Komentarz gospodarczy

Swawole unijne czy rodzime?

Wybraliśmy wreszcie nowego (raczej starego-nowego) prezydenta. Niby czas na zakończenie politycznych rozgrywek i zabranie się do solidnej pracy. Jest inaczej. Wszystko wskazuje na to, że rozgrywki dopiero teraz osiągają apogeum - nie tylko polityczne, lecz też gospodarcze.

Niemal codziennie wychodzą na jaw nowe poważne nadużycia finansowe, w które są zamieszani wysocy funkcjonariusze państwowi. Pomińmy bolesny temat sprezentowania dla kampanii Williams rafinerii Mažeikiu nafta. Zatrzymajmy się na rosyjskiej spółce Jukos, która miała być dla rafinerii zbawieniem. Niestety, tu również nie mieliśmy większego szczęścia, bo Jukos obecnie boryka się z ogromnymi problemami. Przewiduje się, że może dojść do zmiany nie tylko zarządu Możejek, ale też udziałowców. Rosyjskie władze mogą po prostu rozpocząć wyprzedaż akcji Jukos, w tym również akcji Mažeikiu nafta. Jeśli w tych układach zostaną zakłócone dostawy ropy z Rosji na Litwę, możemy mieć poważne kłopoty.

Już dziś ceny boleśnie „gryzą”. Mimo licznych zapewnień rządu i osobiście premiera, że towary pierwszej potrzeby będą tanieć, jest odwrotnie. W zawrotnym tempie wzrosły ceny mięsa, w tym popularnego na Litwie a niedrogiego do niedawna drobiu i nabiału. Specjaliści twierdzą, że nadal będą one rosły. Zdaniem handlowców jest to wina Unii Europejskiej. Osobiście bardzo w to wątpię. Nasi politycy i handlowcy już niejednokrotnie udowodnili, jak przy okazji jakichkolwiek zmian, potrafią „nabijać” swoje portfele kosztem obywateli. Prawdopodobnie tym razem również tak jest.

Nie najlepsze prognozy są również dla amatorów czterech kółek. Jesienią przewidziana jest podwyżka cen na sprowadzane z Zachodu samochody, a właściciele kont w dowolnym banku „zunifikowanej” Europy będą musieli płacić podatki od otrzymanych odsetek.

Podatków nie da się uniknąć. Jeszcze do niedawna dochody obywateli praktycznie były otoczone tajemnicą. Wprawdzie ci, co otrzymywali grosze, nigdy nie mieli oszczędności. O wiele gorzej pod tym względem mieli bogacze. Nie dowierzając widocznie rodzimym bankom, a może by uniknąć podatków, pieniądze swoje lokowali w bankach zagranicznych. Tam ich konta były otoczone tajemnicą, co pozwalało nie tylko ukrywać dochody, ale też unikać podatków od stóp procentowych. Od przyszłego roku w tej sferze nastąpią zmiany. Każdy obywatel kraju należącego do Unii Europejskiej będzie musiał deklarować swoje wkłady (bez względu w jakim banku się znajdują), a od stóp procentowych płacić podatek dochodowy. Unia będzie informować kraje europejskie o kontach. A więc ci nasi obywatele, którzy mają konta w jakimkolwiek kraju unijnym, odtąd będą musieli Litwie płacić podatki. Dodać należy, że podatki obejmą jedynie osoby fizyczne.

Jak przewidują specjaliści, w tej sytuacji na rynku finansowym znowu może powstać chaos. Osoby, mające konta w bankach zagranicznych, już dziś główkują, jak uniknąć podatków: przenieść pieniądze do pozaunijnego kraju, czy lepiej w coś zainwestować. Prezydent Stowarzyszenia Banków Komercyjnych Eduardas Vilkelis jest jednak zdania, że większych „zamieszek” z tego powodu nie powinno być. Możliwe natomiast, że litewskie banki podwyższą oprocentowanie wkładów, by w taki sposób zrekompensować klientom straty podatkowe. I jeszcze jedno: nie mają powodów do radości posiadacze kont w szwajcarskich bankach. Bo chociaż to państwo nie należy do Unii, w tej kwestii wyraziło już zgodę na współpracę z Unią. Do Szwajcarii dołączyła już Andora, Monako, Luksemburg i in.

Skutki PRzymrozków tańsze niż ubezpieczenie. Późna, ciężka i bardzo zimna wiosna, a także początek lata przysporzyły nam sporo kłopotów gospodarczych. Przymrozki, które atakowały nawet w końcu maja, dotknęły prawie całą Litwę. Najbardziej ucierpiały drzewa owocowe i krzewy. W niektórych miejscach zmarzły ziemniaki, fasola i nawet buraczki. Jeśli warzywa udało się jakoś odsiać lub odsadzić, to na owoce możemy liczyć dopiero w przyszłym roku. W wielu rejonach Litwy na skutek mrozów zginęło 90-95 proc. plonów.

Jak twierdzą specjaliści z Instytutu Agrarnego, w żaden sposób nie można było zapobiec skutkom mrozów. Z przymrozkami od 2 do 4 stopni można jeszcze jakoś poradzić, ale nie ma sposobu na mrozy, przy których zamarza nawet gleba. Nic więc dziwnego, że rolnicy w tym roku doznali sporych strat finansowych i oczekują pomocy od państwa, choć o tą raczej trudno. Niektórzy politycy winą za straty obarczają samych rolników - że niby nie ubezpieczyli swoich zasiewów. Wielu właśnie ubezpieczyło i dziś bezskutecznie obija progi spółek ubezpieczeniowych. Jak się okazało, wszystkie kampanie ubezpieczają jedynie drzewa i krzewy, a nie kwiaty i owoce. Dlatego odszkodowanie można otrzymać tylko wówczas, gdy wymarzną całe drzewa lub krzaki. Pewien rolnik z Poniewieża, który jeszcze przed rokiem chciał ubezpieczyć swój sad na wypadek przemarznięcia kwiatów i owoców, bardzo długo szukał odpowiedniej firmy, która by się na to zgodziła. Gdy wreszcie znalazł, firma zażądała po 100 litów wpłat od każdej jabłonki. Przymrozki kosztują taniej niż takie ubezpieczenie.

Powiązania dolara z ropą. Gwałtowny wzrost cen ropy naftowej na giełdach zaszokował nie tylko laików, ale i specjalistów. Była to największa podwyżka w ciągu ostatnich 15 lat. Jest to głównie skutek wojny w Iraku. Jednak już na początku czerwca ceny ropy zaczęły powoli spadać, co zresztą odczuli też nasi kierowcy. Na szczęście, ceny ropy na giełdzie londyńskiej oraz w Nowym Jorku nadal mają tendencje spadkowe i to dlatego, że światowa organizacja eksportowa OPEC od lipca zezwoliła na zwiększenie wydobycia „czarnego złota”. Największe możliwości zwiększenia wydobycia ropy ma Arabia Saudyjska, która w ciągu tego lata obiecuje dostarczać na rynek ponad 9 mln baryłek dziennie oraz Irak - 3 mln baryłek. Jednak większe obniżki cen benzyny zależą w dużej mierze od sytuacji gospodarczej Stanów Zjednoczonych, zaś w przypadku Litwy wiele będzie zależało także od spółki Mažeikiu nafta. Stopniowo wypływają nadużycia, których ostatnio dokonało kierownictwo Możejek. Wypłaciło ono np. wykonawcy aż 800 mln litów za prace, które właściwie nie zostały wykonane. To tylko początek. Może się okazać, że wiele milionów osiadło w kieszeniach kierownictwa spółki oraz rodzimych polityków.

Od tego, jak się „rozkręci” sprawa Możejek i jakie jeszcze nadużycia wyjdą na jaw, w dużej mierze będzie zależał los spółki, a więc i ceny paliwa. Nie oszukujmy się więc, że ceny dyktuje tylko wolny rynek, bo w tej kwestii najwięcej zależy właśnie od polityki.

Budżetowe batalie. Zatwierdzenie budżetu i racjonalne jego wykorzystanie zawsze budziło wiele sporów, bowiem każdy resort uważa, że jest niedofinansowany i że właśnie jemu należy się więcej niż innym. W tym roku również długo trwały debaty w trakcie czytania projektu budżetu. Rząd planował dokonać rewizji 208 mln litów i przydzielić je najbardziej potrzebującym resortom, tymczasem politycy i różne instytucje proszą o dodatkowych 300 mln. Eksperci jednak uważają, że te pieniądze mogą być pożarte przez zbliżające się wybory do Sejmu.

W tym roku do sekretariatu Sejmu wpłynęło ponad 50 poselskich wniosków z prośbą o przydzielenie pieniędzy na dofinansowanie różnego rodzaju projektów w rejonach. Posłowie najczęściej żądali pieniędzy na biblioteki, muzea, szkoły, szpitale oraz kościoły rozlokowane w ich okręgach wyborczych. Niektórzy, chcąc zwiększyć własny elektorat, proponowali nawet, w celu wsparcia potrzeb swoich wyborców, zwiększyć deficyt całego budżetu.

Politycy już od początku roku (pamiętając o wyborach) dużo mówią o tym, że tegoroczny budżet będzie prosocjalny. Obiecują obywatelom, rekompensaty za ziemię i nieruchomości, kuszą reformą emerytalną, obiadami w szkołach, a nawet tańszymi pampersami. Pomysły są fajne... tylko pieniędzy może zabraknąć, tym bardziej, że zapowiedziane rekompensaty i dopłaty mają objąć nie tylko najbiedniejszych. Najwłaściwiej byłoby zainwestować w szkolnictwo, ochronę zdrowia lub wesprzeć drobnych przedsiębiorców, by ci mogli stworzyć pracownikom ciut lepsze warunki pracy i zwiększyć wynagrodzenia.

Julitta Tryk

Wstecz