ŻYCIE KULTURALNE

Benedyktynki nigdy z Wilna nie wyjechały

Kuria z lekkiej ręki oddała kościół św. Katarzyny władzom miasta. Władze wspaniałomyślnie zadeklarowały dwa miliony litów na remont świątyni. Ma być w niej urządzona sala koncertowa, z czego mer, podobnie jak z pomysłu zainstalowania linii tramwajowej, jest niezmiernie dumny. Jakoby dzięki kolejnej sali koncertowej Wilno ma być bardziej kulturalne w czasie, gdy w 2009 roku będzie pełniło rolę stolicy kultury europejskiej na spółkę z austriackim Linzem. Kościół podobno ma stać się stałą siedzibą Orkiestry Kameralnej św. Krzysztofa pod dyrekcją Donatasa Katkusa (nb. zespół ten już miał siedzibę kościelną – u pobliskiego św. Ignacego). W najbliższym czasie mają być kontynuowane prace restauratorskie, a warto przypomnieć, że od końca lat 80. prowadzone były one z powodzeniem przez polskie Pracownie Konserwacji Zabytków, które w 1991 roku zostały wyproszone z Wilna i odtąd świątynia praktycznie niszczeje. Sala – to dobrze, orkiestra maestro Katkusa jest świetna. Ale są przecież w Wilnie siostry benedyktynki – prawowite właścicielki zarówno kościoła jak i zabudowań klasztornych. Dziwnie mocno w tej sytuacji wygląda sprawa zwrotu mienia, o które benedyktynki z iście benedyktyńskim uporem się ubiegają. Tym bardziej że inne zakony dochodzą swoich praw bez większych problemów. Benedyktynki sprowadzone z Nieświeża do Wilna przez biskupa Eustachego Wołłowicza w 1622 roku trwają tu niezmiennie. Najazdy wrogów, skutki powstań dotkliwie odczuły na własnej skórze. Rozkwit zakonu nastąpił w okresie międzywojennym, siostry prowadziły nawet gimnazjum żeńskie pod wezwaniem św. Scholastyki. Szczególnym patriotyzmem odznaczyły się podczas okupacji niemieckiej. Warto chociażby wymienić konspiracyjne Msze św., w których uczestniczyły tłumy wilnian (w 1941 r. obowiązywał w Wilnie zakaz nabożeństw w kościołach pod pretekstem zapobiegania epidemii tyfusu). Potem – represje, więzienie na Łukiszkach. Po 1944 r. biskup Romuald Jałbrzykowski pozostawił benedyktynkom wolny wybór. Część ich wyjechała do Polski, część pozostała w Wilnie. W jakich warunkach trwały i przetrwały, w jaki sposób opiekowały się kościołem i klasztorem – to osobny temat. Te, które zostały po wojnie, spoczywają już na wileńskich cmentarzach – Bernardyńskim i na Sołtaniszkach. Przygotowały jednak do życia duchownego swoje następczynie, które zamiast pięknego klasztoru w samym centrum Starówki gnieżdżą się w domku przy ul. Gulbiu (Łabędziej) na Zwierzyńcu.

Marzyły zawsze, że kościół św. Katarzyny ponownie będzie ich domem. Jakaż piękna to świątynia, której obecny kształt nadał w latach 1741-1773 znakomity architekt Jan Krzysztof Glaubitz, z umiłowanym i wypieszczonym dziełem budowniczego – kapliczką Opatrzności Bożej, z jedyną w Wilnie kolekcją obrazów Szymona Czechowicza, które szczęśliwie przetrwały w zbiorach muzealnych, z dziewięcioma późnobarokowymi ołtarzami, ozdobionymi ongiś rzeźbami i stiukami autorstwa braci – Jana i Józefa Hedelów, z przepiękną amboną i prospektem organowym. Z miłym skwerkiem obok, na którym oto już 83 lata stoi popiersie Stanisława Moniuszki dłuta Bolesława Bałzukiewicza.

Obrazy Edwarda Hartwiga

Edward Hartwig (1909-2003) – jeden z najwybitniejszych polskich fotografików XX wieku. Jego ponad sto prac przywędrowało do Wilna i eksponowanych jest w „Prospekto galerija” przy al. Giedymina 43. Niezwykła to i rzadka okazja obejrzenia przynajmniej znikomej części dorobku tego wielkiego artysty, obrazującego jednak różne okresy, style i rodzaje jego twórczości. Urodził się w Moskwie, kształcił się w Wiedniu, mieszkał w Warszawie. Tworzył w Polsce i na całym świecie, odbywając liczne, czasem egzotyczne podróże z kamerą. Jego fotografie przypominają malowane obrazy, eksperymentowanie w dziedzinie fotografii rozsławiło jego imię na świecie. Pomijając setki wystaw indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą kilkakrotnie zapraszany był do udziału w wystawach „10 fotografików świata” oraz „10 wielkich fotografików FIAP”. Był członkiem ZPAF i FIAP, członkiem honorowym licznych towarzystw fotograficznych świata, zgromadził ogromną kolekcję nagród, wydano kilkanaście albumów jego fotografii. Prace Hartwiga eksponowane są w Wilnie z inicjatywy Związku Polskich Artystów Fotografików, który zapowiada kolejne wystawy największych mistrzów kamery RP.

Matematyk przy sztalugach

Łucja Bumbul, Alicja Dzisiewicz, Genowefa Labiniene, Sabina Liminowicz, Alina Możejko, Regina Niemejko, Anna Niewierowska, Łucja Noniewicz, Swietłana Piesiecka, Grażyna Siwicka, Teresa Stolarczuk, Łucja Wojciechowska, Lilia Zaricznaja, Anna Żukowska – to nazwiska nauczycielek (był jeden podpis J.-icz, może to nauczyciel?) różnych przedmiotów Wileńskiego Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, które odkryły w sobie talent malarski. Jeśli chodzi o ścisłość, odkrycie nastąpiło za sprawą nauczycielki plastyki Swietłany Bogdanowej. Świetnego pedagoga, znanej z tego, że przy każdej okazji stara się promować dorobek twórczy swych najbardziej utalentowanych uczniów. Warto przypomnieć wystawy ich prac w lokalu Konsulatu Generalnego RP lub w Instytucie Polskim w Wilnie. Ta zachęta pewnie ma jakiś wpływ na to, że oto już od lat, co roku jedna co najmniej osoba po ukończeniu gimnazjum dostaje się na studia do Litewskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Teraz Bogdanowa „uwzięła się” na swoich kolegów-pedagogów. Postanowiła wtajemniczyć ich w arkana malarstwa. Kurs miał trwać dwa dni, trwał – więcej, na prośbę słuchaczy, którzy z wielką radością odkryli w sobie talenty plastyczne. Wernisaż ich prac odbył się w Instytucie Polskim w Wilnie, zawsze otwartym na wszelkie inicjatywy. W miłej atmosferze, z udziałem kolegów, którzy jeszcze nie malują, ale już postanowili zapisać się na kurs do pani Bogdanowej, z udziałem dyrektora gimnazjum Czesława Dawidowicza, który nie krył dumy z faktu, ze jego wspaniali poloniści, fizycy, matematycy, historycy i in. okazali się zdolnymi malarzami. Kwiaty, miłe słowa, a wśród nich: potrzeba sztuki jest równie silna, jak potrzeba miłości, a ponadto – człowiek myśli – człowiek żyje.

Halina Jotkiałło

Wstecz