Jubileusz 40-lecia Zespołu „Polski Teatr w Wilnie”

„Jesteśmy dla Was i dzięki Wam” 

– mówi kierownik artystyczny i reżyser tej dobrze znanej w Wilnie polskiej sceny, Irena Litwinowicz.

Dorobek twórczy Teatru – 45 spektakli premierowych, głównie z repertuaru polskiego: klasyka i utwory współczesne. Komedie, groteski, dramaty, misterium, bajki dla dzieci...

W 1965 Zespół dał pierwszą premierę. Były to „Damy i huzary” Aleksandra Fredry w reżyserii kierownika artystycznego Teatru, Ireny Rymowicz. Od tamtej pory repertuar komediowy wzbogacał się o wciąż nowe pozycje klasyki polskiej i światowej. Potem przyszła kolej na groteski, dramaty. Grali dużo i często na scenie dawnego Pałacu Kultury Kolejarzy w Wilnie, gdzie długi czas mieli swoją stałą siedzibę, bądź w objazdach (miasta, miasteczka, wioski na Wileńszczyźnie), na gościnnych występach w miastach dawnych republik Sowieckiego Sojuzu (Łotwa, Estonia, Białoruś, Ukraina, Rosja i in.).

Pierwszy raz wyjechali na gościnne występy do PRL-u w 1967. Z biegiem lat wojaże te stawały się częstsze (uczestnictwo w licznych teatralnych festiwalach bądź w innych imprezach kulturalnych).

W latach ostatnich systematycznie biorą udział w Tyskich Spotkaniach Teatralnych, na których niejednokrotnie zdobywali zaszczytne miano laureatów, byli zdobywcami głównych nagród.

Dobrze pamięta ten Zespół, i z dużym uznaniem go wspomina publiczność z Siemiatycz, Lidzbarka Warmińskiego, Krakowa, Poznania, Rzeszowa, Mrągowa, Warszawy i innych miast Polski. Irena Rymowicz, długoletnia kierowniczka sceny, wyreżyserowała na niej blisko 30 przedstawień. Niektóre z nich miały wyjątkowo długi żywot. (Np. „Moralność Pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej grano ponad stokrotnie, a znów „Zagłoba swatem” Henryka Sienkiewicza niewątpliwie doczeka (w 2007 roku) swego 30-letniego jubileuszu).

Zespół zdradza wyraźny sentyment do swych ulubionych autorów. Dwukrotnie grano komedie Bałuckiego („Gęsi i gąski” i „Grube ryby”), dwukrotnie Goldoniego („Sługa dwóch panów”, „Mirandolina”), dwukrotnie bajki Andersena („Żołnierz i królewna”, „Dzikie łabędzie”), trzykrotnie Kożusznika („Doktorek Muchomorek”, „Kocha, lubi, szanuje”, „Królewna i rozbójnicy” wg Aleksandra Puszkina)...

Wreszcie – trzykrotnie Aleksandra Fredry („Damy i huzary”, „Pan Jowialski” i obecnie – spektakl premierowy z okazji jubileuszu 40-lecia – „Gwałtu, co się dzieje!”). Fredro w realizacji reżyserów różnych pokoleń, a przeto różnorako interpretowany. („Damy i huzary” – Irena Rymowicz, „Pan Jowialski” – Antoni Baniukiewicz, „Gwałtu, co się dzieje!” – Irena Litwinowicz).

W „Gwałtu, co się dzieje!” obok aktorów średniego pokolenia gra takoż młodzież.

Młodzi wykonawcy Zespołu Dramatycznego „Polski Teatr w Wilnie” zdążyli już zasłynąć nie tylko na gruncie wileńskim. Niektórzy z tej grupy studiują aktorstwo w Warszawie bądź zostali już zaangażowani do pracy na scenie profesjonalnej. Inni – pozostają wierni Wilnu, swoim podstawowym zawodom czy kierunkowi studiów.

Trzon Teatru stanowią aktorzy z bogatym arsenałem doświadczeń: Danuta Sielicka (obchodzi obecnie 40-lecie pracy na tej scenie), Danuta Sosnowska, Mieczysław Dwilewicz, Irena Litwinowicz (w roli potrójnej – jako szefowa Teatru, reżyserka i aktorka), Tadeusz Szpakowski, Jerzy Łajkowski, Mirosław Szejbak, Teresa Samsonow, Renata i Jerzy Szymanelowie i inni. Ogółem trupa zrzesza blisko 30 osób. Są to ludzie różnych profesji, studenci. Niektórzy z młodych weszli do Teatru niejako automatycznie – grali wcześniej w „Wesołej Gromadzie”, teatrzyku gimnazjum im. Adama Mickiewicza, prowadzonym przez Irenę Litwinowicz.

W ten sposób trwa nieustannie zdrowy proces rotacji.

Funkcje kierownika artystycznego i reżysera, Irena Litwinowicz przejęła jeszcze za życia swej byłej szefowej, Ireny Rymowicz. (Irena Rymowicz zmarła w 2000 roku). Utalentowanej aktorce, uzdolnionej reżyserce, od dziecka grającej na tej scenie, przypadła w udziale nader trudna misja administrowania tą polską placówką w nowej sytuacji geopolitycznej, gospodarczej, kulturalnej. W tym właśnie czasie Teatr został pozbawiony swej stałej siedziby przy Pałacu Kultury Kolejarzy. I gdyby nie mądra i życzliwa decyzja dyrekcji gimnazjum im. Adama Mickiewicza, która przyjęła ten Zespół pod swój dach – kto wie, czy „Polski Teatr w Wilnie” nie zostałby skazany na jakiś rodzaj samozagłady (co m. in. stało się udziałem licznych zespołów amatorskich na Litwie).

Jubileusz... Na tego rodzaju „okazję” mówi się, pisze o dokonaniach, bilansie, operuje statystyką, cytatami z recenzji, wymienia nagrody, wyróżnienia, odznaczenia... Mnóstwo tego było... W dawnych, późniejszych i najnowszych czasach. To oczywiście ważne – mówi dziś Irena Litwinowicz, ale najważniejsze – że z pomocą bliźnich pokonali nieraz bardzo poważne kryzysy, że przetrwali, że żyje, działa Teatr. Przeto, korzystając z uprzejmości łamów redakcji „MW” szefowa Teatru chciałaby w imieniu własnym i całego Zespołu „Polski Teatr w Wilnie” serdecznie podziękować tym, którzy przyszli Teatrowi z bezinteresowną pomocą. Mianowicie: Związkowi Polaków na Litwie, frakcji AWPL m. Wilna, Departamentowi Mniejszości Narodowych i Wychodźstwa przy rządzie RL, Samorządowi Wilna, Fundacji Dobroczynności i Pomocy Dom Kultury Polskiej w Wilnie, Konsulatowi Generalnemu RP w Wilnie, Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska”, Fundacji Pomocy Polakom na Wschodzie.

Również serdeczne podziękowania Teatr składa wileńskim spółkom prywatnym: „Ardenie”, „Vesidzie”, „Baremie”, „Mylidzie”, „Garbus” oraz innym firmom, które pragną pozostać anonimowe.

Osobne, piękne podziękowania za pomoc natury organizacyjnej w związku z uroczystościami jubileuszowymi Teatru, Irena Litwinowicz składa osobom bezpośrednio bądź pośrednio związanym z Teatrem w codziennej działalności: Administracji i Pracownikom Domu Kultury Polskiej w Wilnie oraz Katarzynie Subatowicz i Elżbiecie Monkiewicz, także polskim mediom na Litwie.

... Rok 2005. Znaczące rocznice. Jubileusz Teatru, a także – większe lub mniejsze jubileusze pracy w tym Zespole licznych tu wykonawców. 150 rocznica śmierci Adama Mickiewicza, wobec której Teatr takoż odpowiednio zamierza „scenicznie” się ustosunkować. (Na 200 rocznicę urodzin Wielkiego Romantyka wystawili „Powrót Pana Tadeusza”). To także 90 rocznica urodzin ich nieodżałowanej szefowej, Ireny Rymowicz, którą pragną godnie uczcić. To i liczne spotkania twórcze z dawnymi i nowymi przyjaciółmi, wymiana doświadczeń. Wyjazdy, występy... Oby były częstsze! Nowe realizacje. Oby usatysfakcjonowały widza! Oby ich placówka, mająca już od dłuższego czasu stały meldunek w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, była, jak do tej pory, często i licznie przez ziomków odwiedzana.

...Bo każdy jubileusz Teatru jest zawsze wielkim świętem także Widza, bez którego żadna na świecie scena nie mogłaby zaistnieć...

Alwida A. Bajor

 

Jubileusz Teatru Polskiego w Wilnie uwieńczony premierą

„Gwałtu, baby rządzą…”

Polski Teatr w Wilnie, który z okazji jubileuszu 40-lecia zaprezentował w Domu Kultury Polskiej w Wilnie cykl świetnych spektakli, uwieńczył ten sezon premierą komedii „Gwałtu, co się dzieje!” na podstawie mało znanej farsy Aleksandra Fredry.

Dlaczego na spektakl jubileuszowy wybrano właśnie utwór hrabiego Fredry? „Bo właśnie od niego – a ściślej mówiąc od „Dam i huzarów” – Teatr zaczynał swoją działalność artystyczną w 1965 roku, pod kierownictwem reżyserki Ireny Rymowicz” – zaznaczyła obecna kierownik artystyczny Irena Litwinowicz.

To ona wyreżyserowała spektakl premierowy. Jeszcze przed premierą zdradziła, że będzie to nieco inny Fredro niż ten z „Zemsty” czy „Dam i huzarów”, że akcja spektaklu tym razem została osadzona w czasach współczesnych. I rzeczywiście, najnowszy spektakl Teatru Polskiego w Wilnie to tradycyjny Fredro, ze swoją wspaniałą, łatwo zapadającą w pamięć polszczyzną, porywającą intrygą oraz zmianami ról, ale zarówno stroje aktorów jak i scenografia nie pozostawiają wątpliwości – rzecz się dzieje w naszych czasach.

Rzecz się dzieje w tajemniczym Osieku, gdzie władzę przejęły zbuntowane kobiety. Uważają, że wystarczy, iż przywdzieją męskie szaty zaś swoich mężczyzn ubiorą w spódnice, a rządzenie pójdzie im jak z płatka. Nic z tego, okazuje się, że władzę sprawują nieumiejętnie, okrutnie i głupio. Gdyby Fredro nie rozwinął tego tematu, można by go nawet oskarżyć o męski szowinizm. Jednak w trakcie spektaklu okazuje się, że poniekąd usprawiedliwia ten niezdrowy wybuch feminizmu. Jasno stawia sprawę – to sami mężczyźni wywołali ten bunt i sprowadzili na swoją głowę nieszczęście traktując wcześniej swoje białogłowy iście po męsku. Ustami głównego bohatera Jana Kantego Doręby wyrzuca im niewrażliwość, egoizm i arogancję wobec swoich żon. Skądże my to znamy?.. Ale nie będziemy tu przekazywali treści spektaklu, niech widz obejrzy i sam oceni. Zapewniamy, że warto. Tym bardziej, że aktorzy Teatru Polskiego w Wilnie zaprezentowali w tym spektaklu świetną galerię ludzkich typów.

Po spektaklu zespół przyjmował nie tylko serdeczne gratulacje i piękne wiązanki kwiatów, ale też odznaczenia. Ambasador RP Janusz Skolimowski oraz konsul generalny Stanisław Cygnarowski wręczyli najbardziej zasłużonym członkom zespołu Złote Krzyże Zasługi (Danucie Sielickiej i Mieczysławowi Dwilewiczowi) oraz odznaczenia Ministerstwa Kultury RP „Zasłużony dla kultury polskiej” (Jerzemu Szymanelowi, Teresie Samsonow i Mirosławowi Szejbakowi). Prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł na Sejm Waldemar Tomaszewski życzył Teatrowi nie tylko statusu zawodowego, ale też własnej siedziby… w Teatrze na Pohulance. Jubilatom gratulowali też: sekretarz Związku Polaków na Litwie Edward Trusewicz, kierownictwo Domu Kultury Polskiej w Wilnie, przedstawiciel Stowarzyszenia Organizacji Kresowych Stanisław Mitraszewski, kierowniczka Polskiego Studia Teatralnego Lilija Kiejzik, przyjaciele z dawnej siedziby Teatru – Pałacu Kultury Kolejarzy. Spółka ARDENA, z której wywodzi się wielu aktorów Teatru sprezentowała zespołowi nie tylko… film, w którym jubilatom gratulacje złożyła cała załoga tej firmy, ale też kamerę wideo, by TPW mógł w przyszłości rejestrować swoje sukcesy. Ukoronowaniem, a raczej… „uberleniem” uroczystości był wzruszający akcent wręczenia zaskoczonej Irenie Litwinowicz w imieniu całej trupy królewskiego berła. Wręczający ten symbol władzy Jerzy Szymanel rymnął przed reżyserką na kolana. Odbierająca berło Irena Litwinowicz bez dłuższego namysłu… zrobiła to samo. Gest utrzymany w konwencji komediowej, a jednak wzruszający.

Lucyna Dodo

Wstecz