250 lat obecności relikwii św. Justyna na Wschodzie

Kresowe losy rzymskiego filozofa

(Dokończenie. Początek w nr 4 br.)

O relikwie upomniał się Stary Miadzioł

Na początku lat 20., po 90 latach nieobecności, w progi odzyskanej staromiadziolskiej świątyni powrócili ojcowie karmelici. Wkrótce też postanowili oni odzyskać utraconą świętość. W 1927 r. przełożony klasztoru o. Bronisław Jarosiński zwraca się do abpa R. Jałbrzykowskiego z prośbą „o łaskawe oddanie trumienki srebrnej z relikwiami św. Justyna-Męczennika, wraz z wotami znajdującymi się w kościele parafialnym w Mosarzu. Że te rzeczy święte były własnością kościoła oo. karmelitów bosych w Starym Miadziole, dowodzi opinia ogółu wiernych, zapiski kronik naszych, zaczerpnięte z wizyt kanonicznych diecezji mińskiej”. Podobne prośby z ok. tysiącem uzbieranych podpisów wysyłają do kurii także parafianie staromiadziolscy.

Abp R. Jałbrzykowski kieruje list do ówczesnego proboszcza mosarskiego ks. Stanisława Klima z poleceniem zwrotu relikwii klasztorowi karmelitańskiemu w St. Miadziole. Czy warto mówić, że wiadomość ta dla parafii w Mosarzu była niczym eksplozja pocisku? Już w dwa dni później do Kurii Metropolitalnej w Wilnie idą dwa obszerne pisma: odpowiedź ks. proboszcza i list właściciela majątku Edmunda Piłsudskiego, notabene praprawnuka hrabiny Anny Hrebnickiej, dzięki której relikwie trafiły do Mosarza. Obaj nadawcy przedstawiają arcybiskupowi swoje argumenty na rzecz pozostawienia relikwii w kościele mosarskim.

Pan Edmund Piłsudski odwołuje się przede wszystkim do swych praw jako spadkobierca pamiątki rodzinnej pisząc, że: „Relikwie te otrzymane zostały od Ojca Świętego przez Antoniego Koszczyca jako dar osobisty po odbytej przezeń pielgrzymce do Rzymu i umieszczone w Miadziole, w ufundowanym przez niego kościele oo. karmelitów w roku 1754. W 78 lat później, po kasacie klasztoru, Anna z Koszczyców Hrebnicka, córka A. Koszczyca a moja praprababka, powołując się na fakt, że relikwie są własnością rodzinną, otrzymała od władz duchownych jak też i świeckich pozwolenie na przewiezienie ich do kościoła w Mosarzu, gdzie sama przebywała u swojej córki Barbary z Hrebnickich hr. Brzostowskiej, ówczesnej właścicielki Mosarza a mojej prababki, po której Mosarz odziedziczyłem.

Relikwie św. Justyna wobec powyższego znajdują się w kościele mosarskim od 90 lat, otoczone czcią i przywiązaniem jak naszej rodziny, tak również ludności nie tylko katolickiej, ale i prawosławnej. Zawdzięczając tym relikwiom kościół i lud obronił się skutecznie przed rusyfikacją i sprawosławieniem po Powstaniu Styczniowym. Zabranie ich mogłoby wzniecić opór w całej okolicy, co byłoby ze wszech miar niepożądane, szczególnie na naszych dalekich kresach. Ze swej strony muszę dodać, że relikwie te, tradycyjnie przechowywane w naszej rodzinie, nabrały tak wielkiej wagi, że nie możemy wyobrazić Mosarza bez nich. Byłbym złym spadkobiercą tradycji rodzinnych, jak również złym obywatelem tych dalekich kresów, gdybym kategorycznie nie zaprotestował przeciwko zabraniu relikwii do Miadzioła, a w oczach miejscowej ludności uchodziłbym za zdrajcę. Tymczasem powołuję się na dokument sporządzony przez biskupa Żylińskiego w 1851 r. we dworze w Mosarzu, a oddany na przechowanie do kościoła, który świadczy, że relikwie były osobistą własnością Antoniego Koszczyca oraz na tablicę wmurowaną w kościele, jako nagrobek pośmiertny Anny z Koszczyców Hrebnickiej, zmarłej w 1842 r.”.

Proboszcz Klim natomiast przedstawia jeszcze inny aspekt sprawy, zaznaczając, że nie jest ona tak prosta jak ją przedstawili oo. karmelici: „Relikwie zawarte są nie w trumience srebrnej, znajdującej się gdzieś na uboczu, lecz w dużych rozmiarów drewnianej trumnie posrebrzonej, stanowiącej gros nastawy wielkiego ołtarza, która ma odpowiednią do celu konstrukcję. Od roku 1838, czyli od 90 lat, relikwie są na oczach ludu, który zrósł się z niemi, że stały się jego godłem i honorem. Otoczone są czcią nie tylko parafian mosarskich, lecz również mieszkańców dalekich okolic w promieniu przeszło stukilometrowym. W ciągu lata relikwie odwiedza kilka tysięcy pielgrzymów, wśród których spory odsetek stanowią prawosławni.

Wszystko to razem wzięte otoczyło Mosarz pewną aureolą, której lud bez czynnego protestu pozbawić się nie pozwoli, uważając, iż byłby to zamach na jego najświętsze prawa, a przy znanej kulturze ducha tu na wschodnich kresach ten protest mógłby dać wyniki bardzo dla Kościoła w dzisiejszych warunkach niepożądane. Już od jesieni przeszłego roku parafianie raz po raz interweniowali u mnie w tej sprawie, a z ich przemówień i pogróżek wnioskować można, że wszelką próbę wywiezienia relikwii udaremniliby”.

Co zaważyło na decyzji arcybiskupa: może przemówiły doń przedstawione argumenty, może obawa przed zamieszkami wśród wiernych, a może nazwisko dziedzica odegrało w tym niepoślednią rolę - trudno dziś dociec. Niemniej w odpowiedzi na pismo proboszcza kuria zakomunikowała, że Rada Administracyjna Dóbr Archidiecezji Wileńskiej postanowiła: „pozostawić relikwie św. Justyna w Mosarskim kościele”. O tej decyzji został powiadomiony także o. przełożony klasztoru w Starym Miadziole.

Nie od razu zgodzili się oo. karmelici z niekorzystnym dla siebie rozwiązaniem sprawy. Nowy prowincjał klasztoru o. Antoni od Dzieciątka Jezus w sierpniu 1928 ponownie zwraca się do kurii z petycją, zawierającą aż 6 punktów, pod którą złożyli podpisy lub krzyżykiem zaznaczyli swą aprobatę parafianie staromiadziolscy. O. prowincjał prosi Radę raz jeszcze rozpatrzyć swój wyrok, z uwzględnieniem kilku powodów. Odwołuje się m. in. do starych modlitewników, zawierających historię ofiarowania relikwii przez fundatora dla kościoła w St. Miadziole, pieśni i godzinek do św. Justyna oraz założonego ku czci świętego przy kościele Bractwa św. Justyna, zatwierdzonego 5 kwietnia 1773 r. przez papieża Klemensa XIV. „Bóg błogosławieństwem swoim i łaskami szczególniejszymi za przyczyną Męczennika swego Justyna wyraźnie odznaczył to miejsce” - pisze.

Dodając jednocześnie, że „dokument, wydany przez władzę diecezjalną dziedzicowi Mosarza, jakoby relikwie św. Justyna miały być własnością rodziny Koszczyców, był wydany w 1851 r. jedynie dla ich zabezpieczenia przed zaborczością prawosławia, które je chciało z Mosarza sprowadzić z powrotem do kościoła w St. Miadziole, zamienionego na cerkiew schizmatycką”. A już zupełnym skojarzeniem ze znanymi wydarzeniami wileńskimi z roku 2004 brzmi cytat z prawa kanonicznego (Can. 1281 p.1), że „relikwie znaczne, czczone w pewnym kościele nie mogą być ważnie zamieniane, ani też przeniesione na stałe do innego kościoła bez zezwolenia Stolicy Apostolskiej”. „Gdyby więc dziedzic Mosarza odniósł się do Stolicy Apostolskiej, to i zakon nasz będzie przed Nią bronił swojej słusznej sprawy” - zaznacza o. prowincjał.

„Po przywróceniu Kalwarii kościół w Starym Miadziole stał się na nowo miejscem odpustowym i twierdzą wiary katolickiej na Kresach, toteż zwrot relikwii św. Justyna, tak bardzo czczonego przez wiernych, a nawet i prawosławnych, jest dla klasztoru rzeczą niezbędną, żeby ten święty dopomógł nam do utwierdzenia wiernych w wierze świętej i do nawrócenia schizmatyków, licznie w całej okolicy osiadłych. Nawrócenia mogą się stać masowe, jeżeli św. Justyn powróci tam, gdzie był dany przez Stolicę Świętą” - tym kończy posłanie, przypieczętowane pieczęcią prowincjała o. Antoni.

Niestety... Pod tekstem owego listu stoi krótka rezolucja, pisana niebieskim ołówkiem: „Spadkobiercy fundatora przekazali te relikwie do Mosarza na wieczne czasy i zmieniać tego władza diecezjalna nie może. +R.” Tym zdaniem 21 sierpnia 1928 r. sprawę przynależności relikwii definitywnie zakończono. A ostatecznie wszystkie kropki nad „i” 10 lat później rozstawiła historia. Zakon karmelitów ponownie musiał opuścić Stary Miadzioł, a w 1945 r. ponownie zamknięto kościół - aż do roku 1989.

Inaczej układały się losy Mosarza

Lata 30. były pomyślne dla rozkwitu w miasteczku życia kulturalnego i religijnego, szczególnie w okresie duszpasterzowania ks. Stanisława Klima (1927-35). Rozwinął wtedy aktywną działalność Dom Ludowy, młodzież szkolna wystawiała przedstawienia, założono orkiestrę, działały kółka. Przy kościele powstało Stowarzyszenie Tercjarzy (III zakon św. Franciszka), Bractwa Żywego Różańca i Trzeźwości, lecz najważniejszym było założenie w 1930 r. Stowarzyszenia Krucjaty Eucharystycznej Dzieci i Młodzieży, jednoczącego w swych szeregach większą część młodzieży parafialnej. W 1935 r. ks. Klima przeniesiono do pracy w Mejszagole, lecz rzucone przez niego ziarna wiary trafiły na dobry grunt. Aktywna działalność wychowawcza wśród młodego pokolenia owocowała przez długie lata, szczególnie w trudnym dla Kościoła okresie powojennym.

Pojałtańskie przesunięcie granic i przyjście nowych władz znów przyniosły ze sobą zmiany na ziemie dawnych Kresów. W sposób bolesny dotknęły one zwłaszcza religii: wywózki kapłanów, zamykanie kościołów lub rozlokowywanie w nich klubów, majsterni, spichlerzy... Świątynia mosarska, chroniona przez Opatrzność i swego Opiekuna - jako nieliczna na Białorusi - cudem pozostała nieprzerwanie czynna. Najpierw pracował tu po powrocie z zesłania na Syberię ks. Michał Sucharewicz, który dołożył niemało wysiłku, by ocalić parafię i kościół przed szykanami komunistycznych władz. W latach 50. na doroczny odpust parafialny 24 czerwca - świętojański - nadciągały tłumy. Już od soboty pieszo i na furmankach szły i jechały wszystkimi drogami z różnych stron w kierunku Mosarza: „Do świętego Justyna!”. Ludzie, z czcią składający hołd świętemu, doznawali w tym miejscu licznych uzdrowień, pamiętając, że modlitwy przy jego relikwiach w intencji walczących na wojnie uratowały niejednego z parafian.

Potem nadeszły lata 60., kiedy to pod groźbą ukarania księdza wprowadzono zakaz wstępu do kościoła dla uczniów. Jeszcze boleśniejszym ciosem stała się dla wiernych śmierć proboszcza w 1961 r. Wtedy nad kościołem zawisła groźba zamknięcia, przeróbki na magazyn kołchozowy. Osamotniona parafia znów rozpoczęła walkę o ocalenie swej świątyni. Czy w tamtych czasach, kiedy nędza kołchozowa zrównała wszystkich, „wdowi grosik” mógł ją uratować? Ale raz do roku, na odpust świętojański, św. Justyn „zbierał” do Mosarza liczne rzesze wiernych. Złożonymi w tym dniu ofiarami udawało się spłacić roczny podatek jak za czynny kościół, a tym samym uniemożliwić jego likwidację.

Każdej niedzieli ludzie starali się tu przychodzić na wspólną modlitwę, by udowodnić, że kościół działa, nie stoi zamknięty. Grupka niemłodych już osób - z tej przedwojennej Krucjaty Eucharystycznej - gromadziła się koło św. Justyna. Nawet w deszcz czy w zawieję, szli po 5-7 kilometrów, by wytrwać razem, nie oddać, nie ustąpić, by zachować dla tych, kto przyjdzie po nich. Na ołtarzu zapalano świece, składano szaty liturgiczne, wynoszono kielich, mszał i rozpoczynano śpiew Godzinek, Różańca, Litanii. Modlono się o przetrwanie, o nadejście lepszych czasów dla wiary. Nawet na Wielkanoc nie pozwalano przyjeżdżać księdzu z sąsiedztwa. „Nie śpiewaliśmy wtedy „Wesoły nam dziś dzień nastał”, lecz zaczynaliśmy od słów „...piekielne moce zwojował” - i tak się stało - powiadają dziś ludzie. - To święty Justyn ocalił nasz kościół!” - twierdzą.

Rozdział najnowszy, lecz nie ostatni

Dzisiaj Mosarz słynie na Białorusi, a nawet poza jej granicami, z racji na piękny park, który jest zasługą obecnego proboszcza, ks. prałata Juozasa Bulki, pracującego tu od 1990 r. Z jego inicjatywy odnowiono budynek kościelny, na pobliskim cmentarzu zbudowano 14 stacji Męki Pańskiej - Mosarską Kalwarię, obok kościoła - wierną kopię Kaplicy Ostrobramskiej, a nieco dalej - obszerny Dom Parafialny.

W 2003 r. na terenie przykościelnym powstała też kopia groty Matki Bożej z Lourdes. Woda odkrytych tu wcześniej dwóch podziemnych źródełek, jak wykazały badania specjalistów, zawiera odpowiednio 14 i 17 różnych mikroelementów. Zainspirowało to proboszcza do wybudowania Dróżki Różańcowej z 20 kapliczkami - tajemnicami różańcowymi - prowadzącej do źródeł. Rodzina pochodzącej z okolic Mosarza Anny Romańczuk-Róg, zamieszkałej w Gdańsku, ufundowała dla Mosarza figury Matki Bożej i św. Bernadetty, wierne kopie figur z Lourdes. W obecności wielu kapłanów, zakonnic i zakonników, licznych parafian oraz darczyńców - państwa Anny i Mieczysława Rogów, poświęcenia kapliczek różańcowych i groty Matki Bożej dokonał 23 czerwca 2003 r. ordynariusz diecezji witebskiej biskup Władysław Blin.

Przed kościołem, niegdyś placem dla furmanek i samochodów, rozciąga się przepiękny park z trawnikami, klombami i krzewami ozdobnymi, a nawet sadzawką z liliami i fontanną. W środku parku ustawiono kopię Piety, trochę dalej - rzeźbę św. Jana Chrzciciela i Pana Jezusa. Pojawiają się wciąż nowe rzeźby i elementy artystyczne wokół kościoła: np. dwie altany na pagórkach między dwoma stawami, połączone arką. Szeroka ukwiecona aleja prowadzi od kościoła w stronę cmentarza, gdzie ustawiono pomnik pamięci parafian, którzy nie powrócili z wojny i wywózek.

Przez okrągły rok Mosarz odwiedzają wycieczki i pielgrzymki z całej Białorusi, a nawet spoza jej granic. Podziwiają pięknie zagospodarowany teren, zabierają ze sobą wodę źródlaną, wstępują do kościoła. Do kaplicy, w której obecnie znajdują się relikwie św. Justyna, przychodzą ludzie, często po raz pierwszy w swoim życiu przekraczający progi świątyni Bożej. Z ciekawością przyglądając się wszystkiemu, co ich otacza, w zamyśleniu opuszczają kościół. Ewangelizacja odbywa się na różne sposoby. A relikwie św. Justyna nadal pełnią swą służbę. Nieprzypadkowo zatem w Roku Jubileuszu Chrześcijaństwa świątynia mosarska była ogłoszona jedną z pięciu świątyń odpustowych na terenie diecezji witebskiej. W uznaniu dla 15 lat tak wytężonej pracy w parafii jej proboszcz - ks. prałat Juozas Bulka w 2005 r. został uhonorowany państwową nagrodą „Za duchowe odrodzenie”.

* * *

Na prośbę parafian w 1995 r. znany wileński poeta Aleksander Śnieżko ułożył tekst pieśni o ich Patronie - cudownym świętym Justynie. Jest ona często śpiewana przed Mszą św. Są w niej m. in. następujące strofy:

 

Cierpienia Twoje i krew przelana

Pośród nas, wiernych, niezapomniana.

Do dziś w Mosarzu wdzięczność

z serc płynie,

Bo jesteś z nami, Święty Justynie.

 

W modlitwie, pieśni, codziennym

trudzie

Łasce Twej świętej ufają ludzie,

A gdy już całe życie przeminie,

Bądź przewodnikiem, Święty Justynie!

 

Tyś bronił wiary przed poganami,

Dziś tu, w relikwiach znów jesteś z nami.

Z Chrystusem w sercu nikt nie zaginie,

Gdyśmy przy Tobie, Święty Justynie.

Czesława Paczkowska

Wstecz