Jubileusz „Macierzy Szkolnej”

Bo naród szkołą stoi...

Wszyscyśmy z niej wyszli - ze szkoły i każdy z nas wie, że bylibyśmy całkiem inni, gdyby nie nasze szkoły, nasi nauczyciele... Chociaż dziś tak bardzo się narzeka na brak autorytetów, upadek prestiżu zawodu nauczycielskiego, jednak to, jak dostojnie i gremialnie było obchodzone 15-lecie Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie, przeczy wszystkim utartym stereotypom. Szacunek swój do nauczycieli szkoły polskiej – poprzez udział w uroczystości – wykazały zarówno osoby urzędowe: zaproszeniem nie wzgardził obecny premier oraz minister oświaty Litwy, senatorowie oraz wysocy urzędnicy ministerialni z Macierzy, prezesi szanowanych organizacji społecznych z Polski i Litwy, władze samorządowe rejonów Wileńszczyzny i oświatowe m. Wilna, szanowni pedagodzy. M. in. premier zaznaczył, że zaskoczyło go tak szerokie grono i tak dostojni goście, jakich nie zawsze uświadczyć można na imprezach o randze republikańskiej. Ten honorowy orszak gości i deszcz nagród, jaki spadł na nauczycieli świątecznego wieczoru w Domu Kultury Polskiej, jest, bez wątpienia, znikomą cząstką tej uwagi i szacunku, na jakie zasługuje praca pedagogów. Szczególnie bym podkreśliła: większości nauczycieli pracujących w polskich szkołach na Litwie. Bowiem nie zważając na to, że państwo nadal trud nauczycielski ocenia bardzo skromnie, pracują tyle, ile trzeba, by ich wychowankowie mogli stanąć do zmagań o indeksy studenckie i godnie reprezentowali społeczność polską poza murami szkoły. Wynik ich pracy – to wyższy niż średnia krajowa odsetek absolwentów podejmujących studia, to coraz bardziej reprezentatywna młoda inteligencja polska, która gotowa jest przejąć sztafetę pokoleń.

Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” powstało 11 listopada 1990 roku. Jego poprzednikiem był dział oświaty pracujący w ramach powstałego w 1989 roku Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Polaków na Litwie. Na jego czele stała doświadczony i wielce zasłużony w walce o zachowanie szkolnictwa w języku polskim (m. in. w byłej wileńskiej szkole średniej nr 29, dziś im. Sz. Konarskiego) pedagog Teresa Sokołowska. Ona też po założeniu „Macierzy Szkolnej” zostawszy jednym z wiceprezesów, de facto pełniła funkcje prezesa, bowiem pierwszy prezes będąc dyrektorem szkoły (Wacław Baranowski, dyrektor szkoły średniej nr 5, dziś im. J. Lelewela) nie zawsze mógł z otwartą przyłbicą stawać do walki o realizację wysuwanych postulatów. Już wkrótce się okazało, że najbardziej efektywnie mogą pracować osoby, które w żaden sposób nie są związane z instytucjami rządowymi i urzędniczymi stołkami, bowiem władze traciły możliwość jakiegokolwiek wpływu na podejmowane przez nich decyzje.

Od roku 1991, kiedy „Macierz Szkolna” otrzymała swoją pierwszą samodzielną siedzibę na Zarzeczu, grono etatowych pracowników praktycznie się nie zmieniło. Odeszła jedynie po kilku latach Teresa Sokołowska, bowiem musiała poświęcić się rodzinie, która w ciągu wielu lat jej pracy zawodowej cierpliwie znosiła jej nieobecność i mocno ją wspierała. Tamten skład kierownictwa „Macierzy” na początku lat 90.: prezes Teresa Sokołowska, wiceprezes Józef Kwiatkowski, sekretarz Krystyna Dzierżyńska był niezwykle udanie dobrany. Teresa Sokołowska nie lubiła papierkowej roboty, ale za to była pełna pomysłów i miała fenomenalną zdolność zjednywania ludzi do współpracy, mogła się opierać na zahartowanym w biurokratycznej robocie Józefie Kwiatkowskim - potrafił on doszukać się sedna sprawy w najbardziej urzędowo zagmatwanym tekście i też stworzyć takowy – oraz na inteligentnej, doskonale zorganizowanej Krystynie Dzierżyńskiej, która wszystkie idee i akcje potrafiła porządnie w teczkach zadokumentować. To dzięki ich pracy i osobistym cechom, na początku lat 90. „Macierz Szkolna” potrafiła siebie zaprezentować jako wiarygodnego partnera, nawiązać rzeczowe stosunki z urzędami i organizacjami społecznymi na Litwie i w Macierzy oraz pozyskać niezawodnych partnerów i przyjaciół, bez czyjego wsparcia ta społeczna organizacja nie mogłaby istnieć. Los chciał, że byłam świadkiem pierwszej wizyty w „Macierzy Szkolnej” śp. pana Łanieckiego. Majętny i o wielkim sercu gospodarz z okolic Gdańska stał się dobrym duchem szkół polskich na Wileńszczyźnie, dla których fundował anteny satelitarne, telewizory i inny sprzęt. Byłam świadkiem rozmowy, podczas której pani Teresa tak uczuciowo i impulsywnie przedstawiła panu Łanieckiemu dość skromną sytuację materialną poszczególnych szkół i bogactwo duchowe ludzi pielęgnujących ojczystą kulturę, że ten tak bardzo zajęty, intensywnie pracujący człowiek czuł potrzebę osobiście odwiedzić (nie z pustymi rękoma) te nawet najbardziej odległe polskie szkółki, jak np. podstawówka w Dojlidach w rejonie solecznickim.

Podobnie było z księdzem z Łomży: znalazł w swoim mieście rodziny, które zapewniły opiekę nad dziećmi z polskich rodzin z Wileńszczyzny, by miały możność uczyć się w prywatnym liceum i to praktycznie nieodpłatnie. Również pedagodzy z Gdańska, raz zawitawszy w progi skromnego domku „Macierzy” na Zarzeczu ze świątecznymi prezentami dla szkół, stali się na długie lata niezawodnymi partnerami w metodycznym doskonaleniu nauczycieli.

Ta wydajna i zgrana praca „Macierzy Szkolnej” (jej zarządu, do którego należą przedstawiciele wszystkich rejonów Wileńszczyzny, w których są szkoły polskie oraz miasta Wilna) nie powstała na pustym miejscu. Od pierwszych lat powojennych, kiedy na nowo na tych terenach odradzała się szkoła polska (prawda, formowana z pozycji obcej ideologii), nauczyciele tu pracujący zmuszeni byli nie tylko do intensywnej pracy, by „swoim” dzieciom dać jak najlepszą wiedzę i jeszcze „poza programem” przemycić treści patriotyczne, ale też walczyć – w ścisłej współpracy z rodzicami – przeciwko zakusom likwidacji szkół z polskim językiem nauczania. Ludzie pamiętają jeszcze fakty zmagania przeciwko zrusyfikowaniu „piątki” na Antokolu, próby likwidacji pod płaszczykiem stanu awaryjnego budynków szkolnych „dziewiętnastki”... Społeczność szkolna, siłaczki i siłacze lat 50. – 80. byli chętni do działania, bowiem pragnęli, by polskie dzieci kształciły się w języku ojczystym, dorastały w kręgu swej kultury i miały swoje imprezy, np. recytatorskie, teatrzyki, zespoły, konkursy piosenek... Pod egidą „Macierzy Szkolnej” dziś działa ponad 40 szkolnych teatrów, odbywa się popularny i liczny konkurs piosenki w Rudziszkach, rzesze uczniów zbierają konkursy recytatorskie, szkoły i przedszkola mogą się popisywać swoimi osiągnięciami na forum szkół polskich i zbierać nagrody w konkursie na najlepszą szkołę i najlepszego nauczyciela. Ta szeroka działalność spoczywa na barkach ludzi, którzy stanowią „złoty fundusz” Stowarzyszenia. Gdy pytam wiceprezes „Macierzy” panią Krystynę Dzierżyńską (absolwentkę wileńskiej „piątki” i Uniwersytetu Wileńskiego – kierunek filologia romańska, matkę dwojga studentów – też absolwentów polskiej szkoły – gimnazjum im. A. Mickiewicza), co uważa za największy sukces w pracy Stowarzyszenia, bez namysłu odpowiada: zaktywizowanie dzieci. Poprzez wspólne imprezy, nieocenione wyjazdy na kolonie. A kiedy się widzi wynik wspólnej pracy, żadne nadgodziny, urywające się telefony i biegnące e-maile, ba, nawet biurokraci nie są w stanie przyćmić uczucia satysfakcji.

Działalność Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie bynajmniej nie polega jedynie na organizowaniu imprez i rozdawaniu nagród. Zachowanie i rozwój szkolnictwa polskiego, jak zaznacza prezes Józef Kwiatkowski – oto cel pracy każdego nauczyciela w polskiej szkole oraz „Macierzy Szkolnej”. Skrótowo podsumowując działalność Stowarzyszenia prezes ubolewa, że nie zdołano uzyskać kompromisu i zmusić władz do przyjęcia Strategii Rozwoju Szkolnictwa Polskiego na Litwie, tak samo jak i uzyskać zgodę na zdobycie statusu obowiązkowego egzaminu dla języka polskiego i literatury. 25 tysięcy podpisów zebranych na rzecz tego egzaminu nie były dla władz ważkim argumentem. Połowicznym sukcesem można nazwać wywalczony 10-procentowy dodatek do koszyczka uczniowskiego w szkołach polskich (potrzeby są o wiele większe). Do bezspornych sukcesów zaś można odnieść zmianę w zapisie Wytycznych oświaty mniejszości narodowych o tym, że nauczanie w szkołach mniejszości narodowych odbywa się od 1 do 12 klasy w języku ojczystym; dla tych klas mają być wydawane podręczniki w tymże języku, zaś zgoda na wykładanie poszczególnych przedmiotów w języku litewskim ma być uzgadniana z uczniami i ich rodzicami. Jest to wynik odpowiedzi szkół polskich na koncepcję 4 modeli szkół narodowościowych. Polacy wysunęli swój – piąty model, z wykładaniem wszystkich przedmiotów w języku ojczystym. Jako niezwykle ważny należy uznać fakt anulowania rozkazu ministra oświaty z roku 1994 o zaprzestaniu drukowania podręczników w języku polskim. Ubiegły rok szkolny zarząd Stowarzyszenia poświęcił w wielkiej mierze opracowaniu strategii reformowania szkół w mieście Wilnie. Zachowanie każdej szkoły zarówno w rejonach jak i w stolicy – oto jedyny priorytet „Macierzy Szkolnej”. Sukcesem każdego Polaka na Litwie jest niewątpliwie to, że liczba dzieci w polskich szkołach w ciągu ubiegłych 15 lat podwoiła się i wynosi ponad 20 tysięcy. Jednak, jak przypomniał zebranym na uroczystości nauczycielom i gościom prezes Stowarzyszenia Naukowców Polaków Litwy dr hab. Jarosław Wołkonowski, tyleż dzieci z polskich rodzin jest poza zasięgiem nauczania po polsku.

Jest tak, że Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie ciągle musi być (i było w ciągu 15 lat swego istnienia) na baczności, by nie przeoczyć żadnego kroku władz ministerialnych bądź lokalnych, który mógłby pogorszyć stan posiadania oświaty polskiej na Litwie. Ma w tym czuwaniu Stowarzyszenie wiernych sojuszników zarówno w Polsce (Senacie, Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska”, MENie) jak i na Litwie (ZPL, AWPL, samorządy wileński i solecznicki), w każdym nauczycielu, rodzicu i uczniu, dla których polska szkoła jest gwaranten przetrwania w ojczystej kulturze, poszanowaniu języka ojców. Bo naród szkołą stoi, światłymi, mądrymi ludźmi.

Janina Lisiewicz

Wstecz