Istniejemy już 15 lat

„Magazyn Wileński” połączył nas…

…z licznymi już dziś Czytelnikami i Przyjaciółmi, którzy chcą nasze pismo czytać, pisać do nas, wraz z nami uczestniczyć w ważnych wydarzeniach, być z nami na dobre i złe.

Dziś, z perspektywy lat, trudno nawet określić jednoznacznie: jaki cel, tak naprawdę, przyświecał nam w tamtym okresie narodowego odrodzenia? Co nas prowadziło, gdy zabieraliśmy się do tego dzieła? Nie mieliśmy przecież niczego prócz dobrych, ale poniekąd awanturniczych, chęci. Miało powstać nowe pismo. Nasze, samodzielne i niezależne, nikomu i niczemu nie podporządkowane. Służące wyłącznie interesom społeczności polskiej na Litwie. No, może nie tylko na Litwie. Bo żyliśmy jeszcze w „dużej Ojczyźnie”, mówiliśmy i pisaliśmy więc o Polakach „na Wschód od Bugu”. Pragnęliśmy bardzo, by rzetelna informacja o ówczesnym życiu Polaków, wciąż tu trwających, oderwanych od Ojczyzny i zapomnianych nawet przez Macierz, dotarła nie tylko do nowej Polski, zręby której właśnie powstawały, ale też do wszystkich rodaków. Szczególnie do tych, pochodzących z Kresów i wciąż tęskniących do swych niedostępnych małych Ojczyzn, pozostałych, jak się wówczas mówiło, „za żelazną kurtyną”. Chcieliśmy mówić o sobie: że jesteśmy, że trwamy w polskości, że mamy swoje problemy, swoje radości i smutki. Ba, marzyło nam się „odrodzenie idei Kresów, tego fenomenu na miarę europejską, o tym, by styk wielu kultur, opromieniony sławą wybitnych ludzi przeszłości, znów zajaśniał dawnym blaskiem”. Szczerze, bez przesadnej skromności, pisaliśmy o tym już w pierwszym numerze pisma, który ukazał się właśnie przed 15 laty, w styczniu 1990 roku, nakładem 43 tys. egzemplarzy. Ukazał się i powędrował w świat. Do wszystkich zakątków Wileńszczyzny, Litwy, do Łotwy, Lwowa, a poprzez Ars Polona w Warszawie – w szeroki świat.

Ze szczególnym rozczuleniem wspominamy dzisiaj tamtą naszą autentyczną radość wywołaną każdą nową informacją od kolejnego Czytelnika, każdym zamówieniem prenumeraty – a to z Japonii, a to z Brazylii, Anglii czy USA. Wzruszaliśmy się do łez czytając listy od Rodaków, byłych wilnian, o ich zagmatwanych i tragicznych losach, o obecnym życiu, może i w dostatku, ale w ciągłej tęsknocie do „kraju lat dziecinnych”. Kolorowe koperty z jakże dalekiego wówczas dla nas świata, wciąż niedostępnego i chyba jednak niezrozumiałego… Wkrótce zaczęły do redakcji docierać całe ich stosy. Czuliśmy, że jesteśmy ludziom potrzebni, łączyła nas idea, dla której poświęcaliśmy wszystkie dni, a częstokroć również noce. Mimo piętrzących się trudności – brakowało wszystkiego: lokalu, papieru, życzliwości otaczających ludzi, pieniędzy – byliśmy jednak szczęśliwi. Łączył nas „Magazyn Wileński”, żadne więc kłopoty, nawet te, które na pierwszy rzut oka wydawały się nie do pokonania, potrafiliśmy jednak przezwyciężyć...

Ale czy potrafiliśmy sprostać stawianym sobie na starcie zadaniom?

Zmieniające się jak w kalejdoskopie sytuacja i warunki wnosiły, oczywiście, swoje korekty w nasze plany i zamiary. Zmieniały się również możliwości. Ale na przestrzeni 15 minionych lat – w historii odrodzonej Litwy częstokroć burzliwych i jakże nieprzychylnych dla Polaków – byliśmy razem z naszymi Czytelnikami. Służyliśmy Wam, przede wszystkim rzetelną informacją o zachodzących w kraju i społeczeństwie procesach. W miarę swoich sił staliśmy na straży interesów Polaków na Litwie. Usiłowaliśmy kształtować świadomość narodową Rodaków poprzez odkłamywanie historii. Staraliśmy się pełnić rolę kronikarzy życia polskiej społeczności na Litwie, ukazując zarówno jej osiągnięcia, chwile radości, jak też kłopoty i krzywdy, wspieraliśmy ludzi twórczych. A gdy na to wszystko łamów „Magazynu” zaczęło brakować, powołaliśmy Wydawnictwo Polskie w Wilnie i dziś możemy się poszczycić wieloma wydanymi przez nas tytułami o ogólnym nakładzie przeszło 250 tys. egzemplarzy. Ile kosztowało to nas poświęceń, wyrzeczeń, a nawet goryczy i rozczarowań, niech zostanie naszą tajemnicą. Z „Magazynem Wileńskim” było i jest związanych wielu utalentowanych, doskonale władających piórem dziennikarzy. Nie jest wykluczone, że kiedyś na ten temat ukaże się nawet osobna monografia: o naszych czasach, pracy i działaniu. Może nie zawsze jesteśmy z siebie zadowoleni, to jednak mamy pewną satysfakcję z tego, co robimy. Wierzymy też, że najtrudniejsze czasy mamy już za sobą. Chyba też udało nam się udowodnić, nie tylko zresztą przyjaciołom, że potrafimy i chcemy pracować, że kochamy to, co robimy i, że jest to komuś potrzebne. Świadomość, że mamy grono wiernych od lat Czytelników, zarówno na Litwie, jak też na całym świecie, pozwala nam spoglądać w przyszłość z optymizmem. Stale poszukujemy nowych kierunków rozwoju i doskonalenia warsztatu twórczego naszego wydawnictwa, staramy się też, w miarę możliwości, uatrakcyjniać łamy „Magazynu Wileńskiego”. Swego czasu Napoleon Bonaparte, mówiąc o przeznaczeniu człowieka, zostawił dla potomnych taką sentencję: człowiek powinien być jak meteoryt – spalając się, przydać blasku epoce, w której żyje.

Tak chcemy żyć, do tego nawołujemy również naszych Czytelników. „Spalajmy się” więc, starajmy się, każdy na swoją miarę i w swoim środowisku, zostawić po sobie nieco blasku. I bądźmy zawsze razem!

Redakcja

Wstecz