„... aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”

M jak Miodek i Mickiewicz

Ten odcinek SŁOWA ma być wyjątkowy: przyjemny, miły i – choć to jesień – słoneczny. Pogodny i uśmiechnięty, jak bohater pięknej uroczystości, jaka się odbyła 21 października na Wileńskim Uniwersytecie Pedagogicznym. Zasłużona ta i szacowna uczelnia obchodziła w tym dniu swe siedemdziesięciolecie. Nie to jest jednak źródłem mojej radości, lecz to, że znanemu, szanowanemu i kochanemu przez tych, komu bliski jest nasz ojczysty język polski, dyrektorowi Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego doktorowi habilitowanemu profesorowi Janowi Miodkowi, wileńska uczelnia nadała zaszczytny tytuł doktora honoris causa. Mam nie tylko nadzieję, ale i pewność, że czytelnicy tej rubryki w piątki wieczorem (od razu po Teleexpresie) lub niedziele przed południem (tuż po jedenastej) zasiadają przy programie „Ojczyzna-polszczyzna”, a niektórzy, podobnie jak ja, z długopisem w ręku. Pamięć ludzka jest przecież zawodna, a szkoda by było cokolwiek utracić z tych niepowtarzalnych piętnastu minut, sygnalizowanych muzyką Szopena. Prawda, nie wszystko da się zapisać, bo jak zapisać ten ogromny urok osobisty Profesora, uśmiech, gestykulację? Jestem święcie przekonana, że wszelki kontakt z czyimś talentem, charyzmą (nawet poprzez ekran telewizyjny) w niewiadomy, ale bardzo dobry sposób na nas wpływa, zostawia w naszej świadomości jakąś jasną smużkę, wzbogaca i cieszy.

Dlaczego te „Ojczyzny-polszczyzny” są takie pasjonujące, mimo że czasem poruszają sprawy, które dla wielu mogły się wydawać i niełatwe, i szczerze mówiąc, nie bardzo ciekawe? Oto, w czym tkwi tajemnica: „Tak naprawdę to ja mam tysiąc pięćset ważniejszych spraw niż rozwój jerów czy zachowanie się spółgłosek wargowych miękkich we współczesnej polszczyźnie – mówi Profesor. – Jednak przez tych piętnaście minut, kiedy jestem na wizji, nie ma dla mnie niczego ważniejszego! I robię wrażenie człowieka, dla którego dziedzictwo prasłowiańskich jerów czy zachowanie się spółgłosek wargowych we współczesnej polszczyźnie jest czymś, od czego zależy jego życie (...) Zasada jest jedna: żeby innych zapalać, trzeba samemu płonąć”.

Płonąć i wierzyć, że językoznawstwo nie jest suchą gramatyką. To jest cudowna dyscyplina wiedzy, która odkrywa mechanizmy wewnątrzjęzykowe, pokazuje uniwersalne prawa, obowiązujące i w języku polskim, i w języku hiszpańskim, i w języku Eskimosów. Język to jest wszystko. On jest formą naszego myślenia. Poprzez niego poznajemy świat, przez niego kształtujemy świat. Granice języka są granicami naszego świata.

Nas, mieszkających poza Polską Polaków (właśnie Polaków, a nie Litwinów polskiego pochodzenia, jak jesteśmy czasem określani, ale to odrębny temat, wymagający chyba dłuższej rozmowy), cotygodniowe telewizyjne spotkania z wybitnym znawcą i propagatorem poprawnej i pięknej polszczyzny cieszą bardziej może niż, powiedzmy, krakowianina, łodzianina czy wrocławianina. Dla nas bowiem zachowanie ojczystego języka jest równoznaczne z zachowaniem tożsamości narodowej. Wreszcie – poza wszelkimi „wyższymi racjami” – Miodkowe rozmowy o języku w „Ojczyźnie-polszczyźnie” są nie tylko ciekawe, ale, o czym mówiłam wyżej, wręcz pasjonujące.

Miałam szczęście być obecna na spotkaniu profesora Miodka ze studentami polonistyki wileńskiej, które odbyło się w godzinach porannych, przed uroczystością. W związku z tym dzisiejszy odcinek poświęcony zostanie tematom, które Profesor poruszał.

Mickiewiczowskie skrzydlate słowa, Mickiewiczowskie cytaty. Przesadą byłoby twierdzić, że na co dzień wracamy do utworów Mickiewicza. Nie każdy przecie, tak jak profesor Miodek, miał to szczęście, by mu ojciec czytał na dobranoc „Pana Tadeusza”, a matka, polonistka, była uczennicą profesora Stanisława Pigonia. A jednak obrazy, które się przesuwają w sercu czy pamięci każdego Polaka, w jakiś sposób są z Mickiewiczem związane. On bowiem – choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę – kształtuje naszą wyobraźnię. Poezja Mickiewicza jest bowiem wszechobecna w społecznej świadomości narodowej.

Mickiewicza cytuje się w momentach wzniosłych i życiu codziennym – mówi profesor Miodek. – Papież Jan Paweł II w dniu rozpoczęcia swojego pontyfikatu zwrócił się do „Tej, co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie...”. Chłopak dziewczynie wpisuje do pamiętnika: „Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?” Na marginesie – Marek Grechuta dla spopularyzowania Mickiewiczowskiego wiersza zrobił więcej niż wszystkie szkoły. Cytatami z Mickiewicza podpisuje się rysunki satyryczne, wieszcz jest często obecny w kazaniach („Panie! Czymże ja jestem przed Twoim Obliczem?/ Prochem i niczem”), w publicystyce, w mowach sejmowych. Ostatnio trafia do nazw fundacji, np. „Miej serce i patrz w serce”. (Zauważmy, że cytat ten został nieco uwspółcześniony gramatycznie, bowiem w balladzie Mickiewicza „Romantyczność” czytamy: patrzaj w serce. Ł. B.). Trawestacja tego samego cytatu znalazła się na statuetce, którą wraz z nagrodą otrzymał wybitny polski kardiolog Zbigniew Religa: za to, że ma serce i patrzy w serce.

Charakterystyczne, że oprócz przywoływania cytatów „na okazję” można zaobserwować zjawisko niezwykle silnego oddziaływania Mickiewicza na naszą świadomość składniową. Trudno zliczyć, ile razy czytaliśmy w różnych trawestacjach te słowa „Ktokolwiek będziesz w nowogródzkiej stronie”. I choć ta „strona” bywała nieraz – zależnie od wojaży dziennikarskich – bardzo odległa od Świtezi i Płużyn ciemnego boru, a przecie piszący nie mogli się oprzeć urokowi tych „Ktokolwiek będziesz...”. I te chyba wszystkim znane „długie nocne rodaków rozmowy” – to przecież też z „Pana Tadeusza”. Z epilogu. A „tańce, hulanka, swawola” – to z „Pani Twardowskiej”.

Bogatym źródłem skrzydlatych słów jest nie tylko wspomniany wyżej prolog z „Pana Tadeusza” (ojczyzna jest jak zdrowie, pola pozłacane pszenicą, posrebrzane żytem), ale i epilog. Kraj lat dziecinnych... On zawsze zostanie/ Święty i czysty jak pierwsze kochanie... O czymże dumać na paryskim bruku. Na wrocławskim, bytomskim cmentarzach czytamy na nagrobkach kresowiaków „Litwo, ojczyzno moja...”

Nie zliczyć, ile razy piszący dokonywali najrozmaitszych trawestacji tej sceny, w której Podkomorzy, zarzuciwszy z lekka wyloty kontusza, prosi rękę Zosi, bo właśnie poloneza czas zacząć. Przed kilku dniami, przerzucając stare numery Przyjaciółki natrafiłam na tytuł Kanikułę czas zacząć.

Można by rzec, że Mickiewiczowska „Oda do młodości” jest cała utkana ze złotych myśli i niemal cała jest skrzydlata. Razem, młodzi przyjaciele, Młodością silni, rozumni szałem, Młodości, ty nad poziomy wylatuj, Młodości! dodaj mi skrzydła. Chociaż, może się musimy zastanowić, czy z tych skrzydeł tu i ówdzie pióra nie powypadały od bezbożnej nieraz eksploatacji tego skrzydlatego wyrażenia. To pełne szlachetnego, właściwego i tematowi, i temu gatunkowi literackiemu wylatywanie nad poziomy nie zawsze daje się pogodzić z banalną treścią notatki gazetowej. Profesor Miodek przytoczył dość nieoczekiwane użycie w tytule cytatu z Ody „Gwałt niech się gwałtem odciska”. Chodziło o napad na dziewczynę i próbę gwałtu. Ta, dzięki umiejętności karate, nie tylko sama się obroniła, ale też dała napastnikowi nauczkę. Z kolei inny przykład budzi nasz stanowczy protest. Tę reklamę środków czyszczących... sedesy, o której jest mowa w książce „Miodek drąży skałę”, wileńscy telewidzowie też mieli wątpliwą przyjemność oglądać. Nie pamiętam tylko, na Polonii, czy Jedynce. Zajrzyjmy do wspomnianej książki.

„Groźne zarazki mogą się czaić tam, „gdzie wzrok nie sięga” straszy nas telewizyjna reklama cytatem z Ody do młodości. Stało się to, o czym pisał inny poeta: „Ideał sięgnął bruku” albo i niżej. Czy jest granica, poza którą wychodzić nie wolno, gdy człowiek posługuje się cytatem” – pyta dziennikarka. I odpowiedź Profesora: To jest granica dobrego smaku. Cytat, pierwowzór, jego ranga powinny odpowiadać randze trawestacji.

Dość często sięga też po Mickiewicza prasa sportowa. Na potwierdzenie tego Profesor przytoczył kilka przykładów. Oto koszykarze Litwy zdobyli brązowy medal na olimpiadzie. Gazeta daje tytuł Z brązem Litwini wracali. Oczywiście, jest w tym nawiązanie do „Skąd Litwini wracali? Z nocnej wracali wycieczki...” z Konrada Wallenroda. W telewizyjnym sprawozdaniu sportowym w czasie meczu, który zakończył się remisem: Francuzi już byli w ogródku, już witali się z gąską. Natomiast w Kole fortuny ten sam cytat z bajki Lis i kozieł zawodnik odgadując: Jeż był w ogródku, jeż witał się z gąską niewątpliwie rozweselił całą salę, a przynajmniej sporą jej część. Sprawozdawca sportowy pisząc o bezbramkowym (najbardziej nielubianym przez kibiców) wyniku meczu piłkarskiego posłużył się cytatem z Reduty Ordona „Nam strzelać nie kazano”, oczywiście, w sensie ironicznym...

Kończąc ten odcinek chciałabym dodać, że my, wilnianie, z całego serca cieszymy się i gratulujemy Profesorowi Miodkowi zaszczytnego tytułu.

Łucja Brzozowska

Wstecz