„... aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”

Problematyczna dziedzina ciała

Nasze najwyższe dobro

Pisałam niejednokrotnie, że codzienne pismo w języku polskim jest dla nas nie tylko potrzebne, ale wręcz niezbędne. Jednakże jako czytelnik (a także jeden z kilku założycieli spółki „Kurier Wileński”, a także jej udziałowiec) mam prawo pragnąć, jak również chyba wymagać, by było ono na dobrym poziomie zarówno pod względem treści, jak i języka. W szanującym się piśmie raczej niedopuszczalne jest, by dziennikarze podpisywali cudze artykuły, w tym na tematy naukowe (z dziedziny astronomii, psychologii, medycyny) własnym nazwiskiem, nawet bez listka figowego w postaci: opracował, przygotował, dobrał. Jednak niech o to głowa boli kierownictwo redakcji. Mnie boli przede wszystkim z powodu języka gazety. Więcej – jest mi, jako jej dawnemu pracownikowi, po prostu wstyd. Wdzięczna jestem „Magazynowi Wileńskiemu” za udostępnienie mi łamów na te rozmowy o języku. Jest bowiem ojczyzna-polszczyzna naszym najwyższym dobrem, o które musimy wszyscy dbać. Nie złośliwość, której dopatruje się „Kurier Wileński”, kieruje mną, lecz prawdziwy smutek, gdy stwierdzam, że dziennik nie dba o elementarną poprawność językową zamieszczanych tekstów.

Co z tą problematyczną dziedziną ciała?

Nieco niezrozumiały tytuł dzisiejszego odcinka jest, oczywiście, cytatem. W jednym z tekstów czytamy: „do problematycznej dziedziny ciała (czyli tej, która swoim wyglądem sprawia klientowi (ce) problemy i powoduje zły humor) wstrzykuje się serię mikroiniekcji”. Po pierwsze, mamy tu kłopot z problematycznością. Jak wiadomo, wyraz problematyczny oznacza wątpliwy, niepewny nie tylko co do treści czegoś, ale i samego istnienia jakiegoś zjawiska czy przedmiotu. Mówiąc o problematycznym sukcesie wyrażamy wątpliwość co do tego, czy ten sukces w ogóle miał miejsce. Jeśli chodzi o ciało ludzkie, raczej trudno jest się doszukać czegoś problematycznego. Wszystkie organy istnieją naprawdę i wcale nie są problematyczne, a jak najbardziej realne. Nie lepiej jest też z dziedziną. Dotychczas myśleliśmy, że abstrakcyjny rzeczownik dziedzina oznacza dział, gałąź wiedzy, nauki, gospodarki, techniki, zakres działania. Ciało ludzkie składa się z jak najbardziej fizycznych, absolutnie nie problematycznych członków, części, organów. Zapewne chodziło o problemowe (sprawiające nam jakieś kłopoty) miejsca naszego ciała.

Składnia nadal rosyjska

Nie wiem, czy redakcja „K. W.” dysponuje jakimś specjalnym podręcznikiem składni, który jest niedostępny dla językoznawców polskich, czy też składnia rosyjska tak bardzo nad nią ciąży, dość, że w żaden sposób nie może poradzić sobie z nieszczęsnym zaimkiem względnym który. Oto przykłady: w niemenczyńskim sklepie, ochroniarze którego (poprawnie: którego ochroniarze); policja znalazła właściciela samochodu, we krwi którego (poprawnie: w którego krwi); mer rejonu wileńskiego, 60 proc. mieszkańców którego stanowią Polacy (poprawnie: którego 60 proc...). Podobne przykłady można mnożyć i mnożyć. A przecież zaimek względny który występuje zwykle na pierwszym miejscu w zdaniu podrzędnym. Może być poprzedzony tylko przyimkiem lub wyrażeniem przyimkowym: za pomocą, na podstawie, na mocy, w braku, w razie. Np.: Napisał podanie, na podstawie którego powtórnie zbadano sprawę.

Kłopoty z ziemią i gramatyką

To już drugie dziesięciolecie mieszkańcy Wileńszczyzny bezskutecznie ubiegają się o zwrot ziemi ojców. Trudna sprawa. Tak trudna, że czasem zrozumieć nie można, o co chodzi, gdy o tym pisze „Kurier”. Podobnie jak w tym zdaniu: Jak już „Kurier” niejednokrotnie pisał, w ciągu 14 lat niepodległości w Trokach ziemi nie odzyskał żaden właściciel, poza kilkoma wyjątkami. Jeśli żaden, to żaden, skąd te wyjątki? Tytuł Nowe działki na budowę domów też zawiera błąd gramatyczny. Ma być: pod budowę. Nie: pojedyńczy, tylko: pojedynczy; nie: aleja Miłości, tylko: Aleja Miłości; nie: w najbardziej bogatym domu, tylko: w najbogatszym domu; nie: rodzina antysocjalna, tylko: rodzina asocjalna; nie: orientacja płciowa, tylko: orientacja seksualna; nie: kuchnia polska dla nas jest znana, tylko: jest nam znana; nie: razem z o rok starszą, tylko: ze starszą o rok; nie: praca nigdy nie pociągała, tylko: praca nigdy jej nie pociągała; nie: błędni synowie (rusycyzm), tylko: marnotrawni synowie; nie: stroni się, tylko: stroni; nie: swemi, tylko: swymi; nie: na decyzję sądu, tylko: decyzją sądu; nie: buduarny charakter, tylko: buduarowy charakter; nie: zaprosić Juszczenko, tylko: zaprosić Juszczenkę; nie: opierając się na dokumenty wynika, tylko: z dokumentów wynika; nie: mer na cenzurowym (w tytule!), tylko: na cenzurowanym; nie: adorował teatrowi niczym kobiecie, tylko: adorował teatr niczym kobietę.

Rażącym błędem gramatycznym jest nagminne nierozróżnianie form męskoosobowych i niemęskoosobowych. Obywatele Litwy i Białorusi (...) będą korzystały z wolnego reżimu wizowego. Poprawnie: obywatele będą korzystali (albo korzystać). Na razie nie wiadomo o losie trzynastu osób z Litwy, którzy udali się samodzielnie w ten region świata. Sporo by można mówić o tym zdaniu. Po pierwsze ma być: osoby, które udały się. Po drugie, to udały się też nie jest najlepsze stylistycznie, bowiem jest to zwrot oficjalny (minister udał się...). Po trzecie, udajemy się nie w co, tylko dokąd, a więc: do regionu. Kolejne zdanie: ...zapytał małych lokatorów, czy przypadkiem nie zapomniały jego zapytać (poprawnie: zapytać go) o pozwolenie zamieszkania pod jego własnym kapeluszem. Męskoosobowa forma czasownika lokatorzy wymaga orzeczenia nie zapomnieli. Z kolei podmiot dzieci wymaga formy mogły, a nie mogli, jak jest napisane. Poza tym to zapytał, czy nie zapomnieli zapytać... Teksty dla dzieci powinny być szczególnie starannie opracowane.

Materiał na suknie wieczorowe nazywa się atłas, a nie kilkakrotnie powtarzany atlas. Atlas to zupełnie co innego i raczej sukni z niego się nie uszyje. Niepoprawne jest też następujące zdanie: ...z powodu ciśnienia (uw.: tu brak przecinka), jakie wraz z kolegami odczuwał po sukcesie (...). Wyraz ciśnienie kojarzymy raczej z ciśnieniem atmosferycznym, arterialnym, a nie z presją, naciskiem otoczenia. A właśnie o to znaczenie chodziło.

Problem z cudzysłowem

i brakiem problemu

Niestety, redakcja „K.W.” ciągle posługuje się niezrozumiałą manierą nadużywania cudzysłowu. Ignoruje istnienie takich kategorii językowych, jak przenośne znaczenie wyrazów, zwroty i wyrażenia frazeologiczne. Skoro się więc taki niecodzienny zwrot trafi, nakłada mu się kaganiec w postaci cudzysłowu, niejako zdejmując z siebie odpowiedzialność za poprawność tekstu. A czasem w ogóle nie wiadomo, czym się autor kierował, biorąc jakiś wyraz w cudzysłów. W efekcie mamy: jazda na „lekkim rauszu”; złośliwi „kierowcy alkoholicy”; wykryć i ukarać „brudasów”; we trójkę z kolegami – same „zuchy” uradziliśmy (...); walczyć ze „zwykłym” katarem; na pierwszy „ogień; jest dumny ze „swego” terytorium; „nasi” wygrali „pokojowo” 2:2; „ślady” prowadziły do Kowna; gaz ziemny jest swoistą „deską ratunku; płyn „bulgotał; tytuły Niepoczytalny” przestępca (notabene, z notatki wynika, że chodzi o naprawdę chorego psychicznie); Gwiazda nadal „gore (dlaczegoś betlejemska gwiazda nie świeci, nie płonie, nie błyszczy, ostatecznie nie gorzeje, a przestarzałe gore, które najczęściej używane było w znaczeniu ujemnym, w stanach trwogi, niebezpieczeństwa); „hazard”; „Mazurek Dąbrowskiego (ten, kilka razy powtarzający się błąd, szczególnie razi w tytule).

Zdanie Obowiązujący strój to zawsze brak problemu, z którym na co dzień „walczą” kobiety, nie tylko grzeszy zbędnym cudzysłowem, ale i brakiem sensu, bowiem walczy się (lepiej: rozstrzyga, rozwiązuje), raczej z problemem, a nie z jego brakiem. Zresztą zdań, w których trudno jest się doszukać sensu z powodu kłopotów językowych autorki, jest w tym tekście więcej. Np.: Kobiet na posterunku w Trokach jest niewiele, więc nas cenią i szanują – dodaje z uśmiechem nasza rozmówczyni. Z tak zbudowanego zdania wynika, że to kobiety na posterunku cenią i szanują uśmiechniętą rozmówczynię dziennikarki, a także jeszcze kogoś, o kim nie było mowy w artykule. Jest jednak inaczej. Ale też inaczej należało napisać: Kobiet na posterunku w Trokach jest niewiele, więc jesteśmy cenione i szanowane. Albo: więc nasi panowie nas cenią i szanują.

Dzięki czy zawdzięczając?

Bardzo częstym błędem jest zwrot zawdzięczając w znaczeniu dzięki. Oto w notatce „Na pograniczu” czytamy: Zawdzięczając temu, że kiedyś Ejszyszki stanowiły ośrodek rejonowy, dzisiaj są tu skupione wszystkie placówki (...). Otóż to zawdzięczając jest tu błędem. Poprawne jest użycie przyimka dzięki. Np.: Dzięki matce ukończyła studia. Dzięki dobrej pogodzie wycieczka się udała. Imiesłów zawdzięczając używamy w innych konstrukcjach składniowych. Powiemy: Wiele zawdzięczając koledze, odnosił się do niego ze szczególną życzliwością.

Przemoc Głównego Komisariatu Policji

Bardzo dużo można mówić o złym szyku wyrazów, który sprawia, że teksty stają się trudno czytelne. Czasem nawet zmienia się przez to sens zdania. Właśnie tak się stało w tekście o pracy policji: Postępowanie dowodowe prowadzi wydział badań przestępstw, związanych z przemocą Głównego Komisariatu Policji. Pozostaje jedynie się cieszyć, że Główny Komisariat Policji nie czyta „K.W.”, bowiem z tego zdania jednoznacznie wynika, iż stosuje on przemoc, co jest nie tylko niedozwolone, ale i karalne. Kara warunkowa i kara z zawieszeniem to dwie różne kary. Podobnie też zupełnie inny status prawny mają rodzina zastępcza i rodzina adopcyjna.

Okrutni lekarze

Nie byłby zachwycony też wiceminister zdrowia, gdyby przeczytał to, co rzekomo powiedział „Kurierowi”: „Informacja (o pobycie pacjenta w szpitalu – uw. Ł.B.) nie jest udostępniana dopóty, dopóki to nie godzi w interesy samego pacjenta”. Innymi słowy: dopóki pacjentowi nie zagraża żadne niebezpieczeństwo z zewnątrz, szpital nie udziela nikomu informacji o jego tu pobycie, chroni go. Natomiast wtedy, gdy godzi to w jego interesy, coś mu grozi, proszę bardzo, szpital taką informacją służy. Poprawnie należało napisać: dopóty, dopóki to godzi... To zbędne przeczenie nie drastycznie zmieniło sens całej wypowiedzi. Nie jest to jedyny przykład wadliwego użycia takich niby zrozumiałych wyrazów, jak zanim (do momentu zanim nie zagraża to jego życiu), dopóty, dopóki.

Kolejna reforma oświaty?

Jedno z dwojga: albo w systemie oświaty dokonała się w najgłębszej tajemnicy kolejna reforma, o której nikt poza „K.W.” nie wie, albo redakcja nie wie, że od dobrych 6 – 7 lat wiedza uczniów oceniana jest według systemu dziesiątkowego, czyli najwyższą oceną jest dziesiątka. A tu proszę: na początku stycznia gazeta ogłasza ten rok rokiem piątkowym, życząc samych piątek wszystkim uczniom, zwłaszcza tym szczególnie pracowitym. Dzisiejsza piątka – to ocena między dwójką a trójką. Za cóż taka kara? Mówiąc jednak poważnie jest to fakt bardzo niepokojący i smutny.

Jedna piąta, czyli ponad połowa

Kolejny numer przynosi kolejną zagadkę. Ponad jedna piąta alkoholików – to kobiety - czytamy w nadtytule artykułu dramatycznie zatytułowanego „W pętach delirium”. Jednak mało brakuje, byśmy po przeczytaniu sami nie wpadli w jakieś delirium: Ponad połowę cierpiących na alkoholizm na Litwie stanowią kobiety – czytamy z przerażeniem już w pierwszym zdaniu notatki. Więc ile? Jedna piąta czy ponad połowa?

Zresztą nie jest to jedyny kłopot arytmetyczny. W innym tekście czytamy o parze małżeńskiej, która się pobrała przed 34 laty, a za chwilę dowiadujemy się, że bohaterzy oto już trzecie dziesięciolecie są małżeństwem. Nam się wydaje, że czwarte.

Słów kilka o tytule: W pętach delirium. Delirium – to ciężka choroba psychiczna i dalece nie każdy alkoholik na nią zapada, a w tekście informacyjnym mowa szła o ludziach nadużywających alkoholu. Przed wojną były takie cotygodniowe dodatki do gazet w postaci zeszytów, taka brukowa „literatura” w rodzaju „Hrabina żebraczka, czyli siedem trupów w wannie”, czy też „W pętach namiętności”. Zdaję sobie sprawę, że jestem w tej chwili nieco złośliwa, ale na miłość Boską, „K.W.” jest przecież doświadczonym pismem, niech więc nie rani dobrego smaku czytelnika tego rodzaju tytułami.

Gałczyński i Mickiewicz też ucierpieli

Do ciekawego artykułu na temat związków Gałczyńskiego z Wilnem wkradło się kilka pomyłek interpunkcyjnych w przedruku jego wiersza pt. „Wileńskie imbroglio”. Zwłaszcza jedna jest przykra, bowiem wypacza sens zdania i niszczy dowcipną puentę utworu. Jest: Dzwonię.../ Wychodzi postać mglista. /- Pan Mickiewicz?/ Nie ujechał do Rosji.../ Boże, znaczy też komunista! A powinno być tak jak u Gałczyńskiego: Nie, ujechał do Rosji... Ten brak przecinka całkowicie zmienia sens wypowiedzi, a i los naszego poety również, pozbawiając go tych bodaj czy nie najszczęśliwszych lat życia.

Lider czy herszt?

Stale i niezmiennie, gdy czytamy materiały na tematy praworządności, dziwimy się: dlaczego znani w świecie sportu czy polityki ludzie stają się przestępcami, bandytami, złodziejami? Bo oto ciągle się dowiadujemy o liderach, którzy za jakieś przestępstwa zostali czy to aresztowani, czy też udało im się zbiec. Lider przestępczej grupy, lider gangu – tylko tak pisze „Kurier” o przestępcach, np.: Zatrzymano lidera „brygady wileńskiej”. A przecież lider – to przywódca jakiejś partii albo też znana postać w świecie sportowym. Grupą przestępczą, gangiem bandyckim kieruje nie lider, tylko herszt. W języku polskim mówi się o autorytetach moralnych, a nie bandyckich. Nie używa się określenia „autorytet” w znaczeniu budzącego postrach przestępcy. Jest to wzięte z rosyjskiej gwary więziennej. Gazeta nie powinna posługiwać się gwarą, poza tym obowiązuje ją język polski. W ogóle w komunikatach policyjnych, notatkach, informacjach, które powinny nosić charakter urzędowy, rzuca się w oczy nadmiar wyrazów nacechowanych emocjonalnie: sześćdziesięcioletni staruszek (ma być mężczyzna, ewentualnie, jeśli tego wymaga kontekst: starszy mężczyzna lub mężczyzna w starszym wieku). Śmieszny jest też pijany młodzieniec (zamiast młody mężczyzna), dobrze znany policji dwunastoletni chłopczyk (zamiast nieletni, dwunastoletni chłopiec), który uprowadza samochody. Stale używany w takich kontekstach pieszczotliwy wyraz chłopczyk świadczy o całkowitym braku fachowości.

Jaki człowiek? Cudem wyżyły (!)

Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że można od czasownika wyżyć utworzyć taką nieprawdopodobną formę. A jednak „Kurier” potrafił: Cudem wyżyły człowiek jest nazywany „Robinzonem”, którym zrobił go tsunami. W tym zdaniu jest kilka błędów. (Ma być: zwany jest Robinsonem, w którego zamienił go tsunami), jednakże ten wyżyły człowiek zaćmił wszystko. To mi przypomina pewne podchwytliwe pytanie, które telewidzowie od dobrych kilku lat zadają profesorowi Bralczykowi: jak utworzyć imiesłów bierny od czasownika obejść? Obszedłem jezioro. Jezioro zostało przeze mnie... obejdzione? Otóż nie zawsze daje się utworzyć stronę bierną. Należy się tu zadowolić stroną czynną: obszedłem (obeszłam) jezioro. W tym wypadku również nie ma takiego imiesłowu. Należało napisać: człowiek, który cudem przeżył, wyżył, a nie tworzyć nowych dziwacznych form gramatycznych.

W krótkim zdaniu Strażacy nierzadko zmuszeni są ratować zamarzniętych w akwenach wodnych łabędzi znalazł się i błąd gramatyczny (należało napisać: zamarznięte łabędzie), i stylistyczny. Słowo akwen oznacza zbiornik wodny, a więc dodatkowe określenie wodny jest tautologią, czyli masłem maślanym.

Na zakończenie słów kilka o pewnym ogłoszeniu. Nauczyciele, chcący uczestniczyć w kursie szkoleniowym w Białymstoku, mają w nieprzekraczalnym terminie złożyć zgłoszenie do 25 stycznia 2005 roku, wyjazd 28 stycznia. Ogłoszenie ukazało się... 27 stycznia.

Łucja Brzozowska

PS Podczas uroczystości jubileuszowych „Magazyn Wileński” otrzymał od redaktora naczelnego „Kuriera Wileńskiego” nie tylko kwiaty, lecz i miotełkę z rózeg... brzozowskich... brzozowych. Aluzję odbieram jako zachętę do dalszego smagania błędów językowych dziennika. Żywię nieśmiałą nadzieję, że skoro pan redaktor rozumie, iż zasłużył na te rózgi, to się postara, by otrzymywać ich mniej.

Ł. B.

Wstecz