Centrum Dziennego Pobytu Osób Niepełnosprawnych w Niemenczynie

…tak mało – tak wiele możemy im dać…

Żyjemy w ciągłym pośpiechu, nie mamy dla siebie nawzajem czasu. Prośbę o pomoc zbywamy najczęściej datkiem materialnym. Łatwiej to nam przychodzi, niż poświęcenie potrzebującemu chwili uwagi, wysłuchanie go. A tak wielu obok nas ludzi czuje się samotnymi, opuszczonymi, nikomu niepotrzebnymi. Szczególnie ci, którym los poskąpił zdrowia. Zdani na łaskę rodziny, opiekunów, zaliczani do „kategorii” niepełnosprawnych, przebywający najczęściej w czterech ścianach mieszkania - jakże pragną czyjejkolwiek obecności, przyjaźni, chcą po prostu z kimś porozmawiać.

W kalendarzu znajdziemy dni poświęcone osobom chorym i niepełnosprawnym, mające na celu uczulenie społeczeństwa na potrzeby osób skrzywdzonych przez los. Właśnie z myślą o tych, którzy na co dzień borykają się z ciężarem ułomności fizycznej bądź umysłowej, przed rokiem powstało w Niemenczynie Centrum Dziennego Pobytu Osób Niepełnosprawnych.

Projekt, przygotowany przez kierowniczkę wydziału opieki socjalnej samorządu rejonu wileńskiego Stefanię Stankiewicz z okazji specjalnego konkursu rozszerzenia infrastruktury świadczeń, zyskał poparcie - w postaci 300 tys. litów - Ministerstwa Opieki Socjalnej i Pracy. Do tej sumy pieniężnej rada samorządu stołecznego rejonu dołożyła niezbędną resztę, by gruntownie wyremontować jeden z budynków byłego niemenczyńskiego szpitala. Pomieszczenie w ciągu 2003 roku zmieniło swój wygląd nie do poznania i w marcu 2004 powitało już kadrę pracowników, o których to Stefania Stankiewicz mówi, iż przez samego Boga zostali posłani.

Sprawująca obowiązki kierowniczki Centrum Jadwiga Ingielewicz jest po studiach magisterskich z psychologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wraz z Iwoną Tarasewicz i Ewą Raubą sprawuje specjalistyczną opiekę nad 30 niepełnosprawnymi, którzy stali się bywalcami Centrum. Nie wszyscy z nich są z Niemenczyna, wielu dociera tu z innych miejscowości rejonu. Właśnie z myślą o ich dowożeniu do Centrum Rada samorządu wyłożyła niezbędną kwotę na mikrobus, z którego już się korzysta od grudnia ubiegłego roku.

W ciągu niespełna roku Centrum stało się przystanią życzliwości i akceptacji osób boleśnie doświadczonych przez życie. Janina Gryszkiewicz, mama Andrzeja, który z powodu porażenia mózgowego jest przykuty do wózka, mówi, że dla jej syna Centrum jest drugim domem. Każdego ranka wygląda przez okno, chcąc się dowiedzieć, jaka jest pogoda i czy będzie mógł pojechać do Centrum. O tym, że podopieczni czują się tu dobrze, świadczą zadowolenie na ich twarzach i ożywione rozmowy. Rodzice również się cieszą, że w godzinach pracy nie muszą zostawiać swoich pociech w domu samych lub szukać dla nich opiekunów. Wiedzą, że w Centrum ich dzieciom zapewnia się jak najlepszą opiekę.

Ta opieka polega przede wszystkim na organizowaniu zajęć. Wraz z Ewą i Iwoną podopieczni wykonują okazyjne kartki, dekoracje, lepią z gliny, haftują. A że prace te są ładne i estetyczne (co więcej, znajdują nabywców), można przekonać się podczas wystaw i jarmarków, w których ich autorzy biorą udział: na festynie „Kwiaty Polskie”, w czasie Dni Wilna, na dożynkach rejonowych, na wystawach Stowarzyszenia Osób z Porażeniem Kręgosłupa, Stacji Młodocianych Przyrodników w Kolonii Wileńskiej. Ściany pokojów oraz korytarzy Centrum również zdobią obrazki i widoczki wychowanków Centrum.

Na program Centrum składają się także spacery oraz imprezy, organizowane z okazji świąt katolickich i świeckich. Tak więc, sprawni inaczej mieli u siebie zabawę świętojańską, Dzień Dziecka. Zorganizowano też im wycieczki do Trok i Wilna, gdzie się zapoznali z zabytkami historycznymi.

Zapał do pracy i serdeczność w obcowaniu zatrudnionych tu wychowawczyń sprawiły, iż zdobyły one zaufanie podopiecznych oraz ich rodziców. Chorzy instynktownie wyczuwają przyjazną atmosferę panującą w Centrum i potrafią się odwzajemnić tym samym. A częste przebywanie ich w tej placówce spowodowało, że czują się znacznie lepiej, są pewniejsi siebie, stają się bardziej otwarci na innych. A przecież o to chodzi przede wszystkim: by w swej ułomności nie czuli się samotni, odrzuceni, odizolowani od świata…

Dobre samopoczucie przebywających w Centrum niepełnosprawnych oraz godne traktowanie ich przez osoby zdrowe sprawiły, iż wszyscy czują się tu jak w jednej dużej rodzinie, czego dowodem jest wspólne świętowanie. Jedną z takich iście rodzinnych imprez było zorganizowane 29 grudnia spotkanie opłatkowe, na które stawili się wychowankowie wraz z rodzicami. Przybyli na święto goście: posłowie na sejm RL Waldemar Tomaszewski z rodziną i Leokadia Poczykowska, kierowniczka wydziału opieki socjalnej samorządu rejonu wileńskiego Stefania Stankiewicz, zastępca dyrektora administracji samorządu rejonu wileńskiego Czesław Olszewski, starostowie miasta i gminy Niemenczyn Mieczysław Borusewicz oraz Edward Puncewicz, wręczyli prezenty i serdecznie gratulowali pracownikom Centrum ich trudu i poświęcenia, które stworzyły tak dobrą dla współpracy atmosferę. Na widowni znaleźli się również przyjaciele-wolontariusze zawsze śpieszący z pomocą w organizowaniu świąt.

Na bożonarodzeniowe spotkanie członkowie Centrum przygotowali jasełka. „Aktorzy” z wielkim przejęciem odtwarzali swe role i jednocześnie przeżywali cud Betlejemskiej Nocy. Zaprezentowane jasełka tchnęły szczerością. Nie sposób zapomnieć roli Józefa, który, z powodu swej ułomności, nie potrafi dobrze mówić, a tak czule śpiewał Dzieciątku do snu: „a…a…a…”. Albo Trzech Króli, którzy przyjechali do szopki na… wózkach i modlili się gorąco o miłość, wiarę i nadzieję dla świata, by „serc ludzkich nie złamała trwoga, ażeby nie wyrzekli się Boga”.

W jasełkach udział wzięło 10 osób. Na tygodnie przygotowań złożyło się uszycie strojów, napisanie scenariusza dostosowanego do możliwości grających, wykonanie dekoracji. Swą pomoc chętnie zaoferowali rodzice oraz przyjaciele Centrum. O tym, ile wysiłku poświęcono, by aktorów nauczyć właściwego grania, wiedzą zapewne tylko ci, którzy w tym uczestniczyli. Marysia, odtwarzająca rolę Maryi, długo jeszcze po przedstawieniu dopytywała się, czy wykonała wszystko tak, jak należało. A wszyscy tak byli przejęci świętem, że nie chcieli, by się ono skończyło, więc pytali gości, czy prędko znów do nich przyjdą.

Po przedstawieniu wszyscy wstali do wspólnej modlitwy, której przewodził ks. dk. Andrzej Bogdziewicz. Zachęcając obecnych do głębokiego przeżywania Świąt Bożonarodzeniowych, skłonił do refleksji nad osobistym stosunkiem do tego święta. Dzielenie się opłatkiem - to dzielenie się radością i pokojem, które to uczucia tego dnia opanowały wszystkich. „Każdy z nas przychodzi na ten świat z pewną misją, niezależnie od tego, czy jest zdrowy, czy chory – składając życzenia niepełnosprawnym mówiła Jadwiga Ingielewicz. – Niech świadomość tego zawsze trwa w Waszych sercach”. Wraz z okruchami łamanego opłatka „sypały się” życzenia radości, pomyślności, miłości. A samo łamanie się opłatkiem było pewną lekcją miłości i pokory: gdy trzeba się zbliżyć do kogoś, kto nie potrafi podejść do ciebie, pochylić się nad wózkiem, włożyć odrobinkę swego opłatka do ust brata…

Kiedy częściowo już emocje spotkania opłatkowego opadły, rodzice wychowanków Centrum zaprosili wszystkich obecnych na poczęstunek: do stołów, pięknie udekorowanych oraz zastawionych potrawami własnej roboty. Ucztowanie przerwane zostało wizytą św. Mikołaja, który zjawił się z dużym workiem prezentów. Nie zabrakło wspólnych zabaw i wspólnego śpiewania kolęd. Tego dnia, zdawało się, wszystkie smutki i niepokoje odeszły daleko…

Na widok osób niepełnosprawnych albo się wzruszamy, albo instynktownie odwracamy wzrok, ciężko wzdychamy we własnej bezradności: nie wiemy jak im pomóc, jak ulżyć im w ich cierpieniach… Oni zaś oczekują od nas tak niewiele: odrobinę naszej uwagi, szczerości, przyjaznego słowa, uśmiechu. Potrzebują nie tyle naszej pomocy, co nas samych, ciepła naszego serca. „Troszczymy się i niepokoimy o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego” – bycia razem.

Teresa Worobiej

Wstecz