Zagadkowy wazon

Pewnego dnia do redakcji „Magazynu Wileńskiego” przyszedł nasz stały czytelnik. Pan Jan, wilnianin (nazwisko prosił zachować do wiadomości redakcji), robiąc ubiegłego lata generalne porządki w swoim gospodarstwie na Wołokumpiach, wśród licznych nieużytecznych przedmiotów, które się nagromadziły przez dziesięciolecia, natrafił na intrygujący metalowy przedmiot. I chociaż przeleżał tam ponad 20 lat, jakoś nigdy nie zwracał nań specjalnej uwagi. Tym razem jednak zaintrygowało go pochodzenie i przeznaczenie owej metalowej konstrukcji. Wydobył ją spośród innych staroci, wyczyścił z piasku i wieloletniego kurzu, przyjrzał się dokładniej. Pan Jan był zdumiony, gdy „odkrył”, iż jest to wazon na kwiaty, zrobiony z… gilzy armatniej. Wazon ozdobiony jest elementem dekoracyjnym – misternie wyciętymi w metalu liśćmi dębowymi. W dolnej części wazonu zachowała się dość czytelna dedykacja:

Panu Dyrektorowi

Szkoły Zawodowej

Dokształcającej

Instytut Rzemieślniczy w Wilnie

Absolwenci III roku mech. i elektr.

1936/37

Z tym właśnie „trofeum” pan Jan przyszedł do redakcji. Jak się okazało, stary wazon nie należy do pamiątek rodzinnych naszego czytelnika, a trafił do niego wraz z majątkiem, który przejął po śmierci stryjecznej siostry, w żaden sposób nie związanej z przedwojenną szkołą zawodową, figurującą w napisie dedykacyjnym.

Według słów pana Jana, przed wojną mieściły się na Wołokumpiach domki letniskowe i ogrody mieszczaństwa oraz inteligencji wileńskiej. Być może właśnie tam mieszkał wspomniany w napisie dyrektor. Dzisiaj ustalenie tego jest raczej trudne. Nie mogliśmy jednak nie zgodzić się z naszym czytelnikiem, że zagadkowy wazon fascynuje oryginalnością pomysłu przekształcenia jednego przedmiotu w inny, misternością wykonania. Gilza jako pierwiastek agresji, destrukcji, wojny - rękami uczniów została zamieniona w symboliczne drzewo: pierwiastek życia, pokoju, stabilności…

Zmierzyliśmy wielkość wazonu: wysokość wynosi 25 cm, a razem z dekoracją z liści w górnej części gilzy – 37 cm. Średnica natomiast mierzy 8,2 cm. A posługując się słownictwem militarnym można powiedzieć, iż wazon został wykonany z tzw. armatniej „osiemsetdwudziestki”.

Pomimo niewątpliwej wartości artystycznej, przedwojenny wazon z całą pewnością ma także wartość historyczną: eksponat zawiera informację o istnieniu w przedwojennym Wilnie dokształcającej szkoły zawodowej. O wspomnianej w napisie dedykacyjnym uczelni dziś już niewielu może pamiętać, bowiem uczniowie wymienionego Instytutu Rzemieślniczego są w sędziwym wieku, nie mówiąc już o wykładowcach. Dramatyczne lata wojny, okres stalinowski, kolejne fale repatriacji, gdy ludność polska masowo opuszczała Wilno i Wileńszczyznę, powojenna sowietyzacja tych terenów i starania władz radzieckich o zakasowanie lub zniekształcenie historii – wszystko działało w kierunku zatarcia pamięci o wspomnianej szkole, jak też innych przedwojennych wileńskich średnich placówkach oświatowych. Bowiem szkoła zawodowa, o której mowa, była tylko jedną wśród licznych szkół średnich zawodowych i wyższych uczelni w przedwojennym Wilnie, które pokrył kurz zapomnienia.

Zaintrygowany tajemnicą wazonu zdecydowałem, w miarę moich skromnych możliwości, chociaż trochę uchylić rąbka historii z nim związanej. Udałem się do Centralnego Państwowego Archiwum Historycznego Litwy w Wilnie (CPAH) z nadzieją, iż tam znajdę tę nitkę, która może mnie doprowadzić do przysłowiowego kłębka. Dzięki pracownikom archiwum udało mi się dotrzeć do informacji dotyczących Kresów Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej. I tu odkryłem dla siebie: jakże rozległa była mapa instytucji edukacyjno-wychowawczych w przedwojennym Wilnie i na Wileńszczyźnie! Wśród zasobów archiwalnych CPAH zachowały się akta dotyczące nie tylko znanego w Europie Wileńskiego Uniwersytetu Stefana Batorego i Wileńskiego Uniwersytetu Państwowego, lecz również dokumenty świadczące o działalności wielu innych, być może dziś już zapomnianych, instytucji edukacyjnych.

Przy okazji chciałbym przypomnieć (przede wszystkim dla młodego pokolenia Polaków, do którego również należę), że w przedwojennym Wilnie było osiem państwowych gimnazjów polskich: imienia Orzeszkowej, Lelewela, Mickiewicza, Słowackiego, króla Jagiełły, króla Zygmunta Augusta, księcia Adama Czartoryskiego, Tadeusza Czackiego, a także Państwowe Gimnazjum im. św. Kazimierza w Nowej Wilejce. Oprócz tego działały liczne gimnazja prywatne oraz katolickie, m. in. Ferdynanda Welera, Jezuitów, Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Humanistyczne Gimnazjum Żeńskie i in. Działało także Państwowe Liceum im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich, Liceum im. Filomatów, Państwowa Szkoła Techniczna im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, Żydowskie Gimnazjum Humanistyczne, Litewskie Gimnazjum Witolda Wielkiego, Rosyjskie Gimnazjum Z. Bykowej-Łuninej oraz liczne państwowe i prywatne szkoły powszechne oraz dokształcające, seminaria nauczycielskie, licea, kursy, szkoły rosyjskie, żydowskie, białoruskie i litewskie. CPAH Litwy w Wilnie zawiera akta ponad 90 administracji przedwojennych szkół oraz placówek edukacyjnych. I nie ulega wątpliwości, że życie edukacyjne przedwojennego Wilna zasługuje na osobną rozprawę naukową czy obszerniejszą pracę historyczną.

Po godzinach spędzonych w archiwum natrafiłem na akta Państwowej Szkoły Rzemieślniczo-Zawodowej w Nowej Wilejce. Istniała taka szkoła. I oto wśród zachowanych dokumentów dotyczących tej uczelni odkryłem nazwę Prywatna Szkoła Zawodowa Dokształcająca Męska i Żeńska Wileńsko-Nowogródzkiego Instytutu Rzemieślniczego w Wilnie. Z całą pewnością jest to właśnie ta instytucja, z którą związane jest pochodzenie wazonu odnalezionego przez pana Jana. Niestety, nie udało mi się ustalić w jakich latach funkcjonowała ta szkoła. W archiwum państwowym zachowały się jedynie resztki dokumentów: pięć aktów z lat 1935-1939, wśród nich szkolna Księga Ogłoszeń, Księga Korespondencji, Księga Główna Komitetu Rodzicielskiego oraz liczne podania uczniów – prośby o zwolnienia z opłat, o przyznanie bezpłatnego dożywiania itd. Wśród zżółkłych papierów zachowało się także wydanie warszawskiego dziennika „Monitor Polski” z 22 marca 1938 roku, w którym w ogłoszeniach rejestru stowarzyszeń informuje się, że „Na zasadzie postanowienia Wojewody Wileńskiego z dnia 31 stycznia 1938 roku wciągnięto do rejestru stowarzyszeń i związków Urzędu Wojewódzkiego Wileńskiego stowarzyszenie pod nazwą „Komitet Rodzicielski przy Prywatnej Szkole Zawodowej Dokształcającej Męskiej i Żeńskiej Wileńsko-Nowogródzkiego Instytutu Rzemieślniczego w Wilnie”. Dalej dziennik publikuje listę założycieli owego stowarzyszenia. Są to: Władysław Szumański, Julian Sochaczewski, Witold Druskont, Bronisław Kukiel, Edward Sienkiewicz, Kazimierz Mazuro, Alojzy Niemiec, Julian Witos, Jakub Sosnowski, Helena Trimfowa, Władysław Słonicz, Franciszek Chrul, Adolf Maksymowicz, Stefan Mass, Władysław Zubonin, Wanda Kulinowska oraz Aleksandra Szkiełojciówna. „Celem komitetu jest niesienie moralnej i materialnej pomocy uczącej się w szkole młodzieży, odżywianie jej i zaopatrywanie w odzież, obuwie, podręczniki szkolne i pomoce naukowe, urządzanie wycieczek i innych rozrywek kulturalnych, czytelni, biblioteki, kolonii letnich, burs oraz sal zajęć”.

Niestety, w dokumentach archiwum nie znalazłem adresu szkoły. Zachował się natomiast protokół egzaminu końcowego z języka polskiego w klasie III „elektrycznej”, odbytego w dniu 7 czerwca 1937 roku. Jest to jedyny dokument, w którym wyraźnie wymienia się nie tylko nazwisko dyrektora, lecz także kilka nazwisk nauczycieli oraz szkolnych władz. „Komisja Egzaminacyjna w składzie: Helena Wierzbicka jako członek egzaminujący, Teodora Duszyńska jako członek asystujący, Józefa Terajewiczówna jako członek asystujący oraz dyrektor szkoły Leon Krawacki jako przewodniczący.” Protokół informuje, iż w tym dniu do egzaminu przystąpiło 12 uczniów klasy „elektrycznej”: Baniak Ignacy, Janowski Edward, Gajdis Wilhelm, Plawgo Mieczysław, Popławski Henryk, Pieślak Sylwester, Spirydowicz Jerzy, Stapowicz Piotr, Szczawiński Zygmunt, Szydłowski Władysław, Rum Zygmunt oraz Kopiejć Mieczysław.

Wymienione nazwiska bez wątpienia należą do osób, które ofiarowały dyrektorowi własnoręcznie wykonany wazon z okazji zakończenia roku szkolnego. Zatem z całą pewnością wazon należał do pana Leona Krawackiego, dyrektora Szkoły Zawodowej Dokształcającej Wileńsko-Nowogródzkiego Instytutu Rzemieślniczego w Wilnie. Nie znamy jednak losów jego rodziny ani Instytutu Rzemieślniczego w Wilnie. Gdyby więc pośród szanownych czytelników „Magazynu Wileńskiego” znalazły się osoby, posiadające jakąkolwiek informację na temat tej szkoły, losów jej absolwentów, dyrektora i nauczycieli - uprzejmie proszone są o kontakt z redakcją. Może udałoby się uzyskać dodatkową informację dotyczącą interesującego tematu.

Witalis Masian

Wstecz