W 150. rocznicę śmierci Wieszcza

Mickiewicz a regionaliści międzywojennego Wilna

Awangardowe poczynania młodych poetów, skupionych w międzywojniu wokół pisma Żagary (1931–1934), przy-ćmiły w naszym odbiorze to, co nosiło miano regionalizmu i było wtedy domeną literatów starszej, czy, ściślej, starszych generacji. Między regionalistami a żagarystami toczyły się nieraz publicystyczne batalie, dotyczące oblicza literatury. Sami, z kolei, regionaliści, prowadzili polemiki wewnętrzne, próbujące ustalić kryteria i zakres literatury regionalnej.

Dla regionalistów wileńskich ważna jest swojskość, rodzimość, czyli tzw. tutejszość. Ambicje mieli nieraz bardzo wysokie. Uważali się za spadkobierców tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego, za patrona nurtu regionalnego w literaturze uważali samego Mickiewicza, nie uwzględniając tego, że jego twórczość, pomimo bardzo wyraźnej „swojskiej nuty”, przywołując samego poetę, tam przecież sięga, „gdzie wzrok nie sięga”.

Nie wnikając w głębsze arkana zjawiska, które nazywamy regionalizmem, przypomnijmy nazwiska związanych z międzywojennym Wilnem twórców, zasługujące na wymienienie w tym kontekście: Czesław Jankowski (1857-1929), Helena Romer-Ochenkowska (1875-1946), Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska (1892-1980), Witold Hulewicz (1895-1941), Tadeusz Łopalewski (1900-1979), Jerzy Wyszomirski (1900-1955), Eugenia Kobylińska-Masiejewska (1894-1974), Felicja Kruszewska (1897-1943), Zofia Bohdanowiczowa (1898-1965), Władysław Abramowicz (1909–1965) i in.

Stało się już niemal tradycją, że prawie każdy poeta polski, związany z Wilnem, pośrednio czy bezpośrednio nawiązuje do Wieszcza. Mickiewicz jest otaczany przez regionalistów tak wielkim kultem, że pisząc o nim nie muszą już czasem nazywać jego imienia. Składające się na mini–cykl dwa sonety Tadeusza Łopalewskiego z tomiku Piękna podróż (1928), połączone tytułem On, nie stwarzają raczej kłopotu, jeżeli chodzi o zidentyfikowanie osoby, o której się mówi w wierszu:

Mówiono o nim często, - a na dźwięk imienia

Powagą namaszczały się usta i twarze,

Uczniowie o nim w klasach pisali ćwiczenia,

Uczeni układali ścisłe komentarze. (...)

Mickiewicz jest najczęściej przywoływany jako jeden z największych synów regionu. Przedstawiając jego osobę czy związane z nim realia, regionaliści w poetycki sposób jakby wznawiają biografię Mickiewicza, aktualizują nieraz wymowę jego dzieł, stawiają jego utwory jako wzór do naśladowania promieniującej z nich swojskości, rodzimości, a zwłaszcza siły ducha itp. Chodzenie wileńskimi śladami poety niejednokrotnie stwarza okazję do przenoszenia się w wiek XIX, do ożywiania osób zmarłych, ale wciąż obecnych dzięki sile swych myśli i poczynań.

Nie sposób nie przywołać, na przykład, wiersza Wandy Dobaczewskiej Podwórze uniwersyteckie z tomiku Wilno (1922), w którym Mickiewicz i Śniadecki zostali potraktowani jako dwaj równorzędni partnerzy, przedstawiciele elity intelektualno-uczuciowej:

Na podwórze wszechnicy, spod bramy sklepionej

wyszedł zwolna Śniadecki z pochyloną głową. (...)

 

A naprzeciw ku niemu, młodością promienny,

wyszedł nagle Mickiewicz. Zdawało się pono,

że z nim idzie moc władna, co ziemię spragnioną

nowym deszczem ożywia, jak piorun wiosenny. (...)

 

I oczami się zwarli. Świat milczał dokoła.

Dwie potęgi, dwa orły jednakie w swej dumie!

Złote słońce na niebie, co wszystko rozumie,

jednakowe im blaski rzuciło na czoła.

Dobaczewska, przy całym swoim szacunku i podziwie dla Mickiewicza, nie poszła utartą ścieżką, nie ustosunkowała się krytycznie do racjonalizmu Śniadeckiego, przeciwstawianemu często czuciu i wierze.

Nazwana poetka w tymże tomiku zamieściła też wiersz Filomaci, napisany w nawiązaniu do rytmiki wersyfikacyjnej Pieśni filaretów (Hej, użyjmy żywota!). W tekście padają nazwiska Zana, Czeczota, Jeżowskiego, w centrum uwagi jest, oczywiście, Mickiewicz. Sytuację liryczną określa wmontowany według zasady kompozycji klamrowej wers Adama święcą dzień:

Przedwczesny mrok zapada,

w sklepionej izbie cień...

zasiadła w krąg gromada,

Adama święcą dzień. (...)

Bohater centralny, Mickiewicz, jest przedstawiony jakby w momencie romantycznej, uczuciowej ekstazy:

Mickiewicz pośród koła...

w źrenicach płoną skry!

i żar mu bije z czoła,

na strunach lutni drży! (...)

Od motywów uniwersytecko-filareckich przechodzą nieraz regionaliści do ewokowania bardziej osobistych rozterek poety, do relacji Gustawa i Maryli. Przywoływanie imion Adama i Maryli, częściej zaś Gustawa i Maryli, pełni w poezji regionalistów taką rolę, jak przywoływanie imion Romea i Julii w literaturze światowej. Ich dramat miłosny aktualizuje się w każdej kolejnej epoce. Aktualizuje go zwłaszcza T. Łopalewski w wierszach Wilno, Wieczór autorski, Romantyczność z tomiku Kabała (1936). W utworze Wilno czytamy:

(...) tak samo słońce na Wilii

kozły na Wilii wywija

jak wtedy gdy Gustaw na korze

wycinał nożem:

Maryla.

W jeszcze większym stopniu trwałość tradycji obyczajowej, mentalnościowej wyeksponowana jest w wierszu tegoż Romantyczność (tytuł odsyła do znanej ballady Mickiewiczowskiej):

Nieprawda, że to przeszłość, że czas ją w trumny zakuć!

Słuchaj na jaką nutę gra wiatr w topolach parku.

Zauważ, jakie chmury cwałują nad pejzażem.

Poczekaj do północy, duchy ci się ukażą. (...)

To odczucie trwania przeszłości, to nakładanie się na siebie różnych czasów, ta niemożność przeprowadzenia wyraźnej granicy między wiekami XIX i XX będą towarzyszyły również Gałczyńskiemu, Miłoszowi i wielu innym, którzy w ten czy ów sposób zahaczyli o Wilno, niekoniecznie tylko regionalistom.

Także uświęcony przez Mickiewicza dramat miłosny rozgrywa się nadal, jakby potwierdzając znaną prawidłowość, że i w sercu zwykłego śmiertelnika, należącego już do wieku XX, kipią uczucia nie mniejsze od tych, unobilitowanych przez literaturę romantyczną, przez Mickiewicza:

(...) Ty wiesz, że to nie Gustaw rozpaczał po Maryli,

ja wiem, że tam się dramat rozegrał równie wielki,

to blady pan Antoni, sekretarz naszej gminy,

cierpiał nad niewiernością panny nauczycielki.

Niektóre swoje wiersze regionaliści określają mianem ballady. Popularności tego gatunku nie sposób nie wiązać z tkwiącą w ich świadomości aurą ballad Mickiewiczowskich, zaludnionych tworami fantazji ludowej. Ballady regionalistów nie powielają schematu ballad autora Świtezi, daleko im do charakterystycznego dla pierwowzoru kunsztu. Ballady Wieszcza pełnią tu prawdopodobnie funkcję inspirującą.

Po gatunek ballady sięgała, m. in., W. Dobaczewska. W zbiorku Nasza dola (1932) zamieściła wśród innych takie utwory, jak Ballada o Smętku i Burzy czy też Ballada o Topielcu i Strzydze.

Utwór o niewyszukanym tytule Ballada, z lekka tylko stylizowany na dany gatunek, znajdziemy też w tomiku Piękna podróż T. Łopalewskiego. Poeta zasłynął wśród publiczności wileńskiej nie tyle może nawet jako twórca oryginalny, bardziej zaś jako autor okolicznościowych przeróbek ballad Mickiewiczowskich, przygotowywanych głównie na użytek klubu „Smorgonia”. Niektóre z tych utworów przytacza Album wileńskie Stanisława Lorentza. Parafraza Powrotu taty Łopalewskiego ośmiesza utarczki „Słowa” z Witoldem Hulewiczem. To lubię. Ballada regionalno–kryminalna jest wymierzona przeciwko Jerzemu Wyszomirskiemu, najzacieklejszemu felietoniście „Słowa”, Ballada Łopalewskiego – parafraza Pani Twardowskiej – była odczytana w 1935 r., na wieczorze pożegnalnym S. Lorentza i W. Hulewicza. W strukturze nazwanych parafraz zdarzają się reminiscencje z innych jeszcze ballad Mickiewicza, jak, na przykład, w balladzie Łopalewskiego To lubię...:

(...) W środku redakcja: a w niej nocną dobą

Syrewicz, Charkiewicz... nie zliczę...

Lector nad tobą, Pruszyński pod tobą

I ujrzysz dwa Mackiewicze (...) (czyli Stanisława i Józefa)

Znany Mickiewiczowski wers z ballady Świteź odbija się echem w poincie oryginalnego już wiersza Witolda Hulewicza (1895-1941), notabene, tegorocznego jubilata (25 listopada mija 110 rocznica jego urodzin), Cmentarze z tomiku Miasto pod chmurami (1931):

Wileńskie cmentarze mają pejzaż gór,

umarli tu jeden ponad drugim leżą,

szczeble innymi miarami się mierzą:

nad zapomnianym kwitną wiecznie pomne bzy,

nędzarz może górować nad panem Becu –

wszystkie widma czekają, aż zapieje kur.

 

Nie jest tu straszno. Mogę w północ ciemną

siedzieć na grobie, z śmierci dłonią w dłoni,

czuć wiew śmiertelny na spokojnej skroni,

Wilno pode mną, a Boga nade mną.

Cmentarna sceneria, Zaduszny Dzień określają sytuację liryczną w wierszu W. Dobaczewskiej Dziady, który jedynie poprzez tytuł i leciutką wzmiankę o obrzędzie może się kojarzyć z arcydziełem Mickiewicza:

Tam mignął płomyk na grobie... Tam drugi – niepewny... blady...

Upiorek patrzy, jak lecą do świateł i modlitw – Dziady,

jak je otula, miłośnie ogarnia coraz to szerzej,

opływa świetlistą falą gorący szelest pacierzy. (...)

Dziadów cz. III jest obecna w poezji regionalistów nie tyle przez głębsze obcowanie z tekstem Mickiewicza, ile przez bliskość Celi Konrada, do której od 1929 roku przeniosły się „Środy Literackie”. Temu świeckiemu sanktuarium poświęcili osobne wiersze T. Łopalewski (Cela Konrada) i W. Hulewicz (Mury Bazyliańskie).

Zofia Bohdanowiczowa już po latach wywołała z pamięci Celę Konrada w swoim Nokturnie. Wszystkie, dość różne teksty, łączy przywoływanie, cytowanie słynnego „Hic obiit Gustavus, natus est Conradus”. Wcześniejszy od innych jest być może sonet Łopalewskiego, ubolewa się w nim nad tym, że:

(...) z kształtu tego pisma nie zostało śladu,

Już nie ma słów magicznych na żadnym kamieniu;

znajdując jednocześnie pocieszenie:

Lecz nocą – oczom w niebo wpatrzonym nad celą

Jawi się nagle ręka, spowita chmur bielą,

pisząc je węglem serca na mrocznym sklepieniu.

We wspomnianym, pisanym ze szkockiej perspektywy Nokturnie Z. Bohdanowiczowej, którego podmiot przenosi się myślami na ulicę Ostrobramską w Wilnie, później właśnie do Celi Konrada, do rejestrującego przemianę bohatera napisu, czytamy:

(...) Jakby kto nam na wieczność na bielonej ścianie

napisał to tragiczne dla Polaków zdanie,

Tak słowo każde rośnie poprzez pokolenia,

Śmiercią każe nam wskrzeszać, śmiercią się odmieniać,

Błyskawicą oślepia, gromem na nas spada,

Aż nam wszystkim żyjącym da imię Konrada. (...)

Niektórym zdarza się nawiązywać do innych gromkich wersów Wielkiej Improwizacji, jak jest, częściowo, w Samotnej drodze Władysława Abramowicza z jego tomiku Świtanie myśli (1930), w którym to cyklu sonetów podmiot wyraża się w taki sposób:

(...) Z pól zebrane plony

Rozdzielić muszę pomiędzy miliony. (...)

Drugą, obok Celi Konrada, wileńską przestrzenią Mickiewiczowską, inspirującą wyobraźnię poetów, jest Zaułek Bernardyński. W. Dobaczewska, W. Hulewicz, T. Łopalewski poświęcają mu osobne wiersze. Poetka bezpośrednio nie zdradza, dlaczego jej uwagę przykuwa właśnie ten zaułek. Romantyczna sceneria, na którą się składają takie realia i rekwizyty, jak księżyc, stare kamienice, mury odwieczne, szept duchów, rycerz, wypełniająca noc w Zaułku Bernardyńskim, przywołuje chyba też w pamięci Mickiewicza, tylko jakby na równi z innymi duchami:

(...) W głębi cichej uliczki rząd starych kamienic

patrzy okien milczących i ciemnych szeregiem.

Słyszysz niemą rozmowę oślepłych szyb-źrenic?

To szept duchów, co dawno za naszym są brzegiem. (...)

Wiersze Łopalewskiego i Hulewicza mają nawet identyczny, niewyszukany raczej tytuł: Zaułek Bernardyński. Mniej w nich charakterystycznej dla Dobaczewskiej nastrojowości, chociaż obaj poeci próbują przekazać także osobliwości architektoniczne zaułka, który w wierszu Łopalewskiego prowokuje aż do wykrzyknienia:

(...) Wzlatujesz w niebo świątyń i wieżyc gromadą!

Obaj poeci kończą swoje utwory informacją o tym, że tu, w Zaułku Bernardyńskim, powstawał poemat Grażyna. Dla uchwycenia różnic i zbieżności zestawmy pointy utworów. Oto końcowe, refleksyjno–emocjonalne wersy sonetu Łopalewskiego:

(...) Tyś pokorny przewodnik do Mekki pamiątek,

Zaułku zawsze pusty, a od duchów tłumny,

Które garną się zewsząd w ten ciemny zakątek, –

 

Od wszystkich ulic cichszy, a nad wszystkie dumny

Wspomnieniem, co się snuje przez wieków patynę:

„Tutaj mieszkał Mickiewicz i pisał Grażynę...”

Wyraźnie jest zaakcentowana sakralność zakątka, wynikająca nie tylko z tego, że bezpośrednio prowadzi aż do trzech kościołów naraz, ale nie mniej także z tego, że Tutaj mieszkał Mickiewicz...

Hulewicz w swoim wierszu nawet nie wspomina o tym, że zaułek prowadzi do obiektów sakralnych w sensie dosłownym. Wystarczy samo mijanie domu, w którym mieszkał Mickiewicz i już, odruchowo, przechodzień reaguje jak na spotkanie z sacrum. Wrażenie jest tak silne, że się zdejmuje czapki. Żeby przekazać emocje i wzruszenie, poeta używa samych niemal równoważników zdaniowych:

(...) aż nagle... Dom – czapki w dłoniach –

sto lat – prosty czyn – człowiek w surducie –

wiedzący naprzód – wiara i czucie –

Samotnik na bezmiernych błoniach –

 

Człowiek, skąd dopiero wszystko się zaczyna.

(„Tu pisana Grażyna”...)

A więc, jeszcze jedno poetyckie potwierdzenie znanego już My wszyscy z Niego. Wiersz Hulewicza, notabene, jest dedykowany wielkiemu znawcy romantyzmu i Mickiewicza, Stanisławowi Pigoniowi, profesorowi USB.

Grażyna, podobnie jak Konrad czy Cela Konrada, przywoływana jest raczej przez pryzmat kontekstu biograficznego. Chodzenie wileńskimi śladami poety, uświadamianie sobie faktu, że tu się zrodził jeden, a tu inny bohater jest bodaj najczęstszą inspiracją motywów Mickiewiczowskich w poezji regionalistów.

Nie zawsze mają one tak pozytywny wydźwięk, jak w przywołanych wierszach o Celi Konrada czy Zaułku Bernardyńskim. Nie każde miejsce, uświetnione przez pamięć o Mickiewiczu, można nazwać Mekką pamiątek. Świadectwem tego jest wiersz W. Hulewicza Ulica Mickiewicza, w którym nazwa ulicy jakby nie przystaje do charakterystycznych dla niej realiów, dokonuje się niejako profanacja świętości:

(...) Tak jedyne masz imię, a taka niegodna:

Łypiesz ślepiami kin, masz malowane wargi,

dniem śpieszysz się do biura, nocą brudne targi

uprawiasz dla pieniędzy, ty, chłopczyca modna. (...)

Zmiana obyczajowości, inwazja kultury masowej, rozwój biznesu – podobnie jak dzisiaj – nie sprzyjają dbałości o wielką przeszłość. Ulica, niech nawet Mickiewicza, zakłóca już wizję Wilna, do którego Hulewicz kierował apostrofę w wierszu Wjazd:

O miasto, gdzie się cicho stąpa wśród pamiątek...

Reminiscencje Mickiewiczowskie w poezji regionalistów występują nie tylko w tekstach, w których sytuację liryczną określa topografia wileńska. Znacznie rzadziej, ale zdarzają się również w tekstach, ewokujących obraz natury, pejzaż rustykalny.

Echo Stepów Akermańskich odbija się, na przykład, w Samotnej drodze, cyklu pięciu sonetów Władysława Abramowicza z nazywanego już tomiku Świtanie myśli. Poecie, jak się wydaje, chodzi raczej o postmłodopolski pejzaż mentalny, jednakże dla jego wykreowania posłużył się obrazami, które zawdzięcza, jak widać poniżej, także arcydziełu Mickiewicza:

Na głuchym wkoło i bezkreśnym stepie

Błądzę – i nie wiem kiedy dotrę brzegu,

Pod gołem niebem wciąż szukam noclegu –

O lepsze jutro nadzieją się krzepię.

 

Nadludzko, męką wytężam swe ślepie,

Szukając pośród miliardów szeregu,

Swej przewodniczki, gotowej do biegu,

Drogą wybraną po błękitów sklepie. (...)

Poezja Abramowicza inkrustowana jest także innymi obrazami Mickiewiczowskimi czy romantycznymi w ogóle. W wierszu Smutno mi, Boże! Słowacki spotyka się z Mickiewiczem:

Chociaż dzisiaj tu jestem na Ojczyzny łonie

I choć mnie z bliźnich jeszcze żaden nie przeklina,

Choć mi tak droga ta ziemia jedyna,

Do której serce me, jak ogniem płonie

Miłością, taką czystą, jako złote zboże –

Smutno mi, Boże! (...)

Cisza ze Stepów Akermańskich oraz Inwokacja do Pana Tadeusza spotykają się w wierszu Łopalewskiego W Druskienikach. Pomagają w danym wypadku przekazać nostalgię za utraconą wówczas jednością Polski i Litwy:

Cisza... Na próżno ucho natężać spragnione,

pośród głosów dalekich milczy jeden głos,

i tylko ptak lecący z tej na tamtą stronę

spina lotem upartym to co zerwał los.

 

I stoimy w zadumie, aż z kępy sitowia

wiatr nam modlitwę podpowie,

wiatr szepnie: Litwo, ojczyzno moja,

a my: Ty jesteś jak zdrowie.

Regionaliści nie szczędzą wielkich słów, kiedy expressis verbis uwypuklają znaczenie Mickiewicza dla regionu i świata. Niektóre wiersze dziś jakby trącą myszką, wydają się zbyt uwznioślone i patetyczne w czasach, kiedy największe nieraz świętości próbuje się strącić z piedestału. Tym bardziej posłuchajmy więc, jak brzmią ostatnie strofy wiersza Wandy Dobaczewskiej Wilnu: W 60-tą rocznicę śmierci Mickiewicza r. 1915:

(...) Miasto moje! On tobie dzień jutra odsłania,

i nie daje zapomnieć i zgasnąć w niebycie!

On jest więcej, niż pieśni i więcej, niż życie!

On jest piorun, bijący w dzień z martwych powstania! (...)

 

Pieśń, co była strażnicą w otchłani rozbicia.

Z serca twego On powstał, krew z krwi i duch z ducha!

W Jego piersi myśl twoja piorunem wybucha!

Miasto moje! Idź za Nim, On woła do życia!

Jest to, bez wątpienia, myśl polemiczna w odniesieniu do tego, co sądzili o Mickiewiczu Wyspiański, Gombrowicz i wielu jeszcze niemałej rangi „królów-duchów”, ale właśnie na tej patetycznej nucie chciałabym zakończyć. Tym bardziej, że tradycję międzywojennych regionalistów wileńskich kontynuują współcześni polscy poeci Wileńszczyzny, którzy, podobnie, jak ich poprzednicy, nie unikają tematyki Mickiewiczowskiej. Więcej, jest ona jednym z najważniejszych wyróżników współczesnej literatury polskiej na Litwie, tworzonej przez starszą i średnią generacje.

Dzisiejsi poeci nie używają już tak górnolotnych określeń poezji oraz czynu Mickiewicza, podejmują jednak nieraz zbieżne tematy i z wielkim pietyzmem ustosunkowują się do życia i twórczości Wieszcza. Zdarzyło mi się o tym pisać, więc tym razem wystarczy zaznaczyć, że continuum nie zostało na razie przerwane, że i 150 lat po śmierci Poety umiemy jeszcze myśleć i mówić Mickiewiczem, że Ziemia Wileńska i nadal wydziela chyba jakieś nadzwyczajne fluidy, że i nadal „rosną w tym kraju poeci”.

Halina Turkiewicz

Wstecz