Pamięci Zofii i Arseniusza Gulewiczów

Westalka „Wilii”

Pani Zofia Gulewicz - kierownik grupy tanecznej i choreograf zespołu „Wilia”. Pan Arseniusz Gulewicz - inżynier hydrotechnik. Przez wiele, wiele lat zawsze razem: za życia, tu w Wilnie i po śmierci, na cmentarzu prawosławnym na Lipówce. Katoliczka i prawosławny. Byli tą szczęśliwą parą, która, mimo upływu czasu, odkrywała nawzajem w sobie pokłady mądrości i uczucia, cieszyła się słońcem, oparciem i ciepłem: własnego domu i ludzkich serc. O takich się mówi: arystokracja ducha. Kroczyli przez życie z myślą, że trzeba mieć zasady, wartości, jakąś wizję świata. Wynieśli to z domów rodzinnych: ona - warszawskiego, on - wileńskiego. Los zetknął ich w Polsce. Arseniusz, absolwent Politechniki Warszawskiej budował kolej linową na Kasprowy Wierch, Zofia Wernicka była świetnie zapowiadającą się tancerką Teatru Wielkiego w Warszawie. Kochali życie: biwaki, spływy kajakowe, narty, słowem, tropili uroki ziemi ojczystej. Poznali się podczas jednej z takich wędrówek. Pobrali się. Trudno powiedzieć jak by się ułożył ich los, gdyby nie Wrzesień 1939. Dom w Kolonii Wileńskiej (Pavilnys), zbudowany przez Dymitra Gulewicza - ojca Arseniusza, stał się ich przystanią. A wielką radością dwójka dzieci: Włodzimierz - dziś znany fotografik i Ludmiła - fizyk elektronik, a później - trenerka reprezentacji Litwy w gimnastyce artystycznej. W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o fakcie ciekawym. Otóż, Arseniusz Gulewicz kierował budową trzeciego odcinka (najwyższego) kolei na Kasprowy Wierch. Prace przebiegały w bardzo trudnych warunkach, zima 1935-36 była niezwykle sroga. Za wzorowy finał robót Arseniusz Gulewicz otrzymał Złoty Krzyż Zasługi RP. Takież wyróżnienie przyznano 60 lat później Zofii Gulewicz.

Sześć lat minęło, odkąd Pani Zofii nie ma wśród nas. Niemal do końca trwała przy „Wilii”. O tym trwaniu i wytrwaniu pisano sporo. I na pewno - za mało. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że „Wilię” na szerokie wody wyprowadziła przede wszystkim Pani Zofia. Westalka „Wilii”. W 6. rocznicę śmierci na grobie Gulewiczów na Lipówce stanął nagrobek. Napis na nim głosi: „Śp. Gulewiczowie Zofia 1915-1998 solistka baletu Teatru Wielkiego w Warszawie choreograf zespołu „Wilia” w Wilnie Arseniusz 1906-1986 budowniczy słynnej kolei linowej na Kasprowy Wierch w Polsce i hydroelektrowni na Litwie”. Zabrakło wzmianki, że nagrobek powstał dzięki rodzinie i ofiarodawcom - wilnianom - wielbicielom niepowtarzalnego talentu artystycznego (i organizacyjnego) Pani Zofii, nietuzinkowego wspaniałego Człowieka. To piękne, że polska społeczność wileńska potrafi, choć z niemałym trudem, zmobilizować się do wspólnej sprawy.

Wróćmy wspomnieniem do postaci dr Jerzego Ordy. To zespół „Wilia”, w owych latach słynący z wielu inicjatyw społecznych, był głównym motorem upamiętnienia ze składek darczyńców jego imienia na wileńskiej Rossie. Historyk sztuki, niezrównany znawca architektury wileńskiej i wielki miłośnik pierwszego w powojennym Wilnie polskiego zespołu pieśni i tańca „Wilia”. W dzienniku zespołu, przez kilka lat prowadzonym przez Leonarda Gogiela, chórzystę i poetę, wielokrotnie przewija się nazwisko Jerzego Ordy. Jakąż wymowę ma lakoniczny zapis z 1967 roku: „Na próbie był p. Orda. Umówiliśmy się na poniedziałek, 8 maja - będzie wycieczka”. Jerzy Orda uczył w ten sposób młodych wiliowców polskości i szacunku dla przeszłości. Zespół zadbał też o nagrobek na cmentarzu antokolskim dla Wiktora Turowskiego - jednego z twórców ówczesnej świetności „Wilii”, jej kierownika chóru. Rosjanina zafascynowanego kulturą polską.

W niedzielne, majowe popołudnie roku 2004, w wileńskim kościele Ducha Świętego odbyło się nabożeństwo w intencji Pani Zofii, w 6. rocznicę jej śmierci. Celebrował ksiądz dziekan Józef Aszkiełowicz z Mejszagoły. Mówił o tej Wielkiej Polce i o tym, co znaczy być Polakiem. Mówił z ogromnym wzruszeniem o dobroczynnym wpływie śp. Zofii na młodzież. Nieprzypadkowo. Przecież, zanim stał się kapłanem, przez pewien czas tańczył w „Wilii”, pod kierunkiem Pani Zofii właśnie, a jej osobowość i szlachetność z całą pewnością miały wpływ na wybór jego drogi życiowej. Śpiewał chór kościelny, kierowany przez znakomitego w przeszłości solistę „Wilii” Jana Skrobota. Zresztą chórzyści - to w przeważającej większości dawni wiliowcy, stąd też tak wspaniałe brzmienie wykształconych głosów. Obecni byli członkowie „Wilii” różnych pokoleń, zarówno tancerze jak i chórzyści, oraz grono osób do dziś ceniących duchowe piękno wieloletniego (40 lat poświęciła zespołowi) choreografa - Zofii Gulewicz. Obecną „Wilię” reprezentowały dwie pary, ubrane w imitacje dawnych polskich strojów szlacheckich.

Uroczystości ciąg dalszy nastąpił na cmentarzu, na Lipówce. Piękne słowa padały. Poświęcone śp. Zofii i Arseniuszowi. Swym życiem, pracą, prostotą i kulturą zasłużyli na dobre wspomnienia, zasłużyli na pamięć. Poświęcenie kamienia nagrobnego dokonali dwaj kapłani: Józef Aszkiełowicz i Tadeusz Jasiński z wileńskiej parafii św. Rafała. Ks. Tadeusz - również w przeszłości związany z „Wilią”, w jej dziejach zapisał się jako utalentowany solista. Na zakończenie uroczystości zaśpiewał dość anemicznie chórek „Wilii”.

Następnie wszyscy się udali do Domu Kultury Polskiej na Nowogródzką. Wspomnień o Pani Zofii - ciąg dalszy. Towarzyszyła temu wystawa zdjęć, pamiątek, publikacji prasowych i odznaczeń, przyznanych Zofii Gulewicz. Wyświetlono fragment przedwojennego filmu pt. „Ada, to nie wypada”, w którym rolę epizodyczną zagrała młodziutka prześliczna tancerka szkoły baletowej przy Teatrze Wielkim w Warszawie - Zofia Wernicka, późniejsza Gulewiczowa. Pokazano też film, nakręcony w 1996 roku na 60-lecie pracy scenicznej Zofii Gulewicz.

...Pozostajemy z nadzieją, że pamięć o Pani Zofii będzie trwała, że przy nagrobku Gulewiczów na Lipówce będą się zjawiały świeże kwiaty - od „Wilii” i wilnian. Jako pamięci dowód.

Dowodem pamięci jest upamiętnienie nagrobkowe. Powstało ono z funduszy rodziny oraz ze składek darczyńców. To grono kilkudziesięciu osób oraz organizacji i instytucji polskich Wilna. Szczere Bóg zapłać wszystkim.

Szczególne podziękowanie należy się zaś wieloletniemu tancerzowi „Wilii” Romanowi Rotkiewiczowi, który wystąpił z inicjatywą upamiętnienia śp. Zofii i Arseniusza Gulewiczów, przeprowadził zbiórkę pieniędzy, czuwał nad budową nagrobka, zorganizował wieczór pamięci w Domu Kultury Polskiej. Dyrekcja DKP uprzejmie udostępniła na ten cel pomieszczenie, natomiast firmy „Kelrodis” i „Sofina” - nieodpłatnie - autobusy. Słowa wdzięczności - byłym członkom „Wilii” - Wojciechowi Piotrowiczowi i Fryderykowi Szturmowiczowi, którzy wykazali daleko idącą pomoc w pracach organizacyjnych.

Halina Jotkiałło

Wstecz