ZAPUSTY, ZAPUSTY!

Gwiazdkadla sierot

…Jest taki wiersz Wisławy Szymborskiej „Rozmowa z kamieniem”…

Pukam do drzwi kamienia.

– to ja, wpuść mnie.

Chcę wejść do twego wnętrza,

Rozejrzeć się dokoła,

Nabrać ciebie jak tchu…

Po długich namowach, prośbach i tłumaczeniach pada szczera odpowiedź:

Nie mam drzwi – mówi kamień.

Jakże często każdy z nas znajduje się w podobnej sytuacji. Bezskutecznie pukamy do zamkniętych drzwi serc wielu ludzi. Na prośby często brak reakcji – nawet rozbite na części będziemy szczelnie zamknięte – odpowiadają.

Takimi „szczelnymi kamykami” bywają dzieci, którym trudno jest poukładać świat z rozbitych kawałków otaczającej rzeczywistości. Nie potrafią znaleźć właściwego klucza otwierającego ich serca. Wystarczy jednak, że znajdzie się ktoś, kto skruszy kamienną powłokę, a tym samym będzie miał niepowtarzalną szansę wejścia w nieznany świat.

„To od nas, od społeczeństwa, zależy, jakie wychowamy pokolenie… Dzieląc się z młodymi ludźmi dobrocią i troską, stajemy się drogowskazem potrzebnych w życiu wartości. Nie można pozostawić ich samym sobie…” – stwierdza Grażyna Zaborowska, dyrektor Centrum Kultury w Solecznikach.

Koncert charytatywny, który odbył się 22 stycznia w Solecznikach i 23 stycznia w Wilnie, na rzecz dzieci z Solecznickiego Domu Dziecka był wspólnym przedsięwzięciem zainicjowanym przez zespół Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej z Warszawy.

Bohaterką spotkania była Anna German, nieodżałowana artystka polskiej sceny. Swoim życiem niejednokrotnie potwierdzała prawdę o dobroci człowieka. Poprzez piosenki docierała do zakamarków ludzkich serc, kruszyła te najbardziej zatwardziałe, napawała optymizmem te smutne, dodawała nadziei. Dokładnie tak, jak wszystkie osoby, które odpowiedziały na naszą akcję „Gwiazdka dla sierot”. Należą do nich m. in.:

* Firma „SAREME” (Waldemar Narkowicz, Sergiusz Botniew);

* Firma „MYLIDA” (Marian Tarejlis, Stanisława Karčiauskiene);

* Firma „VILITPOLIS” (Beata Kukałowicz, Arkadiusz Konieczny, Jadwiga Stupińska);

* Unia Kredytowa Regionu Wileńskiego (Stanisław Ignatowicz);

* Gimnazjum im. A. Mickiewicza (dyr. Czesław Dawidowicz);

* Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II (dyr. Janina Wysocka);

* Klub Motocyklowy „Ryki-Dęblin” z Lubelszczyzny;

* Mieszkańcy Solecznik i Ejszyszek, którzy chętnie wzięli udział w aukcji i zakupili obrazy malarki Anny Szpadzińskiej-Koss;

i wiele, wiele innych osób o otwartych na oścież drzwiach serc…

Uśmiechaj się…

Do każdej chwili uśmiechaj się… – przekonywała w piosence „Człowieczy los” Anna German.

Opowieści przyjaciela jej rodziny, Marka Smalca, o kolejach losu, życiowych wyborach i o tym, czym żyła piosenkarka były doskonałym uzupełnieniem jej portretu.

Duchowa obecność artystki otwierała serca wielu dobroczyńców (oprócz Domu Dziecka w Solecznikach udało nam się wspomóc cztery Domy Dziecka w Wilnie) i umożliwiła znalezienie właściwego kluczyka do serc dzieci. Ich uśmiech był wspaniałym prezentem i nadzieją na to, że dywan przeznaczenia, tkany przez nich każdego dnia, będzie przetykany nićmi radości, spokoju i wiary w lepsze jutro.

Dziękujemy…

Monika Urbanowicz

* * *

„I niech się bawi, kto tylko może...”

Jeszcze jest luta zima na dworze,

Chociaż już minął Czwartek Tłusty

I niech się bawi, kto tylko może,

Bo już w niedzielę mamy Zapusty…

(Z. Zdanowicz)

Z tymi słowami wkroczył do Domu Kultury Polskiej zapustowy korowód, aby w ostatnią niedzielę karnawału (6 lutego) pożegnać czas radości i szaleństwa.

Było skocznie, wesoło i… zapustowo. Do tańca przygrywała kapela z Łomży, która wprawdzie dotarła z lekkim opóźnieniem, ale szybko i bardzo profesjonalnie nadrobiła „zaległości”. Nikt jednak nie miał czasu się nudzić. Po oficjalnym rozpoczęciu zabawy zapustowej i krótkim występie zespołu ludowego „Zgoda”, na scenę wbiegli zapustowi przebierańcy, w których wcielili się aktorzy Teatru Polskiego w Wilnie. Wśród przyśpiewek, radosnych okrzyków i zabawy opowiedzieli o tradycjach i świętowaniu zapustów w dawnych czasach.

Nieodłącznym elementem zabaw zapustowych bywały kuligi. Odwiedzano wszystkich sąsiadów, rozpalano ogniska i przy ich blasku tańczono do białego rana.

I u nas nie zabrakło tego akcentu. Przed Domem Kultury Polskiej zapłonęło ognisko. Na szczęście, straż pożarna nie interweniowała…

W korowodzie przebierańców, ze słomianą kukłą na czele, goście rozpoczęli zabawę przy ognisku. Wśród okrzyków i śpiewu cyganek spalono „całe zło, choroby, nieszczęścia”, słowem, wszystko, co w ubiegłym roku nie bardzo nam się udawało, a symbolicznie zostało zgromadzone w kukle ze słomy.

Później odbyło się pieczenie kiełbasek … smakowały wybornie.

No właśnie…

Baw się, hulaj, duszo, w karnawale

I korzystaj z życia – póki czas!

Jakie będzie jutro – nie wiesz wcale,

Ale wiesz, że żyjesz tylko raz.

Jakie było jutro? Dla jednych – ciężkie do zniesienia, zważywszy ilość wypitych trunków, dla innych – sympatycznym rozpoczęciem tygodnia pracy i Wielkiego Postu.

Najważniejsze, że nikt nie pozostał obojętny. W końcu „Jak zapusty, to zapusty”!

Pozwolę sobie na osobisty akcent skierowany w kierunku Teatru Polskiego w Wilnie: Dziękujemy za zaangażowany, artystyczny udział w zabawie zapustowej, która nam się wspólnie udała.

I zapraszamy wszystkich za rok!

Monika Urbanowicz

* * *

Jak Wileńszczyzna długa i szeroka, polski karnawał, trwający od Trzech Króli do Popielca, był dla naszych praojców czasem radości, zabaw, wzajemnych odwiedzin i hojnych poczęstunków. Przed Wielkim Postem nie tylko młodzież „używała żywota”, wesoło się bawiąc na kuligach, balach przebierańców i biesiadach przy suto zastawionych stołach. Starsi również chętnie dogadzali swoim żołądkom, zapraszali do siebie przyjaciół i krewnych bądź chętnie przyjmowali zaproszenia w gościnę. Gospodynie przygotowywały wiele smakowitych acz kalorycznych potraw, pod których ciężarem stoły się uginały szczególnie w Tłusty Czwartek i w dniu Zapustów, inaczej zwanych ostatkami.

Dziś śmiało można twierdzić, że dawnym tradycjom karnawałowym i zapustowym staje się zadość, więcej: świętowanie-ucztowanie dawno już przekroczyło granice jednej wsi, okolicy, gminy, nabiera coraz większego rozmachu. Tak było tego roku…

W Rukojniach…

gdzie 5 lutego, w sobotę, Zapusty organizowano z zamaszystą szczodrością, nie tylko dla mieszkańców rejonu wileńskiego. Gospodyni rejonu Maria Rekść zaprosiła na nie również sąsiadów z rejonów solecznickiego, trockiego, jak też z zaprzyjaźnionych gmin z Polski. Tak więc, przyjechali do Rukojń, by na własne oczy ujrzeć, jak się tu bawi na Zapusty, wicemer z Solecznickiego Zdzisław Palewicz, mer i wicemer z Trockiego Vytautas Petkevičius i Henryk Jankowski, poseł na Sejm RL Waldemar Tomaszewski, prezes ZPL Michał Mackiewicz, gospodarze poszczególnych gmin, radni. Z Polski: władze miasta Olecko (burmistrz Wacław Olszewski i wiceburmistrz Henryk Trznadel), przedstawiciele powiatu bialskiego (sekretarz Rady Jan Jańczuk). Ale „ciałem i sercem” Zapustów rukojńskich były gminy rejonu wileńskiego i, oczywiście, rukojnianie, którzy dbali o to, by gościom było wesoło, a i sami doskonale się bawili.

Na placu przed budynkiem starostwa do wieczora nie przestawała grać muzyka, a starościna gminy Leonarda Sapkiewicz na wszystko baczyła okiem gospodyni: by gościom niczego nie zabrakło i nic się nie stało. Ale cóżby się stać mogło, skoro nad ucztującymi czuwał sam król Zapust, dbając wraz ze swymi pomocnikami, by tłuste kiełbaski i inne smakowitości nie zaszkodziły i były odpowiednio popijane. O tym, by się zaziębić (bo mróz szczypał w nos i uszy) również nie było mowy: gościom aplikowano wybornie smakujące „mikstury”, które doskonale rozgrzewały…

Do wieczora w Rukojniach Zapust prowadził korowody, rozweselał muzyczką, żartem i doskonałą zabawą. Jeśli ktoś miał jej dość, mógł spocząć chwilę przy dużym ognisku, które wesoło strzelało iskrami w niebo. Można było przy jego cieple się ogrzać, porozmawiać z przyjaciółmi. Przystanąć w karnawałowym szaleństwie i mieć chwilkę na małą refleksję: jak dobrze w gronie rodaków dzielić nie tylko wspólne troski, ale też radość…

 

W Rukojniach…

następnego dnia, w niedzielę 6 lutego, Zapusty się odbyły w pięknej zimowej scenerii: śnieg, mróz i słońce! Kolorowo i karnawałowo. Już niejeden rok plac przed siedzibą samorządu rozkwita na Zapusty barwnymi strojami przebierańców i zespolaków, którzy dbają o to, by zabawa się udała. Tym razem na rozgrzewkę i do tańca przygrywały oraz śpiewały: Kurpiowska Kapela z Łomży, litewska kapela ludowa z Wysokiego Dworu (Aukštadvaris), zespół „Suwalszczyzna” z Suwałk oraz „Sławianaczka” ze Słonima na Białorusi. A karnawałowy rej wodziła Ciotka Franukowa, czyli Anna Adamowicz, która usiłowała organizować rozbawiony tłum do wspólnej zabawy, tańców i korowodów, zwrócić jego uwagę na konkursy i inne atrakcje zapustowego święta. A że się ono udało, świadczyły zadowolone miny i roześmiane oczy gości, którym do samego wieczora wcale nie było śpieszno do domu.

Wstecz