończyły się koncertem galowym I Międzynarodowego Festiwalu Kultury Polskiej, który odbywał się w największej z sal koncertowych na Litwie – w Pałacu Widowisk i Sportu w Wilnie. Otwierając Festiwal – jego gość honorowy wicemarszałek Senatu RP Jolanta Danielak witając zebranych na sali rodaków zaznaczyła, że odbywa się on w przeddzień rocznicy Konstytucji 3 Maja. Składając życzenia i podkreślając znaczenie tych dat dla historii i dnia dzisiejszego zarówno Polaków w Macierzy, jak i tych – rozsianych po świecie, wicemarszałek Senatu RP nawiązała do nowych realiów - współżycia narodów w zjednoczonej Europie. Wręczając prezesowi ZPL Michałowi Mackiewiczowi reprint Konstytucji 3 Maja podkreśliła znaczenie tego dokumentu dla historii obojga narodów i świata.

Pierwsza część koncertu festiwalowego została pomyślana przez organizatorów (kierownik artystyczny Henryk Kasperowicz, reżyseria Irena Litwinowicz oraz Edward Trusewicz, choreografia Marzena Grydź i Renata Lisowska, konsultant wokalny Alicja Dacewicz) jako „polskie hulanie”. Trzeba przyznać – bardzo trafnie, bowiem obecność w tle na scenie biesiadującej, tańczącej gromady pozwoliła stworzyć nastrój iście świąteczny i wypełnić przerwy pomiędzy poszczególnymi występami. A kolejni zjawiający się na scenie artyści i zespoły niczym goście wchodzili do świątecznego domu.

Niestrudzeni, niezwykle lubiani prowadzący Anna Adamowicz i Dominik Kuziniewicz jak i przystało na wodzirejów „hulania”, sypali dowcipami, pomysłowo zapowiadali kolejnych artystów, a i wzruszyć potrafili – bo jakby mało ten dzień w sobie uroczystych okazji jednoczył, to przecież Dzień Matki przypadający tej pierwszej majowej niedzieli nie mógł być zapomniany.

I chociaż na scenie w ciągu kilku godzin przewinęło się ponad 20 zespołów, dzięki udanej reżyserii i scenografii ani monotonii, ani znudzenia nie było za grosz. Dzięki udanej formule występów mogliśmy dostrzec zasadnicze różnice pomiędzy tak zdawałoby się podobnymi ludowymi zespołami. Dziś doskonale wiemy, że krakowiak tańczony przez kowieńską „Kotwicę” jakże inny jest od tegoż tańca w wykonaniu „Wilii”. Rzewne piosenki, skoczne tańce, uroczysty mazur i smętny kujawiak, wesołe przyśpiewki – młodociani i trochę starsi artyści tworzyli na scenie dostojny obraz naszej rodzimej kultury. Bardzo miłym i wzruszającym akcentem festiwalu były występy zespołu „Połoniny” z Macierzy oraz „Karolinki” z tak bliskiej a jakże dziś „zagranicznej” (jak mówiła Franukowa) Białorusi.

Mocnym i niezapomnianym z pewnością na długo akcentem festiwalu stał się występ Polskiego Chóru Pokoju z orkiestrą. W zespole tym śpiewa młodzież polska z Austrii, Białorusi, Czech, Litwy, Łotwy, Polski, Ukrainy. „Hymn Trzeciego Tysiąclecia” – niczym dzwon trwogi za losy człowieka i współczesnego świata zabrzmiał niezwykle uroczyście i wzniośle wraz ze świątecznym fajerwerkiem. Zasłuchanie i reakcja sali mówiły, że taka zaduma jakże jest potrzebna człowiekowi… „Rota” odśpiewana wspólnie przez artystów i widzów zakończyła pierwszą część koncertu. Jego druga część była bardziej estradowa i mocna w uderzenie – na scenie gościł zespół z Polski „Maanam”. W sumie widzowie otrzymali piękny prezent w tym szczególnym dniu, w którym zgodnie się połączyły tak ważne dla nas daty i święta.

Szczere i ogromne „dziękuję” należy się wszystkim tym, kto zainicjował i nie pożałował wysiłku na zorganizowanie tak pięknego święta.

Lucyna Dowdo, Janina Lisiewicz

Wstecz