Komentarz gospodarczy

O euro, podatkach i budżecie

Kończący się rok kalendarzowy zwykle zmusza do głębszych refleksji oraz do dokonania bilansu zarówno gospodarczego jak i osobistego. A więc, jaki był ten rok i co nam przyniósł? Właściwie był on bardzo jałowy, bo oprócz intryg politycznych i afer gospodarczych prawie nic się nie działo. Również mijający rok pracy Sejmu i rządu zapisze się w historii raczej nie spektakularnymi osiągnięciami, a wewnętrznymi połajankami i kilku roszadami na ministerialnych stołkach.

Politycy wprawdzie ciągle się przechwalają, że udało im się obniżyć bezrobocie, że podwyższyli wypłaty, emerytury i renty. Tymczasem faktycznie bezrobocie obniżyło się kosztem emigracji, a podwyżka płac i emerytur była tak obmyślana, że w sumie ludzie nie zyskali, a stracili (np. nauczyciele, emeryci, renciści i in.).

Mijający rok był też rokiem burzliwych dyskusji na temat planowanego wprowadzenia euro. Ludzie się tego zwyczajnie boją, zaś uczestniczący w debatach politycy, zamiast przedstawić obywatelom realne perspektywy, nawet jeżeli nie są one zbyt tęczowe, mataczą i kręcą. I trudno się dziwić. Sposób, w jaki chcą wprowadzić euro, jest sprzeczny z Konstytucją, bo w tak ważnych sprawach potrzebne jest referendum, któremu sprzeciwiają się partie rządzące.

Zgodnie z założeniami rządu, od euro dzieli nas już tylko rok. Tymczasem z ulicznych sondaży wynika, że zdecydowana większość ankietowanych opowiada się za zachowaniem narodowej waluty, czyli lita. Wypadałoby tę opinię uwzględnić, tym bardziej, że (przynajmniej teoretycznie) żyjemy wreszcie w demokratycznym państwie. Tymczasem…

…euro nieubłaganie nadciąga. Przed wojną ekonomiści uważali, że każde państwo jest absolutnie niezależne i samodzielne, gdy ma własne pieniądze, bo to właśnie narodowa waluta jest podstawą niepodległości kraju. Potwierdzeniem tej teorii był Związek Radziecki, gdzie 15 republik miało wspólną walutę. System się rozpadł i rubel praktycznie też prawie zaniknął.

Tymczasem obecny rząd do pogrzebania lita zabiera się z zapałem godnym lepszej sprawy. Władze już w październiku tego roku rozpoczęły oficjalne i poważne przygotowania do wprowadzenia euro. Sejm, na przykład, prowadzi debaty nad związanymi z wymianą pieniędzy poprawkami do Konstytucji. Rwiemy do tego euro z obłędem w oczach. Tymczasem dla nikogo nie jest tajemnicą, że Unia Europejska ma sporo problemów zarówno politycznych jak i gospodarczych. I jeśli UE nawiedzi kryzys, a u nas walutą będzie euro, to nas również czekają czarne dni. Tymczasem w razie zachowania lita, zawsze można go byłoby powiązać z dolarem i w ten sposób złagodzić kryzys. Spójrzmy zresztą na Brytyjczyków, którzy chyba nie są głupsi od nas, a zachowali swojego funta szterlinga i spokojnie się przyglądają, jak funkcjonuje euro. Czy warto się w to pakować? Dlaczego u nas nikt się nad tym nie zastanawia? To proste, ktoś na tym zarobi.

Zdaniem litewskiego ekonomisty Dainiusa Butautasa, ta walutowa rewolucja najboleśniej dotknie ludzi najbiedniejszych, a takich w naszym kraju jest ponad milion. Z kolei analityk gospodarczy Margarita Starkevičiute, która rezyduje w Brukseli, przypomina, że w Niemczech po wprowadzeniu euro ceny wzrosły średnio o 70 procent, zaś najbardziej zdrożały artykuły użytku codziennego.

Litwini wolą lity. W 2003 roku przeciwko wprowadzeniu (w 2007 roku) euro opowiadało się 40 procent obywateli Litwy, w roku bieżącym odsetek niechętnych wobec wspólnej europejskiej waluty wzrósł do 55. Jest to duży skok. Okazuje się, że Litwini, spośród 10 nowych państw członkowskich UE, są najbardziej negatywnie nastawieni wobec euro. A oto jak wygląda odsetek przeciwników wprowadzenia euro w wymienionej dziesiątce.

Litwa 55 proc.

Polska 52 proc.

Cypr 51 proc.

Słowacja 49 proc.

Czechy 49 proc.

Łotwa 49 proc.

Estonia 49 proc.

SŁowenia 44 proc.

Malta 42 proc.

Węgry 33 proc.

Zresztą liczba przeciwników euro rośnie nie tylko na Litwie. Większość państw unijnych (w tym te, które już je wprowadziły) nie jest pozytywnie nastawiona wobec tej waluty. Wielu uważa, że spowodowała ona obniżenie ich stopy życiowej mniej więcej o jedną trzecią. Z kolei stronnicy euro twierdzą, że swoją negatywną opinię zawdzięcza ono mediom. Ich zdaniem, to właśnie one powinny wyjaśniać obywatelom, na czym polega gospodarczy cud tej waluty.

Tak czy owak Litwa, Estonia i Słowenia, jako pierwsze z nowych krajów unijnych, chcą od 2007 roku wprowadzić nową walutę. Dobrze to czy źle? I co może stanąć na przeszkodzie? Joaquin Almunia, komisarz UE ds. polityki gospodarczej i monetarnej ostrzega, że jego komisja będzie stosowała ostre wymogi przestrzegania wszystkich związanych z tą operacją przepisów, a te są dość surowe. Może się stać tak, że dobre chęci nie wystarczą…

Jak uniknąć podwójnego opodatkowania? Coraz więcej naszych rodaków wyjeżdża na pracę za granicę i coraz więcej z nich ma kłopoty z płaceniem podatków. Nie wiedzą, w jaki sposób i jakie podatki powinni płacić od swoich zarobków (niekiedy nie chcą wiedzieć). Zwykle obywatel zatrudniony w innym kraju (przez zagraniczne spółki, koncerny, firmy) powinien płacić podatki na Litwie tylko w tym wypadku, gdy Litwa jest jego stałym miejscem zamieszkania lub gdy na stałe z Litwą jest w jakiś sposób związana jego rodzina (biznes, studia). Podatki na Litwie płacą także ci, którzy w ciągu roku podatkowego spędzili tu ponad 180 dni.

A co właściwie uważa się za stałe miejsce zamieszkania? Prawnicy twierdzą, że jest to kraj czy miasto, w którym człowiek najczęściej przebywa. Może być np. tak, że ktoś ma w Wilnie własny dom czy mieszkanie, w którym jest zameldowany, stale płaci komorne, ale w rzeczywistości mieszka w innym kraju i do swego domu przyjeżdża tylko kilka razy do roku albo na urlop. W takim przypadku obywatel nie jest stałym mieszkańcem Litwy i nie powinien w naszym kraju płacić podatków. Ale zdarza się tak, że obywatel jest zatrudniony za granicą, a podatki musi płacić na Litwie. Na przykład: zagraniczny korespondent czy przedstawiciel zagranicznej firmy. Obecnie od zagranicznych zarobków płaci się na Litwie podatek dochodowy w wysokości 15 lub 33 procent (zależy to od tego, jakiego rodzaju to były zarobki). Natomiast od 1 lipca 2006 roku podatek ten zostanie ujednolicony i będzie dla wszystkich wynosił 27 proc., a od 2008 roku – 24 procenty. Niestety, dotąd jeszcze się zdarza, że ten sam zarobek podlega podwójnemu opodatkowaniu. Np., ktoś pracujący w Anglii zapłacił podatek tam, ale po powrocie na Litwę i zadeklarowaniu tu swoich dochodów został opodatkowany jeszcze raz. Można tego uniknąć. Wystarczy w urzędzie podatkowym na Litwie przedstawić odpowiednie zaświadczenie o rozliczeniu się z fiskusem w kraju zatrudnienia i wówczas zapłaci się już tylko tzw. różnicę podatkową, jeśli takowa będzie. Trzeba tylko pamiętać, że składając deklarację podatkową za 2005 rok powinniśmy zgłosić wszystkie swoje zarobki i dochody otrzymane zarówno na Litwie jak i za granicą, w tym również wszelkiego rodzaju honoraria otrzymane za prace zlecone.

Budżet większy niż zwykle. Wreszcie mamy budżet na rok 2006. Wbrew temu, że dotąd był on określany mianem prosocjalnego, po wielu poprawkach okazało się, że będzie on raczej dwukierunkowy. Najwięcej pieniędzy planuje się przeznaczyć na budownictwo i odnowę systemów komputerowych. Zaplanowano, że przyszłoroczny budżet będzie o 242 mln litów większy od tegorocznego. Włączając pieniądze unijne, będzie wynosił prawie 19 mld litów. Zgodnie z obliczeniami ministra finansów Zigmasa Balčytisa, przyszłoroczne wpływy do budżetu będą większe o 21 proc., a wydatki – o 18 proc. Jeżeli wierzyć prognozom, to 43 mln przeznaczy się na sprawy kultury i religii, 30 mln na budowę i naprawę dróg.

Zdaniem polityków, w przyszłorocznym budżecie uwzględniono też wiele propozycji gospodarczych. Ogółem, w trakcie omawiania projektu wniesiono propozycje opiewające na kwotę prawie 3 mld litów. Niestety, nie wszystkie zostały uwzględnione, bo nie pozwalają na to finanse. Generalnie jednak jest to chyba jeden z najlepszych budżetów na przestrzeni ostatnich lat. Tym razem nawet opozycja ma wobec niego niewiele zastrzeżeń. Właściwie po raz pierwszy zwrócono uwagę na sektor ochrony zdrowia i na naukę. Niemniej ważne są też i inne zaprojektowane wydatki, a podstawowe z nich to: na renowację dróg oraz na remont sieci wodociągowych i kanalizacyjnych. Na te cele dla Wilna planuje się przeznaczyć 36 mln litów, dla Kłajpedy – 26 mln i 19 mln dla Szawel. Inwestycje te wymagają nie tylko pieniędzy, ale i czasu.

Warto też wymienić jeszcze inne inwestycje: w system zwiększenia bezpieczeństwa linii lotniczych, renowację szkół zawodowych, stworzenie nowego systemu celnego itp.

Te inwestycje z pewnością się opłacą, bo będą miały pozytywny wpływ na rozwój gospodarki, jakość życia, a także podniosą prestiż naszego kraju.

Julitta Tryk

Wstecz