„... aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”

O Mańce i kiczu na gipsowe figury

Do niedawna te moje rozważania na temat błędów językowych w „Kurierze Wileńskim” przypominały raczej swoisty dialog tego dziada, co to przemówił do obrazu. Ja pisałam, gazeta się obrażała, ale nadal, uparcie i konsekwentnie, popełniała te same błędy językowe. Jednakże w jednym z lutowych numerów piórem swego publicysty jasno i dobitnie wyraziła swe stanowisko. Oto ono: jeśli chodzi o błędy, to uwagi „co do pisowni może słuszne, o inne można się spierać”. Tak więc uwaga, że należy pisać nadziei, a nie nadzieji może(!) jest słuszna, ale o osobach, którzy udali się w region świata, patrole przyjechali można się spierać. Można się też spierać (według mego adwersarza) o obywatelach, które głosowały, o poświęceniu przyjaciela w swoje plany. Chodzi jednak o to, że tematu pisowni raczej nie poruszałam, bowiem ta w „Kurierze” – poza niepotrzebnym przyczepianiem końcówek do liczebników – ma się na ogół nieźle. Źle, bardzo źle jest ze składnią, morfologią, frazeologią. Tego jednak dziennikarz nie zauważa, choć pisze, że „Na błędy i styl też mam uczulenie, może nawet aż zbyt alergicznie”. Notabene, nie zauważa też, że zdanie to również nie grzeszy ani dobrym stylem, ani poprawnością. Bo nie wiadomo, co aż zbyt alergicznie. Jeśli miało być alergiczne uczulenie, to też źle, bo to tautologia. Nie jest też najlepszy zwrot aż zbyt. Mówi się i pisze aż nazbyt. Gdyby tego rodzaju uchybienia językowe przytrafiły się innemu dziennikarzowi „K.W.”, prawdopodobnie nie zwróciłabym na nie uwagi (tyle jest przecie bardziej drastycznych błędów), ale między nami, miłośnikami języka... (A propos: w Rosji szlachtę nie wyżynano, tylko wyrzynano nożami, nie sierpami). Dostało się też „Magazynowi” i mnie za złe wychowanie, nieobycie, za zły styl i klasę, polegające na publicznym ganieniu czyichś przywar. Tę lekcję dobrego wychowania oraz stanowiska w sprawie polszczyzny „Kuriera” zamyka autor słowami: „pieprzysz, Mańka, od rzeczy, na której i tak się nie znasz”. No tak, to naprawdę elegancki styl. I klasa.

Chcę zauważyć, że podając przykłady błędów językowych nigdy nie ujawniałam nazwisk autorów tekstów i nie o jakichś ludzkich przywarach pisałam, tylko o błędach językowych, więc ten zarzut (jak zresztą wiele innych) również jest niesłuszny. Nigdy też nie wymyślałam jakichkolwiek zasad gramatycznych. Nigdy się za językoznawcę, którym nie jestem, nie uważałam. Językoznawca znalazłby z pewnością o wiele więcej materiału do analizy (w styczniu zgromadziłam 416 wycinków z błędami). Jestem zwykłym użytkownikiem języka, człowiekiem święcie przekonanym, że wszyscy - a gazeta bardziej niż ktokolwiek inny – powinniśmy dbać o nasz język ojczysty. Te artykuły – to próba jego obrony. A także próba obrony „Kuriera Wileńskiego”. Obrony przed nim samym. Bo jeśli kierownictwo redakcji nie zrozumie w końcu, że słowo drukowane ma być poprawne, wielu czytelników zrezygnuje z czytania tak redagowanego dziennika. A wielu już zrezygnowało. Niektórzy kupują niedzielne wydanie magazynowe wyłącznie z powodu programu telewizyjnego (inne dzienniki nie podają programów stacji polskich). Nie można liczyć na to, że czytelnik w imię wyższych racji popierania polskości wszystko strawi. Nie strawi. Już dziś nakład „Kuriera” jest zastraszająco niski. Argument, że codzienny pośpiech nie pozwala na dopracowanie materiałów pod względem językowym, nie jest przekonywujący. Dziennik ten zawsze był pismem codziennym, ale przecież nie roiło się w nim od błędów.

W lutym z przyjemnym zdziwieniem stwierdziłam, że język w „Kurierze Wileńskim” wyraźnie się poprawił. O ile w styczniu zgromadziłam ponad 400 wycinków, to w lutym o połowę mniej. Ale i te dwie setki – to stanowczo za dużo.

Zacznę mój „szkodliwy” przegląd od błędów gramatycznych. We Włoszech jakiegokolwiek naruszenie praw sprzedawców i kasjerek skończyłoby się strajkiem. Użycie dopełniacza zamiast wołacza jest błędem. Należało napisać jakiekolwiek. Tytuł: Poszerzanie cmentarzu w Landwarowie. Cmentarz, jak większość rzeczowników nieosobowych, w dopełniaczu ma formę cmentarza. Podpis pod zdjęcie: Chłopaki błagali swe partnerki o rękę. Podmiot chłopaki nie jest tu użyty w formie męskoosobowej, więc orzeczenie również powinno mu odpowiadać, a więc: błagały. Trochę to niecodzienne, a jednak tak ma być. Ten sam błąd jest w zdaniu: Większość z karanych wcześniej za nielegalny handel alkoholem osób próbowało bić się w pierś i udowadniać, że uprawiali ten proceder (...). Osoba jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego, więc ta męskoosobowa forma orzeczenia jest rażącym błędem. Poza tym ma być większość z karanych próbowała. Nie grzeszy starannością również takie oto zdanie: Małżonka Andrzeja i cała rodzina ubierały się w najdroższe ciuchy, jeździli tylko i wyłącznie taksówkami. Oprócz tych ubierały się i jeździli zwróćmy uwagę na małżonkę i ciuchy. Połączenie wyrazu uroczystego, oficjalnego, jakim jest małżonka z wyrazem potocznym ciuchy daje zabawny efekt stylistyczny. Tego rodzaju chwyty są często stosowane przez humorystów. Tu jednak mamy humor niezamierzony.

przynależność do miejsca odziedziczyłam (…), przewagę starali się wykorzystać – czytamy. Forma biernika zamiast coraz bardziej się szerzy we współczesnej polszczyźnie. Językoznawcy już przymykają oczy (może lepiej: zatykają uszy) na używanie formy w mowie potocznej, natomiast jeśli chodzi o zapis, nadal obowiązuje forma tę. Czytamy: nie raz i nie dwa dla ich przedszkola pomagała. Pomagamy komu: ludziom, dzieciom, przedszkolu. Forum skupia się na tematach dotyczące kultury: literaturze, edukacji (...) Na jakich tematach? Odpowiedź: dotyczących kultury. Prezydent powiedział, iż nie sądzi, by Amerykanie zrobiliby tak szaloną rzecz (...). Błąd polega na dwukrotnym użyciu partykuły by. Wystarczyło napisać by zrobili. Oto w jednym z wywiadów czytamy: Po zrównaniu z nimi, jako Anna w ogóle nie mogłabym liczyć na żadne szanse. Wprawdzie to zrównanie w znaczeniu porównanie znajduję w listach filomatów, jednak dziś stanowczo nie jest to forma poprawna. Zrównywać, jak podaje Nowy słownik poprawnej polszczyzny pod red. A. Markowskiego, znaczy <czynić równym, płaskim, wyrównywać, np.: zrównać teren; nadawać te same uprawnienia, np.: Ustawa zrównuje ludzi w ich prawach>. Natomiast kogoś lub coś do kogoś lub czegoś można tylko porównać. Nie mówimy też ani piszemy: pojedyńczy (tylko pojedynczy), pucołowata buzia (tylko pucułowata buzia), nadrobić za stracony dzień (tylko nadrobić stracony dzień). Nie wiadomo, dlaczego dziennik stale pisze o pielęgniarzach, a nie o pielęgniarkach. Przecież zawód ten jest na tyle sfeminizowany, że mówi się raczej o zarobkach pielęgniarek, a nie pielęgniarzy. Nie wiadomo, dlaczego ciągle czytamy o połowie kilograma, połowie tony, połowie roku. Po polsku mówi się, o czym chyba każdy dobrze wie, bo jest to zwrot utarty: pół godziny, pół kilograma, pół tony, pół litra.

Kilka przykładów rusycyzmów: Nie mogą pracować adwokatami, notariuszami, (...),. Pracuje się nie kim i nie czym, tylko jako kto (jako ekspert, adwokat), w charakterze kogo (w charakterze eksperta, adwokata). Jest on pierwszy, ale nie ostatni ekspert, którego przesłuchała komisja. Ta konstrukcja składniowa też jest niepoprawna. Mamy do wyboru dwa poprawne warianty: jest on pierwszym ekspertem, albo jest to pierwszy ekspert. Nieśmiertelne też w naszej prasie jest pytanie, oczywiście w znaczeniu temat, sprawa, problem, kwestia. Tym razem postawione zostanie pytanie o likwidacji zjednoczenia,(?) czyli Związku Polaków Białorusi. Dla odróżnienia przyjęto uważać, że lagry były niemieckie, a łagry rosyjskie.

Bolący temat i zawdzięczanie

Na popularność książek Kuczoka – czytamy – wpłynęły nie tylko aktualne i bolące tematy, ale i doskonały język. Szkoda, że język, którym autor chwali pisarza, jest ...inny. Bolące może być stłuczone kolano, a temat to jest bolesny.

O niepoprawnym użyciu zwrotu zawdzięczając zamiast dzięki było poprzednim razem. Proszę panie korektorki, by zajrzały do Nowego słownika poprawnej polszczyzny pod red. A. Markowskiego na str. 192 i przekonały się czarno na białym, jak ma być. Zdanie Zawdzięczając zaś Macierzy i wielu organizacjom z Olsztyna takich jak (...), grupa uczniów wakacje spędza w Polsce. Po pierwsze, ma być dzięki, po drugie – nie takich organizacjom, tylko takim organizacjom. Myślę, że takie przejęzyczenia dziennikarskie jak pracownik w każdej chwili muszą stawić się do pracy nie powinny przechodzić przez sito korektorskie.

Typowym, stale powtarzającym się w dzienniku błędem jest używanie narzędnika w orzeczeniach imiennych. Przykład: Na wsi (...) ludzie są wierzącymi i swe dzieci uczą uczciwości. Mówimy przecież: ludzie są dobrzy, dziewczyna jest ładna, pisma są ciekawe. Zdawałoby się, że odmiana rzeczowników nie powinna nastręczać żadnych trudności, a jednak nastręcza. Czytamy: karty płatnicze zostały skradzione 50-letniemu (czy to takie ważne, ile lat ma poszkodowany?) obcokrajowcy. Poprawnie: obcokrajowcowi. Komin jest nie ośmiumetrowy, tylko ośmiometrowy. Niepoprawne jest zdanie Ufam, że te słowa zostaną ostrzeżeniem. Należało napisać staną się, będą. Bardzo źle brzmi zdanie Znajomi startujących dopingowali startującym. Czy trudno było napisać albo poprawić dopingowali zawodnikom?

Nie tak dawno wszedł do polszczyzny obcy wyraz laptop. Jak ze wszystkim, co nowe, nie bardzo wiemy, jak się mamy z nim obchodzić, jak odmieniać. W podobnych wypadkach najlepiej jest uciec się do analogii. Skoro jest to rzeczownik rodzaju męskiego, nieosobowy, zakończony na spółgłoskę twardą, możemy go odmieniać na przykład jak snop. A więc, nie złodzieje ukradli laptopa, tylko ukradli laptop.

Walentynkowa pozycja i kicz na gipsowe figury

Źródłem mimowolnego humoru bywa nieraz użycie wyrazu w innym znaczeniu niż to, do którego przywykliśmy i które jest powszechnie znane. Oto czytamy w nadtytule: Przed nadejściem walentynek należy ściśle określić swoją pozycję – pro czy kontra. Właśnie tak: ściśle określić, jakby to najważniejsza w życiu sprawa! A ta pozycja, nie dość tego, że jest niepoprawna (słownik wyraźnie przed nią ostrzega, podając poprawne zwroty: wyrazić swój pogląd, zająć jakieś stanowisko), to na dodatek brzmi nieco dwuznacznie.

Wyraz kicz oznacza jakiś wytwór człowieka bez talentu, smaku artystycznego np. lichy, bezwartościowy obraz. A tymczasem dziennikarka pisze, iż rzeźbiarz Gintautas Šuminas „ma jednak nadzieję, że panujący ostatnio kicz na gipsowe figury w parkach i domach z pewnością minie(...)” Wyraz kicz autorka wywiadu rozumie jako moda, a żeby było weselej, tą oryginalną interpretacją lingwistyczną obdarzyła rzeźbiarza. Miejmy nadzieję, że nie przeczyta tego.

Wsiąkające butelki

Dość rewelacyjnie brzmi stwierdzenie, że butelki wsiąkają w siebie tlen. Jeśli już, to chyba wchłaniają, bowiem wsiąkać może coś do czegoś, np. woda do gleby. Wsiąkać i wchłaniać to dwa różne pojęcia. Nie bardzo też rozumiem, jak to jest z tą „patologią ducha”, którą według wskazań papieża (tak przynajmniej pisze dziennikarka) należy ratować. Dotychczas wiedziałam, że wszelka patologia – i w sensie medycznym, i socjologicznym – jest czymś bardzo złym. Sądzę, że i nadal tak jest i żadna patologia nie zasługuje na to, by ją ratować. Prawdopodobnie chodziło o to, że należy ratować młodzież przed patologią ducha. A to zupełnie co innego... Może ktoś z czytelników wie, co znaczą słowa również nie zaczęsami produkować bram garażowych, bo ja nie.

Bardzo bym się cieszyła, gdyby wreszcie dziennik przestał pisać o sadownikach i stale okradanych w okresie zimowym sadach Sadownik oznacza po polsku specjalistę w dziedzinie sadownictwa. Ludzi, którzy mają działki poza miastem, przyjęto nazywać działkowiczami.

Gdzie burczy – w brzuchu, czy na Ukrainie?

W artykule na tematy stosunków polsko-litewskich czytamy: nierozmyślnie (chyba nierozsądnie) nie skorzystać z okazji pogrzać się pod tymi promieniami sukcesu (chyba pod promieniami – albo w promieniachtego sukcesu). Dalej czytamy o niewyraźnym i zamaskowanym burczeniu po wydarzeniach na Ukrainie. Mówimy, że burczy z głodu w brzuchu, burczy w kiszkach. Potocznie mówimy też, że ktoś sobie burczy niewyraźnie pod nosem. Do Ukrainy stanowczo lepiej by pasowały pomruki, nawet jeśli niewyraźne, to jednak nieco groźne, mimo że ze smaczną pomarańczą kojarzone.

Zabawny błąd przytrafił się autorowi ciekawego skądinąd felietonu. Bierze w nim w obronę urzędnika wzorowego, człowieka porządnego, specjalistę dobrego, chwaląc go za to, że z przemytem walczył, łapownictwo plenił. I tu stop. Plenić się i wyplenić – to dwie zupełnie przeciwstawne rzeczy. Mówiąc, że chwasty bujnie się pleniły w zbożu, mamy na myśli, że się rozrastały, było ich dużo. Natomiast usuwać, niszczyć je – to wypleniać. Tak więc wynika, że ten porządny człowiek aktywnie działał na rzecz przemytu i łapownictwa.

Nie redagujmy Mickiewicza!

W okresie międzywojennym na Litwie był taki działacz na niwie kultury, który „tak śmiało sobie poczynał”(Boy), że przerabiał (czytaj: odpolszczał) Mickiewicza. W „Kurierze” nikt oczywiście naszego wieszcza nie odpolszcza ani też świadomie nie redaguje, jednak przez niedopatrzenie niedokładnie cytuje. Oto czytamy: Cicho wszędzie, głucho wszędzie, (...) i coś nam tu nie pasuje. A nie pasuje, bo w „Dziadach” było nie cicho, tylko głucho. Skoro nie mamy szczęścia do „Dziadów”, to może z „Panem Tadeuszem” lepiej pójdzie? Czytamy: Wszakże szkoła w ich wspomnieniach jest krajem lat dziecinnych, „co zawsze zostanie, piękny i czysty, jak pierwsze kochanie”. Oprócz dwu nieścisłości interpunkcyjnych (cudzysłów ma być po wyrazie co, a nie przed nim, absolutnie zbędny i błędny przecinek po wyrazie zostanie) został zmieniony epitet święty na piękny, co znacznie spłyciło, a nawet zbanalizowało myśl Mickiewicza.

Kwiatki ze stylistycznej łączki

Takie oto zdanie: Młodzież coraz bardziej nie czyta. Zwrot coraz bardziej w połączeniu z przeczeniem nie pozbawia to zdanie logiki. W zdaniu Nie patrząc na wydajność pracownika musielibyśmy mu zapłacić o 50 litów więcej niewłaściwie został użyty dosłownie przetłumaczony z rosyjskiego zwrot nie patrząc. Takiego polskiego idiomu nie ma. Należało zamienić go zwrotami: nie bacząc, bez względu. Tytuł Najgorsza katastrofa wywołuje pytanie: a najlepsza katastrofa też jest? Wieś jest oddalona o zaledwie 10 km. Ma być: zaledwie o 10 km. Tego typu błąd powtarza się kilkakrotnie. Zastrzeżenie budzi też tytuł Z kluczami od radości. Owszem, klucze mogą być od szuflady, biurka, szafy, ale do drzwi, do kłódek. W znaczeniu przenośnym, a w takim właśnie zostały użyte w powyższym tytule, zwrot używany jest z przyimkiem do. A więc: klucze do radości. Przyimek od tworzy wyrażenia oznaczające zerwanie kontaktu, oddzielenie, oddalenie od czegoś. Wstać od stołu. Odejść od okna. Stronić od ludzi. Do radości mamy się zbliżać, a nie oddalać od niej. Zwróćmy uwagę na stale używane niepoprawne wyrażenie typu: rocznik urodzenia 1989 i mł. Wyraz rocznik oznacza <ogół ludzi lub zwierząt urodzonych w tym samym roku>. Pisząc rocznik urodzenia popełniamy tautologię. Wystarczy rocznik 1989 i mł. Stanowisko Litwy nieraz wyraził minister. Źle. Wyrazić można tylko raz, a jeśli minister robił nieraz, sięgamy po czasownik wielokrotny – wyrażał.

Wypada nam szczerze się cieszyć, że żyjemy w niezwykle kulturalnym kraju. O ile w innych krajach prokuratorzy żądają takich czy innych wyroków, to u nas grzecznie, delikatnie...proponują. Prezesowi zarządu spółki prokurator zaproponował półtora roku więzienia z odroczeniem, innemu (też zaproponował) grzywnę w wysokości 10 tys. litów.

Jak się piecze faworki?

W zapustowym reportażu czytamy: Największym powodzeniem cieszyły się faworki. Oj, dużo ich napieczono i zjedzono. Mimo że stosunki z redakcją nie bardzo dobrze mi się układają (ostatecznie nikt jeszcze nie wynalazł sposobu na krytykę, która by z radością była przyjmowana), wdzięczna bym jej była za udostępnienie mi przepisu na pieczenie faworków, inaczej chrustami zwanych. Smaczne toto, ale, jako że dotychczas w głębokim tłuszczu (przy tym smalcu!) smażyłam, tuczące były aż strach. A tu proszę, okazuje się, że można je piec! Radzę wynalazek opatentować.

Nie mniej od pieczenia faworków zaintrygowała mnie wiadomość o filmach, które mogą wzruszać, rozwiązywać rebusy. Kto wie, może nie tylko rebusy, ale i krzyżówki z „Kuriera”, które z powodu błędów autora uczciwie rozwiązać się nie dają, choć hasło odgadnąć można. I trzebaż to było w tym samym numerze razem z życzeniami z okazji urodzin dziecka zrobić łamaczowi „prezent” wypominając mu z imienia i nazwiska, że tę krzyżówkę źle złamał? Zazwyczaj w podobnych wypadkach pisze się: z przyczyn technicznych. Źle czy dobrze złamana, krzyżówka zawierała błąd autorski, który poplątał cyfry, a w redakcji nikt tego nie sprawdził. W następnej, z wierszem Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, jeszcze większy jest galimatias i więcej błędów.

Ależ chytre bestie z tych Anglików!

Czytamy: Brytyjczycy uśmiechają się bardziej autentycznie i szczerze, podczas gdy Amerykanie noszą na twarzach przyklejone uśmiechy stewardess lub „uśmiechy botoksowe”. Brytyjski uśmiech polega na ściągnięciu warg do tyłu i w górę oraz odsłonięciu dolnych zębów (...). W górę – wiadomo, ale spróbujcie ściągnąć wargi do tyłu, czyli do środka jamy ustnej i odsłonić przy tym dolne zęby. Nawet magik tego nie potrafi. A Anglicy proszę bardzo: ściągają i odsłaniają!

A teraz o lekarzach, czyli jak uparcie pisze „Kurier” o medykach słów kilka. Używany w mowie potocznej wyraz medyk jest nacechowany stylistycznie, ma odcień żartobliwy, czego nie ma w językach rosyjskim i litewskim. Ale nie o tym chciałam pisać, tylko o skutkach pewnego incydentu w trolejbusie. Czytamy: Agresywnie nastawiona gapowiczka dotkliwie pobiła kontrolerkę. Medycy przypuszczają, że kobieta ma złamane obie ręce. Otóż tak, ni mniej, ni więcej, tylko przypuszczają. Nie zrobili zdjęcia rentgenowskiego, nie założyli gipsu. Przypuszczają. Gips, jeśli jest potrzebny, chora może sobie sama założyć. Lekarze tylko przypuszczają. A dziennikarze piszą.

Tyle na dziś. Resztę wycinków „zasuszę” sobie na wieczną pamiątkę.

Łucja Brzozowska

Wstecz