Wiec w obronie ziemi i oświaty polskiej

„Zwróćcie żywicielkę!”

Polska społeczność na Litwie jeszcze raz w sposób spektakularny przypomniała o swoim istnieniu i ostrzegła, że nie zamierza tolerować łamania jej praw. 13 grudnia na wiec zwołany tuż pod gmachem administracji powiatu wileńskiego – na wileńskim Placu Europy – przybyło około trzech tysięcy osób z Wilna i Wileńszczyzny. Zgromadzeni protestowali przeciwko nadużyciom popełnianym przez urzędników powiatu wileńskiego w procesie zwrotu ziemi. Stanowczo wypowiedzieli się też przeciwko utrudnianiu rozszerzania sieci polskich szkół i przedszkoli na Litwie.

Na zorganizowany przez Akcję Wyborczą oraz Związek Polaków na Litwie wiec protestujący przywieźli bardzo wymowne plakaty w językach polskim, litewskim i angielskim. Przydały się, ponieważ urzędników powiatu dzieliły od protestujących grube dźwiękoszczelne szyby. I chociaż, wbrew oczekiwaniom wiecujących, nie wyszedł do nich nikt z administracji powiatu, to zerkający przez okna urzędnicy mogli sobie przeczytać, co o nich sądzą i czego żądają protestujący. Na podstawie przywiezionych haseł, nawet bez komentarza, mogli się zorientować, że cierpliwość tych ludzi jest na wyczerpaniu. Plakaty krzyczały: „Zwróćcie żywicielkę!”; „Złodzieje, zwróćcie nam naszą ziemię!”; „Nie – dla korupcji!”; „Gibas – ryba gnije od głowy!”; „Ziemię prawowitym właścicielom, nie biznesmentom!”; „Ręce precz od oświaty!”; „Powiat służy mafii!”; „Ojcowizna nie oddana – aferzystom sprzedana”; „Polskim dzieciom – polskie przedszkola!”; „Nieuczciwych urzędników regulacji rolnych – do odpowiedzialności!”; „Zlikwidować powiaty!”; „Nie – dla podwójnych standardów w oświacie!”. W tłumie, który raz po raz zrywał się okrzykami: hańba!, powiewały też polskie, litewskie, a obok unijna i… pomarańczowa flagi. Ta ostatnia to sugestia do ukraińskiej pomarańczowej rewolucji, która dowiodła, że doprowadzeni do ostateczności obywatele potrafią wpłynąć na kształt władzy w swoim kraju.

Przemawiający podczas wiecu prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł na Sejm Waldemar Tomaszewski przypomniał, że minęło już 15 lat, odkąd państwo litewskie podjęło zobowiązania dotyczące zwrotu prawowitym właścicielom znacjonalizowanej przez Sowietów ziemi. I podczas, gdy na terytorium całej Litwy reprywatyzacja dawno została zakończona – w Wilnie oraz w rejonach wileńskim, solecznickim i trockim ten proces utknął w martwym punkcie. Ziemi nie odzyskała tu połowa właścicieli. Zdaniem prezesa AWPL, jest to konsekwencja nie tylko korupcji i braku dobrej woli urzędników, ale też polityki wywłaszczania mieszkańców Wileńszczyzny z ziemi ich przodków.

„W normalnym państwie demokratycznym nie może pracować urzędnik (naczelnik powiatu wileńskiego), który twierdzi, że zwrot ziemi to sprawa polityczna. To nie jest sprawa polityczna, to jest prawo człowieka! Nikt nie ma prawa odbierać nam naszej ojcowizny. Już raz zabrali nam ją bolszewicy. Dzisiejsi neobolszewicy nam jej nie zwracają!” – przewodniczący AWPL podczas wiecu nie szczędził ostrych słów. Na zakończenie zaś zapowiedział, że przedstawiciele społeczności polskiej będą się domagali niezwłocznej dymisji naczelnika powiatu wileńskiego Gintarasa Gibasa oraz wicenaczelnika Arvydasa Klimkevičiusa.

„Trzeba ubolewać, że zmuszeni jesteśmy odwoływać się do takich form protestu i w taki sposób bronić naszych praw, których przestrzeganie na niby gwarantuje rodzima Konstytucja i prawo międzynarodowe” – mówił do zgromadzonych prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz. Jego zdaniem, na określenie tego, co się dzisiaj na Litwie dzieje ze zwrotem ziemi, jak też w polskojęzycznej oświacie, brak czasem przyzwoitych słów.

„Czy jest to tylko samowola i korupcja urzędasów siedzących za tymi szklanymi ścianami, czy jest to jednak coś więcej? Wydaje mi się, że jest to obłudna polityka państwa przyzwalająca na takie postępowanie” – oświadczył prezes ZPL. Przypomniał on, że prowadzona na przestrzeni minionych piętnastu lat reforma rolna kosztowała już państwo miliony… wydane głównie na to, by nie zwrócić ziemi jej prawowitym właścicielom.

„I dzisiaj ci urzędnicy potrzebują kolejnych milionów, wyjętych z naszych kieszeni – w formie podatków. Teraz płacimy nawet za tę kradzież, która się dokonuje w tym gmachu” - powiedział Mackiewicz.

„Hańba, hańba, hańba!” – skandowali na te słowa zgromadzeni na Placu Europy protestujący. Nie tylko zresztą Polacy. Okazało się, że po wielu latach bezskutecznego szarpania się o zwrot mienia, polska społeczność Wilna i Wileńszczyzny zyskała sobie sojuszników w postaci Litwinów, skromnych obywateli oszukanych przez nowobogackich i biurokratów. Jeden z nich, Antanas Mickevičius, oświadczył na wiecu, że całkowicie się z protestującymi solidaryzuje.

Taka solidarność przydałaby się nam jeszcze w kwestii polskiej oświaty. Jak już bowiem wspomnieliśmy, uczestnicy wiecu protestowali też przeciwko działaniom powiatu wileńskiego zmierzającym do zablokowania rozbudowy i budowy polskich szkół i przedszkoli na Wileńszczyźnie. Administracja powiatu, z inicjatywy prezesa antypolskiej organizacji „Vilnija” K. Garšvy, od pewnego czasu gromadzi szczegółowe informacje dotyczące remontów i prac budowlanych prowadzonych w polskich placówkach oświatowych, po czym nęka takie budowy kontrolami, karami finansowymi, zakazami kontynuowania prac i innymi sankcjami. Polska społeczność nie zamierza się z tym godzić.

Na wiecu zostały przyjęte dwie rezolucje – w sprawie zwrotu ziemi i w sprawie oświaty – które zostaną przekazane prezydentowi, przewodniczącemu Sejmu i premierowi. W jednej z tych rezolucji społeczność polska apeluje do władz „o powstrzymanie bezprawnych działań administracji powiatu wileńskiego, pomniejszających autorytet instytucji państwowych”.

„Prosimy też o obronę prawa mieszkańców rejonu wileńskiego i ich dzieci do korzystania w placówkach oświatowych z nowoczesnej infrastruktury” – głosi rezolucja o oświacie. Ta druga – o ziemi – apeluje m. in. o odwołanie kierownictwa powiatu wileńskiego i zlikwidowanie tej jednostki administracyjnej z przekazaniem jej funkcji samorządom oraz ministerstwom, jak też o ukaranie tych urzędników, którzy kupczyli cudzą ziemią.

„Jeżeli dzisiejsza akcja nie przyniesie skutków, dalsze pikiety będą miały miejsce przed ambasadami państw Europy i NATO” – ostrzegł prezes AWPL Waldemar Tomaszewski.

Jak już wspomnieliśmy, około połowy mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny nie odzyskało jeszcze należnej im ziemi. Jest to konsekwencja nie tylko jej braku, ale też skorumpowania odpowiedzialnych za reprywatyzację urzędników. Podczas gdy jedną ręką piętrzą biurokratyczne przeszkody przed prawowitymi właścicielami ziemi, drugą rozdają ich własność przybyszom z innych zakątków Litwy. W zamian za ziemię, wartą niekiedy miliony litów, prawowitym właścicielom proponuje się groszowe kompensaty w postaci papierów wartościowych… a ściślej mówiąc zupełnie bezwartościowych lub nieatrakcyjne nadziały gdzieś w głębi Litwy. Nie bez powodu uczestnicy wiecu gorzko o sobie żartowali, że są „teoretycznymi milionerami”. Właśnie, teoretycznymi. Ostatnio administracja powiatu nie bawi się w żadne pozory. Ziemię zaczęto zabierać nawet tym, którzy mieli ją już wymierzoną, ale powiat nie zdołał w ciągu 5-10 lat uporządkować dokumentów związanych z jej zwrotem. Naczelnik Gintaras Gibas „pociesza” pokrzywdzonych: „Nie możemy ludziom kłamać, że wszyscy odzyskają ziemię w Wilnie…”. Szczerość w zamian za ojcowiznę?

Lucyna Dowdo

Wstecz