Życie kulturalne

Ach, ten Paryż! - utrwalony przez Roberta Doisneau

Ktoś powiedział, że fotografować - to wstrzymywać oddech, to w jednej chwili, w przeciągu sekundy rozpoznać zjawisko, to na jednej linii celu umieścić głowę, oko i serce. Wszystko to odnieść można do osoby Roberta Doisneau - wybitnego fotografa francuskiego. Jego wileńska wystawa - w Wileńskiej Galerii Obrazów - d. pałac Chodkiewiczów - jest niewątpliwie wydarzeniem kulturalnym wielkiej miary. Urodził się w 1912 roku na przedmieściu Paryża. Zaczynał jako litograf. W tym celu uczęszczał na kursy malowania modeli i martwych natur. Któregoś dnia pożyczył aparat fotograficzny, zrobił pierwsze zdjęcia. Za zarobione pieniądze kupił sobie aparat i porzucił warsztat litograficzny. Namiętnie fotografował. W 1950 roku wykonał zdjęcie, które zatytułował „Pocałunek przy paryskim ratuszu”. Fotografia ta dotychczas jest symbolem powracającej po wojnie do normalnego życia stolicy francuskiej. Z wyjątkiem podróży w połowie ubiegłego stulecia do Londynu, Nowego Jorku i ZSRR praktycznie całe życie spędził w pobliżu swego domu. Fotografował zdawałoby się sceny błahe, uwieczniał wydarzenia humorystyczne, wręcz ocierające się o śmieszność - np. cykl zdjęć zrobionych z ukrycia, gdy jego przyjaciel-antykwariusz wystawił w oknie sklepu XIX-wieczny akt kobiety, a ludzie gromadzili się przed witryną i reagowali w najprzeróżniejszy sposób. Wykonał niepowtarzalne portrety słynnych osobistości. Twierdził np., że Pablo Picasso był jednym z jego najwspanialszych modeli.

Doisneau - artysta niezwykle skromny, który zdobył rozgłos światowy, najpewniej dlatego, że fotografował ludzi i miejsca, które dobrze poznał.

Kwartetowi Wileńskiemu – 40 lat

Jeden z jego muzyków powiedział, że Państwowy Kwartet Wileński jest ambasadorem Litwy za granicą i misjonarzem na litewskiej prowincji. Tak się niezmiennie dzieje oto już lat 40. Praktycznie wielka kariera międzynarodowa kwartetu rozpoczęła się od zdobycia pierwszego miejsca na konkursie w Liege. Odtąd największe sceny świata zapraszają wilnian. A jednocześnie - systematyczne wyjazdy na prowincję: występy w kościołach, domach kultury, szkołach, wszędzie tam, dokąd zazwyczaj nie docierają renomowane zespoły. Z biegiem lat zmieniał się skład osobowy kwartetu, od pierwszych jednak dni gra w nim Audrone Vainiunaite (I skrzypce) - artystka wybitna, o silnej charyzmatycznej osobowości. Pierwszy koncert z cyklu jubileuszowego odbył się w bm. w Arsenale - Muzeum Sztuki Użytkowej, a program był polsko-węgierski: Moniuszko, Penderecki, Bartok.

Zwykły świat na zdjęciach Stanisława

- Kiedy Stanisław Ziniewicz-Małachowski zaczął fotografować? W myślach pewnie wtedy, kiedy w odróżnieniu od swoich rówieśników począł dostrzegać rzeczy, na które oni nie zwracali najmniejszej uwagi. Jakiś błysk w strumyku, splot korzeni drzewa z wytrwałością dźwigających ciężar konarów, rodzina bocianów. Mógł to oglądać w nieskończoność i bardzo żałował, że obraz się zmienia, że pora najpiękniejszych barw trwa tak krótko. Kiedy miał 10 lat, stał się posiadaczem pierwszego aparatu fotograficznego. Robił zdjęcia czarno-białe, a na nich utrwalał świat najbliższy: rodzice, dziadkowie, Maciuliszki (teraz już Wilno) i okolice, bardzo często pobliski Landwarów, jego piękny ongiś park, pałac Tyszkiewiczów, kościół ich fundacji. A potem przyszła fascynacja Wilnem. Uwielbia fotografować jego zabytki architektoniczne, wydarzenia i po prostu życie ulicy. Lubi też wędrować ścieżkami najstarszych naszych nekropolii, szczególnie Cmentarza Bernardyńskiego. Zgromadził w swoim archiwum tysiące zdjęć: przyroda, architektura, anonimowi uczestnicy różnych wydarzeń, jakieś szczegóły, drobiazgi. Fotograf codzienności - tak można powiedzieć o Stanisławie Ziniewiczu-Małachowskim. Niedawno kilkaset zdjęć wystawił w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Powiedział, że wdzięczny jest kierownictwu tej instytucji za udostępnienie lokalu, natomiast rektorowi Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Wilnie Ryszardowi Kuźmie i jego żonie Stefanii za opiekę i pomoc w zorganizowaniu wystawy, na której mógł zaprezentować część swego wieloletniego dorobku.

Czar muzyki chopina

Nieodżałowana litewska pianistka na stałe mieszkająca w Polsce Aldona Dvarionaite była główną inicjatorką powołania do życia Wileńskiego Towarzystwa Fryderyka Chopina. Trzeba mieć nadzieję, że po niedawnym spotkaniu z muzyką genialnego kompozytora, Towarzystwo wznowi i uaktywni swą działalność. Przecież muzyka Chopina jest wciąż i niezmiennie chętnie słuchana, czego dowodem przepełniona sala Wileńskiej Galerii Obrazów. Koncert tam się odbył niezwykły: muzyczno-wspomnieniowy. Pierwsza część przypadła w udziale pianistce Šviese Čepliauskaite i śpiewaczce Raimondzie Janutenaite (zaśpiewała po polsku m. in. „Gdybym ja była słoneczkiem na niebie”), druga - aktorce Virginii Kochanskyte, która mistrzowsko i z wdziękiem przywołała postacie Liszta, d`Agoulta, Sand, Słowackiego, Witwickiego, Delacroix, Halle, de Custine`a - ludzi bliskich Chopinowi, z którymi też korespondował. Całość spięta klamrą scenariusza napisanego przez znaną polską pianistkę i pedagog prof. Barbarę Hesse-Bukowską, inspiratorkę wersji litewskiej koncertu. Główną osobą wieczoru była pianistka Šviese Čepliauskaite, która studiowała również w Warszawie pod kierunkiem prof. Hesse-Bukowskiej. Młoda litewska pianistka rozkochana w muzyce Chopina wykonała wiązankę jego walców, mazurków i nokturnów. Jeszcze jednym ważnym momentem była prezentacja płyty kompaktowej „F. Chopin. Walce”, którą nagrała Čepliauskaite, a głównym sponsorem wydania CD jest spółka ubezpieczeniowa „PZU Lietuva”.

Współorganizatorem koncertu był Instytut Polski w Wilnie, który od początków swej działalności wiele uwagi poświęca życiu muzycznemu, wspiera ambitne projekty z udziałem miejscowych wykonawców i gości z Polski. Bodaj do najpopularniejszych należą Letnie Koncerty w podwórzu Mieszkania-Muzeum Adama Mickiewicza przy ul. Bernardyńskiej, które również w tegorocznym sezonie będą kontynuowane. Niezmiennie komplet słuchaczy gromadzi się w sali dawnego pałacu Chodkiewiczów - Wileńskiej Galerii Obrazów, udostępnianej dzięki uprzejmości dyrektora Litewskiego Muzeum Sztuki Romualdasa Budrysa. Popularność przedsięwzięć spod znaku pięciolinii ma bez wątpienia również swe źródło w sprawnej organizacji (np. w razie deszczu Letnie Koncerty odbywają się w pobliskim kościele św. Michała) i w tym miejscu ukłon – w stronę Haliny Markowskiej – koordynatorki ds. muzyki Instytutu Polskiego w Wilnie.

W Królewcu Plac Litewski

Doprawdy dar królewski dla Królewca (Kaliningrad) na 750-lecie powstania miasta przygotowują Litwini. Niemal w samym jego centrum wkrótce powstanie Skwer Litewski. Centralnym jego akcentem będzie pomnik Liudvikasa Gediminasa Rezy (1776-1840) wybitnego folklorysty, poety, działacza kultury. Urodzony na Żmudzi, ukończył Uniwersytet w Królewcu, był m. in. uczniem Immanuela Kanta. Został profesorem tej słynnej uczelni i był kilkakrotnym jej rektorem. Zasłynął jako zbieracz folkloru litewskiego, pieśni ludowych. Położył wielkie zasługi dbając o czystość języka litewskiego. Wydał „Rok” Kristijonasa Donelaitisa z tłumaczeniem na jęz. niemiecki.

Halina Jotkiałło

Wstecz