Życie kulturalne

Wielka Dama Małej Sceny

„Czym był i jest dla mnie teatr? Po prostu życiem i sposobem na życie – to poniekąd mój dom, moje radości i moje smutki... W blasku reflektorów, w oddechu sali, w szumie wyimaginowanych czy rzeczywistych braw. Zanurzam się w świat uczuć i problemów odtwarzanych postaci, ubieram się w teatr jak w płaszcz ochronny, na pewien krótki czas, by potem znów powrócić w świat realny. Gdy długo nie gram, szukam zajęć zastępczych, piszę scenariusz, układam programy literackie, próbuję reżyserować. A jeżeli to, co robię, jest komuś potrzebne, sprawia radość, wzrusza i zmusza do myślenia, to wiem, że lata w teatrze nie przeminęły bez echa. I to cieszy...” – tak kiedyś napisała Jolanta Martynowicz – aktorka, prawdziwa gwiazda Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie. Reżyser i kierownik artystyczny tej sceny Zbigniew Chrzanowski dodaje: „Trudno pisać o kimś w czasie przeszłym, tym bardziej, że ciągle mam wrażenie, że Jola wejdzie nieoczekiwanie na zaplecze naszego teatru, weźmie się jak zwykle za porządki, a wieczorem z uśmiechem pojawi się zza kulis na naszej malutkiej scenie, na której budowała przez tyle lat swój Ogromny Teatr”. Oba cytaty – z niewielkiego wydania, o pojemnej wszakże treści pt. „Wielka Dama Małej Sceny”, poświęconego Jolancie Martynowicz. Odeszła w 2004 r. Wciąż piękna, pełna pomysłów. Wielki talent aktorski i niezwykły, czuły, uczynny Człowiek. Mogła – były to realne propozycje – zostać aktorką wielkich scen – „nie zgodziła się na tak kuszącą propozycję. Została wierna skromnej, ale polskiej scenie, swemu ukochanemu miastu, swoim najbliższym”. Podziwialiśmy ją wielokrotnie w Wilnie, gdy przy każdej nadarzającej się okazji lwowska scena zjeżdżała nad Wilię. I zawsze wizyty te były wielkim dla nas świętem i przeżyciem. Dzięki niej w dużej mierze. Jola – wielkiej, niebanalnej urody, czarnooka, wysmukła. Pozostanie w naszej pamięci jako niepowtarzalna Alina z „Balladyny” Słowackiego, Maryna z „Wesela” Wyspiańskiego, Stefka z „Panny Maliczewskiej” Zapolskiej, Maryla z „Ballad i romansów” Maliszewskiego, Aniela ze „Ślubów panieńskich” Fredry, Hipolita ze „Snu nocy letniej” Szekspira, Dianna z „Fantazego” Słowackiego, Podstolina z „Zemsty” Fredry. Późniejszych Jej aktorskich kreacji w sztukach Wojtyły, Szypowskiej, Kochanowskiego, Różewicza, Hemara nie dane nam było oglądać, z przyczyn niezależnych ani od lwowskiej polskiej sceny, ani od wilnian – granice, wizy...

Zbigniew Chrzanowski był niedawno w Wilnie na jubileuszu Polskiego Studia Teatralnego. Przywiózł przy okazji kilka egzemplarzy tej książeczki, która ukazała się staraniem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Wybór tekstów i opracowanie – Zbigniew Chrzanowski. Wzruszające skromne wydawnictwo, utrwalające w kruchej ludzkiej pamięci postać niezwykłą, która „nie znosząc bezczynności, nie roztrwoniła czasu danego Jej przez Stwórcę. Dlatego też... wśród niezliczonych fotografii upamiętniających Jej obraz przytaczamy również fragmenty tekstów niezwykle ważnych i pięknych, które towarzyszyły naszej Bohaterce przez tyle lat, aby przedłużyły, na ile to możliwe, kruche aktorskie życie”.

Barok wileński na zdjęciach

Stefan Figlarowicz, kierownik Gdańskiej Galerii Fotografii MNG poinformował redakcję o otwarciu w Domu Uphagena Muzeum Historycznego Miasta Gdańska wystawy fotograficznej Kęstutisa Stoškusa pod wymownym tytułem „Wileńska architektura sakralna doby baroku. Dewastacja i restauracja”. Dodajmy, że ten znakomity wileński fotograf poprzednio już dwukrotnie prezentował w Galerii Fotografii swe prace. Były to wystawy: „Wileńska Rossa – miasto umarłych” i „W poszukiwaniu utraconego czasu”. Autor pracuje w Litewskim Muzeum Narodowym, od dawna interesuje się tematem przeszłości Wilna, ilustrował m. in. przewodnik „Wilno” Tomasa Venclovy, wydał album „Vilnius” ze wspaniałymi fotografiami Starówki wileńskiej. Obecna wystawa, nad którą patronat honorowy sprawuje Paweł Adamowicz – prezydent miasta Gdańska, prezentowana była w kilku miastach Europy Zachodniej, zdobywając pozytywne opinie znawców przedmiotu i miłośników fotografii.

Z Mickiewiczem u Mickiewicza

Ilekroć w wileńskim Muzeum Adama Mickiewicza odbywają się imprezy, kierownik placówki Rimantas Šalna dobrym słowem wspomina osoby, dzięki którym muzeum ma obecny kształt, tzn. – Salę Filomatów i Piwnicę Literacką. W gronie dobroczyńców – przede wszystkim – dyplomaci akredytowani w swoim czasie w Wilnie – Waldemar Lipka-Chudzik, Eufemia Teichmann, znakomity polski solista operowy Wiesław Ochmann, działacze Polonii amerykańskiej, którzy uczestniczyli w zbiórce pieniędzy na potrzeby muzeum podczas nowojorskich aukcji dzieł sztuki polskich artystów malarzy i, oczywiście, wilnianie przy każdej okazji propagujący wileńską placówkę mickiewiczowską. Pod tym względem nie był wyjątkiem sympatyczny wieczór z okazji 150. rocznicy śmierci wieszcza. Dwuczęściowy – w sali Filomatów i Piwnicy Literackiej. To też utarty już piękny zwyczaj. U „filomatów” mówiono o tradycjach mickiewiczowskich w Wilnie, o tym, że zaraz po śmierci poety zaczęto tworzyć muzeum jego imienia, o znajdującym się w lokalu Uniwersytetu Wileńskiego Muzeum Starożytności, w którym urządzono pierwszą ekspozycję mickiewiczowską, wywiezioną później do Rosji. O tym, że znany archeolog hr. Eustachy Tyszkiewicz – założyciel tego muzeum szczególną estymą darzył poetę, gromadził pamiątki po nim, przepisywał wiersze z rękopisów. Wileńskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk w swych zbiorach miało też spore zbiory mickiewiczowskie. Ono to właśnie w 1906 roku wystąpiło z propozycją utworzenia w Wilnie muzeum poety. Do naszych dni przetrwały w Wilnie nieliczne autentyczne przedmioty mające z nim związek. Znajdują się one w obecnym muzeum przy ul. Bernardyńskiej 11, w zbiorach uniwersyteckich.

Alicja Dzisiewicz – pracownica muzeum – przygotowała bardzo sympatyczną niewielką ekspozycję o tradycjach mickiewiczowskich w Wilnie. Przeszłość i teraźniejszość: m. in. – historia domu, w którym placówka się mieści, a zatem nazwiska Tomasza Życkiego i Jana Obsta, pierwsze wydania zbiorków poezji nakładem Józefa Zawadzkiego, książeczki, które faktycznie zapoczątkowały nową epokę w literaturze polskiej – romantyzm. W tej ekspozycji nie zabrakło materiału o Celi Konrada i o roku 1955, gdy w dawnym mieszkaniu poety, w którym m. in. redagował „Grażynę”, otwarto muzeum, z przerwami czynne do dziś. Materiały jednej z gablot poświęcone są przyjaciołom i gościom muzeum. I jest jedno zdjęcie, które mówi o przemijaniu. Utrwalone jest na nim stare drzewo, pewnie wiąz, pochylone nad całym niewielkim podwórzem, z zachodu na wschód. Tekst dołączony do fotografii zrobionej w 1973 r.: „Słynne drzewo w podwórzu Mieszkania – Muzeum Adama Mickiewicza. Fot. Barbary Poźniakowej – wnuczki Stanisława Pigonia”. Dodajmy – profesora USB, który jako pierwszy wystąpił z propozycją, by lokal w murach pobazyliańskich z „Celą Konrada”, w której więziony był Mickiewicz i jego przyjaciele, zaadoptować na siedzibę Związku Zawodowego Literatów Polskich w Wilnie i słynnych Śród Literackich. Nie przemija tylko zainteresowanie wieszczem. Później w Piwnicy Literackiej – dowody na to. Trzy uczennice – laureatki konkursu recytatorskiego Kresy-2005: Inessa Starkowska – Gimnazjum im. Jana Pawła II, Patrycja Bluj – Szkoła Średnia im. Władysława Syrokomli, Iwona Parafianowicz – Gimnazjum im. Adama Mickiewicza recytowały Mickiewicza. Nie musimy pisać, że było to jedno wielkie wzruszenie. Miano laureata nobilituje, a ponadto – przeurocze dziewczęta (kierowniczka katedry lituanistyki UW nie kryjąc swego podziwu, powiedziała, że to fenomen, że każda z nich to mickiewiczowska Zosia z kart „Pana Tadeusza”). Śpiewała też Anna Poźlewicz: teksty mickiewiczowskie a także piosenki litewskie i białoruskie. Przecież On był ich wielkim miłośnikiem.

Święto baletu

Ledwo się skończyło świętowanie 85. rocznicy powstania litewskiej opery zawodowej (z tej okazji Narodowy Teatr Opery i Baletu przygotował premierę czteroaktowej „Mocy przeznaczenia” Giuseppe Verdiego w reżyserii Dalii Ibelhauptaite, z kostiumami zaprojektowanymi przez Juozasa Statkevičiusa, przy pulpicie dyrygenckim – Gintaras Rinkevičius. Już te nazwiska są gwarancją powodzenia spektaklu, który imponuje efektownymi scenami zbiorowymi, strojami historycznymi, a w dodatku – główne partie podczas premiery wykonali Sigute Stonyte i gruziński tenor Badri Maisuradze), a już w kolejce stało 80-lecie litewskiego baletu zawodowego. Datuje się on od wystawienia w Kownie „Coppelii” z muzyką Leo Delbes`a wg noweli E. T. A. Hoffmanna. Jako ciekawostka, w balecie tym nie brakuje motywów polskich. Jest to wynik zarówno sympatii kompozytora ożenionego z Polką, jak i związków autora noweli, który przez pewien czas pracował w Poznaniu, Płocku i Warszawie. Na jubileusz baletu przygotowano uroczysty koncert z udziałem kilku utalentowanych litewskich solistek i solistów baletu, pracujących obecnie w teatrach zagranicznych. Odbył się też „Tydzień baletowy”, podczas którego zaprezentowano „Don Kichota”, „Annę Kareninę”, „Romeo i Julię”.

Nagrody

Laureatem przyznanej po raz pierwszy Nagrody Nowej Kultury Nowej Europy został Tomas Venclova – b. wilnianin, pisarz, tłumacz, prof. uniwersytetu w Yale (USA). Nagrodę ustanowił polski Instytut Książki wraz z Instytutem Studiów Wschodnich.

Medal Barbary Radziwiłłówny przyznawany jest za szczególny wkład dla kultury Wilna. Laureatką piątej edycji – taką decyzję podjęła Rada samorządu wileńskiego – została legendarna rosyjska solistka baletu Maja Plisieckaja.

Halina Jotkiałło

Wstecz