10 lat działalności Polskiej Galerii Artystycznej Znad Wilii

Galeria przy ulicy Zbawiciela

Ding-dong!.. – mały dzwoneczek nad drzwiami wejściowymi Polskiej Galerii Artystycznej Znad Wilii zwiastuje nowego gościa. Czasem jest to zbłąkany turysta, który trafił tu zupełnie przypadkowo, lecz urzeczony atmosferą zostaje, by obejrzeć ekspozycję, czasem coś kupić lub tylko pogawędzić z gospodarzami o sztuce, historii, Wilnie i polskich sprawach.

Każdy gość galerii – niezależnie od tego, czy przyszedł kupić obraz czy tylko obejrzeć ekspozycję, witany tu jest jak przyjaciel.

Polska Galeria Artystyczna Znad Wilii to nazwa oficjalna, nieoficjalnie często mówi się o niej Galeria Mieczkowskich, gdyż to Wanda i Romuald Mieczkowscy sprawili, że takie miejsce istnieje i działa już dziesięć lat.

A przecież gdy wiosną 1995 roku Mieczkowscy wysyłali zaproszenia na otwarcie galerii, niektórzy kreślili kółka na czole: Wariaci, kto dziś inwestuje w sztukę?... Inni nie szczędzili praktycznych rad: W tak pięknym lokalu na starówce powinniście otworzyć restaurację, butik, gabinet kosmetyczny... Złośliwi prognozowali, że po kilku miesiącach pójdą z torbami. Minęło 10 lat, co prawda jak wówczas tak i dziś zdają sobie sprawę, że prowadzenie galerii to żaden biznes, ale wytrwali. Nie tylko nie poszli z torbami, otworzyli filię galerii w Warszawie.

Z myślą o założeniu w Wilnie Polskiej Galerii Mieczkowscy nosili się dużo wcześniej. W 1990 roku Romuald zwołał naradę żyjących na Wileńszczyźnie plastyków-Polaków i przedstawił im swoją wizję. Nie chwyciło. Działo się to w pierwszym roku niepodległości Litwy. Jak pamiętamy, Polacy w niezbyt przychylnej im atmosferze litewskiego odrodzenia narodowego nie czuli się komfortowo. Kto by wówczas myślał o gromadzeniu się wokół Polskiej Galerii.

Mieczkowscy jednak z pomysłu nie zrezygnowali. Wrócili do niego po upływie kilku lat. W 1994 roku Wanda gościła w Kanadzie na zjeździe Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Tam odwiedziła mnóstwo polonijnych organizacji, niektóre z nich deklarowały gotowość finansowego wsparcia jakiegoś sensownego przedsięwzięcia Polaków na Litwie. Z Kanady Wanda wracała uskrzydlona: Będzie w Wilnie Polska Galeria Artystyczna.

- Wówczas już istniały dziesiątki galerii litewskich, powstała właśnie rosyjska, coraz częściej mówiono o otwarciu żydowskiej – wspomina Wanda. – Pomyśleliśmy sobie: a cóż to, Polak ma być gorszy, Polak nie potrafi?

Potrafili. Tym razem uzyskali poparcie polskich plastyków, którzy zapewnili, że będą się w tej galerii wystawiać i oto 3 maja 1995 roku – zapraszali już na uroczyste otwarcie.

Początki nie były łatwe. Zabiegali o malarzy, namawiali ich na wernisaże, robili co mogli, by w kalendarzu wystaw nie było pustych okien. Również współpraca z Macierzą na starcie nie układała się tęczowo.

Na początku lat 90. w Polsce pokutował stereotyp, że Polak ze Wschodu to niedouczony amator, uprawiający głównie folklor – mówi Mieczkowski. – Tymczasem wśród naszych malarzy są ludzie legitymujący się dwoma, trzema dyplomami, znający języki obce, nie obciążeni kompleksami, cieszący się uznaniem nie tylko w kraju, lecz też na Zachodzie.

Tym niemniej stereotypy burzyć trudno. Przez pierwsze lata istnienia PGA Znad Wilii listy pisane przez Mieczkowskich do polskich galerii z reguły pozostawały bez odezwu. A przecież w tych listach o nic nie prosili, próbowali tylko zwabić malarzy z Polski na wystawy do Wilna w zamian za możliwość wystawiania się w polskich galeriach. Bez skutku. Tak się złożyło, że pierwsza wystawa PGA Znad Wilii odbyła się w Niemczech, druga – mniejsza – w Szwajcarii. W Niemczech też wydali swój pierwszy katalog. Tu warto zaznaczyć, że w ciągu 10 minionych lat wyjeżdżali też z wystawami do Austrii, Szwajcarii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i USA... No i, z czasem, do Polski. Bo bariera nieufności wobec wileńskiej polskiej galerii już dawno została przełamana, zresztą w obydwu kierunkach. Mieczkowscy nie tylko zaczęli jeździć z wystawami do Macierzy, ale też u siebie coraz częściej gościli artystów z Polski. Jeżeli zaś chodzi o malarzy, którzy wyrośli na rodzimym gruncie, to poza Polakami PGA wystawiała (i wystawia) obrazy Litwinów, Rosjan, Białorusinów, Żydów, Ormian.

- Mieszkamy w państwie wielonarodowościowym, nie tworzymy więc tu polskiego getta, jesteśmy otwarci na wszystkich i wszystko, co jest częścią naszej wspólnej kultury – tłumaczy Romuald.

W ciągu minionych 10 lat działalności Polska Galeria Artystyczna Znad Wilii tylko w Wilnie zorganizowała ponad 160 wystaw artystów polskiego pochodzenia oraz litewskich. Galeria często gości również twórczość rodaków rozsianych po świecie. Zresztą wystawiają się tu i obcokrajowcy nie mający polskich korzeni, lecz ceniący sobie to miejsce i poziom, który galeria reprezentuje.

Dziś już można śmiało twierdzić, że w ciągu minionych 10 lat galeria zdobyła uznanie zarówno malarzy jak i znawców sztuki. A ilu wspaniałych gości u siebie podejmowała: prezydentów i polityków, naukowców i ludzi sztuki – poza malarzami też pisarzy, poetów, muzyków... Charakterystyczne ding-dong zwiastowało w swoim czasie przybycie do galerii m. in. pani prezydentowej Jolanty Kwaśniewskiej czy, (niestety, już nieżyjących) noblisty Czesława Miłosza i legendarnego Kuriera z Waszawy Jana Nowaka Jeziorańskiego.

Od lat, według rankingów prowadzonych przez fachowe pisma litewskie, Galeria Znad Wilii pod względem prezentowanego poziomu stale plasuje się na 3, 4, 5 miejscach wśród prawie 50 działających w stolicy tego typu placówek. Czym się wyróżnia na tle innych? Tym, że tylko Znad Wilii skupia Polaków, którzy mają wpływ na oblicze współczesnej sztuki litewskiej. Środowisko plastyków polskiego pochodzenia na Litwie to około 30 osób.

- Wśród nich są artyści ze ścisłej litewskiej czołówki, tacy jak Janina Lili Paszkowska, bracia - Henryk i Ludwik Natalewiczowie czy Ryszard Filistowicz – wylicza Mieczkowski. - Jest też sprawna warsztatowo i porządna grupa „średnia”, wreszcie – rokująca wielkie nadzieje grupa młodych artystów, którzy ukończyli studia na Litwie, ale też w ASP w Warszawie, Krakowie, Łodzi czy Poznaniu, kształcili się we Francji czy w Niemczech. Są wśród nich liderzy – choćby Tadeusz Popławski, Robert Bluj czy Jolanta Śnieżko, część ich kolegów ułożyła życie poza granicami Litwy... Wielu z nich debiutanckie wystawy miało w naszej galerii w Wilnie, stąd rozpoczynali swe drogi twórcze, tu zauważył ich Związek Artystów Plastyków Litwy, do którego większość z nich należy. To oni będą zaświadczać o kondycji sztuki z Litwy, tworzonej przez Polaków.

Ubiegłej jesieni galeria, że tak powiem, rozmnożyła się metodą pączkowania. 11 listopada w Warszawie na Starej Pradze została otwarta filia czy, mówiąc inaczej, zagraniczne przedstawicielstwo artystyczne wileńskiej galerii Znad Wilii.

Co prezentuje Galeria na Pradze? Romuald, który w związku z uruchomieniem nowej placówki więcej czasu obecnie spędza w Warszawie niż w Wilnie, odpowiada, że ekspozycja nad Wisłą jest przekrojem możliwości artystów z Litwy. Koneserzy już docenili wartość prezentowanej tam twórczości. Szczególne zainteresowanie wzbudziły prace m.in. Henryka Natalewicza czy Romualdasa Stasiulisa.

Mieczkowscy marzą o tym, by obie galerie jeszcze ściślej połączyły Wilno z Warszawą, Litwę z Polską. Już teraz nie tylko w wileńskiej, ale również w tej na Pradze (poza wystawami lub jednocześnie) będą organizowali poetyckie i muzyczne spotkania, promocje nowych książek, dyskusje. Chcą by gośćmi tych spotkań byli twórcy zarówno z Litwy jak i z Polski... Zresztą podobnie jak w Wilnie nie zamierzają swojej działalności ograniczać do dwu naszych państw. Obie ich galerie są zawsze otwarte przed ludźmi utalentowanymi, poszukującymi, niebanalnymi.

Lucyna Dowdo

Wstecz